Rozdział 31

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Alan POV:

Przyszła Eva i Matt, ale gdy tylko na nich spojrzałem; na ich zaczerwienione policzki, przyspieszony oddech i delikatny uśmieszek - wiedziałem co się tam działo.

Eva zdradza Erica? 

W sumie lepiej byłoby, gdyby go zostawiła. Eric to idiota, który jest już skończonym ćpunem. Nie dość, że ona go utrzymuje w domu, to jeszcze narzeka na nią. Byłoby lepiej dla niej, gdyby rozstała się z nim. 

- Co was tak długo nie było? - Uśmiechnęła się Mindy, a brwi uniosła zabawnie w górę.

- Trochę się pogubiliśmy tutaj. - Matt usiadł przy ognisku, a Eva podeszła do swojego plecaka i zaczęła coś wyciągać.

- Kto chce zapalić? - Czarnowłosa z fioletowymi pasemkami wyjęła idealnie skręconego blanta. 

Oczywiście Matt i Jesse'a byli za, a Jasper za pozwoleniem Mindy, której w sumie było to obojętnie, także zapalił.

Mnie zastanawiało tylko jedno..

Gdzie ona jest?

- Gdzie Marnie? - Westchnęła znudzona blondynka.

Jesse od razu spojrzał na mnie znacząco.

- Zaraz przyjdzie, spokojnie. - Powiedziała Eva i zaciągnęła się jointem podając go po chwili Jasperowi. 

Kurwa ja nie mogłem być spokojny.

Nie wiem dlaczego, ale miałem złe przeczucia. Nie było jej już z dziesięć minut! Ile do cholery jasnej kobiecie zajmuje zrobienie siku? Zaczynałem się martwić jak debil, a naprawdę nie chciałem, kurwa mać.

Ja nie zapaliłem z nimi. Byłem tak skupiony na Marnie, że nie mogłem zapalić. Usiadłem przy ścianie i bawiłem się patykiem łamiąc go dla odstresowania. 

Gdzie ty kurwa jesteś?

Spojrzałem na Mindy, która jest przytulona do Jaspera, gdzie ten szepcze jej coś do ucha i ona zaczyna się uśmiechać. Jesse, który był wgapiony w telefon i na Matta i Evę, gdzie dziewczyna miała głowę opartą o jego ramię.

A ja chciałem ją przy sobie.

Chciałem tą moją małą dziewczynkę przy sobie, kurwa.

- Ej, nie no serio, gdzie ona? - Rzuciła Mindy i zauważyłem, że kątem oka spojrzała na mnie.

- Przyjdzie, spokojnie. - Powiedział Jesse. 

Po chwili na cały budynek rozniósł się jakiś huk. Nie wiem jak to nazwać.. Jakby coś ciężkiego spadło z czegoś, ale z czego? 

- Kurwa! - Pisnęła blondynka i schowała się w szyję swojego chłopaka.

- Co to? - Szepnął Matt i odwrócił głowę w stronę wyjścia. 

Kurwa, a jej dalej nie było, cholera jasna.

Zaczynałem się niecierpliwić i.. bać? Bać o nią? Martwiłem się, kurwa.. 

Wstałem i ruszyłem w kierunku wyjścia, gdy naglę poczułem dotyk na ramieniu.

- Co? - Odwróciłem się.

- Idę z tobą. - Jesse spojrzał na mnie poważniej.

- Gdzie jest kurwa Marnie?! Boje się o nią.. - Mindy rzuciła smutniejszym tonem.

- Idziemy po nią, zostańcie tutaj. - Powiedział Jesse i oboje skierowaliśmy się na korytarz.

Szliśmy w ciszy, a ja zaciskałem pięści i przegryzałem policzek. Nie mogłem powstrzymać tego dziwnego uczucia panującego w moim ciele. Cały czas myślałem o niej i o tym, czy coś mogło się jej stać, kurwa. 

- Kiedy masz zamiar jej powiedzieć? - Zaczął.

- Nie powiem jej. - Wzruszyłem ramionami.

- Czemu? 

- Bo wyjeżdżam? - Zapytałem zirytowany, choć bardziej brzmiało to na odpowiedź. - To nie ma sensu, za cztery miesiące mnie już tutaj nie będzie, więc... 

- Dobra, to ja do niej podbije. - Powiedział spokojnym tonem, jak gdyby nigdy nic. 

Nie wytrzymałem. 

Szarpnąłem go za koszulkę i przyszpiliłem do ściany. Złość się we mnie gotowała na samą myśl, że on mógłby DO NIEJ podbijać. 

- Spróbuj tylko. - Warknąłem i spojrzałem groźnie w jego oczy.

- Jesteś idiotą. - Odepchnął mnie i poprawił swoją koszulkę. - Co zrobisz, jak znajdzie sobie kogoś innego? Go także będziesz chciał pobić? - Spojrzał na mnie z uśmieszkiem na twarzy i szliśmy przed siebie.

- Nie? - Prychnąłem.

- To dlaczego mi nie pozwolisz, hm? 

- Bo nie. - Rzuciłem stanowczo.

Nie wiem czemu, ale nie wyobrażam sobie Jesse'a i Marnie. On to mój przyjaciel, a ona to ktoś, w kim się zakochałem. Nie potrafiłbym znieść myśli, że mogliby być razem. 

Ja chce ją dla siebie.

- Hipokryta. - Prychnął.

- I chuj. - Uśmiechnąłem się, żeby go zdenerwować.

- Nie dasz sobie szansy, co? 

- Nie kurwa.

Przekręcił tylko oczami i zabraliśmy się za szukanie. Zaglądaliśmy do pomieszczeń, krzyczeliśmy jej imię, nic. Nie było jej, kurwa mać.

Zaczynałem się bardziej martwić, cholera.

Gdzie ty jesteś? 

Serce biło mi jak szalone i nie mogłem myśleć pozytywnie. Same myśli negatywne przychodziły mi do głowy. Bałem się o nią. Mogło się jej coś stać, ja pierdole.. Nie wybaczę sobie tego, jak coś jej się stanie.

Dlaczego ja z nią nie poszedłem?!

- Idę na dół. Ty poszukaj jeszcze tutaj. - Powiedział czarnowłosy i zszedł schodami na parter. 

Przekierowałem się korytarzem przed siebie. Zaglądałem do pomieszczeń obok, ale nie było jej. 

- Marnie! - Krzyknąłem.

Nic. Echo rozeszło się przez cały korytarz. Wziąłem głęboki wdech i wypuściłem go powoli chcąc się uspokoić. 

Nie rób mi tego, kurwa mać.

Szedłem przed siebie i wlazłem do jakiegoś pomieszczenia, które przypominało toaletę. Gdy zobaczyłem zużytą prezerwatywę wiedziałem, że to tutaj Eva i Matt się pieprzyli. 

Kurwa, oni? 

Matt i Eva? 

Dziwne to dla mnie. 

Ale że oni!? 

Wyszedłem z tego pomieszczenia i skręciłem w jakiś korytarz obok. Z dołu słyszałem krzyki Jesse'a, które roznosiły się po całym budynku, ale bez żadnej odpowiedzi.

Kurwa, czyli jej się coś musiało stać.

Ja pierdole, błagam nie.

Nie, nie, nie, nie!

Serce waliło mi jak szalone i miałem ochotę w coś przypierdolić. Dlaczego jestem takim idiotą i pozwoliłem jej iść samej? 

Omijałem pomieszczenia za pomieszczenia, gdy naglę dostrzegłem w jednym z nich skuloną osobę, a bardziej dziewczynę.

Kurwa mać.

- Marnie?! - Podbiegłem do niej. 

To była ona.

Ulżyło mi w chuj. Cholernie się cieszyłem, że ją tutaj spotkałem całą i zdrową. 

- Boże, nie strasz mnie.. - Kucnąłem i dotknąłem ją za ramiona. 

Przeraziła się, bardzo. Pisnęła pod nosem i ramieniem szturchnęła moją dłoń. Cała drżała i płakała, kurwa mać. 

- Co ci się stało? Marnie..? - Szepnąłem.

- B-błagam.. Zostaw mnie.. - Wydusiła z siebie wystraszona.

- To ja, Alan, jestem tutaj.. Rzekłem spokojnym tonem i delikatnie dotknąłem jej ramion.

Znowu. Znowu się ode mnie odsunęła.

Cholera jasna, co ci się stało? 

- Hej, hej, hej... To ja, już wszystko dobrze.. - Szepnąłem spoglądając na nią całą.

Ona cała drżała z przerażenia i nie mam pojęcia czemu. Wyglądała na taką, jakby zobaczyła ducha, naprawdę.

- Alan..? - Uniosła głowę w górę i spojrzała na mnie niewinnie spod długich, mokrych rzęs.

Jej piękne, zielone oczy wpatrywały się w moje. Jej oczy były przerażone, czerwone od płaczu i cholernie wyraziste. Wyglądały jak porcelana. Jej zielony kolor był cholernie widoczny mimo braku światła i panującej tutaj ciemności, która jedynie była oświetlana przez księżyc przedostający się przez dziury. 

- To ja, spokojnie, jestem tutaj. - Uśmiechnąłem się.

Ona bez słowa wpadła w większy płacz i rzuciła mi się w ramiona. Upadłem z nią na zimne podłoże i objąłem wokół. Serce mnie bolało na samą myśl, co mogło się tutaj stać, kurwa. 

- Nie płacz, proszę.. - Delikatnie gładziłem jej głowę. - Spokojnie, jestem tutaj..

- Ja.. Ja go widziałam.. - Załkała i przytuliła się do mnie bardziej chowając głowę w szyję.

- Kogo widziałaś? - Szepnąłem. Od razu zacząłem się gotować złością. Kogo do cholery jasnej ona zobaczyła i kto spowodował u niej ten strach i płacz? 

Zajebie.

- Tate.. - Wyszlochała.

Co kurwa? 

- J-ja go widziałam... Bo-oję się.. 

- Nie ma go, spokojnie. Jestem tutaj... - Złapałem ją za pośladki i posadziłem na swoich udach. - Już nic ci się nie stanie, spójrz na mnie. - Objąłem ją wokół talii.

Delikatnie odsunęła się ode mnie i spojrzała niewinnie w moje oczy, a ja po prostu rozpływałem się pod jej spojrzeniem, ugh.

Kurwa, jak ona na mnie działa.

- Nie bój się, proszę. Jestem tutaj, spokojnie. - Szepnąłem odgarniając jej kosmyki włosów z twarzy za ucho.

- Zabierz mnie stąd, błagam.. - Rzekła rozpaczliwym tonem.

- Chodź. - Uśmiechnąłem się i pomogłem jej wstać na wyprostowane nogi.

- Ale poczekaj, siku muszę zrobić. - Pociągnęła nosem i uśmiechnęła się delikatnie. 

Spojrzałem na nią i jejku, była taka delikatna, drobna i słodka. W moich ramionach była taka mała.. Chciałem ją całą dla siebie, kurwa.

- Odwróć się. - Spojrzała na mnie trzymając się za spódniczkę, którą chciała zsunąć w dół.

- A, sorki. - Zamyśliłem się i odwróciłem się.

Kurwa, przyłapała mnie na gapieniu się na nią. Od razu zarumieniłem się i przegryzłem policzek, cholera.

- Ej, mogę ci coś powiedzieć w tajemnicy? - Powiedziała.

- Nom.

- Widziałam, jak Eva i Matt się całowali, ale ćśśś.. - Szepnęła.

- Oni się ruchali tutaj. - Prychnąłem.

- Cooo? - Rzuciła zdziwiona. - Przecież ona ma Erica.. 

- Wolałbym, żeby to była już z Mattem, niż z tym ćpunem. Z Matta może coś jeszcze być, a Eric to skończony dupek. 

- W sumie.. - Usłyszałem jak wstaje i podciąga spódniczkę, więc skierowałem się do wyjścia, ale usłyszałem ją.

- Czekaj! - Zawołała i podbiegła do mnie prędko. - Nie zostawiaj mnie samej.. - Rzuciła skrępowana i zobaczyłem, jak się rumieni. 

- Dlaczego zobaczyłaś ojca? - Spytałem w drodze do pomieszczenia, w którym przesiadujemy.

- Nie wiem... - Rzekła smutniejszym tonem. 

- Nie musisz się już bać. - Uśmiechnąłem się mile.

- Marnie?! - Usłyszeliśmy głos Jesse'a.

- Tutaj jestem! - Krzyknęła i odwróciła się do tyłu, skąd głos chłopaka dochodził.

Jesse był na końcu korytarza i szedł prosto na nas. Widziałem po nim zmartwienie, co mnie trochę denerwowało.

Czemu on się o nią martwił..? 

Kurwa, jaki ja jestem zazdrosny.. Nienawidzę tego uczucia. Czemu przez jedną dziewczynę tak bardzo mój świat zostaw wywrócony do góry nogami?!

Marnie POV:

Czarnowłosy podszedł do nas i odetchnął z ulgą spoglądając na mnie.

- Nie strasz nas.. - Odezwał się. - Myślałem, że zawału dostanę, gdybyś się nie znalazła. 

Um, zarumieniłam się.

To było słodkie.

- Znalazłem ją. - Powiedział poważniejszym tonem Alan, a ja spojrzałam na niego i dostrzegłam, jak spogląda na Jesse'a takim wzrokiem, jakby chciał go zabić.

Czemu?

- No to dobrze. - Westchnął Jesse. - Wracajmy tam do nich, bo pewnie martwią się o nas. 

Skierowaliśmy się prosto do pomieszczenia, w którym czekała na nas reszta. 

Nie mogę dalej zapomnieć momentu, kiedy go zobaczyłam.

Był przerażający. Prawdziwy potwór.

I tak bardzo się ucieszyłam, kiedy usłyszałam Alana, kiedy go zobaczyłam. Od razu poczułam się bezpieczna. Serce wali mi do teraz, kiedy to uniosłam głowę w górę i spojrzałam na jego brązowe oczy, który były przejęte. Widziałam po nim, jak się mocno przejął, co było bardzo słodkie.

- Wróciliśmy! - Powiedział rozweselonym tonem Jesse, kiedy weszliśmy do pomieszczenia.

Mindy wstała uradowana i rzuciła mi się w ramiona. Przytuliłam ją także i kątem oka zerknęłam na Evę, która miała głowę opartą na ramieniu Matta. Spojrzała na mnie, a ja uśmiechnęłam się do niej znacząco, gdzie u niej od razu zobaczyłam rumieńce i zawstydzający uśmieszek. 

Coś między nimi jest, jestem tego pewna.

- No to jak, pijemy? - Powiedział Matt i wyjął z plecaka po butelce piwa dla wszystkich. 

Każdy usiadł przy ognisku z piwem w ręku i Jasper zaczął opowiadać straszne historie. Mówił to tak, że naprawdę zaczynałam się bać. Po mojej lewej siedziała Mindy, obok niej Jasper, obok Jaspera Matt, Eva, Alan i Jesse obok mnie. 

Kątem oka spojrzałam na Alana, który właśnie też na mnie spojrzał. Zarumieniłam się i odwróciłam od niego wzrok, a zobaczyłam, jak Mindy uśmiecha się pod nosem, za co uszczypnęłam ją dyskretnie w udo. 

Zobaczyłam też, że Eva także na mnie zerka, to na Alana. 

O co jej chodzi? 

Nie!

Czyżby coś podejrzewała?! Czyżby wie, że jestem w nim zakochana?! 

Kurwa mać!

- Przyjechałem do hotelu.  Recepcjonista, który dawał mi klucz ostrzegł mnie, abym to pod żadnym pozorem nie zaglądał do pokoju numer dziesięć. Byłem lekko zdziwiony, ale przystałem na tej prośbie. - Zaczął mówić Jasper. - Idąc korytarzem od razu zobaczyłem zakazany pokój. Minąłem go, ale zawróciłem i postanowiłem nasłuchiwać. Nic. Zajrzałem więc przez dziurkę od klucza. Na początku nie widziałem nic, ponieważ w pokoju było ciemno, lecz po chwili moim oczom ukazała się kobieta stojąca przy oknie. Miała na sobie długą, białą suknie i czesała swoje długie, czarne, krucze włosy.. - Ja wraz z dziewczynami byłyśmy zahipnotyzowane jego opowieścią, a chłopcy tylko uśmiechali się cwaniacko. - Naglę zamarła i odwróciła głowę do drzwi, na dziurkę od klucza... prosto w moje oczy. Naglę cały obraz przysłoniło mi coś czerwonego. Odskoczyłem od drzwi jak przestraszony. Pomyślałem, że się mnie przestraszyła i zasłoniła drzwi czymś czerwonym. Byłem upokorzony i zawstydzony, bo pewnie pomyślała, że ją podglądałem. Wróciłem do pokoju i poszedłem od razu spać. Nazajutrz rano odnosząc klucz do recepcji powiedziałem recepcjoniście, że nie posłuchałem jego rady i zajrzałem do pokoju... Zapytałem co jest w nim takiego wyjątkowego, wtedy usłyszałem jego historie... Kilkanaście lat temu, w tym pokoju mieszkało małżeństwo... Mężczyzna bił tam swoją żonę i zabił ją, a później sam popełnił samobójstwo... Ludzie, którzy później mieszkali w tym pokoju narzekali na dziwne hałasy i opowiadali o kobicie, którą tam widzieli... Była blada, miała długą, białą suknię i czarne, krucze włosy... Nie byłoby w niej nic dziwnego, gdyby nie jej oczy... Były całe czerwone.

I w tym momencie po całym budynku rozniósł się huk, który niedawno usłyszałam. 

- Kurwa mać! - Krzyknęła Eva i przytuliła się do Matta.

- O ja pierdole! - Mindy pisnęła i wtuliła się w Jaspera, który się tym hukiem trochę przeraził.

Nie wiedziałam co zrobić, dlatego odruchowo złapałam się ramienia Jesse'a. Byłam przerażona... W opuszczonym psychiatryku siedzi grupa ludzi, którzy opowiadają sobie straszne historie, a naglę słyszą huk... Na dodatek drugi raz. 

- Spokojnie.. - Objął mnie Jesse, ale widziałam po nim, że sam próbował zachować zimną krew.

- Co to było? To już kurwa drugi raz i nie są to żarty! - Matt wstał i spojrzał na nas wszystkich.

Kątem oka spojrzałam na Alana, który od razu odwrócił wzrok ode mnie i przegryzł wewnętrzną cześć policzka.

Co jest..

Po chwili znowu usłyszeliśmy huk. Ja pierdole, w tym momencie serce po prostu mi zamarło i przytuliłam się do Jesse'a. Byłam przerażona. 

- Kurwa mać, wracajmy.. - Powiedziała Eva i wstała przetrzepując swój tyłek. 

- Chodź. - Rzekł do mnie spokojnym i opanowanym tonem czarnowłosy i pomógł mi wstać. 

- Czyli nici z nocki tutaj. - Alan wstał i rozciągnął się jak gdyby nigdy nic.

Widziałam po Mindy kompletnie przerażenie. Boże, tak bardzo szkoda mi jej było...

- Hej, spokojnie, zaraz stąd wyjdziemy. - Podeszłam do niej i uśmiechnęłam się pocieszająco.

- Chcę, kurwa, do, domu.. - Cała drżała.

- Kochanie, spokojnie. - Powiedział Jasper i pocałował ją w głowę. - Jestem tutaj. 

Znowu huk. Tym razem jakby coś metalowego obiło się o coś. 

- Ja pierdole, zmywajmy się stąd.. - Rzekła Eva już zniecierpliwiona i sięgnęła po swój plecak.

- Trzeba to zgasić. - Alan zaczął kopać w ognisko, które po chwili palącymi się kawałkami znalazło się po pomieszczeniu. 

Chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Byłam cholernie przerażona i chciałam, żeby to były tylko koty, które żartują sobie z nas. Sięgnęłam po swoją torbę i stanęłam przy wyjściu, gdzie stała już Eva. 

- Chcesz? - Wyjęłam paczkę czerwonych Marlboro i wyciągnęłam dwa papierosy częstując ją jednym.

- Dawaj. - Wzięła i odpaliła go tak szybko, że zaczęłam się śmiać. - A jednak czegoś się boisz. - Zaciągnęłam się.

- Jestem dziewczyną, to oczywiste. - Przekręciła oczami.

- Chodźcie. - Powiedział Matt i wszyscy wyszliśmy z pomieszczenia na korytarz. 

Było cicho, ciemno i jednym słowem przerażająco... Bałam się jak cholera, ale obecność Alana mnie trochę uspokajała. Mindy była najbardziej z nas wszystkich przerażona, a widziałam po Jasperze, że nie daje sobie z nią rady pomimo tego, jak bardzo mocno ją przytula do siebie i uspokaja. 

Skierowaliśmy się schodami na dół, ale osoba, która była prowadząca; czyli Matt - zatrzymał się i wystawił rękę, żebyśmy także się zatrzymali.

- Co? - Szepnął Jesse. 

- Na górę. - Syknął cicho.

- Co kurwa? - Warknął Alan i zszedł na dół, ale on także się zatrzymał. - Na górę. - Spojrzał na nas wszystkich. 

Serce biło mi jak szalone, kurwa mać.. 

Wróciliśmy się na piętro i nie mam pojęcia, gdzie się kierowaliśmy. 

- Jak my do chuja pana wyjdziemy? Ja chcę do domu! - Warknęła zdenerwowana Eva.

- Przez okno, chodźcie. - Powiedział Matt, któremu towarzyszył Alan i skierowali się do poprzedniego miejsca, w którym byliśmy.

- Jak przez okno? - Ocknęła się Mindy. - Dlaczego nie dołem? - Spojrzała na nas wszystkich niewinnie.

Spojrzałam na Alana i Matta, którzy znacząco spoglądali na siebie i na mnie.

- Nie chcesz chyba przez niedźwiedzia zostać zaatakowana, prawda? - Stanęłam obok blondynki i uśmiechnęłam się do niej.

- Niedźwiedź jest na dole? - Zdziwiła się.

- Tak. - Skłamałam.

Alan skinął do mnie głową na znak, że dobrze zagrałam i wraz z Mattem wyrzucili po chwili przez okno swoje plecaki dodając przy tym Jesse'a i Jaspera.

- No panie, dawać torby. - Powiedział Alan. 

Wszystkie podałyśmy torby, które zostały wyrzucone przez okno na trawę, a ja jeszcze wychyliłam się spoglądając w dół.

Było odrobinę wyżej, niż u Luka. Z siedem, osiem metrów w dół, a i tak bałam się skoczyć, choć nie chciałam zejść na dół nie wiedząc nawet, co tam tak naprawdę jest. Alan i Matt dalej nie zdradzili.

Pierwszy skoczył Jesse. Później Matt, Eva, Jasper i miała skoczyć Mindy, ale była ogromnie przerażona.

- Skocz, nie bój się.. - Zaczęłam troskliwym tonem, a widziałam jak Alan się niecierpliwi. 

- Boje się.. - Załkała. 

- Nie bój się. - Przytuliłam ją. - Chodź. - Pomogłam jej złapać się framugi i usiąść na oknie. 

- Skacz! - Zawołał do niej Jasper, który uniósł ręce, żeby ją złapać.

- Widzisz? Złapie ciebie, nie bój się. - Uśmiechnęłam się, bo przypomniałam sobie, jak Alan ze mą tak zrobił. 

- Szybko, nie mamy czasu. - Warknął brunet. 

- Czekaj. - Posłałam mu stanowcze spojrzenie.

- Sam ją zaraz zrzucę. - Szepnął do mnie zdenerwowany. 

Przekręciłam tylko oczami i dalej uspokajałam i pośpieszałam blondynkę. Po chwili usłyszeliśmy znowu huk, ale był jakby... Dochodził z tego piętra, a nie z dołu..

JA PIERDOLE.

- Szybko, kurwa. - Warknął Alan. 

Mindy pisnęła i w końcu skoczyła wprost w objęcia swojego chłopaka. Już miałam skoczyć, ale odwróciłam się do Alana.

- Co tam widziałeś? - Spytałam stanowczo.

- Nic, nie ważne. Skacz. - Rzucił poważnym tonem i pociągnął mnie w stronę okna.

- Nie szarp mną! - Warknęłam. - Co tam widziałeś? 

- Jezu, nie ważne, skacz! 

- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? - Zmarszczyłam brwi.

- Lepiej dla ciebie. - Spojrzał na mnie poważniej. - Streszczaj się. 

Stanęłam przy oknie i na dole już czekał Jesse, żeby mnie złapać. Wzięłam głęboki wdech i skoczyłam wpadając tym samym w jego ramiona.

- Dzięki. - Powiedziałam i wstałam poprawiając swoje ubrania.

- Ładne majtki. - Szepnął mi, a ja od razu się zarumieniłam.

Po chwili Alan znalazł się na dole. Każdy z nas wziął swoje torby, plecaki i ruszyliśmy w kierunku samochodów.

- Szybko! - Warknął Matt.

Stanęliśmy już przy swoich autach. Odwróciłam się w stronę budynku i dostrzegłam postać w oknie.

Kurwa mać. Kurwa mać. Kurwa mać. Kurwa mać. Kurwa mać. Kurwa mać.

Ta postać po chwili kierowała się korytarzem prosto na parter, a z parteru pewnie do wyjścia i..

- Alan! - Krzyknęłam. - Szybko! 

- Co? - Spojrzał na mnie, a później na budynek.

- Błagam.. - Wydusiłam z siebie mając już łzy w oczach.

- Matt! - Alan krzyknął do bruneta. - Ruszajcie się! Jasper, wy już też jedźcie! 

Spojrzałam na Matta, który spogląda na budynek i po chwili zamarł. Wsiadł do auta z Evą i Jesse'm i ruszyli, a za nimi zaraz Jasper i Mindy.

- Wsiadaj! - Krzyknął do mnie Alan.

Wsiadłam posłusznie do auta gapiąc się dalej w budynek, w którym widziałam postać. Brunet ruszył samochodem i po chwili byliśmy za autem Jaspera. 

-Czy to to...? - Zaczęłam.

- Tak. - Powiedział opanowanym tonem.

- Kurwa.. - Mruknęłam i zamknęłam oczy.

Serce waliło mi jak szalone. Nigdy w życiu nie przeżyłam takiego czegoś, jak dzisiaj. Dochodziła godzina druga i ciesze się, że nocy tam nie spędziliśmy...

- Przepraszam. - Powiedział.

- Za? - Spojrzałam na niego.

- Że szarpnąłem tobą.

- Spoko. - Wyciągnęłam telefon i zaczęłam sprawdzać różne strony. 

Resztę drogi jechaliśmy w ciszy. Było to dla mnie krępujące, ale nie wiedziałam czym mam ją przerwać. Poza tym cały czas myślałam, że jest on na mnie zły, bo już dziwnie się zachowywał wtedy, kiedy wyskakiwaliśmy przez okno. 

Wjechaliśmy do garażu i od razu wyszłam z niego kierując się do domu nie odzywając się nawet do Alana. 

Kurwa, coś się dzieję, na pewno..

Poszłam do swojego pokoju od razu co ściągając z siebie ubrania i wskoczyłam pod prysznic.

Coś mu się stało, ale za cholerę nie wiem co.

Co ja zrobiłam..?

Po dwudziestu minutach wyszłam ubrana w świeże ciuchy do spania i poszłam na balkon zapalić papierosa nie przestając myśleć o nim. 

Kiedy byłam w połowie palenia, na swój balkon wszedł Alan w samych bokserkach i mokrych włosach oczywiście z papierosem w dłoni. 

Nie odzywał się, ja się nie odzywałam. Kurwa mać, co się dzieje? 

- Coś się stało? - Nie wytrzymałam.

- Co? Czemu? - Spojrzał na mnie, jak gdyby nigdy nic.

- Nie wiem, nie odzywasz się w ogóle. - Wzruszyłam ramionami.

- Nie, wszystko jest w porządku. - Zaciągnął się.

- Na pewno? - Uniosłam brwi w górę.

- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. - Uśmiechnął się do mnie, a ja przez chwile pomyślałam, że wymusił ten uśmiech.

**

Kochani, niedługo to już koniec opowiadania :( 
Następny rozdział będzie przeskokiem czasowym.

Ale spokojnie, ja już mam zaplanowaną drugą serie, dlatego chcę jak najszybciej zakończyć tą, bo już nie opłaca się tego ciągnąć. 

Mam nadzieję, że druga wam się także spodoba ♥



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro