Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W szkole siedziałam chyba... godzinę? Później do domu przywiózł mnie Alan, gdzie po przeczytaniu listu od mamy zasiadłam przy laptopie i pół dnia szukałam cholernej książki, żeby spodobać się Luk'owi. Natrafiłam na książkę Milion małych kawałków, dlatego ważne informacje na jej temat zapisałam i przeczytałam streszczenie, aby mieć co jutro opowiadać mu. Zobaczyłam, że wybija godzina dziewiętnasta, dlatego poszłam wziąć szybki prysznic. Po skończeniu założyłam na siebie szare, wygodne dresy i czarną bokserkę. 

Może, by tak zrobić kawał Alanowi? 

Wpadłam na genialny pomysł! 

Z racji, że nie było go w domu, a nie wiedziałam kiedy wróci, udałam się szybko do jego pokoju. Gdy do niego już weszłam myślałam, że będzie gorzej... Miał normalny pokó jak na faceta przystało. 

Nasze pokoje różniły się tylko dominującymi kolorami. U mnie panowała biel, a u niego ciemność. Granatowe ściany, meble z czarnego drewna i ciemne panele. Po lewej stronie było duże łóżko, a po prawej biurko z komputerem, paczki papierosów walające się po blacie, popielniczka i list. Pewnie od jego ojca informujący, że nie ma jego i mojej mamy. Między łóżkiem a biurkiem były drzwi do balkonu. Zaraz obok biurka była wielka, rozsuwana szafa, a na przeciwko łóżka znajdowała się komoda, nad którą był telewizor plazmowy. Obok komody w kącie była gitara elektryczna. W jego pokoju unosił się zapach papierosów zmieszanych z bardzo pociągającymi, męskimi perfumami. W sumie dało się ten zapach znieść. 

Po skończeniu oglądania jego pokoju podeszłam do łóżka i  się schyliłam, aby zobaczyć czy ma szczebelki, które mogę wyjąć. 

Jest! 

Na moje szczęście materac w łóżku był podtrzymywany przez szczebelki, które mogę na swobodnie wyjąć. Zabrałam się za wyciągnięcie wszystkich desek i zabrałam je ze sobą do pokoju. Jeszcze poprawiłam jego łóżko, aby wyglądało jak wcześniej i wyszłam zadowolona. Jedynie na czym mi zależy, aby jego dumę upokorzyć. Chcę, aby wiedział, że nie ma nade mną żadnej kontroli i na świecie żyją osoby, które potrafią się mu sprzeciwić. Schowałam deski do mojej szafy i przy okazji sprawdziłam gotówkę, którą mama mi zostawiła na te dwa miesiące. 

Z tyloma pieniędzmi to pewnie i przeżyłabym pół roku. 

Wzięłam dolary i schowałam do portfela, po czym usiadłam na kręcącym się krześle przed laptopem, włączając piosenkę na maksa i zapaliłam papierosa, odprężając się jednocześnie. 

Dokładnie po godzinie udałam się do kuchni, bo cholernie zgłodniałam. Alana dalej nie było i dobijała już godzina dwudziesta druga, a mając tylko pięć godzin spania za sobą robiłam się powoli śpiąca, a bardzo chciałabym zobaczyć jego reakcje, co do jego łóżka. 

Zabrałam się za zrobienie omleta na słodko i po dziesięciu minutach już zajadałam się w jadalni. Znowu nie było niczego słychać, oprócz tykania zegara. Czułam się dziwnie w tym domu. Był taki wielki, bogaty w sobie, taki piękny, a jednak taki pusty... Ich dwoje mieszkało tutaj przed naszą przeprowadzką i jestem ciekawa, co oni tutaj sami robili... W sumie Tom pracuje cały czas jak na biznesmena przystało, ale Alan? Z tego, co teraz widzę nie przychodzi w ogóle do domu no chyba, że spać. 

Gdy skończyłam swój posiłek udałam się do swojego pokoju. Byłam w połowie drogi, pokonując każdy stopień za stopniami, gdy usłyszałam za swoimi plecami przekręcający się zamek w drzwiach, które po chwili się otworzyły. Odwróciłam się do tyłu i spojrzałam na Alana.

- Kogo ja widzę. - Mruknęłam prowokująco.

- To co widzisz, dziewczynko. - Rzucił beznamiętnie.

Przekręciłam jedynie oczami, nie uzyskując tego, czego chciałam, a chciałam go sprowokować. 

- Twój ojciec wyjechał z moją mamą na dwa miesiące. - Odezwałam się, brzmiąc już łagodniejszym tonem. 

- Dwa miesiące z tobą w domu? - Zapytał, unosząc w górę brwi i uśmiechając się cwanie. - Powinienem teraz tu spędzać więcej czasu. - Dodał.

Prychnęłam pod nosem i powróciłam do swojego pokoju. Nie czekając na jego reakcje związaną z łóżkiem poszłam spać. 

*

- Kurwa! 

Usłyszałam Alana, który wydarł się na cały dom i tym sposobem wybudził mnie z głębokiego snu.

Chyba położył się spać...

Zerwałam się gwałtownie z łóżka i poleciałam do jego pokoju. Widok od razu doprowadził mnie do głośnego śmiechu. Alan leżał na materacu w zabawnej pozycji, nie mogąc w ogóle wstać. Wpadłam w głośny śmiech, widząc tak zabawne widowisko. 

- Ty to zrobiłaś?! - Wydarł się zdenerwowany. 

- Może... - Mruknęłam czarująco i opuściłam jego pokój, śmiejąc się prowokująco.

Mój słodki plan doprowadził go do wściekłości, a mnie do bardzo dobrego humoru. Udałam się z powrotem do siebie, słysząc wiązankę przekleństw z jego ust. Wskoczyłam ponownie do łóżka, zasypiając jak małe dziecko. 

Niestety po niecałych dziesięciu minutach, gdzie sobie już spokojnie zasypiałam, usłyszałam głośny i ostry odgłos instrumentu elektrycznego. 

Czy on sobie, kurwa mać, żartuję? 

Jest druga w nocy, a ten zaczyna grać na gitarze?! Zerwałam się gwałtownie z łóżka i skierowałam do jego pokoju. 

- Czy ty sobie, kurwa, żartujesz ze mnie?! - Wrzasnęłam na niego, kiedy ten stał na środku pokoju z gitarą w ręku. 

- Chciałaś zabawy, to ją dostaniesz, dziewczynko. - Na jego twarzy widniał zadziorny uśmieszek, a po chwili zaczął znowu grać.

- Ciebie pojebało, naprawdę... - Zakpiłam sobie, podchodząc do urządzenia i odłączyłam kabel. - Jeszcze raz, a wyrzucę ci to przez okno. - Ostrzegłam go. 

- Śmieszna jesteś. - Zadrwił ze mnie. - Wyrzucić, to ja ciebie mogę zaraz z mojego domu. 

- Oszczędzę ci wysiłku. - Posłałam mu sarkastyczny uśmieszek i wyszłam z jego pokoju. 

Poczułam rosnącą złość w ciele zmieszaną z przykrością i upokorzeniem, obrzydliwym wstydem. Jestem tu nikim, a zachowuję się nie wiadomo jak. Czuję się źle, jak ja mogłam się tak zachowywać? Pomimo tego, że mam zachowanie jakie mam, czuję się... źle, naprawdę źle i głupio. 

Wróciłam do swojego pokoju, zabierając jedynie paczkę papierosów, telefon i trochę gotówki. Skierowałam się na parter, nie zwracając w ogóle na niego uwagi i na jego reakcję. Opuściłam jego dom, kierując się przed siebie, chociaż nawet nie wiem gdzie. Było ciemno i zimno, strasznie drżałam, ale nie zamierzałam tam wracać. Czuję wstyd, czuję się okropnie źle. Pierwszy raz chyba męczy mnie takie uczucie wobec kogokolwiek, a to uczucie jest wobec tego kretyna.

Szłam prosto przed siebie, zauważając naglę park. Od razu skierowałam się w jego stronę, rozglądając się dookoła. Nie było nikogo oprócz kręcącego się psa dookoła. Byłam sama w parku, który jest oświetlony przez kilka lamp, dające niewiele światła. Usiadłam na ławce i wyjęłam paczkę papierosów, a później fajkę, wciskając sobie ją między usta. Moje całe ciało drży i podciągam do klatki piersiowej kolana, owijając jedną rękę wokół nich. Zaciągam się, pozwalając ciału odprężyć i złagodzić te paskudne uczucie, chociaż ani trochę ono nie ustaje. 

Jestem w parku sama o takiej godzinie i... bałam się, oczywiście że się bałam, ale nienawidzę dawać satysfakcji ludziom, nie cierpię tego po prostu.  Zwłaszcza, że teraz mieszkam z tym idiotą, któremu nie dam za wygraną. 

Było mi strasznie zimno. Nie miałam bluzy tylko zwykłą, czarną, krótką bluzkę. Na szczęście dresy chociaż trochę sprawiały, że jest mi ciepło. Byłam bardzo, ale to bardzo śpiąca, a do domu nie mam zamiaru wrócić. Opadłam ciałem na ławkę, wyrzucając przed siebie papierosa. Wciągnęłam więcej powietrza do płuc, po chwili drżąc z zimna i zamknęłam oczy.

*

- Idiotka. 

Otworzyłam oczy i ujrzałam Alana, który stoi przede mną ze skrzyżowanymi dłońmi pod klatkę piersiową.

- Czego ty chcesz? - Uniosłam się i spojrzałam na niego groźnie. 

- Wracaj do domu, bo chyba nie masz zamiaru tutaj spać. 

- Chłopczyk zaczął się martwić? - Posłałam mu chytry uśmieszek. - Na dodatek dwa miesiące mam z tobą spędzić, śmieszne... - Prychnęłam pod nosem oburzona.

- Ja też się ciesze. - Uśmiechnął się sarkastycznie. - A teraz wstawaj i chodź. - Machnął dłonią i skierował się w stronę domu.

- Nigdzie nie idę. - Położyłam się z powrotem na ławkę. 

- Jesteś nieznośna. - Burknął pod nosem. 

- Miło mi. - Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy.

Po chwili poczułam, jak Alana dłoń ląduje na moim brzuchu, podnosząc mnie tym samym. Przerzucił mnie przez ramię, a ja pisnęłam zaskoczona.

- Kurwa, puść mnie! - Krzyknęłam w jego, wierzgając się w jego ramionach.

- Jak będziemy w domu, owszem. - Rzekł spokojnym tonem. - Nie szarp się, dziewczynko, bo to ci nic nie da. - Jego dłoń opadła na mój tyłek.

- Wara. - Warknęłam groźnie.

- Fajną masz dupę. - Zaśmiał się i ścisnął mi pośladek. 

- Pożałujesz. - Odpuściłam i oparłam się o jego plecy. 

*

Postawił mnie na wyprostowane nogi przed domem, a ja poprawiłam swoje wygniecione ubrania. Przez całą drogę ściskał mi pupę nie zważając w ogóle na moje prośby ani na to, żeby mnie puścił.

- Ciekawe, gdzie będziesz spał. - Rzuciłam rozbawiona, gdy ten otwierał dom.

- Jak to gdzie? - Otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą. - U ciebie w łóżku. - Na jego twarzy namalował się zadziorny uśmieszek.

- Śmieszny jesteś. - Prychnęłam pod nosem i skierowałam się do swojego pokoju. 

Nie oddam mu desek, za nic na świecie, a wali mnie to, czy będzie ze mną spał, czy nie! 

Jutro szkoła, a ja znowu będę spać tylko trzy godziny, bo dochodziła już czwarta nad ranem. Będąc już u siebie w pokoju wyciągnęłam z kieszeni rzeczy i odłożyłam na biurko, wędrując po tym do łóżka. Gdy tylko wygodnie się ułożyłam, poczułam to przyjemne ciepło i wreszcie świeżość pierzyny, moje drzwi się otworzyły. 

- Zrób mi miejsce. - Powiedział rozweselonym tonem. 

- Idź do siebie. - Rzuciłam zaspanym głosem. - Nie wpieprzaj mi się tutaj, daj mi spać człowieku. - Mruknęłam. 

Nie posłuchaj. Poczułam, jak wpycha mi się do łóżka na siłę i zabiera mi kołdrę. 

- Oddawaj! - Szarpnęłam pierzynę w moją stronę. - Idź po swoją! 

- To oddaj mi deski. - Zaśmiał się i ponownie pociągnął kołdrę w swoją stronę. 

- A idź w pizdu. - Przestałam walczyć i oddałam mu cały materiał. 

Usłyszałam tylko, jak drwiąco się ze mnie śmieje pod nosem i przykrywa moją ciepłą pierzyną, gdy ja tutaj marznę. W myślach zaczęłam kląć na niego, wyzywać od najgorszych i to spowodowało, że moje ciało samo z siebie się grzało ze złości. Zignorowałam go i zamknęłam oczy, próbując zasnąć.

*

Budzik zaczął mnie wybudzać ze snu. Byłam taka wkurwiona, że miałam ochotę rozwalić go. Zaczęłam mrużyć oczy i się rozciągać, gdy naglę poczułam, że jestem pod cieplutką kołderką, a Alan obok mnie spał jak zabity bez niej.

Czy on mi ją oddał? 

Zdziwiłam się i to mocno, ale cóż...

Wstałam z łóżka i poszłam do toalety zrobić poranne czynności. Po dziesięciu minutach wyszłam z niej, a ten dalej sobie smacznie spał. Podeszłam do niego i delikatnie okryłam kołdrą, starając się nie wybudzić ze snu. Zabrałam się za ubiór i padło na biały kombinezon, aby przypodobać się bardziej Luk'owi. Rozebrałam się do bielizny i założyłam materiał, dobierając jeszcze biżuterię i byłam gotowa iść do szkoły. Postanowiłam już wybudzić Alana ze snu, ale gdy tylko odwróciłam się w jego stronę, ten leżał oparty o jedną dłoń i przyglądał mi się z zadziornym uśmieszkiem.

 - Mrau... - Mruknął czarująco. - Chyba powinienem codziennie tutaj spać i oglądać takie widoki z rana. - Uśmiechnął się. 

Zarumieniłam się, ale szybko zakryłam to prychając i odwracając głowę, chcąc uniknąć kontaktu wzrokowego. 

- Wstawaj, do szkoły za niedługo idziemy. - Przekierowałam się do wyjścia. 

Zeszłam do kuchni i zrobiłam płatki z mlekiem. Gdy siedziałam w jadali zajadając się śniadaniem, zszedł Alan po kilku minutach już ubrany i ogarnięty.

Miał na sobie czarne spodenki do kolan i szarą bluzkę, która odsłaniała mu jego wyrobioną górną partię ciała. Jego włosy były niechlujnie rozszarpane, ale pasowało mu to. Do tego miał bardzo intensywne perfumy, które poczułam od razu.

- Ruszaj się, bo zaraz chcę jechać. - Powiedziałam. 

- Się ciesz, że w ogóle wstałem. - Rzekł zadziornie i dosiadł się do mnie ze śniadaniem. 

- Aż tak ciężko ci to idzie? - Zapytałam. 

- No kurwa. - Zaśmiał się. - Do szkoły i tak chodzę rzadko, więc... - Dodał. 

- Jakiś ty buntowniczy... - Zakpiłam sobie. 

- Nie, po prostu leniwy. - Rzucił stanowczo.

Po śniadaniu udaliśmy się do wyjścia. Założyłam białe jordany, gdzie Alan czarne i ruszyliśmy w stronę auta. 

- A co ty taka odjebana? Na wybieg dla modelek się szykujesz? - Zaczął, gdy wsiedliśmy do samochodu. 

- A co ciebie to obchodzi? - Rzuciłam stanowczo. 

- Po prostu teraz to lepiej, żebyś poszła pod latarnię. - Spojrzał na mnie cwaniacko. 

- Zamknij ryj. - Warknęłam. 

Wkurwił mnie, naprawdę. Idiota nie zna takiego słowa jak zahamowanie, bądź po prostu kultury i szacunku wobec kobiet. 

Ale kurwa, w sumie czego ja oczekuję od tego człowieka? 

- Ojejku, chyba kogoś zdenerwowałem.. - Spojrzał na mnie sarkastycznie przejęty. - I dobrze, znaj swoje miejsce, dziewczynko. - Dodał już poważniejszym tonem. 

- Ciekawe czemu twoja matka was opuściła... - Powiedziałam prowokująco. - Pewnie dlatego, bo taki zjebany syn się urodził. - Dodałam. 

W jednej chwili Alan gwałtownie zahamował, a ja prawie poleciałam do przodu, uderzając o tapicerkę. 

Marnie, idiotko... Trzymaj ty język za zębami, bo ty zawsze palniesz jakieś głupstwo.

- Wypierdalaj. 

- Ojejku, chyba kogoś zdenerwowałam.. - Spojrzałam na niego sarkastycznie. - To, że boją się ciebie inni nie znaczy, że i ja będę, chłopczyku. - Posłałam mu zadziorny uśmieszek. 

- Masz trzy sekundy. Jebnę ci, jak nie wyjdziesz. - Warknął. 

Nie odpowiedziałam, a zacisnęłam usta w wąską linię i ręce w piąstki. Odpuściłam, nie prowokuję, przestaje się w to bawić, bo po jego stanie widzę, że jest zły, że jest wręcz wkurwiony. Wysiadam z jego samochodu nie mówiąc ani słowa. Czuję wyrzuty sumienia, bardzo duże wyrzuty sumienia, cholera jasna.

Żałuje, naprawdę. 

Nie wiem, co się stało z jego mamą, a takie coś powiedziałam... Zawsze byłam taka, że powiem głupstwa i muszę za nie płacić.. Nigdy nie umiałam trzymać języka za zębami i dobijałam ludzi przez to. 

Boże, dlaczego ja to powiedziałam?!

Alan odjechał, pozostawiając mnie na chodniku. Szkoła była niedaleko i miałam jeszcze dziesięć minut do pierwszej lekcji, dlatego ruszyłam przed siebie, wyciągając papierosa. 

Wchodząc już na parking zauważyłam masę uczniów, gdzie połowa na mnie się znowu patrzyła. Zobaczyłam w oddali Alana, który był oparty o swój samochód z grupą innych chłopaków i dziewczyn. Jedną nawet obejmował w talii.

Wywróciłam oczami na ten widok. Pomimo jego przystojnego wyglądu - był kompletnym idiotą. Pewnie należy do największych ruchaczy w tej szkole, a panienki ustawiają się w kolejce, aby być puknięte przez niego. To takie żałosne. 

Przechodziłam dokładnie obok jego auta, gdzie ten tylko spojrzał na mnie i zaczął się śmiać drwiąco, na co wciągnęłam więcej powietrza do płuc, nie dając się sprowokować.

- Alan, może mały zakładzik? - Usłyszałam głos jednego chłopaka, który spojrzał na mnie podejrzliwie. - Trzy dni, a będzie moja! - Dodał. 

- Bierz. - Rzucił. - Patykiem tego nie tknę nawet. - Zaśmiał się. 

W pewnym momencie wybuchłam. Coś mnie wkurzyło, wkurwiło do granic możliwości, na dodatek jeszcze to zostało wypowiedziane z ust tego kretyna.

- A tykasz takie brzydkie? - Stanęłam w miejscu i zmierzyłam towarzyszące im dziewczyny. - Myślałam, że stać cię na te lepsze, ouh... - Spojrzałam na Alana sarkastycznie przejęta. - Ale w sumie, ty byś wyruchał nieżywego kota.

- Uuu... Czyżby nowa zaczynała do Hendersona?! - Odezwał się kolega bruneta, który momentalnie zmienił swój wyraz twarzy.

Posłał mi wrogie spojrzenie. Widziałam po nim złość, jednak było w tym też coś z rozbawienia. Brązowe tęczówki zetknęły się z moimi oczami i widzę, jak unosi łobuzersko kącik ust w górę.

- Ej, Angelica, spójrz, jak ona się ubiera! - Zaśmiała się czarnowłosa dziewczyna. - Szmata jeszcze obraża i zaczyna do Alana, no nie wierze... – Zaśmiała się.

- Dziwka pewnie szuka sponsora! - Dodała kolejna, ale tym razem ruda. - Spadaj, świeżaku, bo kompromitujesz się tylko przed Alanem!  

Uniosłam brwi w górę, słysząc słowa, które wypowiedziały dziewczyny. Naprawdę? Naprawdę Alan dla nich jest bogiem? Naprawdę one tak bardzo chcą zdobyć jego aprobatę? Wybuchłam śmiechem, prowokując jeszcze bardziej jego znajomych. Ponownie zetknęłam się ze spojrzeniem Alana, który tylko spogląda na mnie z zadziornym uśmieszkiem, jakby nie dowierzał temu, co właśnie wyrabiam. Odwzajemniam z przyjemnością uśmiech.

- Zobaczcie, jak ona na was patrzy, dziewczyny! - Rzuciła blondynka. - Pewnie jakaś lesbijka!

Miałam ubaw, naprawdę. 

Podeszłam do blondynki i stanęłam kilka centymetrów od niej. Nachyliłam się nad jej uroczą twarzyczką i z uwodzicielskim spojrzeniem oraz uśmiechem szepnęłam:

- Zapytaj twojego chłopaka czy lesbijka. - Mruknęłam czarująco i odeszłam od nich wszystkich, kierując się do szkoły. 

- Jaka szmata! Dziewczyny, dorwiemy ją po szkolę, nie popuszczę tego! - Usłyszałam zza pleców. 

Zobaczyłam Luka, jak wchodzi do szkoły, dlatego od razu serduszko zaczęło mi bić trzy razy szybciej, a na dodatek zrobiło mi się cieplej. 

- Luka! - Machnęłam do niego radośnie.

Jezu, przy nim się rozpływałam... Jego oczy, jego słodziutka twarzyczka...

Kurwa, usiadłabym na niej.

- O, cześć. - Odwrócił się w moją stronę i przytulił mnie.

Jezu, Jezu, Jezu.

On mnie przytulił! Wewnątrz szalałam, mój brzuch szalał, ja cała szalałam!

Weszliśmy razem do szkoły i skierowaliśmy się korytarzami przed siebie. Moje serduszko bije jak oszalałe, czuję to pierwszy raz, pierwszy raz po tak naprawdę krótkim czasie. To w ogóle możliwe? 

- Co u ciebie słychać? Jak twój humorek? - Zapytał sympatycznie.

- Wszystko dobrze. - Odwzajemniłam uśmiech. - A u ciebie? 

- Też, tylko zastanawiało mnie to, dlaczego dużo ludzi się do ciebie tak przyczepia. - Skrzywił się. 

- Też tego nie rozumiem... - Rzuciłam sarkastycznie przejęta. 

Tak naprawdę śmiałam się i nie przejmowałam tym, co ludzie o mnie mówią, bądź co do mnie mówią. Leje na nich ciepłym moczem.

- A właśnie! - Rzuciłam. - Chodziło mi wczoraj o tą książkę Milion małych kawałków. - Uśmiechnęłam się.

- O narkomanie? - Skrzywił się. - Lubisz taką tematykę? 

- Nie pogardziłabym. - Uśmiechnęłam się, na co on ponownie uniósł brwi w górę ze zdziwienia.

Co ja robię nie tak..?

Zabrzmiał dzwonek na lekcję, dlatego pożegnałam się z Luk'iem i pognałam do mojej klasy. Tam już Mindy mnie przywitała z szerokim uśmiechem, który jej chyba nigdy nie schodzi z twarzy.

- Cześć, pamiętasz mnie? - Powiedziała swoim jakże łagodnym głosikiem. 

- Nom. - Burknęłam zirytowana.

- Wczoraj nie przyszłaś na pozostałe lekcje, czemu? - Zapytała.

- Bo miałam ważniejsze sprawy.

Weszliśmy do sali. Od razu poleciałam do ostatniej ławki przy ścianie i oparłam się o nią, nie wyciągając ponownie niczego. Mindy usiadła przede znowu z tym blondynem, z którym wczoraj siedziała.

- Widziałam, że rozmawiałaś z ekipą Alana. - Odwróciła się w moją stronę. - Lepiej uważaj na Alana... - Oznajmiła mnie. 

- A co on królem w tej szkole jest, że tak każdy się go boi? - Zakpiłam sobie. - Gówno mnie on obchodzi. - Dodałam. 

- To tak zwany postrach w szkole i łamacz kobiecych serc. - Uniosła brwi w górę, robiąc z palców nawias pod koniec zdania. - Każda chcę go dla siebie, a on tylko palcem wskazuję, którą bierze i... no wiesz... Jedna noc i papa. - Wykonała gest. - A żaden chłopak nie podskoczy mu, bo tyle ile akcji było z nim i jego bójkami... On uchodził bez szwanku, a inni do szpitala... - Spojrzała na mnie przejęta. 

- Taki bad boy z niego? - Spojrzałam na nią zafascynowana, choć wiedziałam już, jaki on jest. 

- Wczoraj i dzisiaj dużo osób w szkole już mówiło na twój i jego temat po tym, jak wyszliście razem ze szkoły, a on ciebie trzymał za rękę! - Zrobiła wielkie oczy. - Co cię z nim łączy?! - Spojrzała na mnie. 

- Nic. - Wzruszyłam ramionami. - Po prostu pomógł mi w jednej sytuacji i wyszedł ze mną na zewnątrz. 

- Ale mówili, że wsiadłaś do jego auta! - Ciągnęła dalej. 

- Bo zawiózł mnie do szpitala, bo mu kazałam. - Skłamałam od razu. 

- Aaa... - Kiwnęła głową. - Rozumiem... 

- Dziewczyny! - Wrzasnęła na nas nauczycielka. 

Mindy od razu odwróciła się do przodu, a ja w spokojnym tempie kiwałam się na krześle, krzyżując ręce pod klatkę piersiową. Wyglądam tak ładnie, a jednak tak się zachowuję. Stop. Dzisiaj nowa Marnie! Usiadłam normalnie i wyjęłam zeszyt oraz długopis. Udawałam, że coś piszę, a tak naprawdę zaczęłam rysować piękne oczy Luk'i...

Gdy skończyła się pierwsza lekcja od razu udałam się do wyjścia, ale przyczepiła się do mnie blondynka, która naprawdę z całych sił próbuje ze mną wyłapać kontakt.

- Wiesz, że jutro i pojutrze mamy wolne od szkoły, prawda? - Rzuciła swoim rozweselonym tonem.

- Czemu? - Skrzywiłam się. 

- Jakieś święto jest, dlatego mamy wolne, a z racji tego, że wolna... - Przeciągnęła zadowolona. - Impreza! - Rzuciła triumfalnie.

Tego mi brakowało. Wyjść gdzieś i się zabawić, a przy tym wyrwać jakiegoś przystojniaka.

- Wpadasz ze mną do Ernesta? - Zapytała. - Będzie tam połowa szkoły, dziewczyno! - On robi najlepsze imprezki, bo z tego co wiem zaczyna jako DJ.

- Kiedy i o której? - Przegryzłam wargę przez podekscytowanie. 

- Dzisiaj! Cała szkoła o tym huczy. - Rzuciła radośnie. - Zaproś mnie na Facebooku, Mindy Fanning. Napiszę ci wszystko. - Uśmiechnęła się. 

Tak, impreza dobrze mi zrobi i nie mogę się już doczekać.

***


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro