Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czarnowłosy zaparkował niedaleko szkoły i wszyscy we czwórkę wysiedliśmy z samochodu. Z tej odległości mogłam usłyszeć krzyki nastolatków dochodzących ze szkolnego budynku. Ekscytowałam się, pierwszy raz będę spędzać noc w szkole. 

Sięgnęłam do torebki, by wyjąć papierosa i zapalniczkę. Odpaliłam fajkę i zaciągnęłam się pierwszym dymem nikotynowym, oglądając się za siebie. Chłopcy wyciągali z bagażnika potrzebne dla nich rzeczy, gdy nagle Jesse stanął obok mnie, wkładając ręce w kieszenie spodni.

- Marnie, tylko musisz uważać na pewną osobę... - Zaczął.

- Hmm? - Zaciągnęłam się.

- Ochroniarz chodzi co roku akurat w ten wieczór. - Oznajmił.

- To jak wy to chcecie zrobić? - Zmarszczyłam brwi. 

- Biegać umiesz? - Spytał Alan.

- Umiem. - Burknęłam.

- No to wszystko wyjaśnione. - Spojrzał na mnie przelotnie, gdy ja jedynie wywróciłam oczami.

Nadal jestem na niego wściekła, jestem wręcz wkurwiona i zraniona. Nie potrafię wyrzucić z głowy słów, które do mnie wypowiedział, nie umiem. To były najboleśniejsze słowa, które wypowiedział ktoś, kogo... kocham.

Nie obchodzi go to, jak ja się poczułam.

- Ryan i Cameron już są? - Zapytał Matt.

- Ta, chyba gdzieś już po szkole biegają. - Odparł mu Alan.

Jesse zamknął bagażnik i wszyscy udaliśmy się przed szkołę, która wyglądała już jak po przejściu tornado; większa część budynku była pomazana, gdzie nigdzie na dobrze zadbanych i przyciętych roślinach, które idealnie prezentowały się przed szkołą, były porozrzucane kawałki papieru toaletowego i zmarszczyłam brwi, go do moich oczu dotarła zużyta prezerwatywa na jednej z gałązki. 

- Więc, zaczynamy? - Rzucił Matt.

Wyrzuciłam papierosa przed siebie i sięgnęłam po fioletowy sprej, a zaraz po mnie Alan i Jesse. Matt stanął niedaleko i włożył ręce do kieszeni spodni, podgwizdując pod nosem. Po chwili pojawiły się pierwsze wzory, które kreśliłam bez żadnego znaczenia, po prostu pojawiały się, oszpecając tylko budynek.

- Na co czekasz? Rusz się! - Zapytał Alan, zwracając się do Matta.

- To wy się ruszcie, bo mam zamiar nasikać na tę klamkę, a chyba nie chcecie jej dotykać! - Zaśmiał się.

- Obrzydliwe... - Skrzywiłam się. 

Alan i Jesse zaczęli rysować penisy na wejściowych drzwiach.

- Mój większy. - Roześmiał się Alan i odpalił papierosa, spoglądając na swoje dzieło.

- Większą to ty masz głupotę. - Dogryzł mu Jesse, a ja prychnęłam pod nosem.

- Kurwa, ja chociaż nie muszę zaliczać testów. - Wyśmiał go drwiąco.

- Matt, zabieraj się za to, za co chciałeś. - Rzucił Jesse, otwierając szkolne drzwi.

Czarnowłosy wpuścił mnie do środka, wchodząc zaraz po mnie, a po nim wszedł Alan. Czekaliśmy na Matta, który gwizdał pod nosem i sikał na klamkę, jak gdyby nigdy nic. Skrzywiłam się i odwróciłam głowę, nie chcąc nawet na to spoglądać.

- A co z kamerami? - Spytałam.

- Prąd jest odłączony. - Powiedział Jesse.

Po chwili Matt wszedł do szkoły, zapinając swój rozporek i uśmiechnął się dumnie, spoglądając na nas.

- Skończone..! - Przedłużył zadowolony.

- Dobra. - Odezwał się Jesse. - Ja i Alan lecimy na drugie piętro, a ty Marnie i Matt bierzcie pierwsze. Tylko uważajcie na Anioła stróża. - Uśmiechnął się. 

- No, maleńka! Wreszcie będziemy sam na sam! - Uśmiechnął się Matt i objął mnie ramieniem, kierując się przed siebie.

A jego wzrok czułam na sobie.

Weszliśmy na główny korytarz i od razu zabraliśmy się na za malowanie szafek. Wyjęłam papierosa z paczki i odpaliłam, pisząc brzydkie słowa przy szafce Jessic'i. Doskonale pamiętam jej szafkę i nie mam zamiaru hamować się nad kolejnymi bluzgami. Po chwili usłyszałam otwieranie się puszki, a gdy odwróciłam się w stronę Matta, on siorbał z pojemnika kapiącą pianę. 

- Piwa nie umiesz otwierać? - Zaśmiałam się.

- Umiem... - Burknął lekko zawstydzony i podał mi piwo.

Do moich uszu dotarł dźwięk szeptów i odbijającej się o ściany bieganiny. Spojrzeliśmy w bok, dostrzegając dwie dziewczyny, biegnące prosto w naszą stronę. 

- Idzie ochroniarz! - Krzyknęła jedna z nich i z drugą zniknęły za jednym korytarzem.

- Kurwa! - Krzyknął Matt i złapał mnie za rękę, zaczynając biec przed siebie.

Upuściłam wszystko, co miałam w dłoniach. Puszka piwa rozlała się na podłodze, wydając z siebie głośny dźwięk, sprej to samo, a papieros o mały włos by przypalił mi bluzkę. Brunet biegł przed siebie, trzymając mnie za rękę. Odwróciłam się przelotnie do tyłu, dostrzegając światło od latarki.

- PROSZĘ OPUŚCIĆ TEREN SZKOŁY! - Usłyszeliśmy donośny ton.

- Jak się bawić, to się bawić! - Puścił moją rękę i zatrzymał się przy jakichś drzwiach.

- Co ty robisz?! Ochroniarz tutaj zaraz będzie! - Krzyknęłam do niego szeptem, będąc cały czas rozbawiona.

- To klasa szmaty, która chciała mnie usadzić. - Usłyszałam rozpinający się rozporek.

Zaczął sikać na drzwi..

- O mój boże... - Prychnęłam, odwracając się do tyłu. - Naprawdę? - Zakpiłam. 

Po chwili na korytarzu zaczęło odbijać się światło od latarki, które kierowało się w naszą stronę.

- Szybko! - Machnęłam do niego ręką.

- HEJ, TY TAM! - Krzyknął ochroniarz i zaczął biec w naszą stronę.

- Spierdalamy! - Zaśmiał się i zapiął swój rozporek zaczynając ze mną uciekać. 

Spotkaliśmy dwóch chłopaków, którzy szli spokojnie w naszą stronę, ale gdy zobaczyli nas biegnących - zaczęli także uciekać. Było to komiczne.

- STÓJCIE! - Krzyknął ochroniarz.

- BIEGNIJCIE! - Zaśmiał się Matt i zaczął po ścianach sprejem przejeżdżać. - Ej, łap! - Rzucił w moją stronę drugą puszkę. 

- Umm, dzięki! - Mruknęłam.

Biegłam i jednocześnie malowałam po ścianie, tworząc czerwoną i bardzo długą kreskę. Pomalowałam także większość okien, gdy nagle męska dłoń chwyciła mnie za ramię i pociągnęła w swoją stronę. Obiłam plecami o tors Matta, który wyjął petardę z kieszeni i odpalił. 

- Zakryj uszy! - Oznajmił, wyrzucając  przedmiot w stronę ochroniarza. 

Od razu wykonałam to, co kazał i po chwili usłyszałam głośny wybuch. Podkurczyłam ramiona, krzywiąc się od głośnego wybuchu, który rozniósł się po całej szkole. 

- Dlaczego tylko jeden ochroniarz tutaj jest? - Rzuciłam w czasie biegu.

- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. - Odparł, biegnąc przed siebie.

- Współczuje gościowi. - Prychnęłam pod nosem.

Skręciliśmy w kolejny korytarz, a Matt pociągnął mnie za ramię do siebie i stanęliśmy przy jednej ścianie, ciężko przy tym oddychając.

- Cicho. - Szepnął.

Było słychać kroki ochroniarza, jak i światło latarki przedostające się przez zadymione pomieszczenia. Oblizałam spierzchniętą wargę i wzięłam głęboki wdech, chcąc unormować przyspieszony oddech. Doskonale wyczuwałam bijące serce chłopaka za sobą, który trzymał się za ramiona.

- PROSZĘ OPUŚCIĆ TEREN SZKOŁY! - Krzyknął i wyminął nas.

Powstrzymywałam swój głośny śmiech razem z Mattem i gdy tylko ochroniarz zniknął nam już z oczu zaczęliśmy się śmiać. Po chwili brunet wyjął kilka petard i postawił każdą z osobna na parapetach.

- Odejdź, bo jak pierdolnie...  - Ostrzegł mnie i zaczął szybko podpalać każdą z nich. - Uciekaj!

Udałam się z powrotem do tyłu z Mattem i zaczęliśmy biegnąć przed siebie. Nagle usłyszeliśmy wystrzelające petardy z głośnym hukiem.

- Kurwa... - Zaśmiałam się, zakrywając uszy.

- Współczuje kolesiowi, serio. - Prychnął.

Niespodziewanie z jednego korytarza wyszło dwoje chłopaków oraz dziewczyna. Zaczęli biegnąć w naszą stronę i wyglądali na wystraszonych. 

- Jest drugi ochroniarz! - Krzyknęli w naszą stronę i wyminęli nas. 

- Co? Kolejny!? - Uniósł brwi do góry. 

- Dobra, chodź tam. - Namawiałam go.

Wolnym krokiem udaliśmy się do zakrętu na kolejny korytarz i Matt dyskretnie wyjrzał za ścianę.

- Chodź. - Szepnął i wyszedł przed siebie.

Po chwili zderzył się z klatką wielkiego, czarnoskórego ochroniarza.

Kurwa mać, jakie bydle!

- Wiej! - krzyknęłam do niego i zeszłam schodami na dół, a Matt gdzieś indziej uciekł razem z ochroniarzem.

Rozdzieliłam się z Mattem, przez co wywołało u mnie panikę. Biegłam przed siebie i omijałam kilka osób, które także uciekały. Pod moimi nogami walały się butelki po piwach, sprejach i innych przedmiotach, które straciły już swój użytek. Zobaczyłam toaletę dziewczęcą i weszłam do niej, ale nie mogłam się nawet przyjrzeć w lustrze, bo były one popisane szminką. 

Wyciągnęłam telefon, sprawdzając godzinę. Było już kilka minut po północy, a ja właśnie jestem sama, nie znając jeszcze tak dobrze tej szkoły. Wyjęłam papierosa z paczki i odpaliłam go, wychodząc tym samym z łazienki. Gdy tylko otworzyłam drzwi, one zderzyły się z czyimś ciałem. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam zdenerwowanego ochroniarza.

- Kurwa! - Pisnęłam z przerażenia i wyrzuciłam papierosa, zabierając się za ucieczkę.

- STÓJ! - Krzyknął za moimi plecami i zaczął biec za mną.

Serce waliło mi jak szalone, dokładnie czułam obijający się mięsień o klatkę piersiową. Skierowałam się schodami do góry, skręcając od razu w długi korytarz. Ochroniarz za mną nie odpuszczał, słyszałam jego kroki za sobą, które stawały się coraz bardziej przeraźliwe.

- GÓWNIARA MAŁA... - Syknął dosłownie za mną.

- Spierdalaj! - Krzyknęłam, unosząc kąciki ust w górę z rozbawienia. 

Po chwili zobaczyłam przed sobą Matta, który ucieszył się na mój widok.

- Uciekaj! - Rzuciłam w jego stronę.

Oboje biegliśmy przed siebie, a ja zaczynałam czuć, że zaraz odpadnę. Nie wytrzymywałam tego ciągłego biegu i papierosy zaczęły się odbijać na mojej wytrzymałości fizycznej. 

- Ja... nie daję... rady... - Wydyszałam.

- Dawaj, dawaj! - Powiedział, podtrzymując mnie na duchu.

- STÓJCIE! - Krzyknął ponownie ochroniarz. 

Skręciliśmy w stronę schodów i zeszliśmy prędko na sam dół, chowając się do męskiej toalety. Gdy tylko znalazłam się w środku, oparłam się o ścianę i zsunęłam w dół, oddychając ciężko. Spojrzałam na Matta, który także wyglądał na wymęczonego. 

- Dobra, teraz możemy odpocząć... - Wydyszał chłopak.

Zaciągnęłam się głęboko powietrzem i przymknęłam oczy, rozluźniając całe ciało. 

Gdzie Alan i Jesse?

 - Ej, wiesz gdzie oni są? - Spytałam.

- Chodzą gdzieś pewnie po szkole już z Ryanem i Cameronem. - Westchnął.

- Spoko, a kiedy stąd się zmywamy? 

- Jak już nam się znudzi. - Uśmiechnął się cwanie. 

- Masz marker? - Spytałam, wstając na wyprostowane nogi.

- Mam, a co? - Uśmiechnął się podejrzliwie i podał mi do ręki pisak. 

- Nie lubię pani Cummshots. - Uśmiechnęłam się zadziornie i wyszłam z toalety.

Skierowałam się z Mattem prosto pod gabinet tej nauczycielki. Okazało się także, że jest to pedagog, której nikt nienawidzi. Odpaliłam papierosa i stanęłam przed jej gabinetem, zabierając się za pisanie brzydkich słów skierowanych do niej. 

Matt w między czasie podszedł do drzwi dyrektora, które znajdowały się obok i usłyszałam rozpinający się rozporek.

- Lubisz sikać, co? - Prychnęłam pod nosem, zaciągając się.

- Leje na tych nauczycieli moim ciepłym moczem. - Zaśmiał się.

- Ugh, jesteś obrzydliwy... - Wywróciłam teatralnie oczami.

- Dzięki, złotko. - Rzucił czarująco i otworzył swoje piwo, ale tym razem w butelce. 

- Masz jeszcze jedno? - Spytałam, zakręcać marker.

- Woo... - Spojrzał na gabinet Cummshots. - Nie wiedziałem, że taka ostra jesteś, Marnie! - Powiedział z fascynacją i zaczął podgwizdywać. 

- Nienawidzę kurwy. - Wystawiłam środkowy palec w stronę drzwi pedagog.

Otrzymałam do ręki piwo w butelce i powoli siorbałam ciecz, gdy nagle Matt nie dokańczając swojego picia, z całej siły rzucił butelką o drzwi dyrektora, która od razu rozbiła się na drobne kawałki.

- Ma za swoje, skurwiel. - Burknął i poprawił swoją bluzkę.

- JESZCZE KTOŚ TU JEST?! - Usłyszeliśmy donośny krzyk.

Serce podskoczyło mi do gardła. Spojrzałam spanikowana na Matta, który skinął do mnie głową i oboje zaczęliśmy uciekać. Skierowaliśmy się prosto do wyjścia, gdy nagle się przeraziłam. Serce zaczęło jeszcze bardziej walić jak szalone, a przerażenie rosło w górę, gdy do moich oczu dotarło światło policyjnego radiowozu przed szkołą. 

- Kurwa mać... - Wyszeptałam.

- Ja pierdole... - Matt złapał mnie prędko za rękę i ponownie uciekliśmy w korytarz.

Co, jak Alan i Jesse zostali złapani!? 

Kurwa mać!

Byłam przerażona. Utknęłam w szkole z Mattem i nie miałam pojęcia co robić, a już zwłaszcza nie miałam pojęcia, co się dzieje z chłopakami. Zaraz, ja mam przecież go gdzieś!

- Jak my, kurwa, wyjdziemy... - Zaczęłam panikować.

- Spokojnie, damy radę. - Uspokajał mnie i przestaliśmy biec, żeby trochę odpocząć.

- Co jak ich złapali? Jezu... 

- Nie wydaje mi się, żeby Alana i Jesse'a złapali. - Prychnął pod nosem.

- O mój boże... - Cały czas panikowałam.

- EJ, STAĆ! - Usłyszeliśmy za sobą.

Ponownie zaczęliśmy biec przed siebie. Weszliśmy schodami na samą górę i przekierowaliśmy się korytarzem do drugiej części szkoły, gdy nagle na przeciwko nas dwie postacie się pojawiły. 

- Kurwa mać. - Syknęłam i stanęłam w miejscu.

- Matt? Marnie? To wy?! - Usłyszeliśmy głos Jesse'a.

Ja pierdole.

Jaką ja poczułam ulgę.

- Spierdalajmy! - Krzyknął Matt, gdy dostrzegliśmy światło od latarki. 

We czwórkę zaczęliśmy uciekać do drugiej części szkoły, a tuż za nami były krzyki ochroniarza. 

- Rozdzielmy się i spotkajmy się w kantorku dla woźnego! - Poinformował Jesse i każdy zaczął biegnąć w inną stronę.

Ale zaraz, zaraz...

Gdzie jest, kurwa, pierdolony kantorek woźnego?! 

-Umm, g-gdzie- Nie dokończyłam, bo nagle usłyszałam krzyki za sobą i po prostu zaczęłam biec przed siebie.

Kurwa mać.

Już po mnie.

Zaczęłam szybko otwierać byle jakie drzwi, ale każde z nich były zamknięte.

- Kurwa! - Szepnęłam sama do siebie.

- PROSZĘ WYJŚĆ ZE SZKOŁY, ALE JUŻ! - Krzyknął ochroniarz.

Pisnęłam po cichu z przerażenia i weszłam do toalety damskiej, wchodząc od razu do jednej z kabin. Wciągnęłam więcej powietrza do płuc i usiadłam na toalecie, podciągając kolana do klatki piersiowej. Po chwili jeszcze większy strach mnie obleciał, gdy drzwi od łazienki się otworzyły. 

No to po mnie.

Kurwa mać.

Każda z kabin zaczęła być otwierana. Widziałam doskonale męskie buty ochroniarza, które z każdą sekundą kierują się w moją stronę. Oddychałam głośno, ciężko, każda moja komórka szalała, byłam przerażona. Zamknęłam mocno oczy, ściskając materiał bluzki w swoich dłoniach.

Po chwili moja kabina się otworzyła.

- Tu cię mam! 

Otworzyłam szeroko oczy, widząc męską dłoń, która chwyta mnie prosto za ramię. Szarpnął mną w górę, wyprowadzając z kabiny. Zaczęłam się szamotać, ale nawet to nie pomogło, abym uwolniła się z męskich i dużych rąk, które mocno trzymają mnie, powodując ból. 

- Proszę mnie zostawić! - Warknęłam i zaczęłam się szarpać. 

- Ja tylko prowadzę cię do policji! 

- Sama mogę pójść! 

- Ta, i co jeszcze? Takie bajeczki to rodzicom mów! 

Moje serce biło jak szalone, byłam sama, z ochroniarzem, który prowadzi mnie... gdzie mnie prowadzi? Do policji? Nigdy w życiu!

- HEEJ! HALOO! - Zaczęłam wydzierać się, żeby któryś z chłopaków mnie usłyszał.

- Ucisz się! - Szarpnął mnie, na co jęknęłam.

- Proszę... mnie zostawić! - Szarpałam się.

Nie mogłam zostać oddana w ręce policji! Nie ma mowy! Nie dam się!

Zacisnęłam mocno zęby i wzięłam głęboki wdech. Złapałam za kroczę ochroniarza i mocno ścisnęłam, a ten gwałtownie mnie puścił i zgiął się wydając z siebie jęk. 

Od razu zaczęłam uciekać przed siebie i zeszłam schodami na dół. Słyszałam krzyki ochroniarza, ale byłam tak skupiona na ucieczce, że nawet nie wiem, co do mnie krzyczał. Serce biło mi jak szalone, a adrenalina we mnie rosła coraz bardziej i bardziej. Gdy skręciłam w lewo, nagle zostałam złapana za ramię i szarpnięta.

- E, co do kurw- Moje usta zostały zasłonięte. 

Zostałam wepchnięta do małego pomieszczenia, czując za sobą czyjąś obecność. Moje plecy stykają się z męskim torsem, a usta są zasłonięte przez męską dłoń. Drażniące i intensywne perfumy od razu dotarły do moich nozdrzy, pobudzając każdy zmysł w znany mi sposób. 

- Cicho. 

Nabrałam więcej powietrza do płuc, spinając każdy mięsień. Dlaczego akurat on? Dlaczego akurat we dwójkę musimy być tutaj? 

Zabrał swoją rękę, pozwalając mi zrobić krok do przodu. Odwróciłam się i spojrzałam na niego, nie wykazując żadnych emocji. Jestem zła, dalej jest mi przykro i smutno. Oparłam się o mebel za mną, krzyżując dłonie pod piersi i przerzuciłam kosmyk włosów na plecy, spoglądając w jego stronę. 

- Gdzie ty byłaś? - Zaczął.

- Dla waszej wiadomości nie mam pojęcia, co gdzie jest w tej szkole. Nie orientuję się dokładnie, więc...

- To czemu nie powiedziałaś?

- Bo już wszyscy uciekliście, a ochroniarz zaczął mnie gonić. - Spojrzałam na niego oburzona. - Gdzie Jesse i Matt? - Zmieniłam temat.

- Pojechali po moje auto i zadzwonią do mnie, kiedy będą tutaj na rogu. - Oparł się dłońmi o blat. 

- Umm, co? Czemu? - Zmarszczyłam brwi.

- Lepiej będzie, jak pojedziemy już w swoje strony, a teraz sobie na nich poczekamy. - Wyciągnął papierosa i zapalił. 

- Jak wyjdziemy? - Także wyciągnęłam papierosa.

- Przez okno. - Podszedł do okna i je lekko uchylił. 

- Dlaczego ty z nimi nie pojechałeś? - Spytałam.

- Bo ktoś musiał znaleźć zgubę. - Uśmiechnął się.

- No, ale mógł Jesse, Matt... - Wzruszyłam ramionami. 

Przyjrzałam się Alanowi i zobaczyłam, jak zaczyna się rumienić i przegryzać swoją wewnętrzną część policzka.

To było cholernie słodkie.

- Nie odpowiadam ci ja? - Spojrzał na mnie. 

- Po wczorajszym? Spierdalaj. - Prychnęłam pod nosem i zaciągnęłam się, odwracając od niego wzrok.

- Ćpałem. - Rzucił poważniejszym tonem. - Dlatego takie głupoty pieprzyłem.

- I to ciebie usprawiedliwia? Bo ćpałem? - Zakpiłam sobie. - Jesteś żałosny.

- Nie oczekuje od ciebie wybaczenia. - Wzruszył ramionami. - Po prostu cię przepraszam za to i tyle.

Jak ja kocham tą jego obojętność..!

Zakochać się w takim draniu, pięknie, kurwa mać.

- Nie obchodzą mnie twoje przeprosiny, mam je gdzieś. 

Nastała cisza. Nikt z nas się nie odzywał, ani nawet spoglądał na siebie. Ja tylko czekałam, aż zadzwoni jego telefon i w końcu będziemy mogli wyjść z tego ciasnego pomieszczenia. Mam dość tego, jak mnie traktuje, jak mną się bawi i wykorzystuje. Obojętnie wobec mnie przechodzi, ignoruje moje uczucia, nie widzi ich, nie widzi tego, jak się czuję przez niego. 

Dlaczego on nie może być inny? 

Byłby taki sam, gdybym wyznała mu miłość? 

Boję się mu to wyznać.

Zapewne będę odrzucona, wyśmiana, zignorowana.

A ja go dalej kocham.

- Kurwa, wybacz mi. - Warknął zniecierpliwiony.

Umm, co? 

- A-Alan..? - Zrobiłam większe oczy, spoglądając zdziwiona w jego brązowe tęczówki.

- Przepraszam cię - Podszedł do mnie i złapał za rękę, a ja momentalnie poczułam przyspieszające tętno oraz rumieniące się policzki. - Wiem, że potrafię spierdolić wiele rzeczy. Wiem, że potrafię zranić i właśnie zrobiłem tak z tobą, przepraszam cię. Za cholerę nie chciałem cię ranić, nie chciałem cię krzywdzić. Wybacz mi, proszę.

O mój boże.

- Dlatego będzie lepiej, jak będziesz trzymać się ode mnie z daleka.

Co

Momentalnie mnie serce zabolało. Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział. Jak mam to zrobić, skoro mieszkam z nim, widzę go codziennie, czuję coś do niego, zakochałam się w nim po uszy i kocham go?

Jak mam zignorować kogoś, kogo tak bardzo kocham? 

- Nie chcę patrzeć- Nie dokończył, bo mu przerwałam.

- Zamknij się. - Warknęłam, wyrzucając papierosa. - Dlaczego chcesz, żebym cię ignorowała? - Spojrzałam czulej w jego oczy. - Ja nie chcę, nie będę. Nie mam zamiaru cię ignorować tylko dlatego, bo ty... bo ty tak chcesz, nie obchodzi mnie to. Poza tym, ja... Ja nie dałabym rady.

- Pocałuj mnie. 

Bez żadnego zastanowienia złączyłam nasze usta w czuły pocałunek. Niepewnie położyłam ręce na jego karku, czując, jak jego zaś owijają się wokół mojej tali i przyciągają do siebie bliżej. Miękkie i ciepłe wargi obdarowują mnie namiętnym pocałunkiem, on mnie całuje jak nigdy dotąd. Oddaję się czułości, oddaję się wszystkiemu, czym obdarza mnie Alan. Zagryzł moją dolną wargę i pociągnął w swoją stronę, by później przekręcić głowę w bok i ponownie wpić się w usta z pożądaniem. Dotyka moich pleców, gładzi je w czuły i namiętny sposób, powodując w moim ciele przechodzący dreszcz. Uwielbiam, jak jego duże, ciepłe, bezpieczne i pełne delikatności dłonie mnie dotykają. 

Pragnęłam go.

Najbardziej na świecie.

Nasz czuły i spokojny pocałunek po chwili zamienił się w gorącą, namiętną i pełną pożądania walkę na języki. Jego dłonie zaczęły błądzić po całym moim ciele, dotykał moich ramion, dłoni i brzucha. Pieścił talię, aż w końcu dotknął mojej nagiej skóry na brzuchu, podciągając koszulkę w górę. 

Jęknęłam mu w usta, kiedy wsunął ręce pod mój stanik i zaczął pieścić moje piersi. Korzystając z okazji zagryzł mi wargę i pociągnął do siebie. Ponownie złączyłam nasze usta w gorący pocałunek. Odsunął na milimetr swoje usta od moich, by zacząć mnie prowokować. Kąsał moją dolną wargę, zasysał i nawet polizał. Wciągnęłam więcej powietrza do płuc, gdy podwinął mój top razem ze stanikiem w górę i po chwili przyssał się do mojego sutka, gdzie jest kolczyk. Jęknęłam i odchyliłam się delikatnie do tyłu, wplatając palce w jego włosy. Przeszły mnie dreszcze, kiedy jego mokre i delikatnie usta przyssały się do mojej piersi, którą lizał, podgryzał i zasysał brodawkę w swoich ustach. 

- Och, Jezu... - Jęknęłam.

Nagle jego telefon zaczął dzwonić.

Kurwa mać, w takim zajebistym momencie?! 

- Ja pierdole... - Odsunął się ode mnie i odebrał telefon. - Czego? - Warknął, a ja zachichotałam pod nosem, naciągając swoją bluzkę wraz ze stanikiem do normalnego stanu.

- Są już. - Rozłączył się i podszedł do okna, otwierając je. - Umm, Marnie... - Odwrócił się w moją stronę.

- Hmm? - Spojrzałam w jego piękne, brązowe oczy, które wpatrują się we mnie z podejrzliwością.

- Nie jesteś... Chyba we mnie zakochana, prawda? - Zapytał speszony, uważnie mi się przyglądając.

Jestem.

- Nie jestem. - Uśmiechnęłam się do niego.

Jest po północy.

Prima Aprilis.

***




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro