Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Wiesz, że ona mnie nie lubi? - Zapytałam Jesse'a, gdy staliśmy przed drzwiami Jordan.

- Wyjebane. Ja cię lubię. - Uśmiechnął się do mnie i zarzucił swoją dłoń na moim ramieniu. 

Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła blondynka ze skąpym ubraniem, na co uniosłam wysoko brwi w górę. Piersi oczywiście u niej zawsze są odsłonięte przez ten jakże cudowny, sięgający do pępka, różowy gorset, a spódniczka w kolorze bieli nawet nie sięga do połowy ud. Czarne, długie szpilki do kolan w sumie pasowały jej, bo nogi to ma ładne i szczupłe. 

- Cześć, Jess- Pisnęła radośnie, gdy naglę zatrzymała się, spoglądając na mnie.

- Hej. - Przywitałam się z uśmieszkiem na twarzy. 

- To twoja partnerka? - Otworzyła szerzej drzwi, aby nas wpuścić. Miała zły wyraz twarzy, co mi od razu się spodobało. Na jej własnej imprezie ma zepsuty humor, a przez kogo? Przeze mnie! 

- Tak, jakiś problem? - Odezwał się chłodnym tonem.

- Nie, nie ma. - Skinęła głową z sarkastycznym uśmieszkiem. 

W jej domu już panował tłok, ale nie taki duży jak u Ernesta. Każdy chłopak z drużyny miał ze sobą partnerki, a połowa z nich to były cheerleaderki. Po chwili moją uwagę przykuł Jasper. 

- Zaraz przyjdę. - Oznajmiłam czarnowłosemu, który popijał swoje piwo. 

Popędziłam do blondyna, rozglądając się jeszcze dookoła.

Nie mogę Alana znaleźć.

 Kto jest jego partnerką? 

Nie, nie mogę być zazdrosna! Przecież on może sobie robić co chce.

- Cześć, jesteś z Mindy? - Stanęłam obok Jaspera. 

- Umm, tak, jest w toalecie i hej. - Uśmiechnął się i wskazał na drzwi. 

Skierowałam się do toalety i naglę zobaczyłam, jak do domu wchodzi Alan z tą rudą suką.

Kurwa mać.

Czy pomiędzy nimi coś jest..? Wczoraj się tak miziali, a dzisiaj na dodatek przychodzą razem, kurwa. Poczułam dziwne uczucie na sercu jak i brzuchu. Gdy weszłam do toalety, zobaczyłam w niej dwie inne dziewczyny wraz z Mindy. 

- Hej. - Uśmiechnęłam się do blondynki.

- O, cześć! - Przytuliła mnie. - Poznaj Ashley i Mirandę! - Wskazała na blondynkę i brunetkę. 

- Hej, Marnie. - Podałam dłonie. 

- Są cheerleaderkami, ale uwierz mi, że nie takimi jak na przykład Jordan, Angelica, Jessica czy też Samantha. - Powiedziała, a dziewczyny się mile uśmiechnęły.

- Jessica i Samantha? - Zmarszczyłam brwi. 

- No Jessica to ta ruda, a Samantha to ta czarna od nich. - Powiedziała. 

- A, no tak. - Odparłam.

Obie dziewczyny nie wyglądały na takie ździarskie jak tamte cztery. Na pierwszy rzut oka były miłe i sympatyczne. 

- Marnie, no bo... - Zaczęła Mindy. 

- Co? - Spojrzałam na nią.

- Dziewczyny zaproponowały mi przyłączenie się do cheerleaderek... 

Uniosłam brwi w górę i zrobiłam większe oczy, ale po chwili moje zdziwienie przeszło. Jak chce, może robić co żywnie jej się podoba. 

- Iii... - Przedłużyła.

- Rób co chcesz. Masz tam chłopaka w drużynie, więc idealnie się składa dla ciebie. - Uśmiechnęłam się.

- Bo są dwa wolne miejsca, bo Jordan wywaliła dwie laski i... 

- Nie. - Rzuciłam stanowczo. - Nie dojdę do cheerleaderek.

- Oj, no proszę! - Złapała mnie za rękę i spojrzała błagalnie. 

- Nie musisz trzymać się z tamtymi dziewczynami, możesz z nami. - Powiedziała Ashley. 

- Wiem, ale jakoś nie odpowiada mi bycie cheerleaderką. - Stanęłam obok lustra i poprawiłam makijaż. 

- No to możesz się jeszcze zastanowić. - Dodała Miranda i po chwili wyszła z Ashley, zostawiając mnie samą z Mindy.

- Naprawdę? - Spojrzałam na nią kątem oka.

- No co? - Wzruszyła ramionami. - Będę z Jasperem i nie mam zamiaru zwracać na nie uwagi. - Uśmiechnęła się. - Powinnaś tak samo zrobić!

- Wiesz, jakie mam słabe nerwy jak patrzę na nią? A zwłaszcza jak zobaczę tą rudą sukę, Jessice. - Zacisnęłam pięści na samą myśl.

- A jednak... - Rzekła spokojnym tonem. - Czyli jesteś zazdrosna o niego... - Oparła się o umywalkę i spojrzała na mnie.

- Cicho. 

- Powinnaś się przyłączyć. Mogłabyś mieć ich na oku, a także zwracać na siebie uwagę w tym seksownym stroju na niego... - Uniosła jedną brew w górę.

W sumie... Niezły plan.

- Zastanowię się. 

- Jest! - Rzuciła triumfalnie.

Wyszłyśmy z toalety i udałyśmy się w swoje strony. Ona do Jaspera, a ja do Jesse'a. Rozglądałam się dookoła i naglę zobaczyłam jego z tą kurwą. Cholera jasna, spokojnie. Oboje siedzieli na kanapie. Ona na jego kolanach, wtulona w męski tors, a ten ją obejmował. Serce mnie aż ukuło, przeszło przez całe moje ciało bolesne uczucie, gdy to zobaczyłam.

Dlaczego ja nie mogę być nią..? 

Między nimi naprawdę coś może być, kurwa.

Po chwili nasze spojrzenia się skrzyżowały. Spoglądał na mnie intensywnie, nie zwracając uwagi na Jessice, która do niego coś mówi. Zmierzył mnie do góry do dołu, nie pokazując żadnych emocji. 

- Marnie? - Tę chwilę przerwał nagle Jesse.

- Umm, tak? - Spojrzałam na niego lekko zakłopotana. 

- Widzę, jak patrzysz na Alana. - Uśmiechnął się zadziornie.

- Co? Nie! - Odsunęłam się od niego.

Kurwa, zauważył.

- Podoba ci się Alan? - Zapytał. 

- Nie. 

- Jak chcesz. - Wzruszył ramionami i po chwili objął mnie wokół.

- Może ty mi się podobasz? - Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu czarująco w oczy. 

- Ja? Ja nie mogę się tobie podobać. - Odparł, spoglądając na mnie uważnie, a po chwili spojrzał przed siebie i puścił mnie.

Boże, o co mu chodzi? Czy on jest gejem?! 

- Masz problem z dotykaniem dziewczyn? - Zmarszczyłam brwi. 

- Co? Nie. - Zdziwił się.

- Dotknąć mnie nie chcesz. - Spojrzałam na niego niewinnie. 

Jesse głośno westchnął, aż w końcu pociągnął mnie do siebie, a ja zachichotałam pod nosem. Przytulił mnie mocno i nie puszczał. 

Było to miłe, bardzo.

Ale ja chcę tak tylko do jednej osoby.

- Dobra ludziska! Gramy w grę! - Krzyknęła Jordan, wychodząca z kieliszkami i dwoma wódkami w dłoniach. 

- Chodź. - Jesse złapał mnie za rękę i poprowadził do stołu. 

Kilkoro ludzi także przysiadło się do stołu, a reszta została w salonie imprezując. Do stołu także zasiadł Alan i rudowłosa suka, którą mam ochotę zabić.

- To co zawsze. Mówimy, a bardziej stwierdzamy co robiliśmy, a jeśli ktoś też to robił - pije, proste. - Jordan każdemu po kolei stawiała kieliszki przed nosem i polewała wódką. - Lecimy jak wskazówka zegara. 

Obok mnie siedziała Mindy, a obok niej Jasper. Tuż po mojej prawej Jesse, a obok niego Ashley. Na przeciwko mnie siedział Alan, a obok niego Jessica.

Kurwa.

Przestań się na mnie gapić, do jasnej, kurwy, nędzy.

Nie odrywał ode mnie wzroku. Powoli mnie to krępowało. Wypalał dziurę, intensywnie wlepił swój wzrok na mnie, a ja grzałam się w ciele i z trudem starałam się ignorować to. Jordan przysiadła się do wolnego miejsca obok Jessic'i i jakiegoś chłopaka i zaczęliśmy grę. 

- Ćpałem. - Powiedział jakiś chłopak. 

Ja, Alan, Jesse, jakieś dwie inne dziewczyny i dwóch chłopaków napiliśmy się wódki. 

Mindy spojrzała na mnie zdziwiona, na co zarumieniłam się, odwracając od niej wzrok.

- Nigdy nie uprawiałam seksu. - Powiedziała jakaś dziewczyna, a każdy przy stole napił się swojej wódki. 

Przestań tak na mnie patrzeć.

- Przespałam się z osobą stąd. - Powiedziała kolejna dziewczyna. 

Każdy się napił.

- Byłem w trójkącie. - Powiedział jakiś chłopak obok Alana. 

Ja, Alan, Jordan, Jessica, Ashley i trzech innych chłopaków napiło się wódki. 

Alan spojrzał na mnie zdziwiony i uniósł brwi w górę z ekscytacją. Uniosłam zawstydzona kąciki ust w górę i odwróciłam od niego wzrok Tak, miałam trójkąta jeszcze w Michigan z Garry'm i jego kolegą z drużyny football'owej.

Po chwili nadeszła kolej na Alana.

- Uprawiałem seks więcej niż z jedną osobą... stąd. 

Prawie każdy się napił oprócz Mindy i Jaspera. Ja uprawiałam seks z Alanem i Jesse'im więc to się także zalicza. 

I po tym Alan spojrzał na mnie poważnie, a ja pomrugałam kilka razy. Jego wzrok był zdziwiony, jednocześnie bardzo zły, ale dlaczego? Po chwili odwrócił swoje spojrzenie na Jesse'a i obarczył go jeszcze groźniejszym, wręcz morderczym, na co zmarszczyłam brwi. 

Co mu jest? 

Kolejka leciała tak cały czas, aż natrafiło na Jesse'a. 

- Jestem zakochany. 

Uniosłam wysoko brwi w górę i spojrzałam zaskoczona na niego. 

Co?!

Jesse zakochany?!

To znaczy, że ja też muszę wypić, ale nie mogę. Nie mogę tego zrobić, nie mogę, kurwa mać.

Mindy, Jasper, Jessica, dwóch chłopaków i jeszcze jedna dziewczyna napiła się wódki.

Natrafiło na moją kolej. 

- Uprawiałam wczoraj seks. 

Jesse, Mindy, Jasper, trzech chłopaków i dwie dziewczyny napiły się. 

Alan na mnie spojrzał. Widziałam po nim złość, wręcz wkurwienie. Po chwili spojrzał na Jesse'a.

Nie powinno go to chyba obchodzić, prawda..? 

Po zakończeniu gry każdy poszedł w swoją stronę. Oczywiście Jessica zaczęła kleić się do Alana, który jej w żaden sposób niczego nie odmawiał.

Nie bądź zazdrosna.

Czemu mnie tak cholernie serce przez to boli? 

Skierowałam do toalety trochę ochłonąć. Widziałam, jak już inne dziewczyny z niej wychodzą, dlatego dobrze, że będę tam sama. Weszłam do pomieszczenia i już chciałam zamknąć drzwi, gdy nagle ktoś pociągnął za klamkę i w toalecie pojawił się Alan. Wkurwiony Alan, na co mi serce przyspieszyło i zrobiłam mały krok do tyłu.

- Po drugiej stronie jest wyznaczone dla facetów. - Spojrzałam na niego i skrzyżowałam dłonie do piersi. 

- Z kim się pieprzyłaś prócz mnie? - Podszedł do mnie bliżej, a ja mogłam dostrzec, jak zaciska pięści.

Był zły, cholernie zły. Od dłuższego czasu go takiego nie widziałam.

 - Nie powinno cię to chyba interesować z kim sypiam, prawda? - Zapytałam spokojnym tonem i oparłam się o umywalkę, przyglądając się sobie.

- Chyba mówiłem jasno, że jesteś moja, prawda? - Złapał mnie za ramię, a ja automatycznie się przeraziłam tego. 

Znowu trauma. 

- Nie jestem twoja, okej?! - Krzyknęłam zezłoszczona i odsunęłam się od niego. Myśl, że mówi o mnie jak o swojej własności, jednocześnie zabawiając się z inną dziewczyną na boku mnie bardzo boli. 

- Dlaczego pierdolisz, że jestem twoja, skoro jesteś z tą rudą szmatą?! Poza tym mogę robić co chcę i ty nie będziesz mi niczego zabraniał! - Chciałam go wyminąć, ale złapał mnie za ramiona i przygwoździł do ściany. Pisnęłam z bólu, ale nawet i na to nie zareagował. W jednej chwili przestraszyłam się jego dotyku, jego wzroku i jego poważniejszej postawy.

Kurwa.

- Jesteś nieznośna. - Spojrzał na mnie. - Dlaczego tak grasz, dziewczynko? 

- Ja gram? - Zapytałam z kpiną, unosząc wysoko brwi w górę.

- Z kim się ruchałaś? - Zapytał, patrząc mi groźniej w oczy.

- Ale co ciebie to obchodzi, Alan? - Zmarszczyłam brwi.

- Czy to był Jesse? 

- Może. - Uśmiechnęłam się zadziornie. 

- Szmata. - Prychnął pod nosem i puścił mnie, zaciskając mocniej pod koniec palce na moich ramionach.

- Co? - Zrobiłam większe oczy.

Czy on nazwał mnie szmatą..? 

W tej chwili poczułam ogromny ból w sercu, a w brzuchu wiązadło. 

Jesteś okropny, Alan.

- Szmata, bo co? Bo przespałam się z twoim przyjacielem? - Zaśmiałam się. - Ojej, jakie to przykre... Czyżby taki niegrzeczny chłopiec jak ty, przejmował się tym z kim sypiam? 

Zaraz, zaraz...

Czy...

Czy on się tym serio przejął..?

- Możesz pieprzyć się z kim chcesz, mnie to gówno obchodzi, dziwko. - Spojrzał na mnie.

W środku poczułam kolejną dawkę bólu, jednocześnie rosnącą złość. Nie wytrzymałam. Zacisnęłam usta w wąską linię i uniosłam rękę, uderzając go w policzek. Zapadła cisza, a on prychnął pod nosem, łapiąc się za policzek. Zobaczyłam, jak przegryza wewnętrzną jego część, uśmiechając się cwanie pod nosem.

- Kretyn! - Miałam już łzy w oczach.

Po chwili popchnął mnie na ścianę i złapał mocno za nadgarstki, umieszczając je po bokach mojej głowy. Jego wzrok stał się jeszcze bardziej morderczy i groźniejszy, a ja teraz przy nim byłam jak mała dziewczyna; bezbronna, niewinna i przerażona wszystkiego ze łzami w oczach.

- Ojej, płaczesz? - Zaśmiał się. - Jakie to przykre... 

- Spierdalaj, ostrzegam cię. - Syknęłam, chcąc wyrwać się z jego mocnego uścisku.

- Czyżby taka niegrzeczna dziewczynka przejmowała się tym, co powiem? Przecież ciebie to nie obchodzi... - Uśmiechnął się drwiąco, wypalając jednocześnie we mnie dziurę tym diabelskim spojrzeniem.

Dlaczego on się tak wobec mnie zachowuje..? Pomimo, że chcę udawać taką silną, to nie mogę powstrzymać spływających łez. Jeszcze patrzy na to z satysfakcją. 

- Jesteś potworem, Alan. - Rzuciłam, odwracając głowę w bok.

- Który będzie twoim największym koszmarem.

- Zostaw mnie! - Ponownie próbowałam się wyrwać z jego uścisku, ale nic nie dało.

- Siłuj się ile chcesz, ja tutaj mogę posiedzieć godzinami. 

Ostrzegałam go wcześniej, dlatego teraz nie ma taryfy ulgowej. Wysunęłam kolano do góry i walnęłam go w krocze. Od razu odsunął się, puszczając mnie i łapiąc się za obolałe miejsce. 

- Kurwa. - Sapnął.

Wciągnęłam więcej powietrza do płuc i przetarłam policzki z łez, wymijając go szybko. Opuściłam łazienkę roztrzęsiona, całą drżąca i nie wiedząca co zrobić. 

Kurwa mać.

Dlaczego to tak boli?

Jest potworem, jest strasznym człowiekiem, pieprzonym egoistą, aroganckim sukinsynem, to prawdziwe wcielenie diabła.

- Marnie? - Ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się i napotkałam zaciekawione spojrzenie Jesse'a. 

- Tak? - Uśmiechnęłam się, chcąc ukryć swój smutek.

- Czy-Hej, coś się stało? - Zapytał, obejmując mnie.

- Chcę wyjść, przewietrzyć się, cokolwiek. - Rzuciłam.

Złapał mnie za rękę i od razu skierowaliśmy się na ogródko. Wyszliśmy na zewnątrz, a chłodniejsze powietrze od razu mnie rozluźniło w jakimś stopniu. Usiedliśmy na drewnianej huśtawce, a ja wyciągnęłam papierosa z paczki czerwonych marlboro i poczęstowałam go jednym. Nie odzywaliśmy się, ja nawet nie chciałam. Moje ręce dalej drżały, a w ciele bolesne uczucie nie zmniejszyło się ani trochę. To okropne. Zaciągnęłam się po raz kolejny z drżącą ręką, na co zwrócił uwagę Jesse. Na dodatek w tym samym momencie musiała mi łza spłynąć po policzku.

- Co się stało? - Położył dłoń na moim ramieniu.

- Pokłóciłam się z Alanem. - Powiedziałam smutniejszym tonem.

- Co? - Zmarszczył brwi. - O co? 

- Jest zły, wręcz wkurwiony. - Prychnęłam, podciągając kolana do klatki piersiowej. - I chyba dlatego, bo dowiedział się, że przespałam się z tobą.

- Umm, co? - Rzucił. - On już wie? 

- Tak. - Spojrzałam na niego, dostrzegając lekkie zakłopotanie. - Coś się stało? - Zmarszczyłam brwi. 

- Nie, nie. Po prostu...

Nie dokończył, bo oboje spojrzeliśmy w stronę drzwi wejściowych do ogrodu, które wydały z siebie dźwięk. Poczułam ukłucie w sercu, kiedy dostrzegłam Alana, moje tętno przyspieszyło, znowu się przeraziłam. 

- Alan, poczekaj... - Jesse wstał i wykonał gest dłońmi w stylu obronnym. 

Spojrzałam na zakłopotanego czarnowłosego, zaciągając się po raz ostatni. Wyrzuciłam papierosa przed siebie i wstałam na wyprostowane nogi, obserwując ich zdezorientowana.

- Alan... - Powiedział spokojnym tonem czarnowłosy.

Pisnęłam i zasłoniłam usta dłonią, otwierając szeroko oczy, gdy zobaczyłam, jak Alan zamachnął się i pięścią wycelował w policzek przyjaciela. On był zły, on był wkurwiony. Serce zaczęło mi przyspieszać, gdy wyglądał na groźniejszego niż wtedy w toalecie wobec mnie. 

- Jak, kurwa, mogłeś?! - Krzyknął wrogo do przyjaciela. - Rozmawialiśmy a ty, kurwa, co?! 

- Daj mi wytłumaczyć!

- Co ty wyrabiasz? - Zwróciłam się przestraszona do bruneta.

- Wytłumaczyć co?! Że pieprzyłeś ją?! - Popchnął do tyłu Jesse'a. 

- Nie chciałem, tak wyszło! 

- Alan uspokój się! - Krzyknęłam.

- Zamknij się! - Spojrzał na mnie wrogo. 

Jak rozkazał, tak wykonałam to. Zesztywniałam w miejscu i spojrzałam przerażona w jego przyciemnione brązowe tęczówki. Widzę, jak każdy jego mięsień się napina, jak klatka piersiowa przyspiesza, jak oddech jest głębszy, dlaczego on tak zareagował? Jest zły, że... że przespałam się z jego najlepszym przyjacielem? 

Czy po prostu jestem tak ślepa, że czegoś nie zauważam? 

- Alan, nie rób teraz scen, tylko porozmawiajmy później! - Krzyknął Jesse. 

- Zamknij się! Wiedziałeś, kurwa mać, wiedziałeś! - Wydarł się, robiąc krok w stronę przyjaciela. - Rozmawiałeś ze mną, a co?! 

- Alan, proszę cię, uspokój się... - Wtrąciłam się spokojnym tonem dla rozluźnienia atmosfery i położyłam delikatnie rękę na jego ramieniu.

- Mówiłem zamknij się! - Rzucił, odpychając mnie.

Upadłam na plecy, obijając delikatnie głową o kamienną ścieżkę. Syknęłam cicho, zwijając się z bólu. Nastała cisza i ani Alan, ani Jesse nie odezwali się, a spojrzeli na mnie. Zetknęłam się z brązowymi tęczówkami i spojrzałam niedowierzająco, jednocześnie smutnie. On mnie odepchnął, on to zrobił. Moje oczy robią się szklane i nawet nie mam zamiaru odwrócić od niego wzroku, niech patrzy. Niech patrzy na to, jak mnie zranił.

Dlaczego to tak boli? 

Już chciał zrobić krok w moją stronę, nawet go wykonał, ale Jesse go wyprzedził, więc się zatrzymał, nie mówiąc nic. Wbił swoje spojrzenie we mnie, nie ukazując żadnych emocji, gdy to ze mnie łzy zlatują i z trudem staram się nie wpaść w szloch.

- Jesteś takim idiotą, Alan... - Odezwał się czarnowłosy, pomagając mi wstać. - Z takim podejściem to naprawdę życzę ci powodzenia. - Prychnął, wyprowadzając mnie z ogrodu.

Nie spojrzałam nawet na Alana, który został tam. Nie mogłam mu nawet spojrzeć w oczy. Skierowaliśmy się prosto do lady, gdzie były napoje z alkoholem. Wzięłam kieliszek z wódką i wyzerowałam od razu.

- Zabierz mnie do domu, proszę... - Wyszeptałam, nawet na niego nie spoglądając.

- Jasne, nie ma sprawy. - Odparł od razu, kładąc rękę na moich plecach. 

Nie odezwałam się już, a pozwoliłam poprowadzić do wyjścia. Moje ciało to jedna, wielka mieszanka bólu, rozpaczy i żalu. To wszystko przez Alana, który mnie tak potraktował, a ja..? Co ja sobie myślałam? Że chociaż mnie inaczej traktuje niż resztę? 

Jestem taka naiwna.

*

Włożyłam kluczyk do zamka, przekręcając go. Pociągnęłam nosem, gdyż w połowie drogi zdążyłam się popłakać, a Jesse starał się pocieszyć, lecz na marne. Czuję się okropnie, a to wszystko przez osobę... w której się zakochałam. To Alan, to, do kurwy nędzy, Alan. 

- Chcesz wejść do środka? - Zapytałam, odwracając się do Jesse'a.

- Nieee, ja będę leciał. - Oparł rękę o framugę drzwi i spojrzał na mnie uważnie. - Jak się trzymasz? - Zapytał.

- A jak mam się trzymać? - Prychnęłam. - Dziękuje. 

- Nie musisz dziękować. - Powiedział.

- Ale dziękuje.

Nachyliłam się i obdarowałam jego usta czułym pocałunkiem. Zaskoczyłam go, bardzo, bo nawet nie odwzajemnił go na początku, ale nawet nie pozwoliłam mu później. Oderwałam się od niego, spoglądając wdzięcznie w oczy.

- Dobranoc. - Uśmiechnęłam się, a ten zdezorientowany nawet nie odpowiedział.

Zamknęłam drzwi, opierając się o nie. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam do swojego pokoju, czując dziwne kłucia na opuszkach palców, na całym ciele. Moje serce boli i mam ochotę ponownie wpaść w płacz. 

Weszłam do swojego pokoju, ściągając szpilki. Biorąc luźniejsze ubranie skierowałam się pod prysznic, a tam oddałam się emocjom. Całe trzydzieści minut wypłakałam i nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś mnie usłyszał. No tak, przecież ten dom zawsze jest pusty. On jest strasznie pusty, samotny, to przerażające.

Wyszłam spod prysznica, owinięta jedynie w biały ręcznik i stanęłam przed lustrem, ścierając parę z szyby. Spojrzałam na swoje odbicie, na swoje opuchnięte usta od płaczu, policzki i czerwone oczy. Wyglądam okropnie. 

Ściągnęłam ręcznik, zakładając przyszykowane wcześnie ubrania i wyszłam z łazienki, biorąc paczkę papierosów. Skierowałam się na balkon i przelotnie spojrzałam na sąsiadujące obok mnie. 

Kurwa. 

Moje serce stanęło w miejscu, poczułam rozchodzące się bolesne prądy po każdym mięśnie, kiedy dostrzegłam jego. Stał oparty o krawędź balkonu i palił papierosa, nawet na mnie nie patrząc. 

Nawet do siebie się nie odzywaliśmy. Zapaliłam papierosa w spokoju, gdy ten jeszcze w trakcie palił drugiego albo trzeciego z rzędu. Byłam wykończona. Usiadłam na krześle, nawet nie rozpoczynając konwersacji, nie chciałam, nie miałam zamiaru. Całe ciało mnie boli, ręce drżą i nikotyna w żaden sposób nie pomaga. Stał niedaleko mnie, widziałam go, widziałam jego sylwetkę, do której mam okropną słabość. Chciałam wpaść w płacz, kiedy pomyślę o tym, co mi zrobił, jak potraktował, jak bardzo skrzywdził...

Kurwa, dlaczego ja do niego coś czuję? 

Za co tak naprawdę? 

Wstałam, przygaszając papierosa do popielniczki i wyszłam z balkonu, zasuwając drzwi. Opadłam na łóżko, a tam od razu wpadłam w cichy szloch. Całe ciało mnie boli, nawet najmniejszy zakamarek. Mięśnie rwą, serce mnie uściska, a gardło zaczyna boleć od płaczu. Łza za łzą, powodując po kilku sekundach mokre policzki i poduszkę. Zacisnęłam ręce w piąstki, chowając twarz w mokry materiał. Wyłam, ja wyłam jak oszalała z bólu. 

Po chwili moje drzwi się otworzyły i zamknęły. Jeszcze bardziej poczułam ukłucie w sercu, powstrzymując płacz. Zacisnęłam niewinnie rączkę na prześcieradle, nie unosząc w ogóle głowy z poduszki. Jest tu, czuję jego intensywny zapach perfum, który tak bardzo mi się podoba. Usłyszałam, jak zasiada na krześle, czując na dodatek jego spojrzenie na sobie. Ja po prostu czułam, jak patrzy prosto we mnie.  

Dlaczego mnie tak serce boli przez niego, kurwa.

Czy ja się w nim zakochałam?

Nie. 

Nie mogę, kurwa.

Błagam, idiotko, żeby to było kłamstwo.

- Chodź do mnie.

Jego spokojna, jednocześnie intensywna tonacja, za którą wręcz szaleję, spowodowała mi motylki w brzuchu. Zacisnęłam usta w wąską linie i wstałam, nie spoglądając na niego. Podeszłam w stronę krzesła, gdzie siedział i położyłam rękę na jego ramieniu, przerzucając nogę przed uda. Męskie dłonie znalazły się na mojej talii i gdy tylko usiadłam na nim okrakiem, mocno przycisnął mnie do siebie. Owinęłam ręce wokół jego szyi i nie odzywając się w ogóle położyłam głowę na klatce piersiowej, przymykając oczy. 

Nie odzywaliśmy się, ja nawet nie miałam zamiaru. Słyszałam jego bicie serca, czułam jego piękny zapach i czułam to ciepło, które od niego bije. W kojący sposób jego dłonie gładziły moje plecy, a opuszki moich palców bawiły się z końcówkami jego włosów. Dlaczego on taki jest? Jest takim... potworem, do którego mnie tak ciągnie? Dlaczego on musi to uczucie mi sprawiać, a ja nie potrafię się na niego złościć dłużej niż godzina? 

- Dlaczego tak zareagowałeś? - Szepnęłam. 

- Bo mnie to rozpierdala, gdy ktoś inny cię dotyka.

Kurwa.

- Mnie też to rozpierdala, jak jakaś dziewczyna cie dotyka.

Nie odpowiedział. Była cisza. Ja byłam w niego tak wtulona, było mi tak ciepło i przyjemnie, że powoli zasypiałam w jego ramionach. 

- Przepraszam. - Wyszeptał, gładząc ręką moje włosy.

- Nie rób mi tego nigdy więcej. - Wyszeptałam.

- Nie zrobię. 

- I ja też przepraszam. - Powiedziałam.

- Za? - Zapytał.

- Że uderzyłam cię w krocze. - Uniosłam pod koniec kąciki ust w górę. To zabawne. 

- Jest mu przykro, pocałuj go. 

- Mhm, może później... - Zaczęłam zasypiać. 

- Marnie? - Rzekł spokojnym tonem.

Powiedział do mnie po imieniu.

- Hmm..? - Mruknęłam.

- Bądź moją małą dziewczynką. 

- Czemu małą? - Zmarszczyłam brwi.

- Nie wiem. - Poczułam, jak wzrusza ramionami. - Jesteś teraz taka malutka przy mnie.

- To ja chcę, żebyś był moim małych chłopczykiem. - Uśmiechnęłam się pod nosem.

- Czemu małym? 

- Bo jesteś taki mały, uroczy, słodki. 

- Nie jestem. - Powiedział poważniejszym tonem.

- Jesteś. 

- Nazywasz mnie małym, bo mam wielkiego kutasa? Uroczym, bo wyzywałem ciebie od najgorszych? Słodkim, bo raz cie uderzyłem w twarz, a dzisiaj popchnąłem? 

- Wybaczam ci to. 

- Ja sobie nie wybaczę. 

- Wybacz, bo nie jestem zła na ciebie. - Wtuliłam się w niego bardziej. 

- Marnie. - Rzekł poważniejszym tonem.

- Hmm? 

- Obiecasz mi jedno? 

- Co? 

- Nie zakochuj się we mnie.

Za późno, mój mały chłopczyku.

***


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro