Rozdział 32

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

1 czerwca 2016 

Przyjechała mama wraz z Tomem. Są już w domu od dwóch tygodni, bo ich pobyt tam się ''przedłużył''. Moje relacje z Alanem są skomplikowane po wydarzeniu w opuszczonym psychiatryku. Między nami jest raz dobrze, a raz źle, a w ciągu dalszym nie powiedziałam mu tego, co do niego czuję.

Rozpierdala mnie, kiedy widzę go z innymi dziewczynami.

Zaczął znowu bawić się z dziewczynami, ale później ze mną i głupia dawałam się mu.

Jestem po prostu w nim zakochana po uszy.

Boje się mu powiedzieć, co do niego czuję. Boje się.

On i tak wyjedzie.

Za każdym razem, kiedy to ja się bawię na imprezach u Ernesta z jakimś facetem, on zachowuje się wobec mnie jak prawdziwy skurwiel, przez co często się kłócimy. Zachowuje się jak starszy brat! 

Ale ja chcę, żeby jak chłopak.

- Marnie! - Usłyszałam głos mamy i zdjęłam słuchawki z uszu.

- Co? - Burknęłam.

- Zabierz nogi z biurka... - Spojrzała na mnie z politowaniem.

Nie lubi, jak ktoś ma nogi na biurku, stole, krześle, czymkolwiek. Ja akurat będąc przy swoim biurku położyłam je na blat. 

- Coś chcesz? - Spytałam, nie zabierając nóg.

Przekręciła tylko oczami widząc, że nie robię sobie nic z jej prośby.

- Zostaliśmy zaproszeni na bankiet z okazji dnia dziecka. Tak firmowo. - Uśmiechnęła się. - Dzisiaj na dwudziestą, przyszykuj się.

- O jezu... - Wypuściłam głośno powietrze. 

- Oj tam, będzie fajnie. - Puściła mi oczko i wyszła z pokoju.

Spojrzałam na godzinę i dochodziła szesnasta. W sumie nie wydaje mi się, żeby było nudno. W końcu ubiorę swoją sukienkę, którą kupiłam z dwa miesiące temu na właśnie takie okazje. 

Napisałam do Mindy, żeby pochwalić się tym jej, a ta od razu mi pozazdrościła. Wzięłam papierosa do ręki i zapalniczkę i wyszłam na balkon. Akurat Alan palił papierosa na swoim balkonie.

- Słyszałeś? - Zaczęłam i odpaliłam papierosa. - Na jakąś imprezę dzisiaj idziemy. 

- Odstrzel się dla mnie. - Mrugnął do mnie jednym okiem i wypuścił dym.

- Mam nadzieję, że zrobisz to samo dla mnie. - Uśmiechnęłam się zadziornie.

- Oczywiście. 

- No to się bardzo cieszę. - Spojrzałam na niego zadowolona.

- Wiesz, co jest najgorsze? - Jego wzrok spotkał się z moim.

- Hmm? - Zaciągnęłam się.

- Że nie mogę cię teraz pieprzyć tak często jak wcześniej. - Fuknął.

Prawie się zakrztusiłam dymem. Zrobiłam wielkie oczy i nie dowierzałam własnym uszom.

- Uch, umm, ciekawe... - Zarumieniłam się.

- Kurwa, niech oni jadą! - Syknął. - Mam ochotę na ciebie, Marnie. - Oparł się o krawężnik balkonu i spojrzał na mnie niewinnie.

Rozpływałam się, kurwa mać.

Racja, odkąd przyjechała mama z Tomem, to niezbyt często uprawiam seks z Alanem. Oni mają wolne od pracy i szybko nie wrócą do Nowego Jorku, gdzie znajdują się ich firmy. 

Kurwa, ja także mam na niego ochotę.

Codziennie.

A jednak muszę się powstrzymywać, żeby nie rozerwać z niego ubrań.

- To czemu nie skorzystasz z twoich koleżanek? - Rzuciłam prowokująco. - Przecież każda ustawia się do ciebie w kolejce. - Mruknęłam.

- Chcę ciebie. - Odpowiedział mi poważnym i stanowczym tonem, a ja momentalnie poczułam te motylki w brzuchu.

O MÓJ BOŻE.

Nie patrz tak na mnie. Nie mów tak do mnie.

Zaraz przyjdę do twojego pokoju i tak ciebie przelecę, że twoje jęki usłyszy całe New Jersey.

- Ogólnie to ile mamy z tego zakładu? - Spojrzałam na niego cwaniacko.

- Piętnaście-siedemnaście dla mnie. - Uśmiechnął się do mnie łobuzersko.

- Jeszcze to wygram. - Zaciągnęłam się.

- Byłoby dla mnie więcej, gdyby nie twój pieprzony okres. - Warknął.

- Spokojnie, jestem już po. - Szepnęłam czarująco, a od razu zobaczyłam ten jego błysk w oku.

 - Musze do toalety, idziesz ze mną? - Uśmiechnął się.

- Hahahaha, może innym razem. - Mrugnęłam do niego i odgasiłam papierosa w popielniczce wychodząc z pokoju.

Akurat moja mama znowu weszła do pokoju.

- Co? - Spojrzałam na nią.

- Szykuj się, jedziemy do fryzjera i makijażysty. - Powiedziała.

- Okej. - Uśmiechnęłam się. 

- I do stylisty. - Dodała i chciała już wyjść, ale ją zatrzymałam.

- Mamo! Ja już mam sukienkę.

- Jaką? 

Otworzyłam szafę i delikatnie wyciągnęłam piękną, długą suknię. Moja mama przyłożyła kciuka do brody i przyglądała się uważnie podchodząc bliżej. 

- Nie uważasz, że trochę odsłania dużo? Tam będą prawie sami mężczyźni, Marnie. - Spojrzała na mnie. 

- Ugh, przecież nie mam zamiaru robić z siebie sensacji. - Przekręciłam oczami. - Mogę ją ubrać? 

- No dobrze, ale lepiej byłoby zajść do Lilith, ona akurat ma idealną dla ciebie sukienkę i jestem pewna, że ci się spodoba. - Uśmiechnęła się.

Przyjrzałam się bardziej sukience i tak sobie pomyślałam... Czy aby na pewno chcę ją ubrać na ten bankiet? Chcę ją ubrać na lepszą okazję. Na coś, czego nigdy nie zapomnę i będę wspominać cały czas. 

Chcę pokazać się w niej dla kogoś, kogo kocham. Żeby podziwiał mnie w niej i nie widział tylko pyskatej i niegrzecznej gówniary, tylko piękną kobietę.

Chcę ją założyć dla mojego małego chłopczyka.

Kurwa, to i tak niemożliwe.

- Dobra, to chodźmy do tej Lilith. - Włożyłam z powrotem sukienkę do szafy.

- Super! - Klasnęła w dłonie. - Bądź gotowa na dole za piętnaście minut. - Uśmiechnęła się i wyszła z pokoju.

Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam z powrotem szafę wyciągając z niej ubrania. Założyłam jeansowe rurki z wysokim stanem z podwiniętymi nogawkami i białą bluzkę do pępka. Dodałam jeszcze złotą biżuterię i poszłam poprawić makijaż do toalety. Rozpuściłam włosy z mojego niechlujnego koka i wyszłam z pokoju zabierając czarną torebkę od Chanel. 

Zamknęłam moje drzwi od pokoju i akurat wyszedł ze swojego Alan. Stanął w miejscu i zmierzył mnie od góry do dołu przetrzepując rzęsami w dół i górę. 

Kurwa, nie patrz tak na mnie.

Boże..

Podszedł do mnie i delikatnie popchnął na drzwi. Jęknęłam cicho ale uśmiechnęłam się zadziornie spoglądając na jego kolejne ruchy. Oparł się jedną dłonią obok mojej głowy i nachylił się nade mną.

- Kurwa, kusisz. - Szepnął muskając swoimi ustami mój policzek, a ja po prostu miałam nogi z waty. 

- Marnie! Schodź już! - Usłyszeliśmy krzyk mojej mamy.

- Muszę iść. - Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i nawet nie spojrzałam na niego.

Znowu jego serce biło cholernie szybko. Czułam to. Było milion sytuacji, kiedy to wsłuchiwałam się w jego szybkie bicie serca.

Czyżby Alan... był chory na serce? 

Błagam nie, kurwa.

- Poczekają. - Szepnął i po chwili poczułam, jak dłonią przejeżdża przez moje krocze, a po chwili wkłada w spodnie dłoń. 

Od razu spięłam całe swoje ciało i wypuściłam cicho powietrze z ust. Spojrzałam na niego niewinnie przegryzając wargę, a zauważyłam jak on sam cały się spina na ten widok. Nachylił się nade mną i zaczął całować mi szyję, a dłonią bawił się moją cipką. 

Przejeżdżał palcami po łechtaczce i wargach, aż w końcu wszedł dwoma palcami we mnie, a ja wydałam z siebie cichy jęk. Uniosłam delikatnie biodra w górę i dałam mu się prowadzić. W wolnym tempie unosił moje biodra, a ja cały czas jęczałam mu w ucho. 

- Jesteś... niemożliwy... - Wysapałam i wplotłam dłonie w jego włosy. 

- A ty taka seksowna. - Mruknął i po chwili złączył nasze usta. 

Czułam cholerną rozkosz tam na dole, która po chwili przepłynęła przez całe moje ciało. Doprowadzał mnie dwoma placami do orgazmu, cholera! 

Nie dość, że toczyliśmy walkę językami, gdzie żadne z nas się nie poddawało i to było w chuj podniecające, to jeszcze swoimi palcami działał cuda.

Ugh, rodzice; wypierdalać.

- Jezu, nabieram na ciebie ochotę... - Oderwałam się od niego i wbiłam paznokcie w jego plecy. 

On przyspieszył ruchy tam na dole, a ja jęknęłam cicho z podniecenia. Przycisnął swoje ciało bardziej do mojego i poczułam jego twardego penisa. 

Uniosłam wzrok w górę i spojrzałam w jego brązowe oczy, które wpatrywały się we mnie z wielkim pożądaniem. Rozchyliłam delikatnie wargi i pokazałam mu język, gdzie on zaczął się po chwili nim bawić. Dotykaliśmy się swoimi mokrymi językami, co było cholernie podniecające. Obracaliśmy nimi w różne strony, aż w końcu wpił się w moje usta. 

Moja cipka była cholernie mokra i podniecona. Chciałam go w sobie, ale wiem, że nie mogę, kurwa. 

- Marnie! - Krzyknęła mama.

- Musze iść. - Wysapałam i spojrzałam na niego mając rumieńce na twarzy. 

Wyjął rękę z moich majtek, a ja od razu poczułam pustkę, cholera. Złapał mnie za policzek i pociągnął do siebie sprzedając szybkiego całusa. Bez słowa odwrócił się i zszedł na dół, a ja stałam jak kołek nie wiedząc, co właśnie się wydarzyło.

Kurwa, jak on mi zawrócił w głowie.

Ale że... odszedł tak o..? 

Wzięłam głęboki wdech i poprawiłam spodnie naciągając je w górę. Byłam cholernie zmachana i mój oddech był nierównomierny. Zeszłam na dół mając zaczerwienione policzki i spojrzałam na mamę, która się niecierpliwiła. 

- No wreszcie! Długo trzeba na ciebie czekać, młoda damo? - Burknęła.

- Sorki.. - Zarumieniłam się i odwróciłam się w stronę kuchni, gdzie Alan był oparty o wyspę kuchenną i wpatrywał się we mnie z cwaniackim uśmieszkiem.

Kurwa.

Nie patrz tak na mnie.

Nie wytrzymuje.

Dlaczego nie możesz czuć tego samego, co ja do ciebie?!

- Chodź, czekają już na nas. - Otworzyła drzwi i wyszła z domu.

Zobaczyłam jak Alan wkłada sobie dwa palce do buzi i po chwili wyjmuje je szepcząc przy tym ''Słodka''. 

JA PIERDOLE.

Moja twarz ponownie przybrała pierdolonych rumieńców i wyszłam z domu zakładając od razu białe jordany. 

*

Byłam po stylizacji włosów, które były pięknie pofalowane, rozpuszczone i delikatnie natapirowane. Moja mama standardowo miała spięte w pięknego koka. Makijaż miałam delikatny i idealnie pasował do mnie. Składał się z brązowych cieni na powiekach, tuszem do rzęs, rozświetlaczem, pudru i matowej pomadki w kolorze brzoskwini. Czas na stylizacje.

Sukienka była czarna, długa, górna partia była koronkowa. Po prostu piękna! Jeden rękaw miała długi, a drugi zaś odsłaniał mi całe ramię. Plecy miałam także do połowy odsłonięte. Sięgała mi do kostek i było wycięcie po prawej stronie sięgający do połowy uda. Mocno opinała moje piersi, brzuch, biodra i tyłek. 

Lilith się postarała!

- Wyglądasz bosko! - Powiedziała przyjaciółka mojej mamy, ta stylistka.

 - Dziękuje. - Uśmiechnęłam się i przyglądałam się w lusterku ze zdumieniem. 

Wyglądałam... pięknie... Nie tak zadziornie, ostro i wyzywająco. Tak bardzo elegancko, seksownie, jak prawdziwa dama! 

- Wyglądasz pięknie. - Mama złapała mnie za ramię i uśmiechnęła się mile.

- Dziękuje. - Spojrzałam na nią.

Tak pierwszy raz poczułam wreszcie doceniona przez mamę. Spojrzała na mnie inaczej, była ze mnie zadowolona. Przynajmniej miałam takie odczucia i nie chciałam się mylić. To było miłe uczucie.

- O boże, jest już dziewiętnasta trzydzieści! - Mama spojrzała na zegarek i zrobiła wielkie oczy. - Muszę zadzwonić do Toma, że my się spóźnimy! - Zaczęła biegać w tą i we w tą.

Szpilki miałam także dopasowane idealnie. Czarne czółenka z czerwoną podeszwą. 

Złapałam za telefon i zrobiłam sobie zdjęcie, a moja mama akurat wbiegła jak opętana do pomieszczenia.

- Chodź, szofer już przyjechał! - Zawołała zmachana.

- Nie wracamy do domu? - Sięgnęłam po torebkę i ruszyłam w stronę wyjścia wraz z nią.

- Po co? Jedziemy tam od razu! - Powiedziała rozweselonym tonem. - Jezu, wyobrażam sobie miny wszystkich na twój widok! Wyglądasz oszałamiająco! - Cały czas ekscytowała się tym. 

Moja mama także nie była niczego sobie. Zielona sukienka do kolan, która podkreślała jej talię. Do tego czarny płaszcz z futra sięgający do bioder, czarne rękawiczki na dłoniach do łokci, czarne szpilki i oczywiście droga biżuteria od Tiffaniego.

Wyszłyśmy z ogromnego budynku prosto do limuzyny, którą otworzył nam starszy mężczyzna w garniturze z białą rękawiczką i czapką. 

Sięgnęłam do telefonu i grzebałam coś w nim, a moja mama poprawiała jeszcze swoje usta czerwoną szminką. 

- Jak tam twoje relacje z Alanem? - Spojrzała na mnie kątem oka.

- Dobrze. - Przeczesałam kosmyk włosów do tyłu. 

- Mam do ciebie takie pyt-

- Mamo. - Przerwałam jej. - Ja pierwsza. Czy ty chcesz wziąć ślub z Tomem? - Spytałam.

Bałam się, że do tego dojdzie.

Wtedy będę z Alanem... rodzeństwem...

Nie chcę, kurwa.

- A co? - Zmarszczyła brwi i przyjrzała mi się. - Spokojnie, nie. - Powróciła do malowania ust.

Jaka ulga.

- Rozumiem. - Odparłam.

- Młoda damo, a teraz proszę odpowiedzieć mi szczerze. - Rzuciła poważniejszym tonem, a ja spojrzałam na nią lekko speszona.

- Nooo..?

- Czy.. Czy miedzy tobą, a Alanem coś jest? - Wydusiła z siebie lekko krępując się.

Zrobiłam wielkie oczy. O cholera, nigdy w życiu nie spodziewałabym się, że o takie coś zapyta! 

- Nie! - Skłamałam. - Dlaczego tak mówisz? Przecież.. Przecież to niedorzeczne! Ty jesteś z jego tatą! - Zdenerwowałam się.

- Um, aham.. - Pokiwała głową przyglądając mi się uważnie. - Rozumiem, w takim razie nie było tematu. 

Cholera jasna.

- Dlaczego uważasz, że między nami coś jest? Czy ty tego oczekujesz? - Zmarszczyłam brwi.

Dlaczego właściwie zadałam to pytanie? 

- Um, co? - Zrobiła większe oczy. - Co? Nieee! - Przedłużyła.

Kłamała. Jak nic kłamała.

Cholera jasna, ona czegoś oczekuje! 

- Mamo! - Westchnęłam głośno. - Naprawdę..? - Spojrzałam na nią oburzona.

- Och, przestań. - Machnęła dłonią. - Przecież nie byłabym zła, gdyby coś było. - Uśmiechnęła się.

Kurwa, czy ona tak na serio? 

- Mamo. - Warknęłam. - Nic nie będzie i nie było. - Rzuciłam stanowczo.

Westchnęła głośno i powróciła do malowania swoich ust, a ja do telefonu.

Matko przenajświętsza, ona nie może się dowiedzieć.

To znaczy, że ona i Tom coś planowali między nami...

*

Wysiedliśmy przed wielkim, oświeconym budynkiem, do którego prowadziły ogromne schody z czerwonym dywanem, a wokół tego bramka. Drzwi były pilnowane przez dwóch, wielkich mężczyzn w garniturach i czarnych okularach. 

Różni biznesmeni wraz z rodzinami wchodzili do pomieszczenia, wysiadali z aut czy też dopiero przyjeżdżali. 

Limuzynę nam otworzył szofer, a ja z wielkimi oczami wyszłam i przyglądałam się temu wszystkiemu. Drugi raz mama wzięła mnie na takie typu święto. Za pierwszym razem nie byłam w dniu dziecka, ale z jakiejś tam innej okazji.

Skierowałam się z mamą prosto do wejścia, gdzie tam od razu zapytali się o nazwisko. 

- Wilson. - Rzekła mama swoim łagodnym i miłym tonem. Mężczyzna zapisał coś w notesie i wystawił rękę w kierunku wejścia.

Weszłyśmy do wielkiej hali, która była od groma wypełniona kolorem złotym i czerwonym. Na końcu sali był wielki podest z mikrofonem na środku, a przed nim okrągłe stoły z krzesłami, przy których siedziały rodziny. Po prawej stronie znajdował się jakiś zespół, który grał muzykę w stylu jazzowym. Na suficie znajdowały się ogromne żyrandole, które były koloru złotego. Po lewej stronie znajdował się ogromny stół od początku do końca sali z winami, szampanami i pięknie pachnącym i wyglądającym jedzeniem dla gości, którym mogli się częstować. Ściany były koloru bordowego, a podłoga, bardziej dywan, koloru czerwonego z odrobiną złotego. 

Tylko coś mi tutaj nie pasowało...

Dlaczego do kurwy nędzy tutaj są same dzieci?!

Gdzie są jakieś przystojniaki!? 

Rozglądałam się dookoła i widziałam biznesmenów popijających szampana, śmiejących się ze sobą, palących cygaro. Dzieci gdzieś biegały wokoło w bardzo słodkich i eleganckich strojach. Żony biznesmenów popijały wina i rozmawiały ze sobą nie zwracając w ogóle uwagi na swoje dzieci, które świetnie się bawimy. 

Podobało mi się tutaj! 

- O, mój, boże! - Usłyszałam naglę kobiecy głos. - Lisa! - Jakaś starsza kobieta podbiegła do nas i przytuliła się z moją mamą.

- Maria! - Moja mama oddała gest. - Witaj, kochana! To jest moja córka, Marnie. - Odsunęła się od niej i wskazała na mnie.

- O mój boże, jaka piękna dama! - Spojrzała to na mnie i moją mamę ze zdumieniem. 

- Dobry wieczór. - Uśmiechnęłam się. 

- Witaj, skarbie! - Przytuliła się do mnie. - Mów do mnie Maria, ciocia, jak chcesz! - Machnęła dłonią.

- D-dobrze.. - Zdziwiłam się.

- Widziałaś może już Toma? - Zapytała moja mama.

- Tak, siedzi tam. - Wskazała na prawą stronę i środek, gdzie siedział.

I zobaczyłam go.

Pięknego, eleganckiego, pociągającego, seksownego, jak nie go, Alana...

Miał na sobie czarny garnitur szyty na miarę od Armaniego. Biała koszula opinała się na jego wyrobionym ciele, a czarna marynarka dodawała także uroku. Ugh, wyglądał tak seksownie! 

Zdjęłabym go z niego.

Siedział znudzony poprawiając cały czas swój granatowy krawat, który najwidoczniej mu przeszkadzał i było to cholernie słodkie. Popijał wino i rozglądał się przed siebie od czasu do czasu, a ja jak zahipnotyzowana gapiłam się na niego, kiedy ten nie zauważał mnie.

- To my idziemy, trzymaj się, papa! - Moja mama pomachała koleżance i powędrowała do wyznaczonego stoliku, gdzie siedział jej mężczyzna. - Marnie? - Odwróciła się do mnie.

- A, już, już! - Powróciłam na ziemie i dotrzymałam jej kroku.

Widziałam niektórych spojrzenia na sobie, co mnie bardzo usatysfakcjonowało. Lubiłam być w centrum uwagi, a zwłaszcza mierzona wzrokiem mężczyzn. Tylko obrzydzał mnie fakt, że starzy faceci tak gapili się na mój tyłek i w ogóle ciało. 

Złapałam za skrawek sukienki i podniosłam go w górę, żeby nie podeptać po nim i nie potknąć się jak debilka. 

Po chwili jego wzrok spoczął na mnie.

Zrobił wielkie oczy i przegryzł wargę mierząc mnie całą. Widziałam, jak poprawia się na krześle, a ja uśmiechnęłam się zadziornie do niego, chociaż chciałam dzisiaj grać poważną i pewną siebie damę. 

Nie odwracał w ogóle ode mnie wzroku, a ja od niego. To było cholernie gorąco i zaczynało powoli być intymne.

- Tom, kochanie! - Moja mama rzuciła mu się w ramiona. - Wybacz za te spóźnienie. 

- Skarbie, przecież kobiety potrzebują czasu na takie okazję, prawda? - Pocałował ją w policzek i spojrzał na mnie. - Marnie, jak ty pięknie wyglądasz! - Podał mi dłoń, a ja oddałam gest i pocałował mi rękę, na co ja się zarumieniłam.

- Pan także niczego sobie. - Uśmiechnęłam się i zasiadłam do stołu na przeciwko Alana.

Reszta się już nie liczyła. To, co do mnie gadał - nie obchodziło mnie.

Liczył się teraz on.

On, jak i ja nie odrywaliśmy od siebie wzroku. Niestety nie mogłam wykryć u niego żadnych emocji, bo mocno je ukrył. Ja także starałam się zachować poważny i pewny siebie wyraz twarzy. 

Tom i moja mama zniknęli gdzieś do swoich znajomych, a ja siedziałam z Alanem sama. 

Po chwili przyszedł kelner i przede mną położył kieliszek z czerwonym winem, a ja podziękowałam mu nie spoglądając nawet na niego, tylko w oczy Alana. 

Atmosfera robiła się gorąca, kurwa.

Napiłam się wina, gdzie on zrobił to samo i każdy z nas nie zmienił mimiki twarzy. Poważna, kamienna twarz, jak w prawdziwym pokerze. 

- Pięknie wyglądasz, wiesz? - Odezwał się swoim lodowatym, pokazującym, że on tu dominuję, poważnym i jakże męskim tonem. 

- Dziękuje. - Uniosłam jeden kącik ust w górę w zadziorny sposób.

- Mam ochotę ciebie wziąć. Tu i teraz. Na tym stolę. Przy wszystkich. - Jego piękne, pociągające i nie ukazujące żadnych emocji spojrzenie wpatrywało się we mnie. 

- Mam ochotę ciebie pieprzyć. Brutalnie. Zero delikatności. Zwykły, ostry seks. - Rzekłam poważnym i stanowczym tonem nie spuszczając z niego wzroku.

- Stoi mi, od kiedy cię zobaczyłem. - Poprawił się delikatnie na krześle i napił się wina.

- Cygaro? - Obok nas zjawił się kelner z tacą, na której znajdowały się różnej wielkości i odmian cygara. 

- Ja podziękuje. - Nie spojrzałam nawet na niego.

- Ja poproszę. - Alan wyciągnął rękę po jedno z nich nie spuszczając ze mnie wzroku. Robił to tak, jakby wiedział gdzie wszystko leży.

Kurwa, jaką ja miałam ochotę na niego.

Nie wyobrażam sobie tego, że go nie będzie za trzy miesiące, ja pierdole.

Nie zostawiaj mnie.

Zapalił cygaro i wypuścił dym w bardzo seksowny sposób. Po chwili w tle został puszczony kawałek do tańca, i połowa gości zaczęła tańczyć na wyznaczonym polu przed podestem. Alan wstał i odłożył cygaro na stół podchodząc do mnie jednocześnie.

- Zatańczysz? - Wystawił dłoń.

- Z przyjemnością. - Uniosłam jedną brew w górę i chwyciłam jego ciepłą, dużą dłoń, która kilka godzin temu sprawiała mi rozkosz. 

Poszliśmy w kierunku parkietu, gdzie ludzie kołysali w spokojnym tempie. Szłam przed nim z gracją. Robiłam to w cholernie seksowny sposób i czułam jego spojrzenie na sobie. 

Odwróciłam się do niego i on gwałtownie pociągnął mnie do siebie tak, że moja klatka piersiowa obiła się o jego.

- Brutalnie. - Szepnęłam nie odwracając od niego wzroku.

- Lubisz tak. - Splótł swoją dłoń z moją, a drugą położył na mojej talii blisko pupy, zbyt blisko.

- Wyżej ręka. - Powiedziałam, na co on z trudnością wykonał rozkaz i zaczęliśmy wolnym tempem tańczyć. 

- Wiesz, trudno będzie mi wyjechać do collage'u. - Zaczął, a ja od razu poczułam dziwne uczucie na sercu, że to wspomina i w ogóle mówi o tym. - Nie będę mógł patrzeć na tak seksowną dziewczynkę, jak ty. Będzie to trudne.

Jejku...

Kurwa, przecież on nic do mnie nie czuje.

A ja po jego słowach coraz bardziej robię sobie pierdoloną nadzieję, że może jednak...

- Dla mnie także to będzie trudne, chłopczyku. - Spojrzałam w jego oczy. 

Nie płacz.

Nie płacz.

Nie płacz.

Nie pokazuj mu, że ci zależy, że ciebie to rusza. 

- Ale ja bym cię obracał. - Odsunął się ode mnie i zakręcił mną powoli, a po chwili gwałtownie pociągnął do siebie tak, że znowu obiłam piersiami o jego klatkę piersiową. - Ostro, brutalnie, bezlitośnie, dziko, mocno. - Nachylił się nade mną i szepnął, a mnie przeszły przyjemne dreszcze.

Och, zrób to.

- Jak w bdsm. - Mruknęłam czarująco. 

Po chwili odsunął się ode mnie zakręcając mną. Pociągnął tym razem delikatnie do siebie i położył dłoń na moich plecach odchylając mnie do dołu. Nasze twarze dzieliły milimetry. Spoglądał w moje oczy bardzo intensywnie, a ja szukałam w jego choć odrobinę emocji. 

- Gorzej. - Szepnął w moje usta, które delikatnie musnął. 

Wyprostował się ze mną, a ja chciałam więcej.

Cały czas kołysaliśmy w rytmie piosenki spoglądając sobie w oczy, a ja po prostu chciałam go już rozebrać. Czułam jego ciepłą dłoń na moich plecach, gdzie mały palec i serdeczny nachodził na pośladki. Jego druga ciepła dłoń była spleciona z moją. Nasze ciała prawie stykały się ze sobą. 

- Dobry wieczór, czy mógłbym-

- Nie. - Przerwał mu, nie dając nawet mężczyźnie dojść do słowa. Jego głos brzmiał stanowczo, poważnie, chłodno i zimnie. 

- Dlaczego nie mogę tańczyć z innymi? - Szepnęłam. 

- Bo jesteś moja, nie pamiętasz? 

Dlaczego tylko tak mówisz, ale nic z tym nie robisz?

- Nie przypominam sobie. - Skłamałam i uśmiechnęłam się delikatnie.

- Ach, tak? - Wreszcie uśmiechnął się. - W takim razie mam ci przypomnieć? - Zakręcił mną i pociągnął do siebie mocno. 

- Delikatniej. - Syknęłam. 

- Zero delikatności. - Powiedział stanowczo, wpatrując się w moje oczy. 

Muzyka się zmieniła i cały parkiet stał się pusty. Ludzie się rozeszli, a ja przekierowałam się z Alanem do naszego stolika. Mojej mamy i Toma dalej nie było, więc jestem skazana na obecność seksownego mężczyzny. Usiadłam na przeciwko Alana i dopiłam do końca swoje wino, kiedy on zaczął palić cygaro, lustrując mnie całą.

Pragnęłam go.

Tak bardzo dla siebie.

- Pieprzyć to. - Rzuciłam, nie wytrzymując tego napięcia. - Mam ochotę na seks. Ostry, brutalny, dziki, mocny, bezlitosny seks. - Wstałam z krzesła i zachowałam poważny wyraz twarzy.

Widziałam w Alanie ten dobrze mi znany błysk. Odwróciłam się do tyłu i poszłam przed siebie z gracją. Usłyszałam zasuwanie krzesła, więc jestem pewna, że on dotrzymuje mi kroku.

Buzowałam w środku. Chciałam go już poczuć. Jego kutasa w mojej cipce, która go po prostu pragnęła, cholernie. Nie wytrzymywałam i z wielką przyjemnością bym go tutaj wzięła przy wszystkich.

Obok stołu, na którym znajdowały się alkohole i przystawki były jakieś drzwi. Niezauważalnie chwyciłam za klamkę i weszłam do środka. Przed sobą miałam długi korytarz, z jakimiś drzwiami po bokach. Było ciemno i tylko jedna żarówka oświetlała długi korytarz. 

Usłyszałam za sobą otwierające się drzwi. Odwróciłam się delikatnie do tyłu i dostrzegłam Alana, który już luzuje swój krawat, co było cholernie seksowne. Uśmiechnęłam się czarująco i szłam dalej przed siebie. Gdy byłam już na końcu korytarzu; chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi, gdzie ukazało się małe pomieszczenie z rzeczami do sprzątania. 

Naglę poczułam dotyk na ramieniu. Nie bałam się. Wiedziałam, ze to on. Nie chciał zrobić mi krzywdy, więc się nie bałam.

Obrócił mnie w swoją stronę i gwałtownie wpił się w moje usta. Wydałam z siebie głośny jęk podniecenia. Popchnął mnie na biurko za mną nie odrywając swoich ust od moich. Jego dłonie powędrowały na moje pośladki, które z całej siły ścisnął, ale zrobił to w taki sposób, że mi się cholernie spodobało.

Jęknęłam mu w usta, a on korzystając z okazji wsunął język i zaczęła się ostra zabawa. Podniósł mnie za uda i posadził na biurku jednocześnie wodząc dłońmi po całym moim ciele. Wplotłam dłonie w jego włosy i ciągnęłam je od czasu do czasu nie robiąc w ogóle tego delikatnie. 

Jego dłonie znalazły się na moich piersiach, które mocno ścisnął i bawił się nimi. Oderwał się od moich ust i spoczął na szyi, którą mocno ssał, całował, gryzł. Cały czas pojękiwałam jak prawdziwa suka, która domaga się swojego pana. 

O mój boże, jestem okropna.

Dlaczego on tak na mnie reaguje?!

- Koniec gry wstępnej. - Warknęłam i dłońmi powędrowałam do jego spodni.

- Też tak myślę. - Za to jego dłonie powędrowały pod moją sukienkę i jednocześnie mocno wpił się w moje usta. 

Ja zaczęłam odpinać jego pasek i rozporek, a on podwinął moją sukienkę w górę nie przestając całować. Pocałunki były gorące, ostre, pełne pożądania i brutalności. Ocierał swoim językiem o mój próbując go zdominować, ale nie dałam się i stąd powstawały cholernie podniecające i pełne seksu. Zsunęłam jego spodnie w dół wraz z bokserkami, a on moje stringi. Jego stojący przyjaciel pokazał się i widziałam, jak bardzo chcę do mnie wejść. 

- Pieprzyć delikatność. - Pociągnął moje włosy do tyłu i mój wzrok spoczął na suficie. 

Przysunął mnie bardziej do krawędzi biurka i od razu wszedł we mnie. Poczułam go wreszcie w sobie. Cały wchodził we mnie i wychodził kilka razy w ciągu sekundy.

- Kurwa... - Wyjęczałam z podniecenia. 

Wplotłam ręce w jego włosy i jęczałam do ucha. Pieprzył mnie jak zwykłą sukę. Dominował tutaj i robił ze mną co chciał. Byłam jego. Oddana i uległa.

Dyszał, a ja pojękiwałam na głos pomieszczenia, ciągnąć mocno za jego końcówki włosów, gdy on mocno i głęboko nabijał się w moją kobiecość.

- Pieprz mnie, Alan... - Wysapałam.

- Nigdy tego wieczoru nie zapomnisz, dziewczynko. - Pociągnął mnie mocniej za włosy. 

Moje motylki w brzuchu szalały. Było mi cholernie przyjemnie jak jeszcze nigdy dotąd. Mój orgazm się zbliżał, jestem tego pewna. 

- Ja... zaraz dojdę.. - Jęknęłam i zacisnęłam dłonie w jego włosach.

- Dojdź dla mnie. - Zaczął całować moją szyję. 

Po chwili podniósł mnie za pośladki w górę i przyszpilił do ściany obok, przodem do siebie. Stanęłam ledwo co na jednej nodze, bo drugą uniósł za udo w górę i mocno zaczął wbijać się we mnie. 

- Alan! - Krzyknęłam, kiedy nad moim ciałem nagle zawładnęła rozkosz. 

Spięłam całe ciało i mocno owinęłam ręce wokół jego ramion. Jego ruchy stały się powolniejsze, w spokoju dawał mi dochodzić do siebie. Jego oddech jak mój był nierównomierny i przyspieszony, na dodatek z moich ust wydobywały się jęki z przyjemności.

- To nie koniec, dziewczynko. - Szepnął i podniósł mnie za drugie udo.

Chcę więcej.

***


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro