Zeszłam do kuchni w którym czekał na mnie mój tata. Był poniedziałek i większość moich znajomych nie szła do szkoły, ale ja niestety szłam. Chodziłam do prestiżowej szkoły muzycznej. Nigdy nie rozumiałam dlaczego nie którym ludziom brak pieniędzy, bo nie pracują? To niech się wezmą w garść i zaczną!
-Olu, zjedz.- powiedział tata, a ja usiadłam do stołu.
     Ta sama jajecznica jak codzień... Wsumie czego ja się spodziewałam? Chciałabym jakiejś zmiany w życiu, nawet złej. No dobra bez przesady, nie chciałabym żeby na przykład tata zginął. Tak jak zawsze zaczełam ugniatać jajecznice.
-Chcesz coś do picia?
-Tak, sok pomarańczowy.
-Ok... Emm skończył się.
     Znowu?! Kto go wypił? A racja ja... Nie ważne...
-To poproszę wodę.
-Dobrzę- powiedział ojciec podając mi szklankę- przebierz się, spakuj i leć do szkoły.
-Możesz mnie zawieść?
-Nie mam czasu, a poza tym masz 5 minut do szkoły. Więc w czym problem?
    On poprostu nie rozumiał że chciałam z nim porozmawiać jak człowiek.
-Ee nie ważne...
                        *   *    *
   Szłam na lekcje polskiego. To mój ulubiony przedmiot, bo nauczycielka jest taka miła i byłam jej ulubioną uczennicą.
  Po polskim niestety zaczeła się matematyka. Królowa nauk... Mieliśmy dziś nie zapowiedzianą kartkówkę. Poszło mi słabo. Pani zebrała kartki, już nie ma odwrotu.
- Alicjo poszło ci bardzo dobrze- powiedziała nagle nauczycielka.
Nie nawidziłam jej. Była ona dobra we wszystkich przedmiotach, czego nie rozumiałam. Czy ona ciągle się uczy? Pewnie tak.
     Na przerwie się nic nie działo, jak zwykle był hałas zrobiony przez bachory.
-Hej Ola... - Powiedziała Iza dziewczyna z naszej klasy oraz przewodnicząca hardcorowego klubu.
-Hej? - Odpowiedziałam z lekką nutą zmieszania.
-Chciałabyś dołączyć do mojej grupy?
     Wiedziałam że jak powiem "nie" to mnie pobiję, a nie chciałam tego. Lecz gdybym powiedziała "tak" miałabym tą moją zmianę w życiu, ale nie wiem czy chce...
        A wy? Co byście powiedzieli tak czy nie? Piszcie w kom.