rozdział 2 - Hokage, która nie jest Genjutsu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Wysyłam was na misję - przez chwilę to zdanie huczało ci w uszach, zanim dotarło do ciebie jego znaczenie. Spojrzenie swoich [kolor] oczu wbiłaś w Hokage, jakby myśląc, że to tylko wredne Genjutsu; iluzja, która za chwilę zniknie. Jednak przełożona stała tam, gdzie stała i nie wyglądała, jakby miała zamiar znikać. Westchnęłaś. Pomyślałaś, że czeka cię dużo czasu sam na sam z Shushimi i Kakashim. Od tej jakże uroczej perspektywy miałaś ochotę zwymiotować - jest to standardowa misja. Musicie eskortować pewną osobę... - odetchnęłaś z ulgą, wiedząc, że nie zajmie wam to więcej niż tydzień - ...poza Kraj Ognia. - dokończyła Tsunade. Wytrzeszczyłaś swoje [kolor] oczy. Wiedziałaś, że to zajmie wam z miesiąc, najpewniej dłużej.

- A kogo eskortujemy? - spytała Sushimi. Po raz pierwszy w życiu usłyszałaś, by coś inteligentnego padło z jej ust.

- Księcia, pochodzącego z tamtego regionu. Przyjechał tu by załatwić jakieś ważne sprawy, ale już wraca i poprosił o eskortę - na słowo "książę" Sushimi westchnęła, ale gdy zobaczyła urażoną minę Kakashiego, natychmiast przybrała kamienny wyraz twarzy - jutro w pół do ósmej macie przyjść gotowi pod główną bramę - pokiwaliśmy głowami - teraz jesteście wolni - mieliście zamiar odejść, ale Kakashi odwrócił się i zadał ostatnie pytanie:

- A co z moją drużyną? - w jego głosie wyczuwalny był żal.

- Spokojnie. Przydzieliłam ją Gaiowi pod opiekę - widząc zrozpaczony wyraz twarzy Kakashiego, uśmiechnęłaś się wrednie.

- Spokojnie mój drogi. Gai na pewno nauczy ich kilku przydatnych rzeczy - powiedziałaś i wystawiłaś kciuk do góry - wiedziałaś, że w głowie Kakashiego pojawia się już obraz jego drużyny ubranej w zielono-pomarańczowe kombinezony, błyskającej zębami i wystawiającej kciuki do góry. O tak. Uwielbiałaś działać mu na nerwy. Kakashi zrobił się czerwony (na tyle na ile było to widać z powodu maski) i miał zamiar powiedzieć ci coś do słuchu, ale spojrzenie Hokage odwiodło go od tego pomysłu. Łypnął tylko wrogo swoim jedynym widocznym okiem i odmaszerował. Za nim natychmiast pobiegła Sushimi. Miałaś iść, ale powstrzymała cię ręka Hokage na ramieniu.

- Słuchaj, [Imię]. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale postaraj się mu zaufać. Niedługo będzie bardzo tego zaufania potrzebował - chciałaś się spytać, o co do cholery chodzi, ale ona już zniknęła w chmurze dymu. Wzruszyłaś ramionami i dziarskim krokiem poszłaś w stronę domu, by się spakować.

~ • ~

- Kunaie, shurikeny, śpiwór, zapasowy pasek, zapasowa pochwa, bielizna, ubrania, plecak... Nie, przecież mam większy... - wyrzucałaś w pośpiechu rzeczy z szafy i wkładałaś do wielkiego [ulubiony kolor] plecaka. Musiałaś być przygotowana na wszelkie wypadki, bo Hokage jedna wie, co dzieje się na takich misjach.

Zastanawiałaś się też, jaki okaże się ten książę. Nie, żeby cię interesował. Bardziej zastanawiałaś się, czy będzie bardzo denerwujący, tak jak na książęta i księżniczki przystało. Interesowało cię jednak to, gdzie mógł podziać się namiot. Ostatni raz używałaś go niecałe dwa tygodnie temu na jakiejś misji. A teraz wydawało się, że wyparował.

- Przecież namioty nie mogą używać Genjutsu... - mruknęłaś sfrustrowana pod nosem. W tym momencie otworzyłaś drzwi do schowka i westchnęłaś ciężko. Namiot leżał kilka metrów nad tobą, na półce pod samym sufitem. Cudnie. Zajrzysz po niego później. Zamknęłaś drzwi i wróciłaś do pakowania, mamrocząc pod nosem przekleństwa o nieposłusznych namiotach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro