Rozdział III

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Jesteś bezczelna!

Kōtarō wycelował palcem w Ume, na co ta tylko uśmiechnęła się złośliwie. Po raz kolejny wrobiła go swoim przerzutem. Wskazała na niego palcem, stojąc pod siatką.

— Jeśli mnie sprowokujesz, odegram się podwójnie, Bokuto-San. Jesteś niesamowitym graczem, ale ja nie pozwolę ci tak łatwo wygrać.

Odwróciła się, odchodząc na zagrywkę, gdy Nozomi rzuciła jej piłkę. Była z siebie tego dnia bardzo zadowolona. Bokuto swoją determinacją sprawiał, że gra stawała się dla niej atrakcyjniejsza.

Białowłosy poczuł lekkie wypieki na policzkach, gdy zdał sobie sprawę, że Ume otwarcie przy wszystkich go skomplementowała. To z kolei sprawiało, że jego samoocena podskoczyła w górę o kilkadziesiąt punktów. Poczuł się niebywale dumny.

— Widziałeś, Akaashi?! Jestem niesamowity! — Zaśmiał się i wypiął dumnie pierś. — Nic dziwnego, że jestem Asem Fukurodani!

Konoha pokręcił głową na zachowanie swojego Kapitana, a Komi podszedł i lekko klepnął Kapitana w środek pleców.

— Nie podniecaj się tak, Kapitanie. Pewnie powiedziała to z grzeczności.

Bokuto zrobił groźną minę, gdy Libero ugasił jego zapał. Czarnowłosa wyrzuciła piłkę i wyskoczyła do niej.

Zrobiła złą minę, gdy piłką wyleciała na aut, uderzając mocno w drabinki. Nabrała powietrza w płuca i zadecydowała, że następne dni poświęci na dalsze treningi serwisu.

— Czy to legalne, żeby laska waliła takie petardy? — Spytał rozbawiony Libero, zaczepiając jawnie Ume.

— Cóż, dopiero się rozkręcam. — Uśmiechnęła się do niższego chłopaka. — Wybacz. Postaram się poprawić.

Komi pokręcił głową na jej zgryźliwą uwagę, jego zdaniem była bardzo pozytywną dziewczyną. Kiedy Akaashi opowiedział mu o ich spotkaniu przed końcem roku rozumiał, dlaczego tak bardzo zależało jej na dołączeniu do drużyny.

Dla niego jej umiejętności nie były warte marnowania, a brak regularnych treningów z drużyną by temu sprzyjał. Patrzył na pozostałe dziewczyny i aż brakło mu słów na ich determinację. Wcale nie sprawiały pozorów, jakby dopiero co przeszły z gimnazjum. Ich gra była wyjątkowo płynna i dopracowana.

Gra toczyła się dalej, aż w końcu Bokuto i Ume ponownie stanęli przed sobą pod siatką.

— Nie przegram. — Znuciła wesoło, zerkając prowokująco na starszego kolegę.

Zaintrygowana obserwowała, jak pochylił się do siatki by być na wysokości jej ucha.

— Zobaczymy. — Szepnął, a po jej ciele przeszedł przyjemny dreszcz.

Uśmiechnęła się pod nosem i stanęła bokiem do siatki, spoglądając na zagrywającą Nozuko.

Taka atmosfera jej odpowiadała. Rywalizowanie z Bokuto sprawiało, że miała jeszcze większe pole do popisu. Już dawno nie miała tak wielkiej ochoty, by utrzeć komuś nosa.

Przepaść między ich umiejętnościami była duża, jednak dziewczyna wgłębi siebie wierzyła, że kiedyś choć trochę uda się jej zbliżyć do jego poziomu. W jej oczach wciąż był zachwytem i nie zamierzała tego ukrywać.

Szanowała go jako potężnego zawodnika i dokładnie obserwowała, chcąc z jego gry wyciągnąć wnioski, a następnie sama się doszlifować.

Wpadła więc na pewien pomysł, by pewnego dnia poprosić go o pomoc w treningu.

Kiedy piłka przeszła na drugą stronę i została podana do rozgrywającego, Ume pobiegła na skrzydło. Wyskoczyła, stając na drodze Bokuto. Chłopak z jednej strony nie chciał jej zabić swoim atakiem, ale z drugiej przecież wiedziała na co się pisze, wchodząc na boisko, prawda?

Huk rozszedł się po hali, gdy jego dłoń spotkała się z piłką, a potem kula uderzyła po jego stronie.

Zamrugał zdziwiony i spojrzał na Miwe, która w ostatniej chwili zdołała wesprzeć blok Ume i wspólnymi siłami wbiły piłkę w parkiet.

Czarnowłosa spojrzała na swoje dłonie, które powoli zaczęły się czerwienić. Siła jego ataku była przytłaczająca. Przełknęła ślinę, czując niewyobrażalne szczęście, a jej skóra na dłoniach zaczęła mrowić.

Podniosła wzrok na nastolatka, a w jej oczach zauważył ten dziki, podniecony błysk. Była zachwycona.

Zrobiła parę kroków w jego stronę i tak, jak on wcześniej, pochyliła się do siatki. Złapała palcami za nią i widział, jak z rozbawieniem się uśmiecha.

— Wygrałam, Bokuto-San. — Wyszeptała, naśladując go i odeszła na środek boiska, chcąc przybić piątkę z dziewczynami.

Zostawiła go z otwartymi lekko ustami. Akaashi obserwował go uważnie, nie wiedząc, czego się po nim spodziewać i co z tego wyniknie.

— Miwa, jesteś niesamowita. — Pochwaliła ją Ume. — Gdyby nie ty, nie udałoby się zablokować Bokuto. — Przybiła z nią piątkę.

— Nie ciesz się tak, Ume. Przepierdalamy i to ostro. — Nozomi wskazała palcem na tablice wyników, którą zajmował się Konoha.

Wskazywała ona dwadzieścia jeden punktów dla chłopców i czternaście dla dziewcząt.

— A czy to ważne? — Spytała, rozkładając ramiona. — Nawet jeśli przegramy, wynieśmy z tej gry coś wartościowego.

Blondynka uniosła brwi, słuchając jej.

— Oni są o kilka poziomów wyżej niż my, tego nie można im ująć. — Dodała, na koniec delikatnie się uśmiechając. — Ale jeśli odpowiednio będziemy ćwiczyć, kiedyś będziemy równie niesamowite, co oni.

— Ma zadatki na Kapitana. — Zagaił Akaashi, krzyżując ramiona. — Przynajmniej nie lekceważy przeciwników.

— Powiedz to Bokuto. — Komi zaśmiał się, wskazując na Kapitana palcem. — Przed chwilą zaśmiała mu się prosto w twarz, kiedy go zablokowały.

— Nie ma powodu do zmartwień. — Pokręcił głową. — Tylko na niego spójrz.

Powędrowali wzrokiem do białowłosego. Bokuto oblizał delikatnie usta i widać było, że jest nakręcony na ten mecz, jak jeszcze nigdy. Uśmiechnął się do siebie i spojrzał na kolegów.

— Coraz bardziej podoba mi się ten mecz! — Zawołał energicznie.

~

— Dogrywka! — Zażądała Ume, wskazując bezczelnie na Bokuto palcem.

As roześmiał się melodyjnie, krzyżując ramiona i patrząc na nią z widoczną dumą w tęczówkach.

— Pogódź się z tym, że przegrałaś, Ume. Nikt nie ma szans z Wielkim Asem! — Uniósł wysoko zaciśniętą pięść i podszedł do niej. — Jeszcze wiele ci brakuje, by mnie pokonać!

Odwzajemniła jego uśmiech i podeszła bliżej, na odległość jednego kroku. Przycisnęła piłkę do jego klatki i spojrzała mu prosto w oczy.

— Powiedziałam, dogrywka. — Zmrużyła powieki, a on mógł bliżej się im przyjrzeć.

— Z chęcią, ale nie dziś, Ume. Dochodzi dwudziesta. — Pokazał palcem na zegar wiszący na ścianie. — Zaraz musimy zamykać halę.

Westchnęła i puściła piłkę, odchodząc do swojej torby. Bokuto przytrzymał kulę przy piersi, odprowadzając ją wzrokiem.

Koniec końców Bokuto zmuszony przez Akaashiego został, by posprzątać salę. Jak stwierdził, za głupie występki Bokuto podczas meczu musiał ponieść karę, dlatego jako jedyny został na sali.

— Ugh, to nie fair! — Zawołał, jeżdżąc mopem po parkiecie. — Dlaczego tylko mi się dostało?!

Usłyszał stukanie o parkiet, odwrócił głowę zdenerwowany. Ume bez słowa wzięła drugi mop i zaczęła sprzątać, nie zaszczycając go nawet krótkim spojrzeniem.

— Woah, Ume! — Zawołał za nią, podbiegając. — Naprawdę przyszłaś mi pomóc?!

— Wisisz mi przysługę za to. — Wzruszyła ramionami. — Więc daj mi moją upragnioną dogrywkę. — Mruknęła, chcąc wyciągnąć go na kolejny mecz.

— Jeśli tylko mi pomożesz z pewnością niedługo znowu zagramy! — Uśmiechnął się do niej miło.

Pokiwała głową i wzięła się za sprzątanie, zdejmując z siebie bluzę i rzuciła ją, a ta zawisła na koszu z piłkami.

Choć Bokuto do niej zagadywał, ona wydawała się zatracić w wykonywanej czynności. Była na tyle skupiona, że nawet nie zauważyła, że tak szybko się z tym uwinęli.

Zaprowadziła wózek z piłkami do schowka i wyszła przed halę, chcąc zbierać się już do domu. Bokuto zgasił światło, by chwilę później pojawić się na zewnątrz.

— Jest już późno, może cię odprowadzę? — Zaproponował, chowając klucze do kieszeni bluzy.

— Nie ma takiej potrzeby, poradzę sobie. — Machnęła dłonią parę razy i ruszyła przodem. — Do zobaczenia, Bokuto-San.

Białowłosy zrobił krzywą minę nie spodziewając się, że młodsza koleżanka tak szybko go odprawi z kwitkiem. Chciał czegoś więcej się o niej dowiedzieć, a choćby ten krótki spacer mógł zagwarantować efekt, który tak bardzo zapragnął uzyskać.

— No co ty, Ume! We dwoje będzie nam raźniej! — Nie przejmując się więc jej odmową, dogonił nastolatkę i zaczął iść równo z nią. Usłyszał jej westchnienie.

— Naprawdę jesteś uparty.

— Taka moja natura. — Odparł dumnie, odwracając głowę w jej stronę. — Ty również lubisz stać przy swoim, Ume.

— Yumeko. — Mruknęła cicho pod nosem.

— Hm? Mówiłaś coś? — Zatrzymał się, a ona zaraz po nim.

— Mam na imię Yumeko. — Odwróciła się bokiem do niego, zerkając kątem oka. — Wszyscy mówią do mnie Ume, więc z przyzwyczajenia już się tak przedstawiam. — Wytłumaczyła, podnosząc na niego swój wzrok. — Ale wciąż to tylko zdrobnienie.

— Oh, no tak. — Przez krótki moment umilkł. — Yumeko... — Potarł swoją brodę uważnie. — Śliczne imię. — Odparł z uśmiechem i ruszył dalej przed siebie, zostawiając rozgrywającą w tyle.

Zamrugała zaskoczona nagłym komplementem z jego strony. Jednak zaraz szybko się ogarnęła i postanowiła go dogonić.

— Wejdziemy po drodze do sklepu? — Wskazał palcem na dobrze widoczny z daleka budynek. — Umieram z pragnienia! — Jęknął zrezygnowany, przymykając powieki.

— Nie krępuj się, poczekam. — Wskoczyła na pobliski murek i zadarła wysoko głowę.

Niebo tego wieczora było wyjątkowo piękne, choć już bardzo ciemne. Lada chwila miała nastać noc. Gdy chłodny wiatr owiał jej skórę, zadygotała.

Sięgnęła dłonią do torby, poszukując w niej ciepłego materiału, ale jedynym na co natrafiła, były buty i piłka. Zmarszczyła brwi, otwierając ją szerzej.

Jednak bluzy nigdzie nie było. Wypuściła ciężko powietrze przez nos, zaczynając rozmyślać, gdzie mogła ją zostawić. W końcu po kilku chwilach intensywnego rozmyślania, przed jej oczami pojawił się widok kosza na piłki. Właśnie na jego rogu zawiesiła ubranie, gdy sprzątali halę.

Zrobiła zirytowaną minę.

Że też zapomniała tak ważnej dla siebie rzeczy!

Przetarła zmęczoną twarz dłońmi i starała się nie zwracać uwagi na chłód. Prosiła tylko w myślach, by Bokuto jak najszybciej wrócił ze sklepu, wtedy mogłaby iść już do domu i się ogrzać.

— Jestem. — Upił parę łyków wody z butelki, a dziewczyna zeskoczyła z murka. — Nie jest ci zimno w tej cienkiej koszulce? — Skwasił się. — Wyszłaś cała zgrzana na dwór.

— Jest okej, dam radę. — Ścisnęła w dłoni mocniej ramię torby. — Bluza została na hali, a już nie chcę mi się po nią wracać, nie będę cię fatygować. I tak zaraz będę w domu, więc wytrzymam.

— Naprawdę wydoroślałaś, o ile w przeciągu kilku miesięcy to w ogóle możliwe. — Słyszała zdumienie w jego głosie. — Kiedy pierwszy raz się zobaczyliśmy myślałem, że udusisz mnie z tego szczęścia. W końcu byłem twoim idolem. — Roześmiał się dźwięcznie.

— Nie przestałeś nim być. Ani ty, ani Akaashi-San. — Przyznała szczerze, dając dużego kroka nad zauważoną dziurą w chodniku. — Ta jedna rzecz nie uległa zmianie po dziś dzień.

— Jak miło to słyszeć, U- — Uciął nagle, tak jakby chciał coś powiedzieć, ale nagle się rozmyślił.

— Coś nie tak? — Zwróciła swoją uwagę na siatkarza, ale on tylko pokręcił głową i ponownie napił się wody.

Po jej ciele przyszedł nieprzyjemny dreszcz, gdy znów porządnie zawiało. Syknęła cicho pod nosem, przyspieszając kroku.

Bokuto zerkał na nią co jakiś czas mając nadzieję, że w końcu przyzna się i powie mu, że jej zimno.

Kapitan już idealnie ułożył sobie jeden scenariusz w głowie. Ten, gdy ona drży z zimna, a on w niesamowicie męskim stylu oddaje jej własną bluzę, sam cierpiąc na chłodzie. Jednak Yumeko utrzymywała poważną twarz i twardo szła przed siebie.

Spodziewał się, że nawet gdyby zaproponował jej swoje ubranie, ona od razu by odmówiła nie chcąc, by jemu było zimno. Wtedy, do głowy nastolatka wkradła się kolejna myśl. Wciąż idąc, zajrzał do swojej torby i zaczął w niej szperać.

— Patrz na drogę, zaraz sobie coś zrobisz.

Zdążyła dokończyć zdanie, a on potknął się, skupiony na wertowaniu zawartości torby. Szybko jednak złapał równowagę, nie szczędząc sobie pod nosem obelg w stronę wyboistego chodnika.

W końcu, po kilku chwilach walki z burdelem wewnątrz swojego bagażu, wyciągnął stamtąd klubową bluzę. Wyjątkowo dumny z siebie, rozłożył ją wysoko i pokazał dziewczynie.

— Znalazłem!

Przekrzywiła głowę w bok, nie rozumiejąc w pierwszej chwili, o co mu biega.

Podsunął jej materiał pod nos.

— Ubierz.

— Spasuje. — Odmówiła i ruszyła dalej, na co zrobił smutną minę.

Jednak poddawanie się nie do końca było w jego stylu. W końcu chodziło tu o zdrowie jego młodszej koleżanki, do tego jego poza treningowej rywalki. Musiał dbać o nią w każdej chwili, a przynajmniej sam sobie tak wmawiał.

Niebieskooka nie przeszła paru metrów, kiedy siłą zarzucił na nią materiał, mocno ją okrywając nim. Ponownie zmusił ją, by stanęła w miejscu.

Obawiała się, że jeśli tak dalej pójdzie, to nigdy nie dotrwa przed drzwi własnej posiadłości.

Jego bliskość dziwnie na nią działała, szczególnie kiedy niemalże przylegał do jej pleców chcąc, by jego bluza jak najdokładniej ją opatulała.

— Nie odpuszczę, ubieraj ją! Jest okropnie zimno! — Zawołał, zaglądając przez ramię dziewczyny na jej twarz. Zobaczył na jej policzkach małe zaczerwienienia. — Woah, Ume, ty się zawstydziłaś?

Przymknęła oczy, przyłapana na gorącym uczynku i odsunęła się od niego, wkładając pokornie dłonie w ciepły materiał. Po jej ciele od razu rozeszło się przyjemne uczucie ogrzania. Bokuto nie dokańczając jeszcze swojej niesamowicie ważnej misji, złapał za suwak bluzy i zasunął ją pod samą szyję.

Pierwszym, co zauważyła po założeniu jego ubrania, był delikatny i przyjemny zapach wielu nut. W pierwszej chwili wyczuła orzeźwiającą miętę pomieszaną z cytrusami, potem jednak delikatną woń róży, a na końcu nieco ostrzejszą cynamonu. To połączenie sprawiło, że jej zmysł węchu oszalał.

Nawet nie spodziewała się, że ten intensywny zapach był sprawką samego Kapitana, który szukając wcześniej bluzy, przed wyjęciem spryskał ją pierdyliard razy jeszcze nim opuściła torbę. Nie mógł pozwolić, by za sprawą pecha bluza, której jej użyczył waliła potem.

— Masz ładne perfumy. — Mruknęła, unosząc nieco kołnierz materiału i zaciągnęła się jeszcze raz zapachem. — Podobają mi się.

To na pewno go zaskoczyło. Choć zrobił to z premedytacją i wręcz wyczekiwał, by to zauważyła, to i tak się zawstydził. Ale przynajmniej osiągnął swój cel.

— Chodźmy, bo naprawdę robi się już bardzo zimno. — Dodała, gdy jej nie odpowiedział.

Szli tak w ciszy przez kilka minut, a Bokuto zdał sobie sprawę, że jeszcze całkowicie nie wykorzystał okazji na rozmowę z nią. Zdobył się więc na odwagę.

— Ej, Yumeko. — Zwrócił jej uwagę na siebie, co nie było trudne, w końcu powiedział do niej pełnym imieniem. — Może opowiesz mi coś o sobie? Chciałbym cię lepiej poznać.

— Arara? A co byś chciał wiedzieć? — Spojrzała na niego zaintrygowana.

— Dlaczego pracujesz w tak młodym wieku? — Spytał, nawet nie zastanawiając się nad tym zbyt długo.

Widział, że zastanawiała się nad odpowiedzią chwilę nie wiedząc, jak ubrać to wszystko w słowa tak, by zbyt dużo mu nie mówić.

— Cóż, wydaję mi się, że po prostu chcę w jakiś sposób odciążyć trochę swoich rodziców. — Wytłumaczyła ze spokojem.

— A twoi rodzice o tym wiedzą?

Widocznie speszyła się na jego pytanie.

— I tak już mają dużo na głowie, nie chcę dokładać im kolejnych zmartwień.

— Czyli nie wiedzą.

— To nic złego. — Machnęła dłonią, chcąc uciąć delikatnie temat.

— Wybacz, że tak wypytuję. Po prostu dziś wydawałaś się strasznie zmęczona. I tak jestem pod wrażeniem, że pociągnęłaś cały trening i jeszcze walczyłaś o dogrywkę. — Parsknął, zaczepnie szturchając ją pięścią w ramię.

— Spokojnie, Bokuto-San. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. — Spojrzała na swój dom, pod który dotarli. — O, już jesteśmy. Tutaj będę musiała cię pożegnać.

Bokuto pokiwał jej głową i z początku wyciągnął w jej stronę ręce, chcąc przytulić na pożegnanie, jednak potem się speszył widząc jej wzrok i wystawił dłoń. Koniec końców ją również cofnął, całkowicie gubiąc się w tym, co ma zrobić.

— To było nawet całkiem zabawne. — Jej usta opuścił cichy chichot. — I nie mam nic przeciwko przytulaniu na pożegnanie, nie spoważniałam aż tak.

— Naprawdę?! — Krzyknął nieco zbyt entuzjastycznie.

— Pewnie, Bokuto-San.

Rozgrywająca podeszła do niego i uniosła dłonie, delikatnie obejmując go za karkiem. Utuliła go krótko i gdy poczuła jego ręce oplatające jej ciało, chwilę pozostała w tej pozycji.

Wkrótce poklepała go lekko po ramieniu oznajmiając mu tym gestem, że czas na tulenie dobiegł końca. Odsunęła się od niego.

— Dziękuję, że mi towarzyszyłeś. Do zobaczenia w szkole, Bokuto-San. Było naprawdę miło. — Posłała mu miły uśmiech i machając mu na odchodne, skierowała się do domu.

— Do jutra, Yumeko! — Pożegnał ją energicznie i gdy zniknęła za drzwiami, zadowolonym krokiem ruszył do swojego domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro