7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Mio, czas wstawać - usłyszała nad swoim uchem. Powoli otworzyła oczy i zobaczyła Klaus'a oraz jego siostrę, która patrzyła na nią z rozczuleniem, a może z rozżaleniem?

- Co się stało? - podniosła się do siadu, a następnie rozejrzała się dookoła. Wokół nich było wiele ciał wampirów jak i czarowników. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niej, że jest zupełnie naga przez co jej policzki przybrały lekko różowy kolor. Mikaelson widząc to podała jej koc, którym się okryła.

- Gdy zmieniłaś się w kojota dostałaś strzałą, przepraszam pięcioma. Nie były nasączone mordownikiem, więc nie masz się o co martwić - wytłumaczyła blondynka.

- Co z Hayley? - zmartwiła się Hale nie widząc nigdzie wspomnianej dziewczyny.

- Zaginęła - wytłumaczył Klaus. - Musisz nam pomóc ją szukać. Ale martwi mnie kto zabił tych wszystkich - blondynka powtórnie spojrzała na ciała kilku mężczyzn.

- To nie byłam ja, ani Mia - oznajmiła pierwotna. Nagle usłyszeli wycie wilka przez co spojrzeli po sobie ze zdenerwowaniem.

- Hayley, mówiła mi o wilku który ją obserwował, to może on - zasugerowała kojotołaczyca.

- Wilk obrońca. Ciekawie - z pomocą Klaus'a wstała i we trójkę wyszli z domku. Przed nim stała zaginiona dziewczyna. Wyglądała strasznie. Siniaki, krew, podarte ubrania.

- Hayley! - podszedł do niej ojciec dziecka - Co się stało?

- Nie pamiętam - odpowiedziała zdezorientowana. Mężczyzna dokładnie ją obejrzał.

- Nie masz ani jednej rany. Wszystkie się zagoiły.

- Plusy bycia wilkołakiem - zauważyła.

- Gojenie trwa dłużej - zauważyła Hale.

- Zostaw ją - Mia razem z Rebekah podeszły do niej i zaczęły ją prowadzić.

- To dzięki dziecku - stwierdziła hybryda kojotołaka i medium. - Wampirza krew Klausa jest w twoim organizmie. Uleczyło cię własne dziecko. 

- Jak uciekłaś? Byłaś sama bez broni...napastnicy są przerwami na strzępy - zaciekawił się Niklaus.

- To wilk - oznajmiła.

- Ten który jest twoim stalkerem? - zapytała blondynka, pomagając jej usiąść na schodach, po czym odsunęła się i okryła kocem czując zimny podmuch wiatru na jej gołej skórze.

- Tak. Chyba próbuje mnie chronić. 

- Czarownice miały cię chronić. Mia miała cię chronić.

- Czarownice są do dupy - stwierdziła Hale. - A ja nie zawsze będę mogła. Mam jeszcze szkołę. Sama nie zawsze będę też dawać radę. Nie jestem jakiś robotem do chronienia ludzi.

- Gdy dorwę Sophie... - pierwotna hybryda zaczęła planować swój plan zemsty totalnie olewając ostatnie zdanie Mii.

- To nie ona. To Agnes - poprawiła go. 

- Dobra. Agnes, Sophie. Mnie tam bez różnicy. Zarżnę wszystkie - nastolatka parsknęła śmiechem.

- Z miłą chęcią ci pomogę - podniosła rękę i ją po chwili opuściła.

- Nie zrobicie tego, jeśli Eljiah będzie pierwszy - spojrzała na jego siostrę.

- Eljiah? Znalazłaś go? - zapytała zmartwiona.

- Rozmawiałam z nim. Ma plan. Poprosił żebyśmy o was zadbali - spojrzała na Hayley a później na Mie, na co ta wywróciła oczami.

- Umiem o siebie zadbać - odrzekła blondynka.

- Ciekawe - mruknął Klaus. 

- Możemy już jechać do domu? - zapytała ciężarna. - Zamierzam spać kilka dni - wstała, ale gdyby nie Klaus, spotkała by ziemię.

- Trzymam cię skarbie - uśmiechnęła się w jego stronę, a Mia wywróciła oczami.

Zdecydowanie zrobiło się zbyt słodko.



~*~*~*~



Po porannym treningu Lacrosse, Mia wzięła prysznic i ubrała się z powrotem w te same ubrania w których dzisiaj przyszła do szkoły. Pod klasą od matematyki podeszła do niej Saddy i Tobby.

- Nie uwierzysz! - zaczęła poważnie.

- W co nie uwierzę? W to, że wróżka zębuszka zabrała ci ząbki? Ta nie wierzę w tą bujdę od kilku lat więc daruj.

- Nie śmieszne - uśmiechnęła się krzywo i kontynuowała. - Dziecko Klausa i wilczycy, zabije wszystkich czarowników - Mia nagle wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem.

- Skąd masz takie informacje? - zapytała gdy się uspokoiła.

- Jakaś wiedźma, która ma wizję powiedziała - wyjaśniła wzruszając ramionami.

- A wy w to wierzycie?

- Ja nie wiem. Mnie tam nie było. Wiesz dziwnie by było gdyby wampir siedział z czarownicami co nie? - rzekł Olivier.

- Możliwe.

- Ja nie jestem pewna. Ale to samo może powtórzyć Sophie.

Kilka godzin później, kojotołaczyca siedziała na swoim łóżku ucząc się, a bynajmniej próbowała, ale jej nie wychodziło. W końcu zrezygnowała z nauki dat na kartkówkę z historii i upadła z głośnym westchnięciem na łóżko zamykając oczy. Zaczęła się zastanawiać, co obecnie dzieję się w Beacon Hills, czy dają radę bez niej i czy w ogóle tęsknią? Niestety, a może jednak stety, blondynka należała do grona osób niecierpliwych i tych dociekliwych, dlatego chwilę później w jej rękach znalazł się telefon. Odnalazła kontakt do swojej siostry i postanowiła napisać.

Ja:
Hej! Jak sytuacja w naszym kochanym mieście?

Długo nie musiałam czekać na odpowiedź. Definitywnie jej młodszej siostrze nudziło się i odkrywała nowe funkcję telefonu.

Malia ♡:
Wszystko na razie jest okej.
Mam nadzieję, że na razie tak zostanie nie mam ochoty na nic.

Ja:
A jak matma? ;)

Malia ♡:
Ty tak serio?!
Mogłaś zapytać o wszystko...
Ale o mate??????????
Wiadomo że nie idzie mi najlepiej :( Stiles nie umie tłumaczyć.

Ja:
Mietek potrafi ale zapewne ty go rozpraszasz...

Malia ♡:
Co masz na myśli?

Nagle ktoś zapukał do drzwi, na co lekko drgnęła i podniosła się do siadu, wyłączając telefon.

- Proszę! - drzwi się otworzyły a w nich stanął...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro