Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zaczęłam mrużyć oczy i kiedy tylko je otworzyłam, od razu uniosłam się do siedzącej pozycji. Spanikowana rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że znajduję się u siebie w pokoju. Spojrzałam na swoje ciało, na swoje ubrania, które posiadały plamy krwi.

Alan.

Wzięłam głęboki wdech i wstałam na wyprostowane nogi, rozbierając się z pobrudzonych ubrań. Założyłam nowe i po skończonej czynności udałam się do pokoju bruneta. Chłopak siedział przy swoim komputerze i stukał coś na klawiaturze, mając założone słuchawki na uszach. Dyskretnie i niepewnie podeszłam do niego, zagryzając dolną wargę złapałam jego ramię, ale szybko zabrałam przyciągnęłam z powrotem swoją dłoń do siebie. 

- Co? - Odwrócił się w moją stronę i zdjął słuchawki. 

- C-Co się... stało... - Zapytałam, przybierając niewinnej postawy. - Dlaczego byłeś we krwi..?

- Bo byłem. - Burknął. - Nie musisz się zamartwiać, jest to niepotrzebne. - Chciałam już coś powiedzieć, ale założył słuchawki na uszy i odwrócił się w stronę monitora.

- Dupek. - Zagryzłam ponownie dolną wargę i zaciskając dłonie w piąstki. Udałam się do wyjścia z jego pokoju, czując dziwne kłucia w sercu.

Dlaczego naglę stał się taki oschły? Nic mu nie zrobiłam, a temu znowu odbija... Czyżby dlatego, bo się do niego zbliżyłam i to, że mi powiedział takie rzeczy? 

Dochodziła już pierwsza w nocy, dlatego od razu poszłam spać. Po nastawieniu budzika do szkoły ułożyłam się wygodnie na poduszce i zasnęłam z myślą, że pokonam Alana Hendersona.

*

Zaczęłam mrużyć oczy, gdy do moich uszu dotarł dźwięk piejącego budzika. Wyciągnęłam rękę spod kołdry i jeszcze z zamkniętymi oczami starałam się wyłączyć ten jazgot. 

- Kurwa. - Wymamrotałam, kiedy urządzenie spadło na podłogę i samo z siebie przestało wydawać dźwięk. 

Dzisiaj ciebie pokonam!

Z tą jakże podnoszącą na duchu myślą wstałam z łóżka i udałam się do toalety wykonać poranne czynności. Umyłam zęby, rozczesałam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Nałożyłam na twarz puder, rzęsy pomalowałam tuszem i powieki podkreśliłam ciemnym cieniem. Pomalowałam usta bordową pomadką i udałam się z powrotem do pokoju przebrać.

Sięgnęłam po białą bluzkę na ramiączka, która sięgała mi kilka centymetrów za pępek i do kompletu dodałam czarną, skórzaną spódniczkę z wysokim stanem do połowy ud. Dobrałam pasującą biżuterię i ubrałam na stopy czarne koturny. Udałam się do pokoju Alana, by go obudzić, ale o dziwo nie zastałam go tam. 

Wow, książę wstał!

Skierowałam się do kuchni przegryźć coś na szybko, ale schodząc ze schodów zobaczyłam w drzwiach Jesse'a i Matta, którzy rozmawiali ze sobą i czekali za pewne na Alana. Obaj spojrzeli w moją stronę i zmierzyli mnie od góry do dołu, robiąc przy tym wielkie oczy.

- A ty dla kogo się tak wystroiłaś? - Podgwizdał Matt.

- Mam nadzieję, że dla mnie, maleńka. - Jesse puścił mi oczko.

 - Ładnie do szkoły się nie można ubrać? - Uniosłam jedną brew w górę i z gracją skierowałam się do kuchni. 

Z której naglę wyszedł Alan i zderzyłam się czołem o jego klatkę piersiową.

- Auć. - Burknęłam pod nosem, łapiąc się za głowę. 

- Uważaj jak chodzisz, łamago. - Powiedział kpiąco i po chwili zmierzył mnie, zatrzymując się na moich piersiach. 

- Łamaga? To nie ze mnie krew się wczoraj lała. - Dogryzłam mu i udałam się dumnie do kuchni.

- Jak chcesz jechać do szkoły z nami to się pośpiesz, bo zaraz wychodzimy. - Odwrócił się w moją stronę.

- Już idę. - Wzięłam brzoskwinię w rękę i udałam się w stronę wyjścia, wymijając Alana i spoglądając na niego prowokująco, zagryzłam owoc na jego oczach.

Prychnął tylko pod nosem i udał się zaraz za mną. 

- No to jak, Marnie? Dla mnie tak pięknie się ubrałaś? - Zapytał Jesse, uśmiechając się sympatycznie. 

- Oczywiście. Myślałam o tobie. O tym co by było, gdybyś ściągnął ze mnie tę spódniczkę. - Spojrzałam na niego uwodzicielsko, a Matt prychnął rozbawiony pod nosem, gdzie czarnowłosy się czerwienił i poprawił spodnie w kroczu.

- W każdej chwili możemy zostać tutaj w domu, a oni sobie pojadą do szkoły. - Dodał, gdy wychodziliśmy z mieszkania.

Wszyscy we czwórkę udaliśmy się do samochodu Alana. Jego przyjaciele usiedli z tyłu, a ja z przodu obok kierowcy. Już po kilku sekundach byliśmy w drodze do szkoły. 

- No to jak? Piątek, impreza, co wy na to? - Rzucił Matt. 

- Ja jestem za! - Westchnął Jesse. - Marnie, mam nadzieję, że przyjdziesz do Ernesta, bo jak co tydzień impreza u niego. 

- Być może. - Spojrzałam na niego w lusterku. 

Po chwili przejechaliśmy obok parku, w którym wczoraj doszło do morderstwa. Było z daleka widać migotanie światła karetki i policji. Wielu ludzi schodziło się, by zobaczyć widowisko, a z niektórymi policja rozmawiała, spisując zeznania.

Nie przejmowałam się śmiercią tego mężczyzny. Nie przejmowałam się tym drugim mężczyzną, którym mógłby się okazać ten Ed. Ja się przejmowałam Alanem, dlaczego on był cały we krwi, bo przecież na logikę... Podejście do nieżywego ciała i sprawdzenie go, sprawi tyle krwi na ciele? 

Gówno prawda.

Okłamał mnie. Nie wiem co ukrywa, ale nie chcę na niego naciskać, bo od wczoraj zauważyłam, że coś mu zjebało humor. 

Po piętnastu minutach byliśmy już przed szkołą. Masa nastolatków już stała w grupach, wchodziła do budynku, bądź dopiero na dziedziniec szkoły. Chciałam zostać w aucie aż do dzwonka, naprawdę. Nie chciałam pokazywać się z kim wychodzę albo z kim jeżdżę. Pomimo tego, że coś czuje do tego drania nadal nie potrafiłam pokazać się w jego towarzystwie. Nie wiem czemu. Nagle zobaczyłam Mindy i Jaspera w oddali, którzy wychodzą z auta blondyna.

- Dzięki! - Rzuciłam do Alana i dyskretnie wyszłam z jego samochodu, kierując się w stronę blondynki. 

Na szczęście nie rzucałam się w oczy i szybko znalazłam się obok koleżanki.

- No hej. - Uśmiechnęłam się do niej. - Cześć Jasper. - Pomachałam mu. 

- O hej! - Przytuliła się do mnie.

- Cześć. - Skinął do mnie głową. 

- To jak, przychodzisz dzisiaj do mnie? - Rzuciła w moją stronę z promieniejącym uśmieszkiem.

- Umm, mogę. - Odparłam na szybko i obejrzałam się do tyłu, dostrzegając już tłum dziewczyn wokół Alana i jego innych kolegów. Oczywiście już jedną brunetkę obejmował wokół talii. 

Wcale nie czuję się zazdrosna.

- Marnie. - Usłyszałam głos blondynki, która ściągnęła mnie na ziemię. 

- Yyy, Mindy? - Odwróciłam się w jej stronę, rumieniąc się.

- Na kogo tak patrzysz? - Spojrzała w stronę Alana z zadziornym uśmieszkiem. 

- Kotek, ja lecę do chłopaków. - Jasper pocałował Mindy w policzek i wyminął nas.

- Na nic, na nikogo. - Starałam się grać wiarygodną. 

- Jasne... - Weszłyśmy do szkoły. - Przecież zauważyłam, że od dłuższego czasu gapisz się na niego. Mnie nie oszukasz... - Pomachała mi palcem wskazującym przed twarzą. 

- No dobra, dobra... - Burknęłam. - Po prostu jego kolega mi się podoba. - Skłamałam na szybko.

- Matt? Jesse? - Zrobiła większe oczy. - Cała ich trójka jest do schrupania! 

- Dlatego patrząc na nich najadam się widokiem. - Stanęłam obok mojej szafki i otworzyłam ją, wyjmując książki na pierwszą lekcje. 

- A właśnie, jak nastawienie przed konkursem? Trzymam za ciebie kciuki! - Uśmiechnęła się szeroko. 

- Dzięki. - Odparłam. - Oho, zobacz kto idzie. - Szepnęłam do niej. 

Na korytarzu ludzie już robili drogę czterem księżniczkom szkolnym, a na czele Jordan, która miała plaster na nosie. Ten widok doprowadził mnie do śmiechu. 

Widziałam, jak posyła mi wrogie spojrzenie, oczywiście ze wzajemnością. Gdy przechodziła dosłownie obok uśmiechnęła się złośliwie i uniosła dumnie głowę w górę. Jej przyjaciółki zrobiły to samo, a ja tylko zaśmiałam się pod nosem i skierowałam z Mindy w stronę sali. 

- Dzisiaj jest impreza u Ernesta, idziesz? - Spytałam blondyneczkę. 

- Pewnie przyjdę z Jasperem, a ty przychodzisz? 

- Przyjdę. 

- No to super! Przyjechać po ciebie? - Zapytała. 

- Jak nie będzie problemu... - Zawstydziłam się.

- Jasne, że nie będzie! Od czegoś ma się przyjaciół, prawda? - Pokazała swoje bialutkie ząbki. 

No tak, przyjaciół. 

Ja nie mam tutaj nikogo tak naprawdę.

Wybił dzwonek na lekcję i od razu weszliśmy do sali, w której już byli kilkoro uczniów.

- Zaczynam dobierać osoby do wypracowania. - Nauczycielka o czarnych, kręconych włosach, które kosmykami opadały na jej zmęczoną twarz hukiem rzuciła teczkę na biurko. 

- Wypracowanie? - Szepnęłam do Mindy, która siedziała na przeciwko mnie. 

- Sama nic nie wiedziałam o nim... - Rzuciła zdezorientowana. 

Wsłuchiwałam się w nazwiska wyczytywane parami przez nauczycielkę od angielskiego. Błagam, oby Wilson i Fanning! 

- Campbell i Olivers, Mercer i Martin, Graham i Rutter, Jeffrey i Fanning...

Kurwa.

-  i Wilson z Miller. - Uniosła wzrok na klasę. 

Miller? Kto to, kurwa, jest? Jedynie czyje nazwisko znam to Mindy, która jak myślę jest w parze z Jasperem, bo przytuliła się do niego i przybili sobie piątkę. 

Zaczęłam rozglądać się po sali i zobaczyłam jak czarnowłosa dziewczyna z fioletowymi pasemkami spogląda na mnie, to po chwili uniosła swoją dłoń i pomachała opuszkami palców.

- Wypracowanie ma być na temat wybitnych pisarzy i ich dzieł. Proszę pracę dostarczyć do wtorku. - Powiedziała surowo nauczycielka. 

*

- Cześć, Sky jestem. - Dziewczyna ze mną w parzę wyciągnęła do mnie rękę, gdy już chciałam opuścić salę. 

- Marnie. - Burknęłam i udałam się na korytarz. 

- Pracę możemy u mnie zrobić-

- Nie ma sprawy, a teraz wybacz, bo się spieszę. - Przerwałam jej i wyminęłam, udając się prosto do biblioteki

Chciałam raz na zawsze zakończyć kontakt z Lukiem. Szybko udałam się do jego ulubionego miejsca i gdy weszłam, od razu go zobaczyłam. 

- Hej! - Przywitałam się, gdy ten uśmiechnął się i od razu do mnie podszedł. - Mów szybko. - Rzuciłam. 

- Wiesz, że nie chciałem cię urazić... - Spojrzał na mnie. - Przepraszam cię, jeśli jesteś zła za to, co powiedziałem, ale na pewno nie miałem złych intencji. 

- No dobrze. - Odparłam.

- Czyli między nami jest dobrze już? - Uniósł brwi w górę. 

- Tak. - Uśmiechnęłam się na przymus. 

- No to super. - Przytulił się, mimo, że tego nie chciałam. - Chcesz może wpaść do mnie w sobotę? - Spytał.

- Nie wiem, czy będę mieć czas, ale dam ci znać w razie czego, a teraz idę na przerwę, cześć. - Powiedziałam i wyszłam z biblioteki, nie dając mu dojść do słowa.

Gdy wyszłam z biblioteki natrafiłam na panią Harrison od historii, która od razu do mnie podeszła.

- Przygotowana na konkurs? - Zapytała, a ja skinęłam głową na tak. - Pamiętaj, że po długiej przerwie udaj się do sali sto! - Mocno dyszała. Widać, że się spieszyła.

- Dobrze. - Patrzałam na nią uważnie. 

- No. - Rzuciła triumfalnie i odetchnęła z ulgą.

Wybił dzwonek na lekcję, a ja udałam się do sali.

*

Stukot moich koturnów roznosił się po całej szkole. Było kilka minut po dzwonku z długiej przerwy i aktualnie spóźniona pędzę do sali sto.

- Kurwa... - Warknęłam po cichu.

Kierując się do sali, w której zaczął się już konkurs dostrzegłam Alana na korytarzu, na co zmarszczyłam brwi. 

- Co ty tu robisz? Czemu nie w sali? - Zapytałam zdziwiona.

- Bo jest w innej. - Odparł, odrywając się szarmancko od ściany. - Chodź.

- Co, jak to? - Zrobiłam wielkie oczy, ale dotrzymałam mu kroku. - Przygotowany na drugie miejsce? - Rzuciłam prowokująco. 

- Czy aby na pewno? - Zaśmiał się. 

- Wydaje mi się, że to teraz nazwisko Wilson będzie widniało na pierwszym miejscu. - Uśmiechnęłam się zadziornie w jego stronę. 

Po chwili Alan złapał mnie za rękę i razem ze mną wszedł do męskiej toalety.

- Co ty robisz?! - Rzuciłam, gdy naglę jego dłoń zakryła mi usta i wciągnął mnie do kabiny. 

- Czy aby na pewno zajmiesz pierwsze miejsce? - Spojrzał na mnie i przygwoździł mnie do ściany kabiny, trzymając ręce nad głową. 

- Co ty planujesz? - Spojrzałam na niego wrogo. 

- Po prostu ciekawiej będzie tutaj z tobą niż na jakimś pierdolonym konkursie.

- Co...

Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo gwałtownie wpił się w moje usta, wyszukując od razu mój język. Nie zawahałam się odwzajemnić pocałunku. Zaczęliśmy ostrą i bardzo podniecającą walkę o dominację, którą nikt nie mógł wygrać. Nigdy nie wygramy, zawsze będzie remis.

Pani Harrison, przepraszam. Zamiast być na konkursie całuję się w męskim kiblu. Sorry, tak wyszło.

Gwałtownie odkleił się ode mnie i odwrócił tak, że byłam plecami do niego odwrócona. 

- Alan... - Sapnęłam, gdy jego dłonie zaczęły gładzić moją talię, a usta muskały moją skórę na szyi.

- Wiem, że ci dobrze, ale nie dochodź jeszcze. - Rzucił czarująco w trakcie pocałunków, którymi zaczął mnie obdarowywać. 

- Taka słaba nie jestem. - Uśmiechnęłam się zadziornie. 

Przygniótł mnie mocniej do ściany i zaczął w spokojnym tempie całować moje plecy w górę i dół zaczynając od karku schodząc nawet do ramion. Przeszły mnie przyjemne dreszcze i moje ciało zaczęło domagać się więcej. Wsunął obie ręce pod moją bluzkę i zaczął delikatnie wjeżdżać w górę. Tak, o te więcej chodzi.

- Alan, jak długo będziesz mnie tutaj przetrzymywał? - Zapytałam, a tak naprawdę mogłabym cały dzień z nim przesiedzieć w tym kiblu. 

- Tak długo, jak będę chciał, dziewczynko. - Szepnął mi do ucha i przy okazji zagryzł jego płatek. Po chwili poczułam, jak jego jedna dłoń wsunęła się pod mój stanik. 

Zaczął delikatnie masować mi pierś i ugniatać, sprawiając mi tym samym rozkosz, która wypływała prosto z moich ust w postaci cichutkich pojękiwań. Jego druga dłoń masowała w tym samym czasie mój brzuch, pieszcząc go w każdy możliwy sposób. Nagle zaczął nią sunąć niżej.

Jęknęłam po cichu z przyjemności. On umie sprawić dobrze kobiecie i denerwuje mnie to, że nie byłam jedyną, którą tak pieścił. Jego dłoń w ciągu dalszym bawiła się moją piersią, a drugą w końcu zjechał tam, gdzie chciał. Delikatnie zaczął zataczać kółka przez skórzany materiał na mojej kobiecości, aż w końcu wsunął rękę. 

- Alan... - Sapnęłam z rozkoszy i zacisnęłam bardziej dłonie, które były nad moją głową. 

Zaczął stymulować mi kobiecość, całując jednocześnie po szyi. Tak mnie podniecił, że byłam cała mokra. Chciałam już z nim to zrobić, tu i teraz. 

Jebać ten konkurs. Wolę się teraz pieprzyć z Alanem. 

Robił to coraz szybciej i szybciej, aż w końcu zwalniał, żeby mnie rozdrażnić. W końcu usłyszałam ten moment, na który tak bardzo czekałam. 

Rozpiął rozporek.

- Kurwa, Alan... - Jęknęłam. - Dlaczego tak długo musiałam czekać? 

- A dlaczego ja na ciebie tak długo musiałem czekać? - Szepnął mi do ucha, gdzie przy tym od razu przeszedł mnie dreszcz. - Całe dwadzieścia minut przez tą jebaną przerwę.

Dłonią, którą sprawiał mi rozkosz zsunął sprawnie bieliznę. Po chwili przestał pieścić mi kobiecość i złapał mnie za udo, podnosząc je wysoko. Jednym i zwinnym ruchem wszedł we mnie. Wydałam z siebie dość głośne jęknięcie, ale zostało to stłumione przez jego dużą i ciepłą dłoń, która dotychczas pieściła moją pierś.

Znowu czułam jego nabrzmiałego i twardego penisa w sobie, który z trudem przeciskał się do środka, ale jak już moja kobiecość przyjęła go całego, przyspieszył. Przyspieszał i nie miał zamiaru zwalniać. Napierał na mnie ostro, sprawnie, brutalnie, a ja jęczałam i piszczałam mu w rękę, czując też przyjemność z tego, jak obdarowuje mój kark mokrymi i zachłannymi pocałunkami.

Pragnęłam Alana. 

Pragnęłam go jak nikogo innego.

Po chwili odwrócił mnie w swoją stronę i od razu złapał mnie za pośladki, unosząc do góry. Owinęłam nogi wokół jego talii i nabiłam się na sporych rozmiarów penisa, który sprawnie poruszał się w mojej cipce. Splotłam palce na jego karku i spoglądałam mu w oczy, gdy on posuwał mnie przy tej ścianie w męskim kiblu. Byliśmy tak blisko siebie, że czułam, jak nasze oddechy mieszają się ze sobą. Z moich ust wydobywały się jęki z przyjemności, zatracałam się w tym.

- O... Mój... Boże... - Wysapałam. - Alan... - Spojrzałam mu prosto w oczy. 

Wiedział że zaraz dojdę, dlatego drań przyspieszył. Mocno przygwoździł mnie do ściany i nie przestawał pieprzyć. Czułam, czułam jak jestem blisko. Mój każdy mięsień zaczął się spinać. Przyjemne spazmy obejmowały okolice mojego podbrzusza i kobiecości, a z moich ust coraz głośniej wydobywały się jęki.

W końcu doszłam. 

Zaczęłam cała drżeć i bardziej przycisnęłam do siebie Alana, wbijając przy tym paznokcie w jego - już od naszego pierwszego razu - poszkodowaną skórę na karku. Oparłam się głową na jego ramieniu i głośno oddychałam, zaciskając się na całej długości jego sztywnego i twardego penisa. Zwolnił tempo, dając mi w spokoju dojść, przy tym słyszałam, jak sam ciężko dyszy.

- Kurwa... - Wydyszałam. - Pieprzę się z tobą w szkolnym kiblu... - Zaśmiałam się. 

- To dla mnie nie nowość. - Prychnął pod nosem. 

- Czyli jestem kolejną, którą ruchasz w szkolnej toalecie? - Spojrzałam na niego, czując ukłucie w sercu, które przeszyło całe moje ciało.

Czego ja oczekiwałam?

Idiotko, po prostu przestawaj mu się dawać.

- Nie jesteś kolejną. - Spojrzał na mnie uważnie. - Ty po prostu należysz już do mnie. - Przywarł mnie mocno do ściany i złączył nasze usta. 

Jego penis cały czas tkwił w mojej kobiecości, przez co zaczął znowu w spokojnym tempie wchodzić i wychodzić sprawnymi ruchami. Całował moje usta, on je zachłannie pożerał, a ja oddawałam się temu. Miękkie i ciepłe usta obracały się z moimi w namiętnym pocałunku, w którym oboje się zatracaliśmy. Obrócił głowę w bok i ponownie wpił się w moje usta, zagryzając dodatkowo dolną wargę. Wplotłam dłonie w jego brązowe włosy i pociągnęłam delikatnie za końcówki, sapiąc mu w usta, które zagryzał. Żarliwe i mokre pocałunki na moment nie traciły swojego tempa, a bardziej go przybierały.

- Poza tym... - Odkleił się ode mnie, ciężko dysząc. - Jest dwa-jeden. - Uśmiechnął się łobuzersko.

- Jak to dwa-jeden?! - Oburzyłam się. - Przeci...

- Mówiłem, że wygram, dziewczynko. - Przerwał mi, unosząc zadziornie jedną brew w górę. - A zaraz będzie trzy-jeden. - Zaczął przyspieszać ruchy. 

- O ty... - Chciałam się wyrwać, ale bardziej przycisnął mnie do ściany i wbił się w moją szyję. - Odpłacę ci się. - Jęknęłam. 

Po chwili usłyszeliśmy otwieranie się drzwi. 

- Nie ma nikogo... - Powiedział dobrze znany mi głos.

- Jesteś pewna? Uczniowie mogą niedługo przyjść... - Powiedział jakiś męski głos.

Spojrzałam na Alana, gdy ten zaczął się śmiać. 

- Co? - Zmarszczyłam brwi i szepnęłam, spoglądając na jego rozbawienie. 

- To Cummshots.. - Jego głowa opadła na moje piersi i zaczął się w nie śmiać. Czułam przyjemne ciepło spowodowane przez to.

- No chodź tutaj Stefan.. - Pani Cummshots mruknęła do jakiegoś mężczyzny i słyszałam jak się całują. 

Alan pomógł mi zejść z niego i oboje siedzieliśmy cicho w kabinie, powstrzymując wybuch śmiechu.

- Z kim ona się całuje? - Szepnęłam do Alana, siadając mu na kolana, kiedy ten usiadł na toalecie. 

- Nie mam pojęcia, ale głosem przypomina woźnego. - Zaśmiał się. - A woźny ma na imię Stefan. 

- Och Stefan, jak mi dobrze z tobą! - Nauczycielka mruknęła podniecona. 

- Barbaro, jesteś taka seksowna.. - Woźny powiedział i słyszałam tylko dźwięk całusów. 

- I mamy tutaj czekać do końca przerwy? - Spojrzałam na niego zirytowana. 

- Możemy porobić co chcesz. - Uśmiechnął się łobuzersko. - Na przykład ja dokończę swoje sprawy. 

Po tym jak to powiedział obrócił mnie tak, że usiadłam okrakiem na jego kroczu odwrócona do niego plecami. Jedną dłonią złapał mnie za oba nadgarstki i trzymał mocno za plecami, a drugą dłonią zaczął zataczać kółka na materiale od bielizny zaraz przy wejściu do mojej kobiecości.

- Alan... - Sapnęłam. - Nie próbuj. - Warknęłam ostrzegawczo. 

- Będzie trzy-jeden. - Zaczął całować mnie po szyi i w tym samym czasie włożył rękę w moje majtki. 

Jęknęłam z przyjemności, ale powstrzymywałam się, chcąc nie rozproszyć Panią Cummshots i woźnego. Delikatnie i spokojnie pieścił moją cipkę, a ja czułam samą przyjemność przez jego dotyk. Po chwili włożył we mnie dwa palce, a ja drygnęłam i zaczęłam ruszać w spokojnym tempie biodrami. 

- Pożałujesz... - Szepnęłam, powstrzymując jęki.

- Podoba mi się ten zakład. Bardzo. - Całował delikatnie moją szyję. - Mógłbym tak z tobą cały czas. - Szepnął mi do ucha. 

Kurwa, on chce ze mną tak cały czas.

Alan, ja z tobą też chcę, kurwa. Nie masz pojęcia jak bardzo.

- Wejdź we mnie Stefan! - Usłyszeliśmy i nie mogliśmy powstrzymać śmiechu. 

Ugryzłam się w język, a Alan wbił mi się w szyję, podgryzając ją mocno,co było przyjemne. Chciałam się śmiać, chciałam wpaść w głośny śmiech i nie chcieć go powstrzymać.

I od tego momentu zaczęliśmy słyszeć pieprzenie się pracowników szkoły.

- Dochodzę! - Zaczęła szczytować. 

- Kurwa, co się tam dzieję? - Zachichotałam. 

- Nie wiem, i nie chcę wiedzieć.. - Zaśmiał się Alan. 

Palce bruneta cały czas tkwiły we mnie. Nie mogłam nic zrobić, bo uniemożliwiał mi jakikolwiek ruch, dlatego tylko przez niego odczuwałam przyjemność, która doprowadzała mnie do szaleństwa. On cały czas całował mnie po szyi, ramionach i karku, co jeszcze bardziej mi sprawiało przyjemność. 

- Ale ja ci się odwdzięczę, poczekaj tylko... - Jęknęłam, odchylając głowę do tyłu i opierając ją o jego ramię.

- Czekam na to, skarbie. - Zagryzł mój płatek ucha.

***


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro