43

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mia, obudziła się w dość niewygodnej pozycji. Była zwinięta w kulkę i do tego związana, była w ciemnym pomieszczeniu. Tym pomieszczeniem okazał się bagażnik. Chciała już krzyczeć kiedy drzwi bagażnika się otworzyły i zobaczyła cztery osoby, których by się nie spodziewała. Rubblyn Peters, Ellie Macllaner, Liam Dunbar i wisienkę na torcie, Theodor Raeken.

- Hej - mruknęła druga. - Mam nadzieję, że nie jesteś zła - zaśmiała się zestresowana. Hale zaczęła coś bełkotać, ale czwórka osób nie mogła jej zrozumieć.

- Co ona gada? - zapytała Peters. - Mówisz, że mnie kochasz - złapała się za serce. - To miód na moje serduszko - uśmiechnęła się. - Bierz ją - skierowała się do chimery, która wzięła "więźnia" na ręce.

- Już czuje, jej złość jak ją rozwiążemy - zaśmiał się cicho brunet.

- Po raz pierwszy zgadzam się z tym debilem - włączył się Liam. - Mam nadzieję, że nie wypije mojej cennej krwi - posłał rozbawiony uśmiech dziewczynie. Gdyby Hale mogła być bazyliszkiem, już by nie żyli. Kilka chwil później, stali przed domem Lydii Martin.

- Jesteście w końcu! - otworzyła drzwi z wielkim uśmiechem. - Możesz ją już odstawić Theo - chłopak posłusznie wykonał polecenie.

- Proszę nie zabij - szepnęła Rubby, zrywając taśmę z jej ust.

- Jak mam was nie zabić!? - krzyknęła. - Skręciłaś mi kark, porwałaś i sama nie wiem co jeszcze!

- Jeszcze mi podziękujesz - poklepała ją dwa razy po policzku i odeszła z osobami, z którymi przyszła.

- Teraz ja się tobą zajmę - rozwiązała ją banshiee. - Wybacz - mruknęła. - Mam nadzieję, że przeżyłaś to psychicznie - zaśmiała się cicho.

- Psychicznie może i tak - rzekła wchodząc do domu truskawkowłosej. - W zasadzie po co tu jestem?

- Dzisiaj wieczorem idziemy na imprezę - wyszczerzyła się. - Dokładnie mamy do niej - spojrzała na zegar wiszący na ścianie. - Cztery godziny! Czas się szykować! - zanim blondynka cokolwiek powiedziała, ta szybko zacisnęła ją do pokoju i posadziła na krześle. - Opowiadaj co u Ciebie! - zaczęła ją malować.

Kojotołaczyce cała ta sytuacja trochę zdziwiła. Wszystko było dziwne, aż za dziwne i niepodobne do jej przyjaciół. No chyba, że o czymś zapomniała.

- Czy ty się denerwujesz? - zadała pytanie, czując od niej wielkie zdenerwowanie. - Coś się stało?

- Nic - zaczęła lekko wklepywać jej podkład.

- Jakoś ci nie wierzę. Gadaj! - rozkazała.

- Nic się nie dzieje - zatrzymała się i na nią spojrzała. - Może coś się stało, ale...

- Znam cię nie od dzisiaj Lyds. Za każdym razem to ty wspierałaś mnie, więc przyszedł czas na mnie - Martin uśmiechnął się szerzej  i wróciła do poprzedniej czynności. - Chodzi o Stilesa?

- Możliwe - mruknęła. - Byłam w wielu związkach - westchnęła i odłożyła gąbkę na toaletkę. - Ale z Jackson'em czy Aiden'em, nie czułam to co czuje przy nim. Wcześniej jak wiesz traktowałam go jak przyjaciela - wzięła do ręki pędzelek i zaczęła nakładać na twarz blondynki puder. - A teraz sama nie wiem - wzruszyła ramionami. - Nie chce zepsuć naszej przyjaźni.

- Proszę cię - machnęła ręka. - Mieczysław, jest w tobie zakochany, prawie od zawsze i nie zaprzeczaj, że o tym nie wiedziałaś.

- Uwierz, nie widziałam - reszta przygotowań spędziły w miłej atmosferze.

Cztery godziny później, Lydia wraz ze swoją przyjaciółką podjechały pod dom należący kiedyś do babci dziewczyny.

- Chodź - pociągnęła ją do środka.

- Jakoś nie widzę tu imprezy - rzekła zrezygnowana Mia. Zaraz obok nich pojawiła się Rubby, która obok siebie prowadziła Malie.

- To spisek! - wrzasnęły bliźniaczki, po czym się przytuliły.

- Nie gadajcie tylko wchodźcie - powiedziała Peters, która trzymała w lewej dłoni energetyka. - Tak wiem, jestem uzależniona, to chciałaś usłyszeć? - skierowała się bezpośrednio do medium.

- Dokładnie to. Wchodzimy? - spojrzała na swoją siostrę, która pokiwała głową.

- Wchodzimy - złapała jej rękę Malia. Nie zauważyły jednego elementu. Chytry uśmiech Rubby i Lydii. Siostry Hale, złapały za klamkę i otworzyły drzwi.

- Niespodzianka! - bliźniaczki spojrzały na siebie i posłał sobie zdezorientowane spojrzenia.

- Co się stało? - zapytała Malia, widząc swoich znajomych.

- Nie wierze - westchnęła Lydia. - Serio nie pamiętacie, że dzisiaj macie urodziny? - Mia spojrzała na swoją przyjaciółkę z niedowierzaniem.

- My mamy urodziny w maju - powiedziały w tym samym czasie.

- Dzisiaj jest dwudziesty maj! - wywróciła oczami Ellie. - Straciłyście poczucie czasu - zaśmiała się cicho.

- Naprawdę? - zdziwiła się Malia.

- No - podszedł do nich Stiles. - Jak można zapomnieć o własnych urodzinach?!

- Nie drżyj się - oburzyła się wampirzyca. - To co, zaczynamy imprezę?








* * *








Impreza trwała w najlepsze. Wszyscy się świetnie bawią, w tym Mia do póki nie podeszła do niej pewna osoba za którą niezbyt przepadała.

- Jak się bawisz? - obok niej znalazła się Hayden.

- Jest okej, a ty jak się bawisz? - blondynka pomyślała się co sprowadza ciemnowłosą ale postanowiła nie zaczyna tematu.

- Jest okej, ale jeszcze lepiej by było, jakby pomiędzy mną z Liam'em było to samo co kiedyś - właśnie o tym samym temacie pomyślała Hale.

- Chcesz do niego wrócić? - spojrzała na Romero. - Przecież sama z nim zerwałaś.

- Tego nie powiedziałam, potrzebuje o nim zapomnieć.

- Czuje się jakbym miała ci sprzedać obecnie dragi - zaśmiała się cicho Hale, a wraz z nią młodsza.

- Więc to zrobisz? - zapytała.

- Oczywiście i za nim zadasz pytanie czy coś chce za to, odpowiedź brzmi nie. Nie chce nic - wilkołaczyca wywróciła oczami. Medium spojrzała na koleżankę.

- Zapomnisz o kimś takim jak Liam Dunbar. Będziesz taka jak wcześniej, ale bez obecności tego jednego chłopca w twoim życiu - mówiła, cały czas patrząc w tęczówki dziewczyny. - Teraz odejdziesz i zapomnisz o naszej rozmowie, rozumiesz? - Romero pokiwała głową i odeszła.

- Miaaaaa miłości ty moje! - usiadła na stole obok niej drugie medium. - Jak życie leci?

- Rubby jesteś pijana - zaśmiała się, czując od niej alkohol. - Czuje, że jutro będziesz umierać.

- No co ty - machnęłam ręka. - Theoś mnie uratuje z wierzy, która nazywa się "kac" - Hale westchnęła głośno, widząc w jakim stanie jest jej przyjaciółka.

- Jasne. Theo! - chłopak spojrzał na nią. - Pomocy - szepnęła i wskazała głową na dziewczynę obok.

- Tobie to już starczy, skarbie - wziął ją na ręce. - Zabieram ją - uśmiechnął się do Hale.

- Dla mnie lepiej - ponownie zaśmiała się, słysząc, że Rubby mamrocze coś pod nosem.

- To dla ciebie - podał jej kopertę za nim odszedł.

- Co tak skromnie?

- Jeden prezent ci już dałem Hale. A po za tym otwórz, a się przekonasz i musisz wiedzieć, że nie mam z tym nic wspólnego. No może oprócz, dostatecznie listu - kojotołaczyca pokiwała głową i straciła Raekena z pola widzenia. Po chwili trzymała w ręce list, który znajdował się w środku koperty.

Przyjdź do miejsca gdzie się poznaliśmy .

Eljiah M.


I się zaczyna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro