Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po tym wyszedł z mojego pokoju, a ja dalej się nie potrafiłam otrząsnąć. Moje serce wali jak oszalałe, oddech przyspiesza, staje się głębszy i nie mogę nad tym zapanować. Nie mogę też zapanować nad uczuciem, które występuje wobec niego.

O co mu chodzi? 

Nie mogłam go w ogóle zrozumieć. Nie jestem dla niego kimś ważnym, a ten traktuje mnie jak swoją własność. Z jednej strony pragnę, abym była jego, ale z drugiej strony wiem, że on nic do mnie nie czuje poza pociągu seksualnego. 

Wzięłam głęboki wdech i skierowałam się do toalety pod ciepłą wodę. W miarę szybko wyszłam spod prysznica i wysuszyłam włosy, myjąc zęby przy okazji. Zrobiłam delikatny makijaż i weszłam do pokoju, ubierając przyszykowaną odzież. 

Sukienka była czarna, na ramiączkach, sięgająca do połowy ud, delikatnie rozkloszowana w dole, a obcisła w talii. Poprawiłam jeszcze biust, podnosząc go delikatnie do góry i popędziłam do telefonu, wybierając numer do Mindy. 

- No hej, ja już gotowa, a u ciebie jak? - Rzuciłam, gdy odebrała. 

- Czekam na Jaspera i jedziemy po ciebie. 

- Okej, no to do zobaczenia. - Rozłączyłam się.

Poszłam jeszcze do toalety zrobić małe poprawki i z powrotem wlazłam do swojego pokoju, ubierając czarne szpilki. Włożyłam do torebki potrzebne rzeczy i zeszłam na dół. Zobaczyłam Alana w kuchni, jak pali papierosa, dlatego przyłączyłam się do niego. Oparłam się o wyspę kuchenną, odpalając papierosa i zaciągnęłam się pierwszą nikotyną. Nie odzywaliśmy się do siebie, co mnie zaczynało powoli frustrować. Do moich nozdrzy dotarł jego zapach perfum, a także ponownie wykręciło w podbrzuszu, gdy podszedł do mnie, zbyt blisko, bardzo blisko, ale tylko strzepnął popiół do popielniczki obok i ponownie odwrócił się. W końcu nie wytrzymałam i wzięłam kolejnego bucha.

- Dlaczego uważasz, że należę do ciebie? - Zaczęłam. 

- A dlaczego nie? - Wzruszył ramionami i spojrzał na mnie obojętnie. 

- Nie jestem twoja. - Prychnęłam pod nosem, zaciągając się. - To samo mogę tobie powiedzieć, że jesteś mój, a jednak tego nie robię. 

- Bo jestem niczyj. To sobie zapamiętaj. - Rzucił poważnym tonem. 

- To pierdol się i nie gadaj, że jestem twoja. - Odwzajemniłam ton, ale na bardziej groźniejszy.

- Wiem, że ty mnie pragniesz. Prędzej czy później przylecisz do mnie. - Uśmiechnął się.

- No to chyba coś ci się przyśniło, chłopczyku. - Zakpiłam sobie z niego. 

- Czy aby na pewno? - Podszedł do mnie i położył swoje dłonie między moimi biodrami na blacie. - To, jak mnie pragniesz, jak wariujesz przeze mnie... - Zaczął nade mną się nachylać. - To oznacza tylko jedno. - Szepnął, muskając moją skórę na uchu.

- Jestem małą kłamczuchą, chłopczyku. - Spojrzałam na niego czarująco i popchnęłam delikatnie do tyłu, udając się tym samym do wyjścia. 

Kurwa. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Kurwa

Alan, kurwa, to wiadome, że pragnę ciebie jak nikogo innego. Że wariuje na twoim punkcie, kurwa mać. Dlaczego do cholery jasnej ty nie masz o tym pojęcia jak bardzo, tylko drażnisz się ze mną cały czas.

Wyszłam z domu, czekając przed ulicą na przyjazd Mindy i Jasper'a. Po chwili zobaczyłam nadjeżdżające niebieskie bmw, które właśnie należy do blondyna. Zatrzymał się, a Min wychyliła się przez okno i otwierając szeroko buzie oglądała budynek z fascynacją. 

- Kurwa, laska, ty mieszkasz w zamku! - Krzyknęła. 

- Nie przesadzajmy... - Lekko się zawstydziłam i wsiadłam do samochodu. 

Mindy odwróciła się w moją stronę i zmierzyła od góry do dołu z zachwytem.

- Nie... Nie wierzę, sukienka z Armani?! - Powiedziała.

- No tak. - Odparłam. 

- Dziewczyno, oddaj mi ją! - Zaśmiała się. 

- Hahaha, jeśli będzie na ciebie dobra, czemu nie? - Uśmiechnęłam się. 

Momentalnie przewidziało mi się jej smutniejszy wyraz twarzy, na co moje serce zareagowało dziwnym bólem. Cholera, powiedziałam znowu coś nie tak. Szybko jej wyraz twarzy się zmienił i zaczęła opowiadać coś, jednak ja dalej czułam wyrzuty sumienia. Owszem, że zorientowałam się o co chodzi. Moja figura a jej jest zupełnie inna. Ona ma bardzo kobiece krągłości. Duże uda, gdzie nie widać szpary między nimi - a ja mam. Ma bardzo duże piersi, baaardzo duże, a ja nie należę do tych, które noszą rozmiar stanika F. Ma delikatny brzuszek, a ja przez metabolizm i geny mam płaski. Jest niska, przy moim metrze sześćdziesięciu dziewięciu centymetrów sięga mi do brody. 

Jest taką, słodziutką, niewinną kobietą o krągłościach, które w jej wydaniu są naprawdę seksowne.

Dojechaliśmy na imprezę po dwudziestu minutach i tak jak wcześniej; ogromna liczba ludzi zbierała się już do wejścia do domu Ernesta. Wysiedliśmy z auta i powędrowaliśmy do kolejki, która zmniejszała się cały czas. Po jakoś pięciu minutach weszliśmy do mieszkania, płacąc po pięć dolców bramkarzowi. 

- Kochanie, ja lecę z Mar na pierwszą kolejkę. Jak chcesz, to możesz iść do swoich kolegów, bo są tam. - Wskazała na grupę chłopaków z jego drużyny. 

- Na pewno? - Owinął ją ramieniem i pocałował w policzek. - W domu ci się odwdzięczę. 

- Zrobię to samo. - Pocałowała go w usta. 

Skierowałyśmy się do lady po drinka, gdzie barman już serwował innym szoty i kolejki. Po chwili zorientowałam się, że siedzi tam ruda suka z czarną koleżanką od Jordan, które posyłały i wredne uśmieszki.

- Nie zwracaj na nich uwagi... - Powiedziała Mindy i usiadłyśmy na hokerach. - Cztery czyste. - Zwróciła się do chłopaka zza lady. 

- Od razu na start? - Uniosłam znacząco brwi w górę. 

- No jasne. - Zaśmiała się. - No to toast za przyjaźń! - Uniosła kieliszek w górę. 

Trochę zdziwiłam się, że już nazywa mnie przyjaciółką, ale nie śmiałam w to wątpić. Wie co nie co o mnie, a zwłaszcza, że mieszkam z tym kretynem! 

I o wilku mowa.

Zobaczyłam Alana, Jesse'a i Matta, którzy wchodzą do domu, a dziewczyny od Jordan wstały i poleciały do nich. Wywróciłam oczami na ten widok i wzięłam łyka wódki, zerując ją od razu gorącą i gorzką ciecz, która rozgrzała moje gardło. 

- Już się kleją. - Prychnęła pod nosem Mindy. - Nie jesteś zazdrosna? 

- Nie. - Wzięłam drugiego drinka i go także wyzerowałam.

- Na pewno? - Uśmiechnęła się, spoglądając na mnie uważnie. 

Na pewno nie jestem zazdrosna widząc to, jak ruda dziwka klei się do ramienia Alana, a ten obejmuje ją i dłonią wędruje po całym jej ciele. 

Kurwa, zazdrosna? Skąd. 

Po chwili Jordan razem ze swoją przyjaciółką Angelicą pojawiły się obok nas. 

- Kogo ja widzę... - Powiedziała blond suka nie mająca już plastra na nosie. 

- Boginię. - Odparłam z uśmieszkiem, a Mindy zaśmiała się pod nosem. 

- Boginię zera! - Rzekła dumnie.

- Armani... - Angelica szepnęła do ucha Jordan, ale to usłyszałam. Jordi zmierzyła mnie od góry do dołu i wywróciła teatralnie oczami. 

- Hej, Marnie... Może, by tak mały zakład? - Zapytała pewna siebie Jordan i usiadła obok mnie. 

- Czego chcesz? - Odwróciłam się do niej. 

- Która pierwsza wyzeruję sześć kieliszków. - Uniosła brew w górę.

- Skoro jestem boginią zera, to dla mnie to pestka. - Prychnęłam pod nosem. 

- Hej, Stan, podaj dwanaście kieliszków czystej! - Powiedziała do barmana.

- Robi się, Jordi! - Zaczął nalewać. 

W tle Ernest puścił zremiksowany kawałek Explosion Kalwi & Remi i już miałam iść ochotę tańczyć. Tłum za nami bawił się na całego. W powietrzu było czuć zapach alkoholu, papierosów i podniecenia nastolatków, gdzie niektórzy już kierowali się na górę wiadomo po co, a inni po prostu obmacywali się pod ścianą publicznie. Po chwili przede mną jak i Jordan było już sześć kieliszków. 

- Wygrasz to. - Wyszeptała do mojego ucha Min.

- Wiem. - Odparłam z uśmiechem. 

- Gotowa? - Blondynka wzięła kieliszka do ręki. 

- Zawsze. - Rzuciłam czarująco i sięgnęłam po kieliszek. 

- Angelica, startuj. - Skinęła głową do koleżanki. 

- Gotowe... Do startu... Start! - Pisnęła.

Jeden za drugim poleciał. Później trzeci, zaraz piąty i do końca szósty. Spojrzałam na Jordan, którą skrzywiło już po czwartym. Po kilku sekundach dopiła szóstego i wstała z krzesła, łapiąc się za głowę. 

- Angela, weź... Ja chyba rzygnę.. - Zaczęła się kiwać na boki. 

- Chodź kochana, trochę przesadziłaś. Nie powinnaś tak od razu.. - Wzięła koleżankę za ramię i poprowadziła do toalety. 

- Hahaha, widziałaś to? - Zaśmiała się Mindy. - Nie wierzę!

- Wiem, żenada. - Zaczęłam się śmiać, czując już skutki uboczne.

Zrobiło mi się gorąco, bardzo gorąco, a głowa stała się cięższa. Byłam już po ośmiu kieliszkach czystej, które tak naprawdę wypiłam od razu. 

- Nie będę gorsza. -  Powiedziała i zamówiła sobie sześć kieliszków.

Dziewczyno, nie rób tego.

Po chwili Mindy sama wypiła swoje kieliszki od razu. 

- O kurwa... - Skrzywiła się. - Daj mi soku! - Rzekła do barmana. 

Spoglądałam na nią uważnie i tylko przyglądałam się, jak popija szybko sok w szklance. Coś mi się wydaję, że ta blondyneczka ma słabą głowę do alkoholu...

- Jeśli się później zrzygam, to się nie dziw... - Prychnęła pod nosem. - Po prostu szybko alkohol mnie łapie. 

- Hahaha, nie ma sprawy, a teraz chodź tańczyć! - Złapałam ją za rękę i poprowadziłam na parkiet. 

Obie tańczyłyśmy w tłumie ludzi, którzy także wywijali swoim ciałem. Kątem oka spojrzałam na Alana, który obściskiwał się z tą rudą szmatą.

Kurwa mać.

- Idziemy pić. - Pociągnęłam ją za rękę, chwiejąc się przy tym i usiadłyśmy z powrotem przed ladą. 

- Cooo, co tak szybko? - Zapytała zdziwiona, a po chwili spojrzała przed siebie. - Aaa... - Pokiwała głową. - Czyli jednak jesteś zazdrosna. 

- Cicho. - Wzięłam kieliszek do ręki i wyzerowałam. 

- Bierz go! Nie możesz innym laskom go oddawać. - Wzięła swojego drinka i w spokojnym tempie popijała go, gdy ja już dopijałam swojego trzeciego. - I nie przesadź z alkoholem...

- W dupie go mam. Skoro tak się bawi, a twierdzi że jestem podobno jego, a robi sobie co chce... - Zaczęłam się śmiać i pić kolejny kieliszek. - To, kurwa mać, też tak będę robić! Mam go głęboko gdzieś, skoro tak pogrywa, będę taka sama, kurwa mać.

-  Hej, spokojnie... - Złapała mnie delikatnie za ramię. - Nie uciekniesz od tego, pijąc wódkę za wódką. 

- Mindy. - Spojrzałam na nią poważnie. - Chcę się zajebać. Zajebie się jak nigdy dotąd. Przelecę kogo będę chciała i chuj mu do tego, na pewno go to nie obchodzi. Mam wyjebane na niego!

- Marnie... - Rzekła z troską. - Kochanie, spokojnie... - Przytuliła mnie. - Alkohol chyba już coś z tobą zrobił...

- Mam to gdzieś! Zajebie się na tyle, żeby o tym kretynie zapomnieć! - Krzyknęłam i odsunęłam się od niej, sięgając po kolejnego kieliszka. 

Po chwili poczułam, jak ktoś mocno na mnie napiera i do moich oczu dotarł obraz męskiej dłoni, która sięga po kieliszka obok mojego. Mindy zrobiła wielkie oczy i odwróciła wzrok, przybierając skrępowanej postawy. Odwróciłam się do tyłu i spojrzałam na stojącego Alana, który uśmiecha się do mnie łobuzersko. 

Kurwa mać. 

Nie słyszałeś tego, prawda? 

Błagam nie.

Jego brązowe oczy wbiły się we mnie intensywnie, a ja poczułam gule w gardle. Nie mówiąc nic, przy tym nie spuszczając ze mnie wzroku napił się swojej wódki i odszedł. On po prostu odszedł.

- Kurwa mać. - Syknęłam. - Czy on to słyszał? 

Mindy spojrzała, a jej postawa od razu mi odpowiedziała sama za siebie.

- Zajebiście... - Wzięłam kolejnego drinka i wyzerowałam całego, krzywiąc się pod koniec.

*

Podpiłam się i to mocno, ale nie tylko ja! Mindy ze mną także piła! Ona to już w ogóle odleciała! 

- Marnie, ja jadę do domu z nią. - Jasper podtrzymywał swoją dziewczynę. Mindy chwiała się na boki i włosy zasłaniały całą jej twarz. 

- Spoko, nie ma sprawy... - Machnęłam dłonią. 

- Jak mogłyście tyle wypić?! - Nie dowierzał. 

- No, tak wyszło... - Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na niego niewinnie. 

Połowa ludzi także już wyrwała się z imprezy. Szlak mnie trafiał, kiedy widziałam, jak Alan obejmował albo całował się z rudą szmatą od Jordan.

Kurwa mać, doprowadzasz mnie do wściekłości, jebany idioto.

Skąd u mnie tyle zazdrości, do kurwy nędzy?!

- Zawieźć cię też? Ledwo co się trzymasz, Marnie... - Spojrzał na mnie z troską.

- Nie, ja sobie poradzę... Sama wrócę... - Wymamrotałam.

- No dobra, to cześć. - Westchnął i skierował się do wyjścia z Mindy. 

Już chciałam iść w stronę... Sama nawet nie wiem gdzie chciałam iść, ale jakiś chłopak stanął obok mnie. 

- No hej, ślicznotko, co powiesz na...

Nawet nie dokończył, bo pociągnęłam go za kark i połączyliśmy nasze usta. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ja... Ja chciałam chyba... się odegrać? Zemsta? Żeby to zobaczył? Ale dlaczego? Żeby poczuł to co ja poczułam? Nie wiem.

Zachłannie przyssałam się do warg chłopaka, który objął mnie wokół talii i przycisnął do ściany, o którą byłam dotychczas oparta. Podgryzł mi dolną wargę i mruknęłam mu w usta, wplatając palce w jego gęste włosy. Całowaliśmy się żarliwie i nie przeszkadzało mi to, że jesteśmy widowiskiem dla ludzi. Podobało mi się to, chciałam więcej. Jednak w pewnym momencie, kiedy zaczął dłonią zjeżdżać na dół, natrafiając palcami na moją kobiecość odepchnęłam go od siebie.

Nie mam pojęcia czemu.

- Nie podoba ci się? - Zmarszczył brwi. 

- Pierdol się. - Prychnęłam pod nosem i odeszłam od niego chwiejnym krokiem.

Boże, szlak mnie trafiał, kiedy widziałam Alana w ciągu dalszym całującego się z tą suką. 

Kurwa mać.

Skierowałam się do wyjścia i stanęłam na chodniku, odpalając papierosa drżącymi dłońmi. Zabrało mi się na płacz, ból momentalnie przeszywał moje ciało i było to nie do zniesienia. Po chwili na moich policzkach pojawiły się pierwsze łzy i nie byłam już w stanie ich opanować. Tak mnie serce bolało, kiedy widziałam tego idiotę z nią... Całe ciało mnie bolało, to było okropne uczucie i dawno nie czułam go. Pociągałam nosem i chlipałam po cichu, pomimo tego, że ludzie przechodzili obok mnie, to na szczęście nie zwracali na to uwagi.

- Marnie? - Usłyszałam znajomy głos. - Co tutaj robisz? 

Odwróciłam się i zobaczyłam Jesse'a z fajką w ręku.

- Emm... Ja... 

- Ty płakałaś? - Przybliżył się do mnie i położył swoją dłoń na moim policzku, kciukiem przecierając łzy. - Dlaczego płakałaś? 

- Nie, nic, to nic ważnego... - Pociągnęłam nosem, odwracając od niego wzrok i przybierając niewinnej postawy.

- Na pewno? Bo zaczynam się martwić. - Rzucił rozweselony. 

- Jest dobrze, naprawdę. - Skinęłam głową i wyrzuciłam papierosa, depcząc go obcasem.

- Dlaczego nie na imprezie? - Zapytał. 

- Jesse. - Spojrzałam na niego poważniej. 

 - Hmm? - Uniósł brwi w górę. 

- Chcę cię pieprzyć. 

Czarnowłosy zrobił wielkie oczy i prawie zakrztusił się papierosem, którego dość długo zaczął ciągnąć. 

- Nie wiem gdzie, ale chcę cię teraz pieprzyć. - Rzuciłam stanowczo. 

- C-co? Marnie, ty jesteś najebana! 

- Podpita. - Poprawiłam go.  

- Nie mogę tego zrobić. - Powiedział poważnym tonem i wyrzucił papierosa. 

- Nie możesz, czy nie chcesz? To jest co innego. 

- Nie mogę. 

- Zawieź mnie do domu. Chcę do domu. - Zaczęłam marudzić. 

- Masz szczęście, że nie piłem dużo. - Położył dłoń na moich plecach i poprowadził do auta. 

Zaparkował trochę dalej, dlatego kawałek musieliśmy przejść. Gdy tylko kluczykiem otworzył samochód złapałam go za rękę i poprowadziłam do tylnych siedzeń. 

- Marnie... - Westchnął. 

Usiadłam na nim okrakiem i przyssałam się do jego szyi, czując, jak kładzie swoje duże i ciepłe dłonie na moich biodrach.

- Proszę cię... - Powiedział, ale nie odpychał mnie. 

Chciał tego. Widziałam po nim, że chciał. Nie robił nic, żeby mnie odepchnąć, czy po prostu mocniej dać do zrozumienia, że nie chce. 

- Chcę się z tobą pieprzyć. Tu i teraz. - Spojrzałam na niego.

- Nie mogę. 

- Pieprzyć to! - Połączyłam nasze usta.

On od razu odwzajemnił pocałunek, który po chwili zamienił się w gorący i pełen podniecenia. Miałam kurewską ochotę na niego. Jego dłonie zjeżdżały w dół i górę wzdłuż mojej talii. Wsunęłam dłonie pod jego koszulkę i od razu ściągnęłam materiał, rzucając na siedzenie obok.

- Nie powinienem. - Wyszeptał.

- Nie obchodzi mnie to. Wiem, że tego chcesz. - Mruknęłam czarująco. 

Nie odpowiedział. Złapał mnie delikatnie za włosy i pociągnął w dół, odchylając moją głowę do tyłu. Poczułam mokre i gorące pocałunki na szyi. Było to bardzo podniecające. Jego druga dłoń znalazła się na mojej piersi, którą zaczął delikatnie pieścić. Jęknęłam z podniecenia i domagałam się już tylko jednej rzeczy. Zsunęłam ramiączka od sukienki z moich ramion, a Jesse w spokojnym tempie zaczął materiał zsuwać niżej.

Ponownie połączyliśmy swoje usta, ale tym razem z językiem. Znowu całował tak spokojnie i delikatnie, Jezu. To mnie w chuj podniecało. Złapał mnie delikatnie za policzek, a drugą dłonią powędrował prosto do zapięcia od stanika. Jednym i zwinnym ruchem poradził sobie z zamkiem. Zrobił to w taki sposób, jak znał całą tę kombinację, jakby robił to już wiele razy. 

Zrobił większe oczy, kiedy spojrzał na mojego kolczyka w sutku. Mruknął i przyssał się do mojej piersi, kładąc obie dłonie na moich plecach i przyciskając do siebie bardziej. Jęknęłam i odchyliłam się do tyłu, czując mokry i zwinny język na moim sutku, który doprowadzał mnie do rozkoszy. 

- Jesse, ja chcę tego... - Wyszeptałam. 

- To będzie naszą tajemnicą, dobrze? - Spojrzał na mnie.

- Tak. - Szepnęłam i połączyłam nasze usta. 

Jego dłonie zaczęły wędrować po moich udach, aż w końcu wjeżdżał coraz wyżej, co mi bardzo się spodobało. Zaczął przez materiał pieścić mi kobiecość, przez co jęknęłam mu w usta, a ten zagryzł mi dolną wargę, ciągnąc ją w swoją stronę. 

- Och, Jezu. - Jęknęłam, kiedy przyssał się ponownie do mojej piersi. 

Moje dłonie powędrowały do jego krocza. Rozpięłam jego pasek z Calvina Kleina i zabrałam się za rozporek. On w między czasie zsunął w dół moje stringi, zabierając się za pieszczenie mojej mokrej cipki. Czułam jego nabrzmiałego penisa, który prosił się już o wyjście. Wsunęłam dłonie w jego bokserki i zaczęłam dotykać męskości, czując sporą twardość.

- Koniec tej gry wstępnej, chcę już się z tobą pieprzyć. - Warknęłam. 

Uniósł mnie, łapiąc za swoją męskość. Wydałam z siebie cichutkie jęknięcie, gdy poczułam jego żołądź przy wejściu. Zaczął powoli wchodzić we mnie, a ja opuszczałam się w dół, czując przeciskającego się penisa przez moje ścianki.

- Czekaj! - Zatrzymał się po chwili. - Nie możemy, nie mam gumek... 

- To jest niepotrzebne.

- Co? Chyba nie chcesz być matką. 

- Nie będę. 

- Po prostu postaram się tylko tobie dogodzić, maleńka. - Uśmiechnął się i zaczął we mnie wchodzić. 

Zarzuciłam dłonie na jego karku, zaczynając się unosić. Mój oddech przyspieszył, zaczynałam dyszeć, kiedy czułam w sobie jego nabrzmiałego i poruszającego się penisa. Przyspieszył, chwytając mnie za biodra, unosząc tym samym. Z moich ust ponownie wydobył się jęk rozkoszy i owinęłam ręce wokół jego szyi, chowając także w nią głowę. Unosił mnie, poruszając także biodrami w górę, a ja czułam, że jestem już blisko.

- Dochodzę... - Sapnęłam. - Jesse...

Naglę przyjemność objęła tereny mojego podbrzusza i kobiecości. Zacisnęłam się na jego penisie, jęcząc mu do ucha z rozkoszy. Czułam rozlewającą się we mnie przyjemność, każdy mój mięsień się zaciskał, z moich ust wydobywały się tylko jęki, było mi bardzo dobrze.d

- Boże... - Odchyliłam się do tyłu, napierając mocniej na jego męskość.

- Ja zaraz dojdę... - Ostrzegł mnie tonem pełnym podniecenia. 

Zeszłam z niego i uklęknęłam nad nim. Złapałam jego penisa w dłonie i zaczęłam zwinnymi i przyspieszonymi ruchami pocierać w dół i górę.

Alan ma większego.

Aż w końcu wzięłam go do buzi, a Jesse wydał z siebie ciche sapnięcie. Przerzucił moje włosy na bok, kiedy robiłam mu dobrze i pogładził mnie po policzku. Językiem sprawnie obracałam wokół jego główki, biorąc po chwili do ust męskość. Lizałam i zasysałam policzki, pomagając sobie także dłońmi.

- Dochodzę... - Wydusił z siebie. 

Po chwili poczułam w gardle słoną ciecz, którą od razu połknęłam, a czarnowłosy spojrzał na mnie ze zdumieniem i błyskiem w oku. 

- Jesteś zajebista, boże... - Podciągnął swoje spodnie w górę i zabrał się za zapinanie rozporka i paska, gdy ja zakładałam sukienkę i bieliznę. 

- Wiem. - Mruknęłam i usiadłam na nim, zarzucając ręce na karku.

On nie zawahał się mnie pocałować. Złapał mnie za policzek i pociągnął do siebie, łącząc nasze usta w namiętny pocałunek.

- Zawieź mnie do domu, zmęczona jestem... - Powiedziałam, opierając niewinnie głowę na jego ramieniu i czułam, jak w kojący i miły sposób głaszcze moje włosy, przytulając mnie.

- Po seksie zawsze taka zmęczona? - Uniósł brwi w górę i wraz ze mną przeszedł do przodu. 

- Mogę dłużej. - Rzuciłam uwodzicielsko, a on zagryzł wargę z fascynacją. 

***


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro