4
- Gdzie jest Eljiah?! - do gabinetu Niklaus'a wparowała rozgniewana Mia. Od samego rana go szukała i dzwoniła. Niestety nie odebrał. To nie tak, że się o niego martwiła, ale miał ją zawieźć do szkoły i pokazać okolicę i wiele innych rzeczy!
- Mój kochany kojotołaczek! - oznajmił Klaus Mikaelson z uśmiechem na ustach. - Jak się spało skarbie? - blondynka jedynie warknęła na jego słowa i podeszła do niego świecąc swoimi niebieskimi ślepiami.
- Gdzie on do cholery jasnej jest?! - podniosła zdenerwowana głos.
- Jest bezpieczny jeśli o to ci chodzi. A teraz zbieraj się, odwiedzimy mojego znajomego Marcela, i przy okazji się zabawisz. W skrócie idziemy na imprezę - oznajmił uśmiechając się.
- Eljiah mówił... - zaczęła z już normalnymi oczami.
- Eljiah mówił żebyś się zabawiła.
- A co z Hayley?
- Poradzi sobie. Masz pół godziny - posłał jej ostatni uśmiech i gestem ręki wyprosił ze swojego gabinetu.
Blondynka zmarszczyła czoło w dość śmieszny sposób ale nic nie powiedziała. Wyszła z pomieszczenia zapominając, że miała dowiedzieć się gdzie jest Eljiah.
~*~*~*~
Hale weszła do budynku w towarzystwie Nick'a. Mężczyzna zaprowadził ją do ciemnoskórego chłopaka, który opierał się o poręcz balkonika.
- Marcel Gerard. Miło mi - uśmiechnął się. Marcel musiał mówić głośniej, a nawet krzyczeć ponieważ muzyka w budynku była zbyt głośna.
- Mia Hale - ucałował wierzch jej dłoni.
- Może raczej Mikaelson - wywróciła oczami słysząc przezwisko jakie zostało jej przypisane.
- Nie spieszy mi się do zmiany mojego nazwiska - oznajmiła zirytowana.
- Rozumiem - nagle usłyszała krzyki. - To nic. Wampiry się pożywiają ludźmi - machnął ręką. - Tak dbam o zadowolenie popleczników. Moi mocno łowcy to uwielbiają. Ciężko pracowali, żeby zaskoczyć na taki pierścień - wskazał na biżuterię na jego palcu. - Należy im się trochę zabawy. A kilku zaufanych chodzących za dnia również korzysta z imprezy.
- Imponujące - skomentowała z sarkazmem kojotołaczyca.
- Poważne przedsięwzięcie - rzekł Mikaelson. - Co z ofiarami? Musicie kopać sporo grobów.
- Nie możemy wszystkich zabić. Za dużo zaginięć i turyści uciekliby. Leczymy ich odrobiną krwi wampira, wymazujemy pamięć, puszczamy wolno i umywamy ręce.
~*~*~*~
Siedząc w salonie i czytając książkę, Mia usłyszała za sobą otwieranie drzwi. Odwróciła się i zobaczyła blondynkę. Szybko domyśliła się, że to siostra pierwotnych, o której opowiadał jej Eljiah więc zbytnio się tym nie przejęła. Wróciła do czytania książki mając gdzieś co będzie się działo.
- Coś ty do cholery, za jedna? - zapytała zdziwiona za jej plecami Hayley.
- Pewnie jesteś pokojówką. Bagaż jest w samochodzie. Przynieś go - hybryda westchnęła, wstała powolnie z kanapy odkładając książkę na bok i ruszyła w ich stronę.
- Z przykrością muszę stwierdzić, że nie jest pokojówką - wskazała na wilkołaczyce. - Nie ma takiej tutaj niestety.
- No tak. Jesteś tą wilkołaczycą w ciąży z moim bratem, Klausem - wskazała na brunetkę. - A ty jesteś moją przyszło brązową - spojrzała na blondynkę.
- Zgadza się - oparła się o ścianę obok.
- Tak szczerze spodziewałam się nadnaturalnego dużego brzuszka - zwróciła się do Marshall.
- Właściwie to jeszcze za wcześnie - uśmiechnęła się Mia, co odwzajemniła.
- Hayley? A ty Mia?
- Zgadza się. A teraz pozwolicie, że wrócę do lektury - chciała wrócić do siedzenia i czytania książki ale pierwotna ją zatrzymała.
- Chwilę, wiesz może gdzie jest Eljiah?
- Niestety nie. Ale sądzę, bez urazy oczywiście, że Klaus mu coś zrobił. Gdy się go pytałam powiedział, że jest bezpieczny - odpowiedziała wspominając jego słowa.
- Klaus, chodź tu i powiedz, co zrobiłeś naszemu bratu?! - Rebekah ruszyła w stronę gdzie był gabinet wampira. Oczywiście ciekawska Mia musiała, jak to ona, za nią pójść. - Ty narcystyczny, fałszywy gnojku!
- Dość tych krzyków - otworzył drzwi. - siostrzyczko. Powinienem się domyślić - zaczął się zbliżać. - Zakładam, że te sześć wampirzych trupów to twoja sprawka.
- Zachowywali się grubiańsko. Niemal napadli na biedną, niewinną dziewczynę, która chciała tylko wejść do dzielnicy. Tak mi przykro. Byli twoimi przyjaciółmi? Oczywiście. Ty nie masz przyjaciół.
- Bynajmniej. Mam Marcela. Pamiętasz go, prawda? Oczywiście, że pamiętasz. A ty Mio nie powinnaś już spać? - zwrócił się do kojotołaczycy. - Jutro przecież idziesz do szkoły.
- Nie jesteś moim ojcem żeby mi rozkazywać! - warknęła. - Ale nie będę wam przeszkadzać w kłótni. Dobranoc! - mruknęła i ruszyła schodami na górę gdzie spotkała Hayley. - Jeśli będziesz coś potrzebować jestem po drugiej stronie ściany - i weszła do swojego pokoju.
~*~*~*~
Mia wykonała poranną rutynę i zeszła na parter. Zrobiła sobie śniadanie i wyszła z domu, jednak zatrzymała się, przypominając sobie, że kompletnie nie zna okolicy i nie ma pojęcia gdzie znajduje się szkoła. Wróciła do budynku w poszukiwaniu Klaus'a, jednak nigdzie go nie widziała.
- Klaus! - wydarła się na cały dom, a mężczyzna właśnie wyszedł za rogu przez co na niego wpadła.
- A ty nie w szkole? - zapytał się, po czym upił łyka z szklanki, którą trzymał w rękach.
- Tak się składa, że nie wiem gdzie ona jest. Z tego co mi wiadomo to Eljiah miał mnie tam zawieść. Ale go nigdzie nie widzę. A no tak zasztyletowałeś go, bym zapomniała.
- Za mną - ruszył w stronę wyjścia, a ona za nim. - Wsiadaj - wskazał na samochód. Posłusznie wsiadła do samochodu.
- Gdzie on jest? - zapytała, gdy znaleźli się na drodze.
- Na razie nie zaprzątaj sobie tym głowy.
- Bo?
- Bo, musisz zająć się nauką.
- Nie lubię się uczyć.
- Myślę, że będziesz musiała. Kim chcesz zostać w przyszłości?
- Serio obchodzi cię to? - uniosła jedną brew do góry.
- Muszę mieć dobre kontakty z moją przyszłą bratową.
- Ile razy usłyszę słowo bratowa, lub Mikaelson w moją stronę?
- Musisz się przyzwyczaić. Chyba, że wolisz, ze będę mówić do ciebie kojotołaczku.
- Już wolę bratowa - burknęła odwracając się w stronę szyby i obserwując krajobraz za oknem.
- Jesteś wyjątkowo nie miła.
- Taka jestem. Uroki Halów.
- Twoja siostra też taka jest?
- Malia? Dopiero się uczy żyć w społeczeństwie. Była kojotem przez dobre parę lat. Nie dziwię jej się.
- A tak z innej planety... Jak się czujesz?
- Ale z czym?
- Ze tym wszystkim... z tym, że mój kochany brat jest twoim mate.
- Na początku myślałam, że to żart. Później, że to nie ma sensu...
- Bo nie ma - przerwał jej.
- No nie. A teraz już jakbym się przyzwyczaiła.
- Ale tak szczerze to Eljiah mógłby być twoim ojcem - uśmiechnęła się pod nosem. Nim się obejrzała byli pod szkołą.
- Dzięki - otworzyła drzwi i wyszła z samochodu.
- Trafisz z powrotem?
- Tak - pomachała mu i weszła do szkoły.
Pewnie wszyscy kojarzycie te wszystkie głowy odwrócone w waszą stronę z filmów? Ona teraz przeżywała to na własnej skórze. Ciekawe spojrzenia były skierowane wyłącznie na nią co ją dodatkowo i stresowało i poniekąd wkurzało.
- Kim ona jest? - dotarło do jej uszu.
- Nie wiem - spojrzała w stronę dwóch dziewczyn. Czasami przeklinała to, że ma super słuch. Nie wzruszona podeszła do pierwszego napotkanego nastolatka.
- Hej - podeszła do ciemnego blondyna. - Wiesz może gdzie jest sekretariat? Jestem nowa i no nie wiem gdzie co jest - lekko się spięła, co nie umknęło uwadze chłopaka.
- Tak. Zaprowadzić cię?
- Była bym bardzo wdzięczna - ruszyła za chłopakiem.
- Jestem Olivier - przedstawił się chłopak idący obok mnie.
- Mia - uśmiechnęła się.
~*~*~*~
Weszła do klasy i podeszła do stolika gdzie siedział Olivier.
- Wolne? - spojrzał na nią po czym się uśmiechnął.
- Dla ciebie zawsze.
- Czemu siedzisz sam? - usiadła obok.
- Jakby to powiedzieć. Mam spine z osobą która ze mną siedziała.
- Chodzi o tamtego chłopaka? - wskazała na blondyna który siedział obok tej czarownicy którą poznała jakiś czas temu. Był smutny. - Wiedziałam - powiedziała, widząc, że nie odpowiada. - Jak ma na Imię?
- Tobby - blondynka wstała z miejsca.
- Ej Tobby? - podeszła do chłopaka.
- W czym mogę ci pomóc? - skierował swój wzrok na kojotołaczyce.
- Wiem, że to nie moja sprawa, ale Olivier chyba żałuję tego co się pomiędzy wami stało. Chodzi mi o spine. Pogadaj z nim.
- Wiesz o co w ogóle poszło?
- Nie. Nie wiem. Ale jest mu przykro i żałuję - niebieskooki spojrzał na na chłopaka.- Ustąpię ci miejsca - usiadła na miejscu chłopaka, którego dosłownie chwilę temu wywaliła i popchnęła w stronę Oliviera. - Hej! - rzuciła do Saddie.
- O witaj. Nie myślałam, że Mikaelson'owie zapisz cię do szkoły.
- Uwierz ja również.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro