27

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niklaus rozpalił ognisko.

- Patrzcie co znalazłam! - Rebekah skierowała się w ich stronę, niosąc w swoich rękach stary aparat. - Ciekawe czy działa. Chcesz wypróbować? - zapytała Niklaus'a. - Ciekawe czy nas wszystkich załapie.

- Klaus złapie, kogo tylko zechce - podszedł do nich Eljiah.

- Cieszę się, że przybyłem setki kilometrów, by odwiedzić mojego stukniętego brata, który teraz rzuca we mnie obelgami - rzucił ciemny blondyn.

- Rób zdjęcie! - piątka wampirów i Hope, która była na rękach Hayley uśmiechnęła się do zdjęcia. Gdy Niklaus, zrobił zdjęcie, one się wydrukowało. Wziął je.

- Oby zostało już tak na zawsze - mruknęła rozmarzona Rebekah.

- Gdyby życzenia miały skrzydła...

- Żebracy by szybowali. Musimy je spalić. Chcesz, żebym wypowiedział życzenie. Otóż chciałbym, by nie musiało tak być - pierwotny podał zdjęcie Marshall. - Nie możemy ryzykować, że wpadnie w niewłaściwe ręce - brunetka wrzuciła fotografie do palącego się ogniska.

- To nie w porządku - powiedziała Mikaelson. - Zasługujemy na to. To się nam należy. Nie pozwolę, byśmy to stracili. Wiem, jak powstrzymać Esther.

- Nie, Rebekah.

- Przyjmę jej warunki - Hale spojrzała na nią jak na wariatkę. - A potem zabiorę ją ze sobą.



~*~*~*~



- To się uda - zapewniła blondynka. - Podczas zaklęcia będzie rozproszona i bezbronna.

- Jeśli ją zabijemy, wyskoczy w inne ciało - powiedziała Mia. - Nie będziesz mogła jej na to pozwolić.

- Gdybym wiedział jak zabiłbym ją wieki temu - oznajmił Klaus.

- Nie miałeś wówczas dziewczyny, że żniw ani czarownika pomocnika. Kol zna jej wszystkie sztuczki.

- To szaleństwo - stwierdził Eljiah.

- To był twój pomysł. Stwierdziłem, że zależy jej tylko na wygranej. Jeśli nam się uda, damy jej, czego chce.

- A jeśli nie, stracisz swoje ciało - Mia usiadła na fotelu w rogu pokoju.

- To aż taka tragedia? Eljiah też byłeś gotów to zrobić.

- Co? - zapytała Hale, cała trójka spojrzała na nią. - Ooo dowiaduję się ciekawych rzeczy. Czego jeszcze się dowiem?

- To było chwilowe szaleństwo - stwierdził, cała trójka usłyszała głośne prychnięcie kojotołaczycy.

- Jeśli nam się uda, powstrzymamy zaklęcie, zanim zmienię ciało.

- A jeśli nie, dostaniesz, czego chciałaś - rzekł Niklaus. - Samo to powiedziałaś. Że jesteś gotowa przegrać.

- Jestem gotowa zaryzykować.

- Znajdźmy kogoś, w kogo mogłaby się wcielić. Kto mógłby zniknąć bez śladu wraz z Hope.

- Rebekah, jesteśmy razem ze sobą od wieków. Gdybyś była człowiekiem...

- Gdy się zestarzeje, wrócę do swojego ciała. Nik ma trumnę, w której może mnie przechować.

- Mamy zaufać Kol'owi?

- Tu nie chodzi o zaufanie, tylko odpowiednią siłę perswazji.

- Racja. Kol zadba o swój własny interes. Wystarczy, że przystaniemy na jego warunki - wyciągnął telefon i wybrała numer do brata.



~*~*~*~



Wieczorem medium wybrało się na spacer, po sąsiednim lesie. Nie był to zwykły spacer, a spacer w postaci kojota. Rudowłosa dawno tego nie robiła, zważywszy, że nie miała czasu. Szkoła, opieka nad Hope i do tego sytuacja z doktorami, trochę ją przytłoczyły. Biegnąc przed siebie, usłyszała za sobą kroki. Szybko zmieniła się w człowieka.

- Po co za mną szedłeś? - zapytała, patrząc na Eljiah'a.

- Uwierz nie chciałabyś spotkać w tych lasach niedźwiedzia - Mia zmarszczyła brwi.

- Są tu niedźwiedzie? O kurde, szkoda, że jestem kojotem, a nie wilkiem - uśmiechnęła się. - Ale wiesz poradziłabym sobie. Jestem samowystarczalna - skwitowała. - Po co ci ten koc?

- Myślisz, że będziesz paradować przez prawie cały las goła?

- W sumie nie pomyślałam... ale w sumie jest ciepło - wzruszyła ramionami. Mężczyzna badał wzrokiem całe jej nagie ciało.

- I ciemno - dopowiedział zatrzymując wzrok na jej piersiach.

- Właśnie i ciemno... - podeszła do niego. - Myślę, że będę potrzebowała pomocy mojego nadopiekuńczego tatusia by wydostać się z tego ciemnego lasu, zwłaszcza, że nie wykluczam opcji, że za chwilę mogą zacząć mnie piekielnie boleć nogi - złapała jego krawat i gwałtownie przyciągnęła do siebie. Musnęła lekko jego usta, ale to jej nie wystarczyło.

- Kochamy się? - zapytała patrząc w jego brązowe oczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro