Rozdział 13 - Dzień topielców

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po obiedzie (który twoim zdaniem był wyborny) poszłyście nad jezioro. Stała tam mała łódka, więc Sakura pozwoliła ci do niej wsiąść. Chybotałaś się właśnie na delikatnych falach jeziorka.

- Ej! Sakura! Jak się tym...! - Nie dokończyłaś. Łódka przekręciła się, a ty wleciałaś jak długa do chłodnej wody. Wynurzyłaś się z chlupotem koło łódki. Machałaś przez chwilę rozpaczliwie nogami, szukając podparcia. Nie znalazłaś go.   - Pomocy! Tonę! - Zawołałaś do Sakury. Za tobą rozległ się śmiech. Odwróciłaś się machając rękoma. Dziewczyna stała za tobą. Na widok twojej miny wzięła się pod boki i zachichotała po raz kolejny.

Chwila.

Moment.

Zcina umysłu.

Jak.

Ona.

- Wiesz, że jesteś niecały metr od brzegu? - Spytała. Odwróciłaś się we wskazanym kierunku. Rzeczywiście. Mogłaś wyciągniętą ręką dotknąć przybrzeżnych szuwarów.

- Jak ty stoisz?! - Wykrzyknęłaś.

- Tu jest mielizna. - Delikatnie i ostrożnie opuściłaś nogi. Po chwili natrafiły na piasek. Wstałaś i popatrzyłaś na siebie, a zaraz potem na Sakurę, która leżała na wcześniej wspomnianej mieliźnie i tarzała się ze śmiechu, co chwilę krztusząc się wodą.

- Chodź bo się jeszcze utopisz. - Pomogłaś jej wstać.

- A-a-ale t-t-ty wyglądasz jak... jak... zmokła kura! - Zakończyła i znowu runęła ze śmiechem na mieliznę.

- A ty jak zmokła, piaskowa kura. Chodź rzesz. - Pociągnęłaś ją za sobą brodząc w wodzie i wyciągnęłaś na brzeg. Leżałyście chwilę na trawie i ociekałyście wodą. Urocze błotko na Sakurze zaczęło zastygać.

- Wyglądasz, jakby obrzygał cię piaskowy potwór. - Zaśmiałaś się. Ta zrobiła naburmuszoną minę, ale po chwili równiż się uśmiechnęła.

- Dzięki. - Odparła.

- Chodź, idziemy się wysuszyć. - Po raz kolejny złapałaś ją za rękę i pociągnęłaś w stronę domku.

Na miejscu usiadłaś na ganku i zaczęłaś wycierać się ręcznikiem przewieszonym przez barierkę schodków do budunku.

Sakura zajęła się tym czasem obdrapywaniem z siebie błotka. Patrzyłaś chwilę na dziewczynę, rozmyślając.
Jak to możliwe, że mieszkała sama w tej głuszy? Rozumiałaś, że rodzice mogli umrzeć, czy też opuścić ją, ale jakim cudem przetrwała? Musiała przecież rozdzielić się z nimi kiedy była bardzo mała, bo przecież nie znała nawet swojego nazwiska.

Czy sama wybudowała ten dom? I jak żyła kiedy jeszcze nie umiała chodzić? I kto ją tego w ogóle nauczył?

Chciałaś jeszcze trochę nad tym pomyśleć, ale Sakura pociągnęła cię za ucho tak, jak robi to nauczyciel do krąbrnego ucznia.

- Au! - Krzyknęłaś. Sakura wyszczerzyła się w uśmiechu i zawołała:

- Chodź, pokażę ci las! - I po raz kolejny tego dnia, zostałaś pociągnięta za rękę.

- W końcu jeśli chcesz mnie opuścić i wyruszyć na poszukiwanie przyjaciół, to musisz znać ten las jak własną rękę! - Tak więc, ciągnięta, potykająca się o kamienie, chcąc czy nie chcąc poleciałaś za dziewczyną.

Biegłyście dość długo, a ty już dawno zdążyłaś stracić orientację. Małe gałązki oraz wielkie konary cały czas boleśnie ocierały się o twoją twarz, w skutek czego byłaś już nieźle podrapana.

- Sakura, proszę, zwolnij... - Błagałaś, mrużąc oczy, by ochronić się przed liśćmi i gałązkami. Usłyszałaś tylko wesolutki śmiech. W chwilę potem straciłaś grunt pod nogami. Gałąź się skończyła. Poleciałaś w dół. Cały czas mrużąc oczy zamachałaś panicznie rękami. Nie puściłaś nadal dłoni Sakury, która najspokojniej w świecie spadała śmiejąc się uroczo. Miałaś właśnie odprężyć się jak ona, kiedy uderzyłaś z pluskiem w taflę... wody? Pchana z dużą siłą pod wodę, zanurkowałaś w orzeźwiającej toni. Dopiero wtedy delikatnie rozchyliłaś powieki.

Gdzieś u góry zauważyłaś światło, więc - nadal nie puszczając ręki Sakury w obawie przed zgubieniem się - popłynęłaś w jego stronę. Wynurzyłyście się z wody w tym samym momencie. Wzięłaś wielki wdech i zamachałaś rękami jak kurczak prowadzony na rzeź, rozchlapując wokół siebie wodę. Zaraz też rozejrzałaś się ciekawsko dookoła. Znajdowałyście się w kryształowym jeziorku u podnóża... wodospadu?!

- Czy ty chciałaś nas zabić?! - Wydarłaś się na Sakurę. - Wiesz, że skok z wodospadu jest śmiertelnie niebezpieczny?! - Dziewczyna zrobiła zmartwioną minkę, którą po chwili znowu rozjaśniła uśmiechem.

- Nie miałam bladego pojęcia! - Odparła. Westchnęłaś przeciągle. To dopiero jest człowiek. Dobrze, że nie jest shinobi, bo jeszcze by sobie na pierwszych treningach wbiła kunai w brzuch.

Musiałaś jednak przyznać, że miejsce był o przepiękne. Przez chwilę zastanawiałaś się, czy to nie czyjeś perfekcyjne genjutsu. W kryształowej wodzie można był przeglądać się jak w lustrze, słońce tworzyło na niej świetliste, fantazyjne wzory. Skały przy wodospadzie porastały kolorowe rośliny i porosty. Wielkie kwiaty pachniały zabójczo. Nad jeziorkiem pochylały się wierzby, w których szumiał delikatnie wiatr. Okrągłymi jak spodki oczyma podziwiałaś wszystkie te cuda natury. Sakura tymczasem puściła twoją dłoń i zanurkowała. Podążyłaś za nią. Nadal otwartymi oczyma wpatrywałaś się, jak twoje [kolor] włosy falują razem z wodą. Znowu poczułaś, że Sakura łapie cię za rękę.

O nie.

Znowu.

Zostałaś silnie pociągnięta w dół. Tym razem nie wierzgałaś i dałaś ciągnąć się brązowowłosej. Płynęłyście coraz niżej i niżej. Nagle zobaczyłaś wejście do chyba jakiegoś tunelu. Sakura wciągnęła cię do niego jednym pociągnięciem. Szybko przemierzyłyście przejście, w którym ledwo było miejsce, na płynące obok siebie dwie osoby. Po chwili zobaczyłaś delikatne światełko, symbolizujące, że to chyba koniec tunelu. W miarę jak płynęłyście, światełko rosło i przybierało na sile. W końcu wypłynęłyście i nagle... okazało się, że znajdujecie się w podwodnej jaskini! Wynurzyłaś głowę i zaczęłaś szybko oddychać, bowiem tak długa podwodna droga dała się twoim płucom we znaki. Sakura natomiast, jakby przepłynięcie minuty pod wodą w ogóle jej nie wzruszyło, najspokojniej w świecie wyszła na brzeg. Stanęła, ociekająca wodą na skale i z rozbawieniem patrzyła na ciebie, kaszlącą i charkającą.

- Zabawna jesteś [Imię]. - Po tym stwierdzeniu dał się słyszeć, dobrze ci już znany, śmiech. Z dezaprobatą prychnęłaś wodą raz jeszcze i także wyszłaś na brzeg.

- Co cię tak bawi? - Uniosłaś w górę jedną brew.

- Nie wiem, może to, że przed chwilą dusiłaś się jak kurczak w rosole? - Po jaskini rozniósł się dźwięczny śmiech dziewczyny. Wywróciłaś oczami na ten przytyk.

- Po raz kolejny chciałaś mnie utopić? Normalnie dzień topielców... - Spytałaś jeszcze wyżej unosząc brew. Sakura zrobiła minę niewiniątka.

- Ja? Utopić ciebie? A w życiu! - Zastanawiałaś się, czy ta dziewczyna zna jakąś inną reakcję niż śmiech. Najwyraźniej nie.

- Wiesz co [Imię] [Nazwisko] jesteś naprawdę bardzo zabawna. - Zmarszczyłaś brwi. - A zwłaszcza, kiedy robisz taką wkurzoną minkę.

Odruchowo sprawdziłaś, czy shurikeny wychodzą z kabury jak należy. Tak, na wszelki wypadek, gdyby Sakura posunęła się za daleko. Owszem, lubiłaś ją, ale wszystko ma przecież swoje granice.

Sakura chyba nie zorientowała się, że palnęła gafę, bo z tym samym zapałem trajkotała dalsze linijki.

Znudzona paplaniną dziewczyny wywróciłaś oczami i usiadłaś na skale stojącej nad wodą, spuszczając nogi i bosymi stopami mącić delikatnie taflę. Nagle zakręciło cię się w głowie.
Spróbowałaś utrzymać się w pionie, ale grawitacja pociągnęła cię w dół tak, że z hukiem uderzyłaś głową o głaz.

Straciłaś przytomność.

Baaaaaardzo Was przepraszam, za to, że ostatnio nie była w ogóle aktywna na Wattpadzie, ale coś stało się z moim telefonem i nie chciał mi się zainstalować Watt. Tak więc, nie mogłam nic pisać, czytać, czy choć być aktywną. Teraz jednak wracam (pod rękę z Wattpadem na komórce), by dalej pisać!

Tak trochę z innej bajki - zauważyłam, że liczba osób czytająca tą książkę spada :(
Pewnie to z powodu rzadkiego wstawiania rozdziałów T-T Postaram się jednak być teraz w tym bardziej aktywna, nawet jeśli weny nie będzie mi starczało

Tixa^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro