1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Telefon kolejny raz zawibrował, gdy przyszła wiadomość zwrotna. Młodzieniec uśmiechnął się szeroko i poczuł jak na jego policzkach wykwitają leciutkie rumieńce. Wpatrywał się w w tekst, wyświetlający się na ekranie aparatu, znacznie dłużej niż dotychczas, po czym pospiesznie zaczął wystukiwać odpowiedź. Był tak pochłonięty ową czynnością, że nie zauważył jak ktoś szybko zaczął iść w jego kierunku. Nim się zdążył zorientować, poczuł bolesne uderzenie w plecy, aż krzyknął z zaskoczenia, a telefon prawie mu wypadł z rąk.
- Deku! Może byś tak skończył wreszcie siedzieć nad tym telefonem?! Później pogadasz ze swoją laską!
Izuku odwrócił się, cały czerwony jak piwonia na twarzy, i prędko wetknął urządzenie do tylnej kieszeni kostiumu.
- Wybacz, Kacchan. W tej chwili nie mamy nic do roboty, więc tylko pytałem Ochaco, kiedy ma jutro pociąg... - Uśmiechnął się z zakłopotaniem.
Bakugou prychnął wściekle.
- A co? Nie możesz sprawdzić w sieci? Ostatnio jesteś jeszcze bardziej rozkojarzony niż zwykle. Endeavour kazał nam być w każdej chwili gotowym na wezwanie.
Izuku wyszczerzył się teraz z nieskrytym rozbawieniem.
- I mówi to ktoś, kto przeważnie siedzi przy każdej możliwej okazji na kanapie i czeka aż pojawią się zgłoszenia łaskawie warte jego uwagi.
Blondyn otworzył już usta by się odgryźć, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język i tylko znów prychnął.
- To już nie staż, tylko prawdziwa praca. To co innego.
Powiedział tylko i odwrócił się zadzierając nos. Izuku przewrócił oczami, wciąż rozbawiony, i niespiesznie podążył za nim. Fakt faktem, że niełatwo mu było skupić się na pracy. Ale zawsze tak jest, gdy zbliżał się weekend. Wtedy to oznaczało, że Ochaco wracała z Tokio do domu. Bardzo niecierpliwił się na ten przyjazd i zawsze dzień wcześniej był tak roztargniony, że nawet Endeavour zaczął zwracać mu uprzejmie uwagę, iż powinien popracować nad koncentracją. Izuku zawstydził się jeszcze bardziej na tę myśl. Zwykle bardzo poważnie traktuje wszelkie prace związane z bohaterowaniem, jednakże tak bardzo mu jej brakowało... Po prostu niecierpliwie czekał każdego tygodnia, by znów zobaczyć jej błyszczące brązowe oczy i radosny uśmiech, tak bardzo zawsze pokrzepiający na duchu...
Izuku uśmiechnął się do siebie i w końcu wziął się w garść, otrząsając z zadumy, i skupił się na rozmowie Bakugou z Todorokim, który właśnie przyszedł ze stołówki z kubkiem kawy w ręku. 

                                                                     ✩

Pociąg pomału zbliżał się do stacji, więc Ochaco zdjęła z półki walizkę, po czym wyszła z przedziału, by już czekać na korytarzu na wyjście. Gdy kolej zwolniła, dziewczyna wyciągnęła szyję, by dojrzeć Izuku, ale tłum na stacji był zbyt gęsty. Nawet charakterystyczne zielone kędziory chłopaka zdawały się zlewać w tej ogromnej masie ludzi. W końcu pociąg zatrzymał się z lekkim piskiem kół i drzwi automatycznie otworzyły się. Ochaco dotknęła walizkę opuszkami palców, by stała się lżejsza i łatwiejsza do dźwignięcia, po czym lekko zeszła po schodkach na stację. Stanęła i zaczęła się rozglądać, ale już po chwili rozległ się głos spośród tłumu podróżników:
- Ochaco! Tutaj!
Dziewczyna skierowała spojrzenie w tę stronę i uśmiechnęła się szeroko. Izuku stał niedaleko plastikowych krzeseł i podskakiwał w miejscu, aby Ochaco go dostrzegła. Machał zawzięcie rękami, nie zwracając uwagi na zainteresowanie kilku podróżników, którzy popatrzyli na niego z rozbawionymi minami. Ochaco prędko podążyła w jego stronę i na kilka kroków przed, puściła walizkę, po czym podbiegła do chłopaka, by rzucić mu się na szyję. Izuku sapnął lekko, ale od razu uśmiechnął się szerzej i mocno objął ją w pasie.
- Ktoś tu się chyba stęsknił – Powiedział na powitanie, rumieniąc się z przyzwyczajenia.
Ochaco zaśmiała się i odsunęła nieco.
- Troszkę. Brakowało mi ciebie.
Izuku rozpromienił się jeszcze bardziej.
- Mnie ciebie też.
Popatrzył na nią uważnie. Długie, kasztanowe włosy w tej chwili fruwały po całej jej zarumienionej twarzy. Dostrzegł jakąś nową bluzkę, obfitującą w kolorowe kwiaty oraz drobny naszyjnik zwieńczony wisiorkiem w kształcie srebrnej gwiazdki.
- Ślicznie wyglądasz. Chyba tym razem KnightGun nie był dla was zbyt surowy, co?
Ochaco zachichotała wesoło.
- No, może nie tak bardzo. Jako że w obszarze, należącym do jego agencji, było dość spokojnie w tym tygodniu, to zamiast patroli zorganizował nam treningi bojowe. Przez cały dzień ćwiczyłam kopniaki.
Izuku uśmiechnął się i chwycił jej walizkę, po czym oboje skierowali się do wyjścia ze stacji.
- Rozumiem. Jednak wciąż jest dość wymagający. To mi przypomina moje treningi w agencji Endeavoura. Podczas pierwszego stażu nie mieliśmy ani chwili wytchnienia. Pamiętam, że sporo czasu zajęło nam dotrzymanie mu kroku. Od samego początku Endeavour rzucał mnie, Todorokiego i Kacchana na głęboką wodę.
- Faktycznie. Podczas gdy ja i dziewczyny piłyśmy herbatę z RyuuKyu – Odparła Ochaco.
Izuku roześmiał się.
- Zazdroszczę.
Niespiesznie podążali przez miasto, a po drodze Ochaco opowiadała o swojej pracy. Zresztą chłopak nie omieszkał robić to samo. Oboje nieustannie śmiali się i żartowali.
Po niedługim czasie dotarli pod wielki apartamentowiec, otoczony bujną zielenią i doskonale utrzymanym trawnikiem. Drzwi automatycznie otworzyły się, po czym para skierowała się do windy. Pod drzwiami apartamentu, Izuku wyjął z kieszeni mały, złoty kluczyk, po czym otworzył drzwi i przepuścił przodem Ochaco. Gdy ta weszła do środka, przeciągnęła się szeroko i dopiero teraz poczuła, jak bardzo była zmęczona. Wszystkie mięśnie naraz odezwały się w jej ciele z bólem i pomasowała sobie plecy z cichym jękiem.
- Mam ochotę wylegiwać się teraz całymi dniami w łóżku i nie wychodzić z niego aż do poniedziałku.
Izuku uśmiechnął się szeroko, stawiając jej różową walizkę w największym pokoju.
- Proszę bardzo. A mogę powylegiwać się razem z tobą?
Ochaco zachichotała wesoło.
- No jasne, że tak. Oboje w końcu zasłużyliśmy na odpoczynek po całym tygodniu biegania po mieście.
Zasłoniła usta dłonią, tłumiąc szerokie ziewnięcie i rozejrzała się krótko po mieszkaniu chłopaka. Kawalerka była mimo wszystko dość przestronna. Największą powierzchnię stanowił salon połączony z dużą kuchnią i wypełniony był rozmaitymi meblami, roślinkami oraz półką pełną książek. Obok znajdowała się sypialnia oraz mała łazienka. Poza tym kawalerka miała wyjście na przestronny balkon. Ochaco zawsze przyjeżdżała na weekend właśnie tutaj, ale nie zapominając o tym, by odwiedzić również swoich rodziców.
Podczas gdy Izuku pospiesznie zbierał swoje rzeczy z kanapy, by zrobić miejsce do siedzenia, Ochaco otworzyła walizkę i zaczęła się rozpakowywać. Wyjęła dwie książki, które wzięła ze sobą do czytania, i położyła je na stoliczku do kawy. Nie zauważyła jednak, że z jednej z książek wypadła jakaś stara, złożona na pół kartka, która teraz sfrunęła na podłogę. Dopiero Izuku spostrzegł, że coś wyleciało z jej bagażu. Uniósł wysoko brwi ze zdziwieniem, po czym pochylił się i wziął do ręki kartkę. Była dość wymiętolona, jakby czytana kilka razy. Oczy chłopaka momentalnie rozwarły się szeroko i oniemiał ze zdumienia. Natychmiast poznał pismo na kartce.
W końcu Ochaco odwróciła się i dostrzegła, że patrzy z zaskoczeniem na jakiś kawałek papieru.
- Co tam masz?
Izuku uśmiechnął się lekko.
- Wypadło ci to chyba z książek. Nie wiedziałem, że zachowałaś mój list.
- O czym ty...
Zaczęła i kucnęła obok niego spoglądając na list. Zarumieniła się na policzkach i również się uśmiechnęła.
- Ach, to. Właściwie już zdążyłam o nim zapomnieć. Włożyłam do książki, by go nie zgubić i wyleciało mi to zupełnie z głowy.
Izuku uśmiechnął się szerzej.
- Nasuwa to wspomnienia. Pamiętam, że spędziłem prawie całą noc na pisaniu do was wszystkich tych listów.
Podał kartkę Ochaco, na co ta również popatrzyła na nią nostalgicznie.
- Głupio mi trochę. Nie wiem w sumie, dlaczego go zachowałam. Chyba po prostu... w jakimś sensie jest dla mnie ważny.
- Naprawdę?
Dziewczyna skinęła głową.
- W końcu wyjaśniasz w nim, skąd się wzięła twoja indywidualność i jednocześnie informujesz o swoim odejściu ze szkoły. To był dla mnie ogromny wstrząs. Naprawdę wielki...
Dodała cicho. Izuku popatrzył na nią czując od razu gulę w gardle.
- Ochaco...
- Pamiętam, jakby to było wczoraj. Poszłam na dziedziniec przed akademikami, aby ze spokojem odczytać ten list – Mówiła dalej Ochaco – Długo siedziałam wtedy na ławce. Byłam zarówno wściekła, jak i zasmucona. Nie wiedziałam, co robić. Nieustanie biłam się tylko z myślami, by cię zatrzymać. Abyś nie odchodził. Byś nas nie zostawiał... Nie zostawiał mnie...
Ścisnęła palcami kartkę, ale wciąż uśmiechała się jakby do siebie, choć oczy jej błyszczały. Izuku dźwignął się z klęczek i zbliżył się do niej, po czym objął ją delikatnie ramionami i przytulił do siebie. Ochaco oparła o niego głowę, wciąż ściskając list.
- Przepraszam – Szepnął – Wiem, że to było dla was bolesne. Do dziś żałuję, że odszedłem właściwie bez słowa. Ale czułem się wtedy zagubiony. Okropnie zagubiony. Miałem przed oczami tylko jedno: odnaleźć All For One i powstrzymać go raz na zawsze. Nic innego mnie nie obchodziło. Ogarnęła mnie właściwie obsesja, by wszystko naprawić bez względu na cenę. A tą ceną było opuszczenie bliskich mi ludzi. Od początku nie powinienem był tego robić. Później mi to uświadomiliście.
Ochaco znów się uśmiechnęła.
- Wiem. Nie mam do ciebie żalu. Ten list pokazuje, jak bardzo ci na nas zależy. Zdradziłeś nam swoją największą tajemnicę i wiem, że odszedłeś, bo nie chciałeś nas w to wciągać. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Popatrzyła w jego jasne, zielone oczy.
- Czasem tylko... boję się, że pewnego dnia nie wrócisz już do domu. Czasami boję się, że cię stracę...
Izuku przytknął lekko do niej czoło. 
- Nie stracisz. Obiecuję. Nie jestem już taki lekkomyślny jak dawniej. Nie chcę byś się o mnie martwiła. I ciebie też nie chcę stracić.
Ochaco uśmiechnęła się szerzej i zarumieniła na policzkach. Przez dłuższą chwilę siedzieli obejmując się w ciszy. W końcu Izuku odsunął się i wstał z klęczek.
- Zajmę się robieniem obiadu, a ty odpocznij.
Dziewczyna pokręciła głową.
- Pomogę ci. Nie jestem aż tak bardzo zmęczona. Później rozpakuję się do końca.
I również wstała z podłogi. Schowała wymiętolony list z powrotem do książki, po czym podążyła do kuchni już w znacznie lepszym humorze.   

                                                                     ✩

Następnego dnia Izuku jako pierwszy zapytał Ochaco, jak by chciała spędzić weekend, na co dziewczyna natychmiast odparła rozpromieniona:
- Och, chciałabym pójść na zakupy! Od dawna nie miałam okazji powłóczyć się po sklepach, a słyszałam, że miesiąc temu otworzyli nowe centrum handlowe. Pójdziesz ze mną?
Izuku uśmiechnął się szeroko.
- No jasne. Może przy okazji dorwę jakieś nowe figurki z All Mightem.
Ochaco zaśmiała się lekko.
- A masz jeszcze na nie miejsce? Cała twoja sypialnia jest zagracona figurkami, pamiątkami i plakatami z All Mightem.
Chłopak wyszczerzył się wesoło.
- Coś się zawsze znajdzie!
Ochaco roześmiała się jeszcze bardziej.
- Co jak co, ale akurat to chyba nigdy się w tobie nie zmieni. Choć jesteś sławny już na cały kraj, wciąż pozostajesz tym samym chłopakiem, zapatrzonym po uszy w swojego idola.
Izuku zarumienił się na policzkach, ale uśmiechnął się.
- Coś w tym jest, nie przeczę. Cóż, w końcu tyle mu zawdzięczam... Chyba już zawsze będę go traktować jako swojego mistrza i mentora.
Ochaco skinęła wesoło i skupiła się na pałaszowaniu śniadania.

Nieco później niespiesznie skierowali się do centrum handlowego. Musieli najpierw pojechać do niego metrem, by potem jeszcze przejść kawałek piechotą. Izuku z przyzwyczajenia przez cały czas zachowywał czujność w razie jakiś problemów ze złoczyńcami, ale liczył na to, że nie będzie musiał się tym zajmować. Nie chciał psuć tego dnia goniąc po mieście przestępców. Nie założył swojego bohaterskiego kostiumu i starał się skupić jedynie na przyjemnie spędzonym czasie z Ochaco. Ona za to nieustannie opowiadała o pobycie w Tokio i raz po raz śmiała się z co zabawniejszych sytuacji. Tryskała szczęściem i Izuku za nic nie chciał jej tego zepsuć. Szczególnie, gdy dwa miesiące temu nie udała się zabawa w wesołym miasteczku.
Centrum handlowe okazało się być całkiem rozbudowane. Posiadało aż trzy piętra i ciągnęło się przez połowę uliczki. Potężny gmach opatrzony został wielkimi oknami, w których widoczne były liczne ekspozycje sklepowe, a przez szeroko otwarte szklane drzwi, nieustanie wylewały się gęste tłumy ludzi. Ochaco zachłysnęła się aż z podziwu, przypatrując się krzykliwym, ruchomym reklamom, wiszącymi na frontowej ścianie budynku. Izuku z kolei sapnął nieznacznie.
- Coś mi się wydaje, że ciężko będzie się poruszać w tym gąszczu ludzi. Już mi się kręci w głowie.
- E tam, na pewno nie będzie tak źle – Zawołała raźno Ochaco i puściła jego rękę, by pobiec wesoło przed siebie wprost do gmachu.
Izuku uśmiechnął się do siebie z rozbawieniem i pomyślał sobie, że kobiety naprawdę kochają zakupy. Podążył za Ochaco i tylko mimochodem odpowiadał skinięciami głowy ludziom, którzy natychmiast na jego widok pozdrawiali go serdecznie i wskazywali na niego palcami z zachwytem. Chłopak stanął w ogromnym holu i zaczął się rozglądać z ciekawością. Zewsząd klientów bombardowały kolejne, ogromne plansze z reklamami produktów, głośna muzyka i mnóstwo zapachów z tutejszych kawiarenek i straganów z szybkim jedzeniem. Niedaleko widoczna była szklana winda, zabierająca ludzi na wyższe piętra, a pod sufitem piętrzyły się jakieś papierowe dekoracje. Musiał przyznać, że te nowe centrum rzeczywiście wyglądało całkiem nieźle. Zaczął teraz rozglądać się za Ochaco, która gdzieś zniknęła w tłumie, ale zaraz dziewczyna sama do niego wróciła, cała zarumieniona na twarzy.
- Gdzie idziemy najpierw?
Izuku wzruszył ramionami.
- Gdzie chcesz. Możemy po prostu iść przed siebie i po kolei zaglądać do sklepów.
Ochaco przytaknęła ochoczo i tak też zrobili. W gruncie rzeczy dziewczyna była tak zaaferowana nowym centrum handlowym, że nie mogła się zdecydować, do którego sklepu wejść najpierw. Ciągle przystawała przy witrynach i niemal przytykała nos do szyby oceniając wystawione towary, co nie zwykle rozśmieszało Izuku. Raz po raz wchodzili do środka i Ochaco uważnie oglądała wywieszone na wieszakach ubrania. Gdy coś szczególnie ją zaciekawiało, nieco więcej czasu spędzała w sklepie rozważając, co przymierzyć. W końcu Izuku wyszedł lekko znudzony z butiku i stanął przy witrynie, by poczekać aż Ochaco obejrzy wszystko co chciała. Ziewnął ukradkowo i z rękami w kieszeniach znów zaczął się rozglądać od niechcenia. Ignorował tym samym uważne spojrzenia rozchichotanych dziewczyn, które patrzyły na niego przy okazji wchodzenia do butiku. Zakłopotał się nieznacznie, po czym skierował wzrok w drugą stronę. W pewnej chwili dojrzał jak pod jednym ze sklepów sprzedających pamiątki i zabawki, stała ogromna figura All Mighta, który szczerzył się szeroko do przechodzących ludzi. Podobizna miała bardzo realistycznie wykonane detale, a bohaterski strój rzucał dookoła refleksy od licznych zdobień. Izuku natychmiast oczy się zaświeciły z wrażenia i zapominając na chwilę o Ochaco siedzącej wciąż w butiku, pognał pędem do sklepu z pamiątkami. Niczym małe dziecko rozochocił się z entuzjazmu, wpatrzony tylko w wielką podobiznę bohatera. Nim zdążył się zorientować, a już wpadł z hukiem na innego człowieka, który właśnie szedł z drugiej strony. Izuku krzyknął zaskoczony i zwalił się na ziemię. Z kolei drugi chłopak odskoczył gwałtownie w bok i przybrał od razu bojową pozę. Dostrzegając siedzącego na ziemi zielonowłosego młodzieńca, rozwarł oczy ze zdumienia i krzyknął do niego z gniewem:
- Patrz gdzie leziesz, Deku!
Izuku chwycił się za obolały nos i uniósł głowę. Momentalnie jego oczy również rozszerzyły się jak talerze i zamrugał powiekami zaskoczony.
- Kacchan?? A co ty tu robisz?
Bakugou prychnął pogardliwie.
- A ty? Znowu biegasz z głową w chmurach? Nauczyłbyś się w końcu uważać gdzie leziesz!
Izuku wciąż siedział oniemiały na ziemi i teraz dopiero zorientował się, że Bakugou musiał również kierować się do sklepu z pamiątkami. Uśmiechnął się szeroko do kumpla.
- Ty też zauważyłeś tę figurę All Mighta? Super jest, co nie?
Blondyn znów prychnął i odwrócił głowę próbując ukryć rumieńce na twarzy.
- Nie wiem o czym mówisz. Przechodziłem tylko obok. Nie twój interes!
Warknął wściekle. Izuku zaśmiał się lekko wiedząc, że Bakugou zawsze wścieka się wtedy, kiedy nie chce się przyznać do swoich prawdziwych myśli. Wstał z ziemi i otrzepał sobie spodnie.
- Ty też chyba nigdy się nie zmienisz, Kacchan. Możemy razem obejrzeć sklep z gadżetami bohaterskimi. Chciałeś coś kupić, prawda? Bo ja bym chciał jakąś nową figurkę z All Mightem.
Uśmiechnął się wesoło. Bakugou zadarł nos.
- Nie twoja sprawa.
Ale natychmiast wszedł do sklepu przybierając usilnie obojętną minę. Izuku przewrócił oczami z rozbawieniem, po czym podążył za nim. Wewnątrz sklep faktycznie obfitował we wszelkie możliwe pamiątki związane z bohaterami. Od pudełek śniadaniowych po plakaty, maskotki, przekąski, biżuterię, a nawet gry planszowe. Rzecz jasna All Might nadal wiódł prym pośród bohaterskiego towaru, ale nie brakowało i innych, znanych postaci. Izuku uśmiechnął się do siebie szeroko, gdy dostrzegł nawet figurki ze swoją własną podobizną. Nigdy by nie przypuszczał, że doczeka się własnych figurek. To było dla niego coś totalnie wyjątkowego. Zarumienił się na twarzy i zachichotał cicho pod nosem. Podszedł teraz do kolejnej półki, na której piętrzyły się książki z ciekawostkami i biografiami niektórych bohaterów, którzy obecnie są już legendą. Zafascynowany chwycił jedną książkę i kartkował ją sobie od niechcenia. Zauważył, że sporo było bohaterów, których nie znał. Pochodzących z innych krajów. Pomyślał sobie, że nawet Ochaco mogłaby się spodobać taka książka. Ostatnio zaczęła pochłaniać je tonami.
Wtem chłopak uniósł głowę i gwałtownie rozwarł oczy, aż cicho krzyknął. Bakugou, który stał niedaleko, trzymając w ręku elegancko grawerowany sztylet, spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Co jest?!
- Ochaco... zostawiłem ją w sklepie... zupełnie zapomniałem... - Odparł Izuku, a jego twarz momentalnie pobladła. Jak mógł o niej zapomnieć?? Pobiegł jak wariat do sklepiku z pamiątkami, a tymczasem Ochaco pewnie rwie sobie włosy z głowy zastanawiając się, gdzie on poszedł. A centrum handlowe jest olbrzymie. Bakugou przewrócił oczami z zażenowaniem.
- Dlaczego mnie to nie dziwi.
Podszedł do niego i mocno chwycił go pod ramię.
- Rusz tyłek i teraz ją znajdź, ciapciaku.
- Czekaj! Nie mogę wyjść z tą książką! - Zawołał Izuku, gdy Bakugou brutalnie pociągnął go w stronę drzwi. Prędko rzucił książkę na pierwszy z brzegu stosik towaru, po czym obaj wyszli ze sklepu. Blondyn w końcu go puścił i zapytał pogardliwie:
- Gdzie ostatni raz byliście?
- W takim butiku z ubraniami dla kobiet... - Odparł niemrawo.
Bakugou prychnął ze złością.
- A może jakieś większe szczegóły? Tu jest od cholery butików z ciuszkami dla bab!
Izuku zmieszał się, rumieniąc na twarzy.
- Cóż, wydaje mi się, że...
Ale nie dokończył, bo nagle z drugiego końca gmachu usłyszał pospieszny głos:
- Izuku!
Chłopak rozpromienił się i podbiegł do Ochaco. Ta stanęła i wsparła się rękami o biodra ze złością.
- Tutaj jesteś! Wiesz jak ja się martwiłam, gdy nagle zniknąłeś?! Wychodzę z butiku, a ciebie nie ma! Mogłeś powiedzieć, że idziesz do innego sklepu!
Patrzyła na niego naburmuszona na twarzy i znów okropnie to rozśmieszyło Izuku, ale zarumienił się zakłopotany i skłonił głowę.
- Bardzo cię przepraszam, to był impuls. Mówię serio. Zupełnie zapomniałem, że jeszcze oglądasz ubrania. 
Ochaco skrzyżowała ręce na piersi.
- Wynagrodzisz mi to sutym obiadem!
Izuku w końcu roześmiał się i pochylił, by pocałować ją w policzek. Dziewczyna uśmiechnęła się na ten gest.
- Naprawdę przez te lata nic się nie zmieniłeś.
Chłopak wyszczerzył się szeroko.
- A tak w ogóle, skąd wiedziałaś, że poszedłem do sklepiku z pamiątkami?
- Och, ktoś mi podpowiedział, że tu cię znajdę.
Ochaco obróciła głowę i wskazała nią z uśmiechem na kolejnego młodzieńca, który cicho stał kilka kroków dalej. Izuku oniemiał i uśmiechnął się szeroko na widok znajomej twarzy.
- Todoroki!
Chłopak o biało-czerwonych włosach skinął głową w geście powitania.
- Zupełnie cię nie zauważyłem – Dodał wesoło Izuku i podszedł do niego. Chłopcy uścisnęli sobie serdecznie dłonie.
- Trafiliście na siebie pod butikiem?
- Ano – Odparł Todoroki – Właśnie szukałem Bakugou, który gdzieś polazł w swoją stronę. I gdy przechodziłem, zauważyłem Urarakę, jak stoi przed sklepem i rozgląda się dookoła.
Ochaco wyszczerzyła się szeroko. Z kolei Izuku uśmiechnął się z rozbawieniem.
- Niezwykły zbieg okoliczności, bo ja wpadłem na Kacchana, gdy biegłem do tego sklepu. O, tu stoi...
Obrócił się i zamarł orientując się, że Bakugou znowu zniknął. Ale zaraz dostrzegł go z powrotem w sklepie, gdzie blondyn zajęty był oglądaniem kolejnych, dekorowanych broni. Izuku parsknął lekko ze śmiechem.
- No tak, cały Kacchan. Właśnie mieliśmy sobie kupić kilka drobiazgów. Przyszliście do centrum we dwóch?
Zwrócił się z powrotem do Todorokiego.
- Tak. Ja szukam dla siebie nowego garnituru. Wyciągnąłem Bakugou, bo poza pracą nigdzie nie chce chodzić. Niełatwo było go namówić do przyjścia do centrum handlowego.
Zarówno Izuku jak i Ochaco roześmiali się wesoło.
- Co powiecie, by razem powłóczyć się po sklepach? Potem możemy pójść coś zjeść.
Zaproponował Izuku. Todoroki skinął głową.
- Nie mam nic przeciwko. Nigdzie mi się nie spieszy. Ale Bakugou pewnie będzie mniej chętny.
Wszyscy powiedli spojrzeniem do blondyna, który właśnie stał w kolejce do kasy i wyraźnie wściekał się z niecierpliwości. Izuku uśmiechnął się szeroko.
- A niech sobie marudzi. Mamy przewagę głosów, więc będzie musiał się z tym pogodzić.
Chwycił za rękę Ochaco.
- Chodź, pokażę ci fajną książkę o bohaterach! Na pewno ci się spodoba!
Ochaco pokiwała głową rozpromieniona i oboje weszli do sklepu. Za nimi niespiesznie podążył Todoroki, zerkając od niechcenia na wielką figurę All Mighta. Po chwili wszyscy wyszli trzymając w rękach swoje najnowsze nabytki. Ochaco kartkowała sobie z zainteresowaniem książkę o słynnych bohaterach z całego świata, Izuku uśmiechał się od ucha do ucha niosąc pudełko z nową figurką, Todoroki kupił sobie jedynie malutki breloczek do kluczy, a Bakugou grawerowany nóż do listów. Wszyscy byli zadowoleni z zakupów i niespiesznie przechadzali się dalej wzdłuż gmachu, rozmawiając po drodze. Ochaco i Todoroki nadal rozglądali się w poszukiwaniu ubrań dla siebie i w pewnym momencie dziewczyna zaciągnęła wszystkich do sklepu z akcesoriami. Nie minęło wiele czasu, a już każdy wyszedł z czapeczką z daszkiem na głowie. Nawet Bakugou, po długim namawianiu przez Ochaco, wcisnął na siebie czapkę, choć jak zwykle przybrał naburmuszoną minę.
- Wyglądamy teraz jak drużyna! - Zawołała Ochaco, która miała na sobie różową czapeczkę w gwiazdki.
- Racja – Przytaknął Izuku – Przypomina mi to Olimpiadę U.A.. Pamiętacie bitwę kawalerii?
- To było trudne wyzwanie. Nie nadaję się na jeźdźca – Odparł z namysłem Todoroki.
Bakugou prychnął wymownie.
- Mówi to koleś, który zgarnął dziesięć milionów punktów.
Todoroki popatrzył na niego ze spokojem.
- To bez znaczenia. To była wyłącznie zasługa Iidy. Gdyby nie on, Midoriya na pewno zdołałby utrzymać opaskę do samego końca. Jego strategia była bezbłędna.
Izuku uśmiechnął się.
- Nie jestem pewien, czy taka bezbłędna. Nie mieliśmy jak uciec. Sprzęt Hatsume nawalił. Ostatnie minuty były właściwie łutem zwykłego szczęścia.
- Faktycznie – Zgodziła się Ochaco – Okropnie się zestresowałam. Do samego końca wierzyłam, że się uda zdobyć z powrotem nasze dziesięć milionów, a jednak to się nie udało.
Izuku westchnął ze skrytą nostalgią.
- W gruncie rzeczy, popełniliśmy masę błędów. Gdybym miał okazję znów wziąć udział w bitwie kawalerii, już bym wiedział, czego się spodziewać.
- Fakt. Coś w tym jest – Przytaknął Todoroki – Takie rywalizacje są bardzo pouczające.
Jak na te słowa, w pewnym momencie spostrzegli, że pośrodku korytarza, gdzie było nieco wolnej przestrzeni, gromadzi się spory tłum ludzi. Wszyscy coś wykrzykiwali, gwizdali lub śmiali się wskazując na coś palcami. Gdy czwórka przyjaciół podeszła bliżej, wiedzeni ciekawością, okazało się, że trwały jakieś zawody w wspinaniu się po ściankach wspinaczkowych, gdzie na samym szczycie tej największej, był zawieszony dzwonek. Na wirtualnej tablicy organizator wypisywał czas zawodników i wszystko wskazywało na to, że zabawę wygrywali ci, którzy pokonają ścianki w najkrótszym czasie. Ludzie wesoło zagrzewali zawodników, którymi w większości byli młodzi mężczyźni, a oni sami mozolnie wspinali się na górę. Ale po drodze co rusz któryś spadał z powrotem na dół, zwisając na linach ubezpieczających.
- Och, to wygląda ciekawie – Powiedziała Ochaco przyglądając się alpinistom.
Todoroki uniósł wysoko brwi.
- Dlaczego nie używają indywidualności? Byłoby prościej.
- Może trzeba się wspinać o własnych siłach. Wtedy wyzwanie jest bardziej sensowne.
- No w sumie masz rację. Ciekawe jakie są nagrody – Zastanowił się Todoroki.
- Sporo ludzi się ściga. Chyba mają niezłą zabawę – Uśmiechnęła się dziewczyna.
Izuku i Bakugou zadarli głowy, oceniając trudność ścianek, po czym spojrzeli się na siebie.
- Myślisz o tym samym, co ja? - Zaczął Izuku.
Bakugou zmrużył oczy.
- Nie dasz mi rady bez swojego wspaniałego One For All.
- Raczej ty mi, bez swoich szpanerskich wybuchów – Odgryzł się zielonowłosy chłopak.
- Hę?!
Obaj przez chwilę mierzyli się wojowniczymi spojrzeniami i w jednej chwili popędzili do przodu, przepychając się pomiędzy ludźmi. Nawet nie podeszli do organizatora zabawy, tylko natychmiast stanęli przed najwyższą i najtrudniejszą ścianką. Wszyscy ludzie, stojący dookoła, natychmiast rozpoznali słynnych bohaterów i rozemocjonowali się jeszcze bardziej. Bakugou krótko porozciągał mięśnie, po czym pospiesznie wskoczył na ściankę jako pierwszy. Izuku z kolei obrócił swoją czapkę na głowie tyłem na przód i uśmiechnął się szeroko. Również i on wskoczył od razu na ściankę i próbował dogonić przyjaciela. Ludzie zaczęli kibicować im raźno, a organizator patrzył na młodzieńców zakłopotany, widząc jednocześnie, że całkowicie zignorowali liny ubezpieczające, które próbował im wcisnąć. Ale w końcu wziął się w garść i zaczął wesoło komentować przez mikrofon:
- Drodzy państwo! Cóż za odwaga i brawura! Jak przystało na dwójkę bohaterów zajmujących obecnie pierwszą dziesiątkę rankingu! Który z nich jako pierwszy dotrze do dzwonka? Deku czy Dynamite?! Obaj wspinają się, jakby urodzili się na ściankach!
Widownia wniosła jeszcze gorliwsze okrzyki i wszyscy skandowali pseudonimy bohaterów. Jedynie Ochaco patrzyła na nich z lekkim niepokojem. Nie była pewna, czy wspinanie się bez linek to taki dobry pomysł, skoro zrezygnowali też z użycia indywidualności. Obserwowała z zapartym tchem Izuku zaciskając nerwowo usta.
- Czy oni zawsze i wszędzie muszą ze sobą rywalizować? Zachowują się jak dzieci.
Todoroki uśmiechnął się.
- Znasz ich. Właśnie dlatego, że w końcu są prawdziwymi przyjaciółmi od ledwie niedawna, stali się również i jeszcze bardziej zawziętymi rywalami. Ale nie robią tego dla poklasku. Sądzę, że w ten sposób wzmacnia się też ich więź.
Ochaco westchnęła, ale popatrzyła na chłopców z rozbawieniem.
- Lepiej późno niż wcale, prawda? Mam nadzieję, że wiedzą, co robią. Ta ścianka jest okropnie wielka.
- Nic im nie będzie.
Todoroki również uważnie obserwował kolegów, którzy zawzięcie pokonywali kolejne stopnie ścianki. W gruncie rzeczy gdyby spadli, to mocno by się zdziwił. Czym są jakieś ścianki wspinaczkowe w porównaniu do złoczyńców, z którymi przez te cztery minione lata mieli do czynienia.
Izuku sapnął ciężko i na kilka sekund zatrzymał się, by złapać oddech. Sam musiał przyznać, że ścianka była nie lada wyzwaniem. Już czuł jak jego mięśnie aż krzyczą z wysiłku, a stopy ledwo trafiały w wystające na ściance grudy, które robiły się coraz mniejsze i coraz bardziej strome. Bez pomocy indywidualności rzeczywiście wspinaczka była znacznie cięższa. A wystarczyłoby pięć procent mocy, by pokonał ściankę w kilka sekund. Chłopak zadarł głowę i widział wyraźnie przed sobą Bakugou, który wspinał się niczym kozica górska. Był szybszy i jak zawsze zdeterminowany, by jako pierwszy dotrzeć do dzwonka. Czasem Izuku zastanawiał się, jak on to robił, że żadna przeszkoda nie była mu straszna. Za to właśnie go podziwiał przed laty. Uśmiechnął się do siebie i dobitnie postanowił, że nie może być gorszy. Napiął ze wszystkich sił mięśnie, po czym podciągnął się mocno do góry. Postawił stopę na kolejnej grudce i nagle noga mu się obsunęła. Krzyknął z zaskoczenia i na chwilę zawisł na ściance trzymając się jedynie na rękach. Ludzie na dole przerazili się nie na żarty i wstrzymali oddech, a Ochaco poczuła jak serce podeszło jej do gardła ze strachu. Izuku wisiał dobre osiem metrów nad ziemią i upadek z takiej wysokości mógłby być bardzo groźny. Ale chłopak szybko się pozbierał i nawet nie spojrzał w dół, tylko prędko postawił stopę na innej grudce. Po chwili znalazł stabilny punkt na ściance i odetchnął z ulgą. Czuł jak serce waliło mu jak szalone, a kropelki potu leciały po twarzy.
- Chyba wyszedłeś z wprawy, Deku! - Usłyszał drwiący głos i znów zadarł głowę. Bakugou szczerzył się do niego złośliwie – No co jest? Tylko na tyle cię stać, frajerze?!
Po czym zaczął wspinać się dalej. Izuku zupełnie nie przejął się jego słowami, wiedząc, że jak zwykle blondyn nie był do końca szczery sam ze sobą. Znów się uśmiechnął i odkrzyknął:
- Bez obaw, Kacchan! Dopiero się rozgrzałem!
Zaczerpnął oddech i ponaglił swoje ciało do jeszcze większego wysiłku. W końcu złapał rytm i zaczął się wspinać znacznie szybciej. Już wiedział, które grudy są pułapkami, a które gwarantują stabilne oparcie. Lawirował po ściance jak pająk, mając przed sobą jedynie cel na szczycie ścianki w postaci złotego dzwonka. Widownia znów zaczęła skandować ich pseudonimy, a inni alpiniści przerwali swoje wspinaczki, by również skupić się na oglądaniu wysiłków dwójki młodzieńców.
Po kilku minutach Izuku zrównał się z Bakugou, który popatrzył na niego groźnie, po czym obaj jeszcze bardziej przyspieszyli. Ścianka pięła się na wysokość około dwudziestu metrów, kończąc się tuż pod sufitem hali centrum handlowego. Bakugou dotarł na szczyt jako pierwszy i natychmiast zerwał się na nogi, by prędko zadzwonić dzwonkiem. Wyrzucił triumfalnie ręce w górę i wyszczerzył się szeroko z dumy. Tuż po nim wspiął się Izuku, i gdy w końcu wygramolił się na podest, na chwilę opadł na kolana dysząc ze zmęczenia. Uniósł spojrzenie na kumpla i uśmiechnął się wesoło.
- Wygrałeś, Kacchan. Gratuluję. Tu mnie pokonałeś.
Blondyn prychnął i wsparł się rękami o biodra.
- No ja myślę! Znów jestem od ciebie lepszy, Deku!
Izuku roześmiał się i dźwignął na nogi. Podszedł bliżej i wyciągnął dłoń.
- To była super zabawa. Dzięki.
Bakugou chwilę się zawahał, ale uścisnął jego dłoń.
- Musisz popracować nad mięśniami – Dodał mrukliwie, nie patrząc na niego. Izuku uśmiechnął się szerzej.
- Masz rację. Obiecuję, że poprawię swoją formę.
Podszedł na skraj ścianki i pomachał do ludzi na dole, na co ci oklaskali żarliwie obu chłopców. Jedynie Bakugou zadarł nos i uspakajał oddech po wzmożonym wysiłku. Sam również odczuwał skutek ciężkiej wspinaczki po stromej ściance, ale za nic nie miał zamiaru się do tego przyznawać. Spojrzał na swoje dłonie i zacisnął je w pięści. Uwielbiał zwyciężać. Ale nie robił już tego tak obsesyjnie, jak dawniej. Wciąż jego celem było bycie najlepszym bohaterem w kraju, a na przeszkodzie stała niezmiennie dwójka bohaterów: Deku oraz Endeavour. W głębi serca Bakugou wiedział, że nie jest tak silny, jak oni. Jak Izuku...
Popatrzył na zielonowłosego chłopaka, który wciąż machał z entuzjazmem do ludzi. Choć wspinaczka była tylko zabawą, miał poczucie, że Izuku z łatwością mógłby go przegonić, gdyby potraktował to znacznie poważniej. Beztroska, jaką oznaczał się chłopak, była zarówno jego słabością, jak i siłą. Bakugou wciąż na każdym kroku uświadamiał sobie, że All Might wiedział, co robi, przekazując pałeczkę właśnie Izuku. Prychnął cicho pod nosem, po czym podszedł do przyjaciela.
- Dobra, dosyć już tych pokazówek dla fanów. Zbieramy się.
Izuku odwrócił się i skinął głową pogodnie.
- Jasne. Wracajmy na dół. Wciąż mnie ciekawi, co dostaniesz w nagrodę za ukończenie wspinaczki jako pierwszy. Może to...
Nagle poczuł na granicy zmysłów dobrze mu znane ukłucie, coś jak przebłysk. Momentalnie uśmiech zszedł mu z ust i zastygł jak posąg. Bakugou spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Co się...
Ale nim zdołał dokończyć, w tym momencie rozległ się jakiś wybuch na hali i ludzie wrzasnęli z przerażeniem. Natychmiast Izuku i Bakugou wychylili głowy zza krawędzi ścianki i ujrzeli jak nagle skądś nadeszła grupa ludzi w strojach, które zdecydowanie nie były kostiumami bohaterskimi. Śmiali się głośno, a kilkoro mężczyzn wyrzucało z rąk jakieś żelazne kulki, strumienie lodu oraz iskry, czym powodowali, że okna w witrynach sklepowych rozleciały się z hukiem, a dekoracyjne donice z roślinami poprzewracały się na ziemię. Ludzie cofnęli się ze strachem i zaczęli uciekać we wszystkie strony.
- Złoczyńcy – Odezwał się Izuku, wybałuszając oczy – Co oni tu robią??
Bakugou zaklnął porządnie.
- No na pewno nie przyszli na zakupy. A więc chcą dostać ode mnie wpierdziel. Dobrze się składa. Właśnie się rozgrzałem.
Wyszczerzył się z drapieżnym błyskiem w oczach i trzasnął iskrami na swoich dłoniach. Z bojowym okrzykiem zeskoczył ze ścianki wspinaczkowej, tocząc dookoła siebie mini eksplozje.
- Kacchan! Czekaj! - Krzyknął za nim Izuku, ale nie wahał się długo i w końcu wystrzelił z rąk czarne bicze, czepiając się nimi o ściankę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro