55

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Siedem Lat Później -


Minęło siedem lat, od wszystkich wydarzeń. Rodzina Mikealson mieszkała spokojnie w swoim domu przy plaży blisko Beacon Hills.

Przed siedem lat wiele się zmieniło. Jeff i Kelly mają trzynaście lat. Ten pierwszy zaczął panować nad swoim kojotem, co bardzo cieszyło Mie. Za to Kelly zaczęła radzić sobie z "panią czarną", choć czasami zdarzyło się, że ją nawiedziła. Na świat również przyszła obecnie ośmioletnia Holly, która jest wyrocznią i ma niektóre cechy wampira, na przykład nie musi pić krwi by się pożywić, może używać perswazji i może szybko się poruszać.

Eljiah, na początku nie mógł się przyzwyczaić do tego wszystkiego, również do tego, że miał wielką lukę w pamięci. Mia wiele musiała mu wytłumaczyć i również nauczyć, co bywało trudne.

- Po pierwsze - zaczęła Kelly. - po co mi jakieś ułamki do życia? - wskazała na zadanie - I tak zostanę nauczycielką biologii, tak jak wujek Theo.

- Dlaczego? - zapytała rozbawiona kojotołaczyca.

- Bo jest najłatwiejszy - wyjaśniła. - Dlaczego zamiast ułamków, nie mogą nam dać czegoś z biologii? - Jeff spojrzał na nią jak na psychiczną osobę.

- Oszalałaś siostro - rzekł podchodząc do nich. - Że ty lubisz biologię, to nie znaczy, że wszyscy mają ją polubić - wywróciła oczami.

- Ja tylko stwierdzam fakty - wytknęła mu język. Nagle usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi i potem zamykanych.

- Czyżby ciocia Lydia wpadła bez zapowiedzi i znowu będzie nam gadać jak to zawsze liczyła na to, że będzie miała córkę? - zapytał rozbawiony chłopak, przez co jego bliźniaczka nadepnął mu na stole - Ała mój mały palec! - wrzasnął. - Za co?!

- To tylko ja - do salonu wszedł Eljiah. - Nie zgadnijcie kogo dzisiaj widziałem.

- Ciocie Ellie nawalająco wujka Liama? - zapytała Kelly.

- Kelly - brunetka spojrzała na swoją matkę. - dobrze wiesz, że Ellie ma problemy z agresją - młodsza wykręciła oczami i z powrotem wróciła oczami do swojego ojca.

- To kogo widziałeś? - zapytał Jeff siadając na kanapie.

- Przyszedł do mnie dzisiaj pewien mężczyzna który twierdził, że jest moim bratem - nagle Mia zamarła.

Klaus, dość często przychodził do restauracji, gdzie pracował jako grajek, jej mąż. Nie podobało się to kobiecie, ale cóż zrobisz? Klaus to Klaus. Jeszcze tego samego dnia Mia zadzwoniła do Klausa, chyba każdy wie dlaczego.

- Do jasnej cholery miałeś się do niego nie zbliżać! - niemal krzyknęła. Na szczęście Eljiaha nie było obecnie w domu.

- Moja droga Mio, mam prawo do odwiedzania mojego brata, nawet jeśli mnie nie pamięta. Co u twoich dzieci? - zmienił temat, ale kobieta, wręcz musiała trzymać przy swoim.

- Kurwa Klaus! Była umowa, że żadne z waszego rodzeństwa nie zbliża się do drugiego. Natomiast tu jak zwykle musisz wszystko popsuć. Mam nadzieję, że chociaż nie pisnąłeś słowa odnośnie tego, że w jaki kolwiek sposób jesteście rodziną. A nie zapomniałam powiedziałeś mu, że jesteś jego bratem!

- Aż taki głupi to nie jestem. Muszę kończyć. Do usłyszenia - i się rozłączył.

Mikealson westchnęła i udała się do salonu gdzie zobaczyła Holly, która bawiła się swoją ulubioną lalką.

- Skarbie chcesz jechać do dziadka i babci? - zapytała widząc godzinę. Za dokładnie godzinę ma być na komisariacie.

- Chce - uśmiechnęła się promienie.

- To weź lalkę i idź się ubieraj. Mamusia zaraz do ciebie dojdzie - młodsza kopia kobiety jedynie pokiwała głową i opuściła biegiem pomieszczenie.

Mia, podeszła do wyspy kuchennej i wzięła z niej swoją torbę, klucze od samochodu i dokumenty dla szeryfa.

- Mamo idziesz?! - usłyszała głos swojej córki.

- Tak już idę! - odkrzyknęła i ruszyła w stronę skąd dobiegła głos Holly.




*     *     *




Blondynka podeszła do drzwi domu swojego ojca i jej macochy. Nadal zmierzyli ją to, że jej ojciec znalazł sobie młodszą. Nigdy się na to nie zapowiadało, ale los lubi płakać figle.

- Czyli nie tylko ja wykorzystuje Petera jako niańki - zaśmiał się głos za nią. Odwróciła się i zobaczyła swoją siostrę.

- Ciocia Malia! - zawołała uratowana młodsza wyrocznia.

- Witaj skarbie - przytuliła swoją siostrzenice. - od zawsze wiedziałam, że Peter na stare lata skończy jako niańka.

- W zupełności się z tobą zgadzam - zapytała kilka razy w drzwi. - Nie ma go - zdziwiła się.

- Dzwoniłam do niego rano i mówił, że cały czas będzie w domu - spojrzała na Mie jednoznacznie.

- Wchodzimy - uśmiechnęła się. Pani psycholog złapała za klamkę i drzwi o dziwo były otwarte. Nagle usłyszała jęki. Spojrzała na swoją siostrę. Na szczęście Holly nie miała możliwości usłyszenia tego, gdyż nie miała super słuchu.

- Dobrze, że Allison, to jeszcze niemowlę - spojrzała na swoją córkę, którą trzymała na rękach.

- Zgadzam się - stanęła na pierwszym schodku. - Peter! Nie obchodzi mnie co robisz z Amelią, ale nasz natychmiast przestać! Nie obchodzi mnie jak to zrobisz, ale ja nie chce by moje dziecko miało traumę! - wrzasnęła. Po chwili po schodach zaczął schodzić nikt inny jak Peter Hale. My ich zdziwieniu był głowy.

- Moje oczy! - wrzasnęły bliźniaczki. Po czym szybko się odwróciły.

- Co się dzieje?! - zapytała krzykiem córka wampirzycy które siedziała w salonie i bawiła się lalką.

- Nic. Zostaniesz w salonie?

- Jasne - odpowiedziała.

- Załóż coś na siebie - zwróciła mu uwagę McCall. - i przyjedź jak się ogarniesz. Gorszej traumy mieć nie mogłabym. Chyba, że mówimy o tym jak Raeken po pijaku mnie pocałowała i chciała się ze mną przespać - Peter zaśmiała się cicho po czym wszedł po schodach i zniknął.

Obie odkryły sobie oczy po czym wybuchnęły głośnym śmiechem.

- A pamiętasz jak Ellie po pijaku chciała zgwałcić Liama w krzakach, a on stwierdził, że już po dobranocce i powinna już iść spać.

- A ona na to, że sam powinien oglądać sobie teletubisie, bo to bajka szatana.

- O czym mowa? - zapytała stojącą obok nich Amelia. Ona nie była goła je jej mąż, na szczęście była ubrana.

- Mówimy o imprezie która była na trzydziestkę Stilinskiego - wytłumaczyła Mia.

- Na tej na której Dunbar tańczył na stole, a Rubby udawała kurczaka?

- To też wtedy miało miejsce. Dobrze, że Liam w porę się wtrącił.

- Biedne. Każdy będzie im to wspominał do końca życia - zaśmiała się brunetka.

- Czy ja wiem. Biedne to ona nie są.



*     *     *



Gdy Mia znalazła się na komisariacie, od razu podszedł do niej jej przyjaciel, Stiles Stilinski.

- Co tu tu robisz? - zapytała zdziwiona jego obecnością. - Chyba ty i Lydia mieliście być dzisiaj w Nowym Jorku.

- Owszem, ale jednak będziemy jechać za tydzień. W tym czasie postanowiłem, że zajmę się pewną sprawa - podał jej raport.

Blondynka zaczęła wszystko czytać i układać w głowie cała sytuację.

- Znikające dzieci? - usiadła brwi do góry.

- Tak. Jedna dziewczynka która zniknęła dokładnie dwa tygodnie temu, znalazła się dopiero dzisiaj. Nic nie chce powiedzieć. Po prostu milczy od trzech godzin. Dlatego mój tata zadzwonił do ciebie - Mikealson pokiwała głową.

- Więc prowadź - Stilinski i jego przyjaciółka zaczęli iść w stronę gabinetu szeryfa. Gdy się w nim znaleźli kobieta dostrzegła, na oko jedenastoletnią dziewczynkę. Miała blond włosy, a jej oczy były piwne. - wszyscy wyjść - skierowała się do Noah'a, Stilesa, Masona i Ellie.

Mężczyźni wyszli została tylko Ellie.

- jest delikatna - szepnęła policjantka po czym wyszła.

- witaj! - uśmiechnęła się miło do dziewczynki. - jest Mia Mikealson - usiadła na krześle na przeciwko mnie. - A ty jak masz na imię? - odpowiedziała jej głucha cisza.

Wampirzyca wiedziała tylko jedno. "To nie będzie łatwe".

- Nie musisz się Przede mną otwierać, ale musisz wiedzieć, że chce pomóc. Jeśli ktoś zrobił ci krzywdę, muszę o tym wiedzieć, by ci pomóc. Wszyscy co powiesz zostanie w tym pomieszczeniu. Nie wyjdzie za ściany tego pomieszczenia.

- Jestem Meghan - powiedziała w końcu.

- Okej Meghan, mogę wiedzieć twoje nazwisko? - uśmiechnęła się miło do młodszej.

- Comentry - odpowiedziała. Kojotołaczyca zauważyła, że dziewczyna cały czas patrzy się w jeden punkt, co zaczynało ją bardzo niepokoić. Ona nie mrugała i to ja najbardziej przerażało.

- Co się stało w czasie dwóch tygodni twojej nieobecności? - blondynka spojrzała na panią psycholog. Jej oczy wyrażamy brak uczyć.

-U uciekałam - rzekła po czym podeszła do biurka i wzięła z niego kartkę i długopis.

Zaczęła pisać na papierze słowo "Patrick We".

- Kto to Patrick We? - podeszła do jedenastolatki.

- Pytała Pani co robiłam przez dwa tygodnie, odpowiedziałam Pani, że uciekałam. Zapytała Pani również o to przed kim więc odpowiadam. Niech Pani mi coś obieca.

- Co takiego? - ukucnęła obok niej.

- Że Pani nic nikomu nie powie - powiedziała błagalnie. - nie chce by on się dowiedział.

- Dlaczego? Możesz mi powiedzieć.

- Bo wszyscy zginiemy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro