41

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minął miesiąc od pogrzebu Saddy, w tym czasie dość wiele się wydarzyło. Mianowicie, Tobbiasz wreszcie porozmawiać z Hale, przez co ich paczka nadal żyje. Ellie została kapitanem drużyny Lacrosse, co zdziwiło najbardziej męską część drużyny. Były tego plusy, jak i minusy. Dziewczyna była bardzo dobrym panią kapitan, nawet rewelacyjną. Był jeden minus, dawała wielki wycisk. Kobieta, która prowadziła wychowanie fizyczne u nich w szkole postanowiła, że na treningach Lacrosse, da Macllaner wolną rękę. Najgorzej było dla osób, które nie mają dobrej kondycji w tym Rubby, która była zawsze przemęczona po treningach.

- Mówię wam - czwórka przyjaciół weszła do klasy od matematyki. - Ona kiedyś mnie zabije - wyżaliła się Rubby siadając obok Oliviera, z którym siedziała na tej lekcji w ławce.

- Proszę cię, dobrze, że Ellie czymś się zajęła, przynajmniej nie ma częstych ataków agresji - zaczął jej sąsiad z ławki. - A powiedz mi jak u Theo? - uśmiechnął się.

- Peters rumienisz się - zaśmiała się Mia, widząc czerwone policzki dziewczyny.

- Proszę was - machnęłam ręka. - To nie temat na teraz.

- Boże laska! A na kiedy? - odezwał się po raz pierwszy Macllaner. - Ty i Raeken, czujecie do siebie miętę, to widać i słychać. Za nim się obejrzysz będziecie się miziać po kątach - objął sam siebie ramionami i zaczął udawać, że się z kimś całuje ale to było tylko powietrze.

- Fu.... że ty tak robisz to nie znaczy, że ja też. Wiecie to skomplikowane... widzimy się raz na tydzień.

- Uwierz ten związek na odległość będzie jednym z tych co się nie rozpadnie - Hale posłała jej ciepły uśmiech. Nagle zadzwonił dzwonek, przerywając rozmowę. Po chwili do klasy weszła nauczycielka od przedmiotu.

- Dobrze moi drodzy - uśmiechnęła się, i zajęła swoje miejsce za biurkiem. - Widzę, że jesteście w dobrych humorach, więc wyjmujemy karteczki - po klasie rozniosły się jęki niezadowolenia, czarownica walnęła głową o stolik.

- A mogłam zostać w domu - westchnęła. - Teraz to będę miała pałe - udaje, że płacze Peters.

- Pomogę ci - szepnął Olivier.

- Panie Tood - podeszła do niego nauczycielka. - Czy chciałbyś nam coś powiedzieć?

- Mam powiedzieć, że lubię panią? - pokazał jej rząd białych zębów.

- Nie o to mi chodzi - westchnęła i odeszła. Po chwili do klasy wszedł dyrektor z czarno włosom dziewczyną u boku. Jej włosy w porównaniu ze smołą, w rezultacie zapewne są takie same.

- Witam was! - uśmiechnął się ciemny blondyn. - Przeprowadziłem wam nową koleżankę. Zostawię ją - i wyszedł.

- Ty pewnie jesteś nowa - uśmiechnęła się.

- Ale spostrzegawcza - szepnął do swojej przyjaciółki Tobby.

- Proszę usiądź obok Alana - wskazała na rudowłosego. Dziewczyna podeszła do chłopaka, pytając się "wolne?", gdy usłyszała odpowiedź usiadła i zaczęła słuchać nauczycielki matematyki, która odpuściła sobie zrobienie kartkówki.

- Mam źle przeczucia - szepnął wampir, który położył swoją głowę na ramieniu pierwotnej. - Nie zbliżaj się do niej.

- Dlaczego? - uniosła brwi.

- Bo ona może namieszać - i faktycznie miał rację, ale Mia jeszcze o tym nie wiedziała.





~*~*~*~





Kiedy lekcja dobiegła końca, Mia wraz ze swoimi przyjaciółmi ruszyli na stołówkę przy tym rozmawiając.

- Z nią jest coś nie tak - stwierdził Macllaner siadając obok swojego chłopaka przy stoliku.

- Też tak uważam - Rubby spojrzała na Mie. - Nowy sposób na picie krwi w szkole? - wskazała na worek po pomarańczowym musie.

- Owszem. Jest to lepsze niż nie jedzenie nic - wzruszyła ramionami. Po chwili obok nich pojawiła się Ellie.

- Widzieliście tą nową? - wskazała głową na dziewczynę, która siedziała przy stoliku z szatynka znaną jako Henna Terry i blondynką Sylvi Cold. - Coś z nią jest nie tak.

- Zauważyłam, że gadacie jak Stiles - zaśmiała się Rubby. - Dziewczyna jest nowa. Nie groźna. Nie jest żadnym nadprzyrodzonym, jest człowiekiem - wszyscy na nią spojrzeli. - Sprawdziłam ją. Jest druidem - rzuciła po chwili. - Druidem jednej z wielkiej rodziny wilkołaków, które mieszkają w Nowym Orleanie.

- Jest młoda i jest druidem? - zapytała zdziwiona tym faktem Hale.

- Sama się zdziwiłam, ale to prawda - zaczęła jeść. - Nie jecie? - zapytała po chwili.

- Ja muszę iść - rzekła faeria. - Widzimy się później - uśmiechnęła się i ruszyła do wyjścia.





~*~*~*~





Kojotołaczyca zamknęła swoją szafkę i chciała już iść, gdy nagle zatrzymał ją zapach krwi. Zaczęła kierować się za zapachem, który doprowadził ją do piwnicy szkoły. Zaczęła przechodzić pomiędzy starymi meblami, aż dotarła do metalowych drzwi, za którymi czuła krew. Zapach była naprawdę intensywny. Złapała za klamkę i powoli ją nacisnęła, to co zobaczyła w pomieszczeniu byli nie do opisania. Zobaczyła pięć ciał porozrzucanych po całym pomieszczeniu. Dwa z nich miały powypruwane flaki. A reszta podrapane ubrania jak i kończymy.

- Japierdole - szepnęła nastolatka i w wampirzym tempie znalazła się w w posiadłości pierwotnych.

- Wróciłaś już? - zapytał Niklaus.

- Tak - warknęła. - I proszę powiedz, że to ty załatwiłeś tych ludzi w mojej szkole - spojrzała na niego błagalnie. Mężczyzna jedynie pokręcił głową na nie, na co dziewczyna westchnęła głośno.

- Czy choć przez kilka miesięcy w Nowym Orleanie, może się nic nie dziać, związane z mocami nadprzyrodzonymi? - oparła się o ścianę.

- Moja droga - oparł się o oparcie swojego krzesła. - Zapewne to niewyżyty wampir - machnął ręką.

- Zabił pięć osób! - oburzyła się. - W tym dwie osoby z mojej klasy! Nie uważasz, że powinny być jakieś zasady?!

- To nie ja decyduje, tylko Marcel - posłał jej uśmiech. - Idź z tymi krzykami do niego.

- I pójdę - w wampirzym tempie znalazła się w mieszkaniu mężczyzny. - Marcellusie Gerardzie! Masz do mnie w tej chwili przyjść, nie obchodzi mnie co robisz, ani z kim! Twoje wampiry przedobrzyły sprawę! - krzyknęła Mia, która była cała czerwona ze złości. Po chwili obok niej znalazł się mężczyzna i o dziwo Eljiah.

- Teraz zdradzasz mnie z Marcelem?! Powinnam się obrazić. Mniejsza - machnęłam na niego ręką, kiedy chciał coś powiedzieć. - Twoje wampiry zabiły pięć osób w szkolnej piwnicy, dwóm wypruli flaki! - ciemno skóry usiadł na sofie i wybuchnął głośnym śmiechem. - Co cię śmieszy?!

- Nie musisz się martwić - dziewczyna posłała mu zdziwione spojrzenie. - Zostawiliśmy tam ciała dla wendiego.

- Wendiego w Nowym Orleanie? - jej lewa brew powędrowała do góry.

- Nie tylko BH są takie dziwy - rzucił i wyszedł z pomieszczenia.

- "BH"? Serio? - spojrzała na Eljiaha. - A ty nie powinieneś być u boku brata?

- Na razie nie potrzebuje mojej pomocy - Mia wywróciła oczami. - Pobijasz rekordy.

- Wywracania oczami? - zapytała.

- Owszem - Hale ponownie wywróciła oczami. - Nie powinnaś być w szkole? - zapytał po chwili.

- Niby tak, ale ktoś zostawił krwawą niespodziankę w placówce edukacyjnej, do której obecnie chodzę i jakoś wyszło, że mam magiczny węch i krew nie dała mi normalnie oddychać - wzruszyła ramionami. - Wracam do domu - rzuciła i wyszła.





* * *





- Mam newsa - oznajmiła Ellie, siadając obok swojego brata i Mii.

- Czyżby kolejny trening tego dnia? - zapytał żartobliwie Olivier.

- Niestety nie, ale - uśmiechnęła się. - jedziemy na zawody do Beacon Hills - Rubby wypluła wodę na Tobby'ego.

- Ej! - wstał gwałtownie. - Jak mogłaś, mam pewnie na sobie twoje statki! - oburzył się, na co wszyscy oprócz niego się zaśmiali.

Mia dziękowała bogu, chociaż w niego nie wierzyła, ale dziękowała, za swoją rodzinę, przyjaciół, chłopaka i całokształt życia. Nie oddała by niczego, by zamienić się ze zwykłą osobą. Po prostu chciała by żeby tak było zawsze. Wiecie, pogawędki z przyjaciółmi, pieszczoty i dogryzanie Eljiah'owi. Po prostu żyć nie umierać.

- Kiedy? - zaciekawiła się mokry chłopak.

- Za równy tydzień. Więc ciesz się Peters, zobaczysz swojego kochasia - uśmiechnęła się perfidnie.

- Mi się podoba - uśmiechnęła się medium-czarownica.

- Mam nadzieję, że z nimi wygramy - oznajmił Olivier. - Ellie będzie mogła pocałować wilczka na pociesznie.

- Ty zjebie! - wkurzyła się faeria rzucając się na chłopaka swojego brata.








* * *








Tydzień minął Hale błyskawicznie. Zaczęła przeklinać panią trener w duchy, za zostawienie ich w rękach Ellie, która podczas tego tygodnia robiła im dwa razy dziennie treningi i to po trzy godziny. Czy tak w ogóle można było?

- Ruszaj dupe Peters! - wrzasnęła Pani Fuders, widząc szatynkę która wolno wsiadała do autokaru.

- Gdyby Pani nie była moją ulubioną nauczycielką, była by już Pani umierająca - posłała jej fałszywy uśmiech.

- Pamiętaj, że jestem rysiołakiem i twoją ciotką - również posłała jej fałszywy uśmiech. - A teraz siadaj z dupą i zamknij mordę!

- Moje uszy - zaczął narzekać Olivier, który stał obok nauczycielki. - Ma Pani głos. Powinna Pani zapisać się do opery.

- Ty też siadaj - warknęła, siadając z przodu autokaru.





Kilka godzin później dojechali do rodzinnego miasta Mii.

- Wreszcie - westchnęła Ellie. - mam skurcz - mruknęła starając się rozprostować nogi.

- Liam rozmasuję ci nóżki Elliś - Olivier wcisnął swoją głowę w szparę pomiędzy fotelami.

- Spierdalaj koszojadzie! - wypchnęła jego głowę.

- okej dzieciaki - wszyscy spojrzeli na starszą blondynkę. - Mam nadzieję, że się wyspaliście, a teraz wychodzimy - prawie wszyscy w autokarze wywrócili oczami i zaczęli wychodzić. Wszyscy ruszyli w stronę szkoły, którą Mia tak dobrze znała.

- Bella Fuders - wszyscy jak jeden żołnierz spojrzeli za siebie i zobaczyli Bobby'ego Finstock'a. - Miło cię widzieć!

- Ciebie również Bobby - uśmiechnęła się rysiołaczyca. Oboje zaczęli ze sobą rozmawiać, przez co drużyna z Nowego Orleanu rozeszła się w kilka Stron.

- Malia! - pisnęła Mia, biegnąc do swojej siostry. Brunetka odwróciła się w jej stronę i z zaskoczeniem namalowanym na twarzy wpadła w jej ramiona.

- Co tu robisz? - zaciekawiła się.

- Jak to co?! Przyjechałam na sparing - oznajmiła.

- Nie wiedziałem, że gramy z Nowym Orleanem - rzekł Stiles.

- Jesteś zacofany Stilinski - obok nich pojawiła się Ellie wraz z Rubblyn.

- Od kiedy grasz? - zapytał zdziwiony Theo patrząc na swoją dziewczynę.

- Od... - zawiesiła się - od... dwóch miesięcy.

- Widzę, że mamy damską konkurencję - zaśmiał się Corey.

- Jak możesz! - złapała się za serce Macllaner. - Masz coś do płci damskiej?

- Ja? Nie - podniósł ręce w geście obronny. - Coś mi mówi, że wygramy.

- Od kiedy jesteś taki pewny siebie Bryant - parsknęła śmiechem Mia.

- Sam nie wiem - wzruszył ramionami.

- Powiem wam - zaczęła Peters. - zrównamy was z ziemią - w jej głosie można było usłyszeć wielką determinację. Szatynka uśmiechnęła się widząc ich miny. - Mamy w drużynie, wilkołaka, kojotołaczyce, faerie, dwa wampiry, czarownice i do tego nasza trener jest rysiołakiem.

- Dobrze, że to tylko sparing - szepnął Scott.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro