Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

9.02.2021 r.

Nowe wieści w sprawie zabójstwa Madeleine !

7 Stycznia w okolicach Mexgram doszło do tragicznego w skutkach wypadku, przez który to Madeleine została  zamordowana. Sekcja zwłok jednak ukazała nowe spojrzenie na całą sprawę i umożliwiła zbliżenie  do odkrycia zabójcy.

Madeleine Woodville była pięćdziesięciotrzyletnią mieszkanką małego miasteczka Mexgram położonego w hrabstwie Berkshire. Na co dzień zajmowała się pielęgnacją ogródka, należała do miejskiego klubu książki, a mieszkańcy określali ją jako miłą i przyjazną sąsiadkę. 7 Stycznia w dniu swojego zaginięcia Madeleine wybierała się do Londynu, w celu załatwienia spraw osobistych. Kobieta jednak nigdy nie dotarła na miejsce- podczas podróży wjechała w znajdującą się na poboczu zaspę śnieżną, a pół godziny po przyjeździe policji nie było już po niej śladu. Ostatecznie martwa kobieta została odnaleziona w pobliskich lasach przy miejscowości Camberlly. Madeleine posiadała na swoim ciele liczne rany cięte, ślady po duszeniu, jak i odłamki szkła, które znajdowały się w jej głowie, i to właśnie one nadały całemu śledztwu nowy bieg wydarzeń. Po ponownym przeszukaniu terenu w miejscu odnalezienia kobiety znaleziono na wpół zbitą kolbę stożkową częściowo zakopaną w ziemi. Na przedmiocie, oprócz krwi ofiary znajdowało się logo firmy, z zakładu chemicznego znajdującego się w Camberlly. Czy to więc może oznaczać, że zabójca sprawy, którą żyje cała Anglia, jest pracownikiem tego właśnie zakładu? Policja w najbliższych dniach ma zrobić dochodzenie w tej sprawie.

Czytaj więcej:
Znana influencerka widziana w taniej jadłodajni, czy to oznacza, że…

Diana jednak zaprzestała dalszego czytania i wyłączyła wyszukiwarkę, aby wpatrywać się bezczynnie w ekran swojego monitora. Artykuł, który przed chwilą przeczytała, został napisany prawie dwa tygodnie temu, a ona dopiero teraz dowiadywała się, że w sprawie Madeleine pojawiły się nowe, interesujące fakty, co ją mocno zszokowało. Sam fakt, że sprawa miała powiązanie z zakładami chemicznymi znajdującymi się w sąsiedniej miejscowości, nic tak naprawdę nie rozwiązywał sprawy. Kolba równie dobrze mogła być skradziona, albo mogła już tam znajdować się wcześniej, a sprawca tak naprawdę nie był pracownikiem zakładu. Mimo jednak to, dziewczyna ponownie otworzyła okno wyszukiwarki, w którą ponownie wpisała: Madeleine Woodville, a następnie kliknęła enter. Po przeglądnięciu jednak całej pierwszej strony Diana nie odnalazła nic, czego by już nie wiedziała, stąd też zamknęła wieko laptopa, a następnie podeszła w stronę szafy, aby przygotować się na kolejny dzień szkoły. Nim jednak wstała, na ekranie jej telefonu wyświetlało się przychodzące połączenie od Camili. Dziewczyna szybkim ruchem odebrała połączenie, a następnie  zaczęła przeglądać ubrania w swojej szafie. Codziennie miała ten sam problem, że nigdy nie wiedziała, co na siebie włożyć.

— O hej Cami

— Hej, nie obudziłam cię? Sorry, że tak wcześnie dzwonię, ale nigdy jakoś nie możemy się złapać, a dawno nie rozmawiałyśmy.

— Nie, i tak nie mogłam spać, co u ciebie?

— A tak naprawdę to nic ciekawego, a u ciebie?

— Oprócz tego, że pokłóciłam się z Colinem, i nawet nie zaczęły się ferie, a już nam zadawali na nie zadania to nic ciekawego.

— Z Colinem się posprzeczałaś? O co poszło?

— Zjadł moje ulubione płatki śniadaniowe — skłamała Diana — wiesz te moje ulubione. Nie rozumiem, jak on mógł mi to zrobić, doskonale wiedząc, że innych nie trafię.

— To musiała być ostra sprzeczka — zaśmiała się Camilla — w sumie też bym się na twoim miejscu wkurzyła, a tak poza tym to w sprawie ferii, nie chciałabyś się może spotkać, tak dawno się widziałyśmy, nawet jakbyś chciała, to mogłabyś zaprosić swoich nowych przyjaciół.

— Pewnie, czemu nie. Zapytam się ich dzisiaj i później tam ci znać, a jak nie będą chętni, to najwyżej same się spotkamy.

— Okej, super. — odparła, ale chwilę później w słuchawce dało się słyszeć, jak ktoś wchodzi do pokoju, Camili i coś do niej mówi — tak, tak, już kończę… wiesz, co Diana ja będę musiała kończyć.

— A ok, w takim razie do usłyszenia.

— Pa — rzekła Camilla, a następnie później zakończyła połączenie.

Diana za to nadal stała wpatrując się w stertę swoich ubrań, aż jej wzrok powędrował w stronę krzesła, na której leżała niedawno ukończona sukienka. Po krótkim namyśle stwierdziła, że to ją włoży na siebie. W sumie to właśnie po to ją uszyła, żeby pokazać ją światu, a nie żeby ciągle leżała w jej pokoju. Gdy już ją na siebie włożyła, zaplotła swoje czarne włosy,  w warkocz, a następnie zeszła na dół, aby coś zjeść na śniadanie. W kuchni zastała wszystkich domowników, co ostatnio było dość rzadkim widokiem. Rano zazwyczaj każdy spieszył się do pracy bądź szkoły, żeby tylko się do niej nie spóźnić.

— Dzień dobry skarbie, nowa sukienka? — zapytała mama znad swojego kubka kawy.

— Tak, ostatnio skończyłam ją szyć, i stwierdziłam, że dziś na siebie włożę, pięknie mi wyszła no nie?

— Wspaniale, nie wiedziałem, że masz taki talent. Ale teraz przynajmniej będzie kto mi miał zaszywać dziury w ubraniach. — odparł siedzący obok Emily William, który kątem oka przyglądał się leżącemu w swoim legowisku Plutonowi. Golden retriever nie zwracał jednak na niego uwagi, i bawił, się zabawkowym szczurem wesoło przy tym merdając ogonem.

Diana uśmiechnęła się do niego, lecz na widok siedzącego naprzeciw niego Colina mina zaraz jej zrzedła. Od wczorajszej kłótni wcale ze sobą nie rozmawiali, a Diana miała nadzieję, że Emily i Josh nie zauważą, że między tą dwójką jest coś nie tak. Dziewczyna nie miała im ochoty tłumaczyć, czemu ze sobą nie rozmawiają. Diana nadal nie zdecydowała, co ma zrobić w sprawie z Colinem i na razie nie miała ochoty podejmować pochopnych decyzji. Znała jednak osobę, która będzie umiała doradzić dziewczynie, i dziś miała zamiar z nią o chłopaku porozmawiać. Aby, jednak skrywać pozory zrobiła sobie kanapkę, a następnie zajęła miejsce obok Colina z udawanym uśmiechem.

— Co tam dzieciaki ostatni dzień szkoły przed feriami, pewnie się cieszycie — odparł wesoło William.

— Tak, nareszcie wolne — odparła bez entuzjazmu dziewczyna, następnie potem wzięła gryza swojej kanapki.

— A ty Colin nic nie chcesz zjeść? — zapytała Emily
— Nie, nie jestem głodny.

— Wiesz, ja rozumiem, że jesteś przeziębiony, ale spróbuj zjeść przynajmniej cokolwiek. Wczoraj nie zjadłeś kolacji, dziś śniadania, no niezdrowo tak nic nie jeść.

Colin już miał coś odpowiedzieć, lecz Diana szybko zabrała głos:
— Will, a wczoraj wieczorem nie skończyłeś opowiadać o tym jak zbiłeś szybę sąsiadce piłką.

— A no tak, dzięki, że mi przypomniałaś. Więc kiedy wraz z kolegą zbiliśmy tę szybę moja siostra…

Diana słuchała opowieści dumna z tego, że udało jej się obrać tok rozmowy na bezpieczniejsze tory i ratując całą rodzinę, przed nadchodzą kłótnią, którą na pewno rozpocząłby Colin, tak jak zrobił to w przypadku z nią. Chwilę potem Emily wyszła z domu, aby pojechać do pracy, a Diana ruszyła, wkładając na siebie kurtkę, ruszyła w stronę przystanku autobusowego.

***
Nim tylko dziewczyna postawiła nogi na szkolnym boisku, już zatęskniła za starym gruchotem Colina. W nim przynajmniej miała spokój i ciszę, nie to, co w szkolnym autobusie gdzie ciągle ktoś prowadził głośne rozmowy, i zimno uderza z każdej strony. Niezbyt więc zadowolona podróżą ruszyła w stronę wejścia szkoły, słuchając w swoich słuchawkach Paradise City od Guns N' Roses. Nie zdążyła jednak nawet dotknąć klamki, kiedy poczuła na swoich plecach czyjąś dłoń, przez co przerażona dziewczyna podskoczyła.

— Chryste Roza nie strasz mnie tak — odparła dziewczyna, ściągając słuchawki.

— Sorry, ale miałaś słuchawki na uszach i nie słyszałaś mojego wołania. Masz może zadanie z angielskiego ?

— Mam, a tak poza tym to muszą z tobą poważnie porozmawiać.

— Matko już się boję. O czym chcesz ze mną poważnie porozmawiać ? — odparła robiąc rękami cudzysłów.

— O Colinie, ale lepiej chodźmy w jakieś ustronne miejsce.

— Okej w takim razie najlepiej udajmy się do toalety w części B. Tam wiecznie nikt nie chodzi.

— Okej, tylko szybko.

Gdy dziewczyny znalazły się w środku obskurnej toalety, Diana oparła się o umywalkę, a następnie głęboko westchnęła, kompletnie nie wiedząc, od czego zacząć. Gdy jednak już zaczęła, słowa wypływały z niej jak płynący wodospad, a gdy skończyła opowiadać, zostało jej tylko patrzeć na zdekoncentrowaną twarz przyjaciółki.
— Okej. Tego się nie spodziewałam — odparła szczerze zdziwiona dziewczyna. — Ale wydaje mi się, że na pewno trzeba będzie  namówić Colina na terapię. Tylko wiesz problem w tym, że on sam będzie musiał tego chcieć, bo takie chodzenie na siłę nic mu nie da. I mimo wszystko ja bym też poinformowała o tym jego tatę. Warto, aby wiedział, co dolega jego synowi.

— Teraz nie wiem, co będzie trudniejsze: wysłanie Colina na terapię czy rozmowa z jego ojcem. Ale lepiej będzie zacząć od terapii, im szybciej ją zacznie, tym lepiej dla niego.

— Jak chcesz, to mogę ci wysłać adres do świetnej terapeutki w Londynie, sama kiedyś do niej chodziłam. 

— Wyślij. Przyda się — odparła, a zaraz po tym zadzwonił dzwonek.

— A i tak w ogóle to dzięki, że mi o tym powiedziałaś. Teraz przynajmniej we dwie będziemy mieć na niego oko. — odparła Rozalia kiedy Diana znajdowała się przy drzwiach. A te słowa dziewczyna uśmiechnęła się do niej, a następnie opuściła obskurną łazienkę, aby udać się na pierwsze zajęcia w tym dniu.

***
Po skończonych lekcjach Diana zajęła miejsce w autobusie, i ze zmęczeniem oparła głowę o zagłówek. Colin, sprawa zabójstwa kobiety, szkoła to wszystko na tyle pochłaniało jej myśli, że dziewczyna czuła się dwa razy bardziej wykończona niż zwykle, a znając życie, zmartwień zawsze mogło być znacznie więcej. Kiedy autobus ruszył, a w nim rozpoczął się, denerwujący ją gwar sięgnęła po swoje słuchawki, lecz zaraz je odłożyła. Ostatnio wszystkie piosenki jej się przejadły i nie miała już czego słuchać. Stąd też nie wiedząc, jak sobie umilić czas sięgnęła po stary pamiętnik, i zaczęła, otwierać go na ostatnio przeczytaj stronie. W sumie to nie wiedziała, czy w tym hałasie dotrze do niej jakikolwiek sens czytanych słów, lecz, prawdę mówiąc, i tak nie miała nic lepszego do roboty. Stąd też skupiając, się na tekście zaczęła czytać:

15 maja 1986 r.
Drogi Pamiętniku,
Juliet w najlepsze została nową członkinią paczki Jacka. Najbardziej jednak zadziwia mnie fakt, że wystarczyło, tylko aby zmieniła towarzystwo, a już zachowuje się jak oni. Z miłej i pomocnej dziewczyny, a co najważniejsze mojej przyjaciółki zamieniła się w chamską i bezczelną sukę. Najgorsze jednak jest to, że codziennie muszę widzieć ją miziającą się na szkolnym korytarzu z Jackiem. Naprawdę nie wiem, co to o mnie świadczy, ale widok ich razem mnie obrzydza. Na szczęście przy sobie chłopaków, którzy zawsze w razie czego są przy mnie. Ostatnio nawet mam wrażenie, że Jack zostawił mnie w spokoju, i sądzę, że to zasługa ich. Kto wie może po tym jak Kyle go pobił Jack zaczął się bać Dead light ? Wracając jednak do dzisiaj Kyle z Aiden całą przerwę obiadową nalegali, abym coś dla nich zaśpiewała.

— Ale po co? — zapytałam się ich — przecież tutaj każdy może mnie usłyszeć.

— Najbliższy uczeń znajduje się pięć metrów od nas — odparł Aiden — no proszę cię, zaśpiewaj coś dla nas nikt, tego nie usłyszy.

— No niech wam będzie — odparłam, przewracając oczami. — Tylko co mam wam zaśpiewać ? 

— Może być coś rockowego. — odparł Conrad, na co chłopaki pokiwali z zadowoleniem głowami.

Ja za to szybko zaczęłam myśleć nad jakąś rockową piosenką, której tekst znam. Te ich pomysły czasami doprowadzały mnie do szału. Ostatecznie zdecydowałam się na Here I Go Again od Whitesnake’a. 
— Boże nie wierzę, że to robię — odparł cicho, a następnie później zaczęłam śpiewać.

Gdy skończyłam, zauważyłam na twarzach chłopaków wesołe uśmiechy, a następnie to jak zaczęli między sobą szeptać.

— Coś nie tak ? — zapytałam.

— Nie, wręcz przeciwnie. — odparł Aiden, a następnie chwilę potem teatralnie odchrząknął — otóż jest nam serdecznie miło zaprosić się w skromne progi naszego drogiego zespołu, jako drugą wokalistkę. 

Na te słowa wytrzeszczyłam oczy na chłopaka, a następnie wybuchnęłam głośnym śmiechem, czym speszyłam Aidena.

— Nie, nie ma mowy, ja się do takich rzeczy nie nadaję. — odparłam, nadal nie mogąc uspokoić się po napadzie śmiechu, a następnie wstałam z trawnika, aby udać w stronę szkoły.

Co to był w ogóle za niedorzeczny pomysł. Ja i Dead light ? Przecież to było absurdalne samo w sobie.

— Hej, ale poczekaj — zatrzymał mnie Kyle. — czemu nie chcesz być z nami w zespole. Masz świetny wokal, i w ogóle jesteś świetna, co ci szkodzi na przeszkodzie?

— To, że nie interesuje mnie sława. Już i tak każdy w tej szkole przez Jacka ma mnie za wariatkę. Wyobrażasz sobie mnie na scenie z wami? Przecież to absurdalne Kyle pomyśl o tym.

— Ja nie sądze, abyś była wariatką, tak samo jak Aiden, Conrad i Matt. Serio, weź, się jeszcze nad tym zastanów, z tobą nasz zespół będzie lepszy.

Na słowa chłopaka zrobiło mi się miło, jednak ja wiedziałam, że słowa, które miałam, mu przekazać go rozczarują.

— Przykro mi Kyle, lecz ja już podjęłam decyzję. — odparłam, a następnie potem weszłam do szkoły.

Reszta dnia minęła mi w miarę spokojnie, oprócz tego, że w domu nawalona matka zrobiła, mi kazanie jak bardzo mnie nienawidzi i jak bardzo zrujnowałam jej życie. Cóż, o niej mam podobne zdanie. Drogi Pamiętniku naprawdę nie wiem, co chłopakom strzeliło do głowy, aby zaprosić mnie do zespołu. Mimo jednak to mam nadzieję, że uszanują moją prośbę i więcej nie będą nalegać, ale znając ich pewnie tak łatwo sobie nie odpuszczą.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro