Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Moje serce biło jak oszalałe, gdy błękitne tęczówki wpatrywały się prosto w moje oczy. Na dodatek jego szczery i sympatyczny, przy okazji piękny uśmiech powodował rozpływające się ciepło w moim ciele. Co jest? Czemu to się ze mną dzieje? 

- Jesteś nowa? - Powiedział, uśmiechając się mile w moją stronę.

- Tak i właśnie nie wiem, gdzie co jest... - Zaczęłam. - Chciałbyś mnie oprowadzić? - Spojrzałam na niego czarująco.

To była moja okazja, żeby spędzić z nim jak najwięcej czasu i go poznać. Zrobię wszystko, aby ten blondyn był mój!

Boże, Marnie, czy ty się zakochałaś?!

- Jasne, nie ma sprawy. - Uśmiechnął się i otworzył przede mną drzwi, wpuszczając mnie do szkoły. 

- Jestem Marnie. - Wyciągnęłam dłoń w jego stronę.

- Lukas, ale mów mi Luka. - Uścisnął mi dłoń. - Rzadko u nas są nowe osoby, a zwłaszcza w połowie roku szkolnego. - Powiedział, kiedy kierowaliśmy się wzdłuż korytarzu szkolnego.

- Jedna dziewczyna z klasy mi już to powiedziała. - Odparłam.

- Z której klasy jesteś? 

- Do drugiej B chodzę a ty? - Spoglądałam w niego jak zauroczona.

Boże, dziewczyno, ty ostatnio zakochana byłaś sześć lat temu, więc co to za zmiana?!

- Trzecia A. - Uśmiechnął się. - O, tutaj masz sklepik szkolny. - Wskazał na otwarte drzwi, skąd dochodził piękny zapach wypieków i innych słodkości. 

- Dlaczego nie jesteś na lekcji? - Zapytałam. 

- Mam okienko, dlatego krążę po szkole, ale zaraz idę do biblioteki. - W ciągu dalszym przemierzaliśmy korytarz. - A ty? - Uśmiechnął się do mnie zadziornie. 

- Już pierwszego dnia zostałam wysłana do dyrektora, ale jakoś mi się nie chcę do niego iść. - Zaśmiałam się. 

Luka uniósł brwi w górę i spojrzał na mnie w taki sposób, jakby to było dla niego coś nowego, zarazem dziwnego i niedopuszczalnego, a zwłaszcza dla dziewczyny.

Idiotko, kompromitujesz się tylko.

- Tutaj masz pokój nauczycielski. - Wskazał na brązowe drzwi. - A tutaj pokój świrniętej psycholog. - Zaśmiał się. 

Boże, on jest taki uroczy...

- Dlaczego świrniętej? - Spojrzałam na niego uśmiechnięta.

- W pozytywnym znaczeniu oczywiście. - Zaśmiał się.

Luka wraz ze mną okrążył całą szkołę, pokazując gdzie co jest, a na koniec stanęliśmy przed dużymi drzwiami, które na pierwszy rzut oka przypominały wejście jak do zaczarowanego świata.

- Tutaj biblioteka. - Wskazał na drzwi. - To ja idę. - Uśmiechnął się do mnie. 

- Lubisz czytać? - Rzuciłam, aby go jeszcze zatrzymać. 

- Bardzo. - Odparł z fascynacją. 

- Ja też... - Cały czas patrzyłam się na niego jak debilka i nawet nie panowałam nad tym co mówię.

Tak naprawdę nigdy w życiu nie przeczytałam ani jednej książki. Jak tylko dostawałam jakąkolwiek do ręki, to tylko po to, aby ją zużyć do rozpałki albo po prostu podrzeć z nudy. 

- Tak? - Rzekł zdziwiony. - Jaka jest twoja ulubiona? - Uśmiechnął się do mnie sympatycznie. 

- No o tym chłopaku... - Zaczęłam wymyślać na miejscu. - Kurcze, tylko nie pamiętam tytułu... - Zaśmiałam się skrępowana i podrapałam po tyle głowy. 

- To jak znajdziesz daj mi znać. - Otworzył drzwi do biblioteki. - Tutaj mnie zawsze znajdziesz. - Uśmiechnął się do mnie ostatni raz i wszedł do pomieszczenia. 

Wypuściłam głośno powietrze z ust, kiedy za nim drzwi się zamknęły. Boże... Ile ja bym dała, aby taki chłopak się mną zainteresował... 

Ale to jest niemożliwością. Osoba, taka jak ja nie ma szans u takiego chłopaka.

Skierowałam się do wyjścia, aby wreszcie opuścić tę szkołę. Gdy tylko schodziłam ze schodów, usłyszałam dzwonek na przerwę. Po kilku sekundach wszystkie korytarze zostały zalane uczniami, w tym nie umknęło spojrzeń na moją osobę. Uśmiechałam się, nie dając nikomu satysfakcji z tego, że czuję się jak kozioł ofiarny. To nie w moim typie, aby być tym kimś. To nie w moim typie, aby dawać się pomiatać. Jak tak można? Jak można dawać się szmacić? 

- Ty jesteś ta nowa? - Usłyszałam zza pleców kpiący głos dziewczyny. 

Odwróciłam się do tyłu i ujrzałam wytapetowaną blondynkę z dużymi ustami, sztucznymi piersiami, które ścisnęła jeszcze bardziej przez różową bluzkę sięgającą do pępka oraz pomarańczowa spódniczka, która nawet nie sięga do połowy ud, a jeszcze krócej. Do tego miała czarne szpilki do kolan z lateksowego materiału. Stała przy towarzystwie kilku dziewczyn wyglądających prawie jak ona i garstki chłopaków, którzy zawieszali oko na każdą przechodzącą dziewczynę.

- Tak, a coś się stało?- Spojrzałam na nią z pewnym siebie uśmieszkiem na twarzy. 

- Tak i to duży! - Zaśmiała się, a po chwili wszystkie dziewczyny przyłączyły się do niej. 

- Idiotki... - Prychnęłam pod nosem i odwróciłam się w stronę wyjścia, ale po chwili poczułam ciężką dłoń na moim ramieniu, która mnie szarpnęła ponownie w stronę tych osób.

Znowu to samo.

Strach przejął nade mną władzę.

Wspomnienia wracają. Wracają do tych momentów.

Kurwa.

- Co ty powiedziałaś? - Warknął do mnie groźnie chłopak, który stał obok tej blondynki. 

Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Byłam przerażona, oblana strachem, który przejął nade mną kontrole. To najgorsze uczucie, które może mną zawładnąć. Chłopaka uścisk był mocny, bolało mnie to, jak zaciska swoje palce na moich ramionach, które żałośnie podkuliłam.

- Suka już nic nie powie, hahahah. - Zaśmiały się dziewczyny. 

- Świeżaków chyba trzeba nauczyć kultury. - Powiedział się szyderczo chłopak, który mnie trzymał i w jednej chwili popchnął mnie na ścianę, gdzie cały korytarz wypełniony uczniami nagle spoglądał na nas.

- Znaj swoje miejsce, suko. - Wytapetowana blondynka stanęła obok chłopaka, który przygwoździł mnie do ściany i uśmiechnęła się kpiąco. 

- A ty kim, kurwa, jesteś? - Powiedziałam tyle ile mogłam, choć w ciągu dalszym przez ten dotyk cała drżałam. 

Nie chciałam dać im tej cholernej satysfakcji. Na pewno nie już pierwszego dnia w szkole. Cała jej grupa otaczała mnie jak jakieś zwierzątko na wystawie. To było komiczne i żałosne z ich strony, a jednak się bałam, bałam przez... przez dotyk, przez traumę. Gdyby nie mój lęk - zajebałabym jej.

- Posłuchaj, świeżaku. - Odezwała się poważniej. - Albo będziesz posłuszna do końca swoich dni, albo mój chłopak tak rozkwasi ci ryj, że własna matka nie pozna cię po zwłokach. 

- Damski bokser, ta? - Spojrzałam na chłopaka, który był ode mnie kilka centymetrów dalej. - A swoją dziewczynę też napierdalasz? - Zaśmiałam się. 

Każdy wokół przyjrzał mi się z zaskoczeniem i takim wzrokiem, jakbym że śmiała odważyć się to powiedzieć. Chłopak na przeciwko mnie wciągnął więcej powietrza do płuc i w jednej chwili jego spojrzenie stało się mordercze, a zacisk na ramionach jeszcze silniejszy. Uniósł dłoń zaciśniętą w pięść i celował prosto w mój policzek.

Zamknęłam mocno oczy. Nie chciałam na to patrzeć. 

Znowu. 

Znowu. 

Znowu to samo.

Nie dostałam. Nic nie poczułam, co się dzieje? 

Otworzyłam oczy i zobaczyłam, jak pięść mężczyzny jest trzymana przez czyjąś dłoń. Na korytarzu zapadła cisza, a wokół mnie każdy miał przerażony wyraz twarzy. Spojrzałam w bok i zobaczyłam kogoś, kogo w życiu bym się nie spodziewała ujrzeć.

Alan.

- Alan... - Rzucił przestraszonym tonem chłopak, który chciał mnie uderzyć. 

- Znaj swoje miejsce.

Usłyszałam łamiące się kości. Chłopak zawył z bólu i odsunął się ode mnie, trzymając się za obolałą i prawdopodobnie złamaną przez Alana dłoń. Patrzę na to wszystko z szokiem i nie chcę dowierzać temu, co właśnie widziałam.

Czy on mu ją złamał?!

- Alan... - Odezwała się blondynka. - W-wiesz... - Zaczęła się jąkać. - Ś-świeżaki muszą znać s-swoje mi-miejsce... P-prawda? - Pod koniec prawie jęknęła ze strachu, chociaż chciała rozluźnić atmosferę przez sztuczny uśmiech na ustach.

- A tak przy okazji. - Brunet nachylił się nad wyjącym z bólu chłopakiem. - Rucham ci dziewczynę. - Powiedział zadziornie i wstał na wyprostowane nogi łapiąc mnie za rękę i idąc przed siebie. 

Kierowaliśmy się do wyjścia, a ja w ciągu dalszym nie dowierzałam. Każdy spoglądał na mnie i Alana, który trzyma mnie za rękę. Udajemy się prosto do wyjścia ze szkoły, zwracając na siebie uwagę wielu uczniów. W końcu wychodzimy z budynku i zaczerpuję więcej powietrza do płuc.

- Już pierwszego dnia pakujesz się w kłopoty? - Odezwał się, gdy tylko opuściliśmy szkolny budynek. 

- Nie moja wina, że zaczęła. - Odpowiedziałam. - A tak przy okazji, to dzięki. - Spojrzałam na niego.

- Ciesz się, że tam byłem. - Otworzył drzwi od auta. - Wsiadaj.

- Gdzie jedziemy? - Skrzywiłam się i wsiadłam do samochodu. 

- Ty do domu, a ja to się jeszcze zobaczy. - Zamknął mi drzwi i okrążył samochód, po czym wsiadł za kierownicę. 

- Widzę, że jesteś postrachem w tej szkole. - Prychnęłam pod nosem. 

- Bo te kundle powinny znać swoje miejsce. - Powiedział i ruszył w kierunku domu. 

- Rozumiem, ale wiedz, że ja nie będę. - Spojrzałam na niego. 

- Dziewczynko... - Prychnął pod nosem. - Widzę, że nie masz zamiaru być posłuszna. - Zakpił sobie. 

- Posłuchaj mnie, chłopczyku. - Zaakcentowałam ostatnie słowo. - To, że sobie całą szkołę podporządkowałeś nie znaczy, że mnie także. - Posłałam mu sarkastyczny uśmiech.

- To się jeszcze zmieni. - Spojrzał na mnie i mrugnął z łobuzerskim uśmieszkiem.

*

Weszłam do domu w bardzo złym humorze. Całą drogę kłóciłam się z tym debilem, który wmawiał mi, że jeszcze będę mu oddana i posłuszna. W domu panowała cisza, bo matka i Tom są w pracy, więc ja zostałam kompletnie sama. Weszłam do swojego pokoju, rzucając gdzieś w kąt szkolną torbę, przy okazji wyciągając z niej papierosy oraz zapalniczkę i udałam się na balkon. Dawka nikotyny spowodowała, ze w jakiś sposób się odstresowałam i pozwoliłam sobie odpłynąć. Po skończeniu fajki udałam się do kuchni, aby zjeść coś. Niestety moją uwagę przykuła kartka na moim biurku, którą dopiero teraz zauważyłam. Zmarszczyłam brwi i podeszłam do kawałka papieru, zabierając się za czytanie.

Marnie, kochanie

Wraz z Tomem wyjechaliśmy na dwa miesiące w sprawach biznesowych. 
Pieniądze masz w szafie od ubrań. 
Oszczędzaj dobrze, nie kupuj głupot. 
Nie roznieś domu w popiół i bądź ostrożna. 
Całusy, mama i Tom. 

Nic nowego. Nieraz byłam sama w domu odkąd wzięła mnie pod swój dach, więc dla mnie to nie robi różnicy czy ona jest, czy nie. 

Ale...

MAM ZOSTAĆ SAMA NA DWA MIESIĄCE Z TYM DEBILEM?!

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro