Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


30 kwietnia 1986
Drogi Pamiętniku,
Problemy z pęcherzem Juliet nadal się przedłużają, przez co większość przerw spędzam wraz z członkami zespołu Dead lights. I, mimo że z chłopakami świetnie mi się rozmawia, to zachowanie mojej przyjaciółki nadal jest dla mnie niezrozumiane. Chyba tylko ślepy człowiek uwierzyłby w te jej rażące kłamstwa. Zdaje mi się, że w tej toalecie musi się z kimś spotykać, choć ona wcale nie chce się do tego przyznać. Sama zresztą też nie zamierzam jej ciągnąć za język.

Dziś, gdy wracałam z opieki nad Mikiem, nagle spośród jednego z domów usłyszałam, jak ktoś mnie nawołuje. Początkowo bałam się, że to ktoś z paczki Jack’a, bądź, co gorsza, jakiś porywacz, lecz gdy skierował swój wzrok na biały dom, obok którego znajdował się wielki blaszany garaż, momentalnie? wszystkie obawy uciekły z mojej głowy. Osobą, która mnie wołała, był nie kto inny jak Aiden, który wraz z resztą zespołu mieli próbę.

— Aiden błagam cię, weź, mnie nie strasz — odparłam do blondyna, który zrobił mi miejsce na kanapie.

— Ale czego się tu bać ? Przecież to spokojna okolica. Tutaj nawet prawie w ogóle auta nie jeżdżą — odpowiedział jej, sięgając po leżącą na stoliku kartkę.

— A tak w ogóle to cię tutaj sprowadza ? Twój dom jest kawałek ze stąd — odezwał się nagle Kyle, który brzdąkał coś na gitarze.

— Robię za niańkę u Evansów.

— Jesteś niańką tego małego Mike’a ? Nie wiem ile ci płacą, ale żadne pieniądze nie są wart udręki z takim potworem jak ten bachor — odparł Matt, na co się zaśmiałam.

— Dobra chłopaki, koniec tych rozmów, bo pogadać to sobie możemy w szkole, a teraz mamy przed koncertową próbę — odezwał się Aiden, który podszedł w stronę mikrofonu. — A ty, Deli jak chcesz, możesz zostać  i przedpremierowo posłuchać naszego utworu.

— Z miłą chęcią — odpowiedziałam mu — ale już ci powtarzałam, abyś nie nazywał mnie Deli — dodałam i posłałam złowrogie spojrzenie Kyle’owi, który był autorem tej durnej ksywki.

Blondyn na moje słowa posłał mi tylko uśmiech, i dał znać reszcie zespołu, aby zaczęli grać. Piosenka, w porównaniu z resztą ich repertuaru była balladą, która szybko podbiła moje serce. Jedyną uwagę, jaką miałam, była taka, że cała piosenka była zaśpiewana wysokim głosem, przez co w niektórych partiach tekstu występował fałsz.

— I co powiesz Deli, podoba ci się ? — zapytał Aiden gdy skończył śpiewać.

Zignorowałam to, że po raz kolejny nazwa mnie tą okropną ksywką i odpowiedziałam:

— Tak, piękna ballada.

— A, twoja mina mówi co innego — odparł mi Conrad

— Po prostu — zastanawiałam się jak przekazać moją uwagę tak, aby nie urazić chłopaka — sądzę, że jakbyś zaśpiewał, całą tę piosenkę oktawę niżej byłoby lepiej.

Aiden posłał mi pytające spojrzenie, a co kontynuowałam:

— No bo popatrz — odparłam, sięgając kartkę z tekstem — ty to śpiewasz dość wysoko i przez to wychodzą ci fałsze. A gdybyś spróbował tak:
Zgubiłem cię,
Mówię sobie że tam nie wrócę, ale oboje wiemy jak jest.
Szeptane obietnice na odległość dobijają do brzegu,
teraz szepty rozpływają się, jak wiatr
dopłynełaś do swojego celu.

Oh kochanie to nie takie proste,
Miłość jest polem bitwy, zostawia nas z bliznami,
Tańczymy do melodii pożądania,
Uciekając od ziemskiego piekła.
Uciekając, byle jak najdalej
Oh kochanie to nie takie proste.
— Odśpiewałam pierwszą zwrotkę i refren — do brzmiałoby to lepiej.

— Możesz zaśpiewać całość ?

Na te słowa to ja posłałam blondynowi pytające spojrzenie.

— Zaśpiewaj resztę piosenki, chcę posłuchać dalej jak śpiewasz.

Przez chwilę się zawahałam, lecz potem dokończyłam śpiewać. Cały czas czułam na sobie wzrok całej czwórki chłopaków.

— Kurde, ale ty masz świetny wokal — odezwał się nagle Kyle. — Nigdy nie mówiłaś, że tak świetnie śpiewasz.

— Bo nie śpiewam. Mam dość przeciętny głos.

— Yhym, a kto w primary school wygrywał konkursy muzyczne ? — odezwał się Conrad, z którym chodziłam do jednej klasy.

— Conrad ty wiesz, ile to było lat temu ?

— A jednak głos masz nadal niezły. Piszesz jakieś teksty ? — zapytał się Aiden.

— Nie — skłamałam. Teraz co prawda nie mam czasu na tworzenie, ale na strychu znajdował się cały zeszyt zapełniony tekstami moich piosenek. Wolałam jednak im o tym nie mówić, bo domyślałam się, o co Aiden poprosi dalej. Moje teksty były zbyt intymne, aby ujrzały światło dzienne.

— A mogłabyś wpaść do mnie w niedzielę, i pomóc mi z jedną piosenką ? — zapytał.

— Wątpię, abym coś pomogła, ale spoko, mogę przyjść.

Resztę wieczoru spędziłam na oglądaniu dalszej części próby, i wypijaniu zapasów Aidena oranżady. Po skończonej próbie Kyle odwiódł mnie na swoim motorze pod mój dom, a szybko pognałam do swojego pokoju, by jak najszybciej odrobić lekcję, i pójść położyć się spać.

3 maja 1986
Drogi pamiętniku,

Wieczorem udałam się na koncert Dead Lights. Zanim jednak to zrobiłam, dałam Caroline dokładne wskazówki co należy zrobić gdyby jakiś nieznajomy chciałby wejść do naszego domu, i poinformowałam ją, aby nikomu nie otwierała drzwi, oprócz oczywiście mi i matce. Zaraz po tym monologu, wsiadłam na rower, i pojechałam w stronę lokalnego baru, gdzie miał się odbyć koncert.

Gdy dotarłam na miejsce, szybko odstawiłam rower na tyłach budynku i weszłam do środka baru, w którym na potrzeby koncertu większość stolików rozstawiono po bokach pomieszczenia, a na jego środku ustawiono scenę wokół której stali uczniowie szkoły. Po otworzeniu drzwi zaraz do moich uszu dotarł gwar rozmów i panującego hałasu. Sama stanęłam blisko sceny, aby mieć dobry widok na chłopaków.

Drogi pamiętniku, mogę ci powiedzieć z czystym serce, że chłopaki dali z siebie wszystko. Słuchając, tekstów Aidena czułam wręcz jakie emocje mu towarzyszyły gdy pisał słowa swoich piosenek: złość, radość, smutek wszystko to układało się w symfonię dla mojego serca. W moim jednak życiu nigdy nie może być za dobrze. Chwilowe momenty szczęścia jak zwykle muszą zostać przerwane przez jakieś przykre zdarzenie, jak zresztą było i tym razem. Jakoś pod koniec koncertu, gdy Dead Lights grało Stację 24, kątem oka dostrzegłam pośród tłumu Juliet, z czego na samym początku się ucieszyłam.

Stała sama niedaleko baru, ubrana w czerwoną sukienkę, a swoje długie brązowe włosy związała w kucyka na czubku głowy. Gdy już miałam się udać w jej stronę, nagle obok niej stanął Jack, który podał jej do ręki kubek z nieznanym mi napojem i po krótkiej rozmowie pocałował ją w usta. I nagle ten widok sprawił, że całe to dziwne zachowanie mojej przyjaciółki stało się jasne.

Cały ten czas spotykała się z moim największym wrogiem, a ja głupia nawet tego nie zauważyłam. Chłopak dosłownie od pierwszej klasy stara się mi utrudnić życie, a ta uznała, że to będzie cudowny kandydat na jej przyszłego chłopaka, jakby nie mogła sobie wybrać kogoś innego! Ostatecznie widok szczęśliwej Juliet w objęciach Jacka sprawił u mnie taki odruch wymiotny, że musiałam wyjść z lokalu. Gdy jednak byłam w połowie drogi do swojego roweru, usłyszałam za sobą głos mojej przyjaciółki.

— Jak mogłaś?! — odparłam, nawet nie słuchając jej wyjaśnień. — od ile to trwa?

— od 3 miesięcy — odpowiedziała, na co ja miałam ochotę się rozpłakać. — ale nikt o tym nie widział. Nawet znajomi Jack'a. To miało pozostać tajemnicą i…

— I co? Uznałaś, że w pewnym momencie ot, tak mi o tym powiesz, a ja się z tego ucieszę tak?! — krzyknęłam, czując jak, po moich policzkach spływają łzy.

— Wiedziałam, że tego nie zaakceptujesz, chodź, nawet nie powinno cię, obchodzić z kim się spotykam!

— Ach tak? A jak ty byś się czuła, gdybyś się dowiedziała, że twoja najlepsza przyjaciółka widuje się z twoim wrogiem? Też byś nie była wkurzona?

— Nie, bo to nie twój pieprzony interes z kim chodzi Juliet — usłyszałam nagle głos Jack'a, który szybkim krokiem zmierzał w naszą stronę. — Co a może zazdrosna jesteś, bo ciebie nawet bezpański pies by nie zechciał?

— Jack odpieprz się, nie rozmawiam z tobą — odparłam przez zaciśnięte zęby.

— A bo co, naślesz na mnie tego swojego przydupasa, jak mu tam było, Kyle'a? — powiedział to, stojąc milimetry od mojej twarzy. Z tej odległości bez problemu mogłam dostrzec plamki w jego brązowych oczach i ledwo co widoczne piegi na nosie.

Na te słowa nie mogąc powstrzymać płynącej przez moje ciało czystej agresji, z całą siłą przywaliłam chłopakowi prosto w policzek. Poniżać i szydzić może sobie ze mnie, ale nie z Kyle'a. Nie pozwolę, a i przeze mnie na niego się uwziął i czuł ten sam strach przed Jack'iem co ja. Gdy oderwałam rękę od jego policzka, chłopak złapał mnie za nią, i z całej siły popchnął mnie na przed siebie, przez co uderzyłam głową w ramę mojego roweru. Ból, jaki wtedy roznosił się, w miejscu uderzenia był nie do opisania. Gdy widziałam, że chłopak szedł w moją stronę, aby jeszcze raz mi przywalić, ale zauważyłam jak w naszą stronę biegnie Kyle. Pewnie koncert się skończył, a ten, tak jak umówiliśmy się, przed jego rozpoczęciem przyszedł w miejscu, gdzie miałam na niego czekać, aby wspólnie przejść drogę do mojego domu.

Kyle początkowo wydawał się być tą sceną zszokowany, jednak zaraz bez zbędnych słów zaatakował Jacka.

— Błagam, przestańcie! Jack zostaw go! — krzyczała Juliet, gdy widziała, że Jack z całej siły uderzała Kyle w brzuch.

Gdy ból w mojej głowie minął, pobiegłam w miejsce walki chłopaków w celu ich rozdzielenia. Gdy jednak tam dotarłam Jack uderzył po raz ostatni leżącego na ziemi Kyle, a następnie wstał, i złapał swoją dziewczynę za rękę.

— Masz swojego superbohatera — odparł szyderczo do mnie, oddalając się wraz z moją przerażoną przyjaciółką.

Ta chwilowo zwróciła w moją stronę wzrok, układając, swoje usta w bezgłośne przepraszam, lecz zignorowałam to, bo szczerze powiedziawszy, w dupie miałam jej przeprosiny. Teraz ważniejszy był dla mnie Kyle, który cały obolały leżał na środku przejścia. Patrząc, na niego miałam tylko nadzieję, że obrażenia, jakie zadał mu, Jack nie są na tyle poważne, na jakie wyglądały.

— Przepraszam, tak bardzo przepraszam — odparłam, podnosząc chłopaka i idąc z nim w stronę wejścia do baru.

Czułam na sobie wzrok ostatnich wychodzących widzów koncertu. Ja jednak tym się nie przejmowałam. Miałam szczerą nadzieję, że zastanę jeszcze jakiegoś członka zespołu w środku i ku mojemu szczęściu tak się właśnie stało. Aiden wraz z resztą chowali swój sprzęt ze sceny. Na nasz jednak widok każdy z nich przerwał swoje zajęcie i podbiegł w naszą stronę, aby wziąć ode mnie poszkodowanego Kyle.

Resztę wieczoru pamiętam jak przez mgłę. W zapleczu ktoś przyniósł apteczkę pierwszej pomocy i podał mi lód. Gdy Kyle poczuł się, trochę lepiej zaczęło się przesłuchanie, które prowadził Matt, a następnie on sam odwiózł mnie i Kyle'a do domu.

Drogi pamiętniku, pamiętasz jak, kiedyś pisałam, że mam najlepszą przyjaciółkę na świecie? Cofam te słowa. Dziewczyna, która bez żadnej reakcji przyglądała się, tym okropnym zdarzeniom na tyłach baru nie zasługuje na takie miano.

***
Hej, dzisiejszy rozdział w całości składa się z pamiętnika, ponieważ dwa kolejny rozdziały będą bez niego. Dajcie mi znać w komentarzu, czy tego typu rozdziały też wam pasują, to możliwe, że w przyszłości też takowy się pojawi. 

Chciałam też zaznaczyć, że wiem, że tekst tej piosenki jest dość kiepski, ale pierwszy raz pisałam coś takiego i średnio wyszło. Obiecuje, jednak że przyszły (i ostatni) będzie o wiele lepszy. No cóż, pisanie tekstów piosenek, to raczej nie moja bajka. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro