Rozdział 35

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zamarłam. Serce mi pękło i miałam ochotę przytulić się do niego i płakać. Nie mogę mu jednak tego pokazać. 

Nie wie, jak bardzo go kocham.

Ja go kocham.

Zostało niecałe trzy tygodnie i wyjeżdża. Nie zobaczę go. 

Nie opłaca się mu nawet mówić tego, co do niego czuję. Wyjedzie i tak, bo przecież zmieniłoby to coś, gdybym mu powiedziała..? 

- To fajnie, że wyjeżdżasz. - Uśmiechnęłam się sztucznie. 

Nie płacz.

Nie waż się.

Moje serce bolało, ściskało, kuło, waliło. Biło tak dziwnie, taki cholerny ból przeszywał mnie tworząc ogromną gule w gardle. Igły przeszywały moje ciało od stóp do głowy. 

Ale... 

Z drugiej strony zaczęłam coś zauważać..

On... on traktuje mnie inaczej, niż wszystkie dziewczyny. 

Traktuje mnie bliżej. Nie chodzi już tylko o seks, o ten cały pociąg seksualny do siebie. On po prostu.. Kurwa, nie umiem tego wytłumaczyć. Mam dziwne przeczucia, że jednak może coś do mnie czuć.

Tak, Alan Henderson może coś do mnie czuć.

To, jak się zachowuje, w niektórych sytuacjach czasami daje mi na myśl, że jednak jest odrobina szansy, odrobina odwzajemnienia tej pierdolonej miłości.

Boje się zapytać. Boje się wyznać tego. Boje się odrzucenia. Wyjdę na idiotkę, która zakochała się w nim jak inne.

- Jak mówiłem wcześniej, trudno będzie mi się z tobą rozstać. - Powiedział spoglądając uważnie w moje oczy, które szkliły się i chciały się rozpłakać.

Kurwa.

Nie mów tak, błagam.

- Dlaczego? - Szepnęłam.

Boże, może jest szansa..? 

- Trudno będzie mi się rozstać z tak pięknym ciałem. - Uśmiechnął się cwaniacko.

Kurwa, wiedziałam.

To tylko pociąg seksualny, nic więcej.

NIE CHCĘ, ŻEBYŚ MNIE TAK TRAKTOWAŁ. NIE CHCĘ BYĆ KIMŚ, KTO MOŻE ZASPOKOIĆ TWOJE POTRZEBY.

- Rozumiem. - Uśmiechnęłam się delikatnie. 

Zeszłam z jego kolan i spojrzałam na widoki za szklaną ścianą. Wszystko się pięknie świeciło, błyszczało, ludzie się cieszyli, byli radośni, bawili się wspaniale, a ja? Ja jestem rozpierdolona od środka. Mam ochotę coś rozwalić, żeby tylko się uspokoić. Mam ochotę wpaść w płacz, ale nie mogę.

Tak bardzo muszę ukrywać moje uczucia do ciebie..

W końcu zjechaliśmy na dół i wyszliśmy z wagonika. Chciałam już iść do naszych znajomych, ale Alan złapał mnie za rękę.

- Chodź. - Poprowadził mnie przed siebie.

- Gdzie idziemy? - Zmarszczyłam brwi i tylko gapiłam się na jego dużą, ciepłą dłoń, która jest spleciona z moją.

Jejku..

Dlaczego ty wyjeżdżasz..

Nie zostawiaj mnie, proszę.

- Przejść się. - Wzruszył ramionami nie spoglądając nawet na mnie.

Kierowaliśmy się na początek wesołego miasteczka w ciszy, nikt z nas się nie odzywał. Przy okazji zatrzymaliśmy się przy budce z goframi zamawiając sobie po jednym. Nie spotkaliśmy w ogóle naszych przyjaciół, którzy pewnie myślą sobie coś dwuznacznego o nas.

Naglę skręciliśmy na most, który bardzo dobrze wspinam. 

- Wiesz, jak dobrze wspominam ten most? - Uśmiechnęłam się zajadając się gofrem z czekoladą i truskawkami. 

- Zgaduję, bo ja także. - Przelotnie spojrzał na mnie uśmiechając się.

- Jak bardzo? 

- Bardzo dobrze.

Stanęliśmy na końcu mostu. Zimy wiatr zderzył się z moją skórą powodując ciarki i drżenia, chociaż ciepły gofr mnie w połowie rozgrzewał. 

- Jak się spotkamy, to mam nadzieję, że już będziesz umieć pływać. - Uśmiechnął się.

- Jest to ciężkie, ale trochę już umiem! 

Zobaczyłam, że Alan ściąga z siebie swoją kurtkę i otula mnie nią. Ciepło rozeszło się po całym moim ciele, pomimo moich gołych nóg. Jego kurtka tak pięknie pachniała mocnymi i intensywnymi perfumami...

- Dzięki. - Zarumieniłam się, dlatego nawet na niego nie spojrzałam.

On już dokończył swojego gofra, a ja byłam w połowie. Facet zza lady nalał mi tyle czekolady, że musiałam cały czas oblizywać usta i wycierać się chusteczką. 

Po chwili Alan stanął na przeciwko mnie i zamknął w pułapce nachylając się.

- Co? - Zasłoniłam swoje usta, bo wiedziałam, że mam czekoladę. Wstyd.

Był cholernie blisko mnie. Moja klatka piersiowa unosiła się w górę i dół cały czas. Rumieńce powoli wkradały się na moje policzki, a on nie przestaje wzroku ode mnie odwracać.

Delikatnie złapał mnie za rękę i opuścił w dół. Spojrzał na mnie uśmiechając się łobuzersko i spoczął na ustach.

- Nie. - Warknął stanowczo, gdy chciałam się oblizać.

Przybliżył się do mnie, a ja nawet nie zdążyłam wziąć oddechu. Zatrzymałam się i nie drgnęłam, kiedy językiem przejechał po mojej wardze i po chwili przyssał się do niej czule.

Nogi mam jak z waty, naprawdę. 

Uginam się pod nim. Pod jego dotykiem, głosem, spojrzeniem, ruchami.

- Smaczna jesteś. - Mruknął i złożył szybki pocałunek na moich ustach.

O kurwa mać.

Wyglądam pewnie jak burak, a on jeszcze patrzy na mnie.

- Dz-dzięki.. - Wydusiłam z siebie.

Moje serce bije jak cholera i jestem pewna, że on je słyszy. Ono aż się prosi, żeby wyskoczyć z tej klatki piersiowej! 

- Mam coś dla ciebie. - Odsunął się ode mnie i sięgnął do kieszeni.

Co?

Co on ma dla mnie? 

Po chwili wyjął jakieś czarne pudełeczko.

- Odwróć się. - Powiedział i wykonałam rozkaz. 

Cholera jasna.

Poczułam odgarniające włosy i już zobaczyłam, jak przedkłada naszyjnik.

Jejku...

On mi kupił naszyjnik..? 

Nie mogłam powstrzymać łez.

Zaczęły kurwa spływać.

One zaczęły spływać. On jest za mną. Jak się odwrócę - on je zobaczy.

Kurwa mać.

Zapiął mi naszyjnik, a ja sprawdziłam od razu co na nim widnieje.

Złoty łańcuszek z napisem A&M.

Alan&Marnie.

Kurwa mać.

Natychmiastowo starłam łzy z policzków i oczu i odwróciłam się do niego przytulając się od razu. Przycisnęłam go mocno do siebie, że przez chwilę on nawet go nie odwzajemnił tylko po chwili objął mnie wokół.

Pieprzyć to, powiem mu.

- Al-

- Ładny? - Przerwał mi. 

- Jest piękny. - Odsunęłam się od niego ciągnąc delikatnie nosem. - Dlaczego mi go dałeś? 

- Nie wiem. - Wzruszył ramionami. - Jak wyjadę, to żebyś pamiętała o mnie. Taka pamiątka.

Kurwa...

Nie... Ja się zaraz znowu popłaczę...

Czy on może też czuć coś do mnie..? 

Otworzyłam już nawet usta, żeby coś powiedzieć, ale dźwięk mojego dzwoniącego telefonu przerwał mi. Wyciągnęłam z kieszeni komórkę i zamarłam.

Garry.

- Umm, poczekaj chwilę... - Zmarszczyłam brwi i odeszłam od niego, ale zauważyłam, jak przygląda mi się uważnie.

Wzięłam głęboki wdech i nacisnęłam zieloną słuchawkę.

- Halo? 

- Hej. - Usłyszałam jego spokojny i jakby z ulgą ton.

- Cześć, Garry. Co u ciebie? 

- Jestem w New Jersey. 

Zamarłam.

- Umm... Gdzie dokładniej? - Zaczęłam panikować. 

Kurwa mać, co on tutaj robi? Dlaczego przyjechał? Nie chcę z nim niczego. Nie chcę kontaktów, to przeszłość. Michigan to przeszłość. 

- Jestem przed twoją szkołą, bo to jedyne miejsce, które znam i gdzie mógłbym cię spotkać. Możemy się spotkać? 

Wypuściłam głośno powietrze i przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć. Odwróciłam się do tyłu i spojrzałam na Alana, który nie odwracał ode mnie wzroku.

Cholera.

- Ale teraz? - Spytałam.

- Tak. Przyjechałem specjalnie dla ciebie. - Jego ton spoważniał.

Zdenerwował się. 

- D-dobrze.. Będę za pół godziny. - Przełknęłam głośno ślinę.

- Czekam, do zobaczenia. - Rozłączył się.

Co ja teraz zrobię..? 

Jestem pewna, że on ode mnie oczekuje czegoś. Nie chcę. Nie chce z nim niczego, chce z Alanem. To go kocham, to jemu jestem oddana i wierna, to dla niego mogłabym w trzy minuty znaleźć się przed tą pierdoloną szkołą, gdyby tam był.

- Coś się stało? - Poczułam ciepłe dłonie na moich ramionach, które zjeżdżają w wzdłuż mojej talii.

- Umm, ja muszę iść.. - Odwróciłam się w jego stronę.

- Gdzie? - Zmarszczył brwi.

- No... no bo przyjechał Garry... 

Zobaczyłam jak się cały napina, a jego szczęka zaciska. Nie wiem czemu tak zareagował, ale po akcji na meczu wiem, że go nie lubi.

- Podwieźć cie? - Spytał. 

- N-nie. Dziękuje za kurtkę. - Chciałam ją już ściągnąć, ale Alan mi na to nie pozwolił.

- Zatrzymaj, zimno ci będzie. 

- Dziękuje. - Spojrzałam na niego.

- Przyjdź mi do domu w jednym kawałku i uważaj na głowę. - Uśmiechnął się.

Już odwróciłam się do tyłu i nawet zrobiłam krok do przodu, ale naglę złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę z powrotem.

Mocno mnie do siebie pociągnął i przytulił.

Tak po prostu?

- Uważaj na siebie. - Wyszeptał.

- Będę. - Wtuliłam się do niego.

Bądź mój.

Chwilę tak trwaliśmy, aż w końcu odsunęłam się od niego spoglądając ostatni raz w jego piękne brązowe oczy. Odwróciłam się do tyłu i poszłam przed siebie czując cały czas jego wzrok na sobie.

Co właśnie się wydarzyło?

On mnie przytulił, sam od siebie.

Przekierowałam się prosto na taksówkę, a stamtąd prosto do szkoły. 

Nie myślałam o Garry'm. Moje myśli w żaden sposób nie były z nim powiązane i z tym, co właśnie niedługo się wydarzy.

Ja myślałam o nim.

*

Zobaczyłam go. Siedział przed szkołą i sprawdzał coś w telefonie, aż w końcu uniósł swój wzrok na mnie.

- Hej. - Uśmiechnęłam się delikatnie.

- Cześć. - Podszedł do mnie i przytulił się, a ja niepewnie odwzajemniłam.

Po chwili odsunął się ode mnie i ujął moje policzki przyciągając do siebie i łącząc przy tym usta.

Kurwa.

Nie chcę.

Nie, nie mogę. Ja chcę tak tylko z Alanem.

Odsunęłam się od niego, a on zmarszczył brwi nie wiedząc o co mi chodzi. 

- Coś się stało? - Spytał.

- Nie... 

- Dlaczego nie chcesz, żebym cię całował? 

Cholera jasna, niech on nie oczekuje ode mnie nie wiadomo czego. Muszę mu to wreszcie wytłumaczyć raz, a porządnie.

- Ech, Garry... - Usiadłam na ławkę, a on zaraz obok mnie przyglądając mi się uważnie. - Po co przyjechałeś? 

- Jak to po co? Spotkać się z tobą, to źle? 

- Nie oczekuj ode mnie związku. - Spojrzałam na niego lekko kpiąc.

Odwraca ode mnie wzrok i zobaczyłam, jak jego usta zamieniają się w wąską linie i szczęka się zaciska. 

Zdenerwowałam go.

- Ale... nie denerwuj się... Możemy dalej być znajomymi. - Uspokoiłam go.

Wiem, jaki potrafi być Garry, kiedy się zdenerwuje.

Przypomina mi wtedy tylko jedną osobę.

- Specjalnie dla ciebie przyjechałem. - Spoważniał. - Kupiłem pierdolony bilet, zarezerwowałem hotel na weekend, żeby spędzić z tobą czas, żebyś dała mi szanse, a ty kurwa co? - Wstał.

- Garry! Mówiłam ci wcześniej! Nawet przed moją przeprowadzką ci to mówiłam i jasno pokazywałam! - Także wstałam.

- Kogo to kurtka? - Szturchnął mnie. - Jebiesz męskimi perfumami.

Zaczyna się.

- Garry, przekraczasz granice. - Warknęłam i odsunęłam się od niego kawałek.

- Masz kogoś? - Przegryzł z nerwów wargę.

Nie odzywam się. Nie wiem czy skłamać, czy powiedzieć prawdę.

- Masz?! - Krzyknął surowszym tonem.

- Mam... - Odwróciłam od niego wzrok.

- Haha.. - Prychnął i złapał się za głowę. 

- Kto to? Znam go? - Dopytywał. - Poznam go? 

- Nie znasz i nie poznasz! - Spojrzałam na niego groźnie. - Jeśli oczekujesz ode mnie związku, to się grubo mylisz, Garry. A jeśli to już koniec i przyjechałeś tylko po to, żeby mnie namówić na związek, to lepiej spierdalaj.

- Cwana i zadziora jak kiedyś. - Uśmiechnął się chytrze. - Życzę wam obu szczęścia, ale mam nadzieję, że facet szybciej ucieknie niż przyszedł. - Zaśmiał się szyderczo.

Nie zawahałam się mu dać w twarz z otwartej dłoni. Przez chwilę panowała cisza między nami i tylko mój zdenerwowany oddech było słychać. Prychnął pod nosem i złapał się za policzek masując go. 

Naglę złapał mnie za tył włosów i pociągnął do siebie. Pisnęłam mocno i moja trauma wróciła.

Znowu.

Znowu to robi.

Znowu używa agresji, a było tak dobrze z nim.

Znowu powracają moje wspomnienia z przeszłości.

- Zostaw mnie! - Próbowałam się od niego wyrwać. - Garry, przestań! Proszę cie... - Zaczęłam płakać.

- Niewdzięczna suka. Przyjechałem tutaj specjalnie dla ciebie, a ty tak mi się odwdzięczasz? - Szepnął wrogo. 

- Przestań, proszę... - Wydusiłam z siebie.

Puścił mnie. Zrozumiał, że zrobił błąd, wiem o tym.

Złapałam się za tył głowy masując ją i szlochając pod nosem. Dlaczego on ta zrobił... On wiedział... Wiedział o mojej przeszłości... Był tak samo bliski jak Sara... Zrobił to, skrzywdził mnie.

- Przepraszam. - Położył dłoń na mojej talii.

- Zostaw mnie! - Warknęłam i odsunęłam się od niego. - Dlaczego mi to zrobiłeś?! Wiedziałeś! Dlaczego nie panujesz nad tą agresją, kurwa mać?! - Wrzasnęłam płacząc.

- Przepraszam kurwa! - Wydarł się. - Kocham cie i rozpierdala mnie myśl, że jesteś już z innym! Że to nie ja! Wiesz jakie to uczucie?! Być tym drugim!? 

Wiem. 

Wiem, jak to jest.

- Nie wiesz! Jesteś teraz szczęśliwa z innym, a chciałem, żebyś była ze mną! 

Wiem, jak to jest być drugą.

Wiem, jakie to uczucie, kurwa.

- Mogłaś mi powiedzieć, a bym w ogóle tutaj nie przyjeżdżał! - Wydarł się. 

- Dlaczego ty mi to zrobiłeś... - Szlochałam chowając głowę w dłonie. - Nie musiałeś tak reagować.. .

- Przepraszam... - Przytulił mnie. 

Nie odzywaliśmy się. Była cisza, a ja płakałam mu w bluzkę. Znowu mnie odwiedziły wspomnienia. Znowu poczułam ten strach i przerażenie. Nie chce tego, odejdź.

- Marnie, przepraszam... - Wyszeptał. - Błagam, wybacz mi, kurwa.

- Nie rób tak nigdy więcej... - Wyszlochałam. - Nikomu... Nikomu nie rób takiej krzywdy...

- Obiecuję. - Pocałował mnie w czoło. - Przyjdziesz chociaż na chwilę do mnie do hotelu? 

Odsunęłam się od niego i wytarłam nosek i policzki. Spojrzałam mu w oczy ciągnąc nosem.

- Mogę. 

***







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro