Rozdział 4 - Zemsta

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziła cię Sushimi wpadająca do namiotu.

- Kakashi! Pobudka! - Nachyliła się nad tobą zakopaną w śpiworze i już miała pocałować cię w policzek, gdy szybko zrobiłaś unik.

- [Imię]?! Co ty tutaj robisz?! Wynocha! Gdzie Kakashi?! - Wrzeszczała blondynka. Też byłaś ciekawa. Miał cię obudzić, jak skończy wartę, a spałaś spokojnie całą noc w jego namiocie. Rozejrzałaś się, sprawdzając, czy aby nie chowa się gdzieś, ale po srebrnowłosym nie było śladu. Wybiegłaś z namiotu, zaplątałaś się w śpiwór i runęłaś jak długa na ziemię. Spodziewałaś się śmiechu Shushimi, ale ta rozglądała się niespokojnie za Kakashim. Wstałaś, otrzepałaś się z ziemi i również zabrałaś się za poszukiwania. Przynajmniej w tej sprawie byłyście zgodne. Trzeba znaleźć Kakashiego. Zrezygnowana poszłaś na tyły obozowiska za namiot Kopiującego Ninji i usiadłaś pod drzewem. Nagle zauważyłaś ruch w trawie kilka metrów od ciebie. Szybko wyjęłaś kunaia i ustawiłaś się w pozycji dogodnej do rzutu. Wtem z trawy podniósł się Kakashi. Rzuciłaś kunaia w krzaki i podbiegłaś do niego. Rzuciłaś mu się na szyję.

- Kakashi! Nie strasz mnie tak więcej! - Z jednej strony srebrnowłosy był twoim wrogiem, ale z drugiej także członkiem drużyny. On delikatnie odczepił cię od siebie i wytłumaczył:

- Jak obudziłem Sushimi, miałem zamiar wrócić do mojego namiotu. Jednak kiedy odsłoniłem wejście zauwarzyłem, że płakałaś przez sen. Chciałem coś zrobić, ale jedyne co przyszło mi do głowy to nie budzić cię, bo mógłbym cię tym samym wystraszyć. - Prychnęłaś w odpowiedzi.

- Ja? Wystraszyć? Żarty sobie stroisz? - Kakashi spytał:

- A nie usłyszę żadnego "dziękuję", za użyczenie tobie mojego namiotu? - Skrzyżowałaś ręce na piersi.

- Ty sam mnie do tego zmusiłeś, Kaszalocie. - Specjalnie położyłaś nacisk na ostatnie słowo, wiedząc, jak Kakashi nie cierpi tego przezwiska.

- Co powiedziałaś?! - Spytał niebezpiecznie niskim tonem.

-Powiedziałam "Kaszalocie"... - Odparłaś również sykiem. Kakashi napiął mięśnie, szykując się na cios z twojej strony.

- Cóż... [Znienawidzone przezwisko]... - Powiedział, wyciągając z pochwy kunaia.

- Coś ty powiedział?! - Błyskawicznie wyjęłaś shuriken i rzuciłaś nim z śmiertelną precyzją. Kakashi odleciał na kilka metrów i skończył wbity w drzewo przez broń zahaczaną o kamizelkę. Kolejnymi sprawnymi rzutami unieruchomiłaś mu nogi. Kakashi desperacko sięgnął ręką do zamka kamizelki i rozpaczliwych ruchem rozsunął ją i wysunął się tak, że ona zawisła, a Kakashi schylił się i zaczął wyjmować shurikeny, które przyszpiliły mu nogawki. Patrzyłaś na to z wrednym uśmiechem. Gdy Kakashi się oswobodził, wiedziona sama nie wiesz czym, czy to rządzą krwi, czy chwilowym gniewem na Kakashiego, wyciągnęłaś kunaia, wymierzyłaś i rzuciłaś w momencie, gdy mężczyzna stanął do pionu.

Broń mknęła z prędkością światła do jednego celu - piersi Kakashiego. Gdy była już blisko od niej zamknęłaś oczy. Nie dlatego że się bałaś lub dręczyło cię poczucie winy, ale po to, żeby kiedy je otworzysz widzieć śmierć swojego odwiecznego wroga, ale także pierwszego przyjaciela z dzieciństwa. Twoją rękę ochlapało coś, zapewne krew. Może zrobiłaś to zbyt szybko, ale chciałaś wreszcie odegrać się za wszystkie przepłakane noce i samotne dni. Po jakimś czasie otworzyłaś oczy. Na ziemi leżał mężczyzna z kunaiem wbitym w pierś. Jego oddech słabł. Tak miała zakończyć się historia Kakashiego, Kopiującego Ninji z Konochy, Wisoki ukrytej w liściach.

______________________

Polsacik!!! I jakby co: to NIE koniec książki! Nie! Nie! To dopiero początek! I proszę, nie zrażajcie się do mnie za to😢Chociaż przeczytajcie następny rozdział, który niebawem wstawię.
Tixa^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro