Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zaczęłam się wybudzać. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że byłam przytulona do śpiącego Alana. 

Boże, wczoraj co się działo na tej imprezie... Miałam mocnego kaca, ale pamiętałam wszystko. Gdyby nie właśnie ten brunet, zostałabym zgwałcona, za co mu naprawdę dziękuje. 

Delikatnie wstałam z łóżka, nie wybudzając śpiącego bruneta i powędrowałam do szafy, aby wziąć ubrania i czystą bieliznę. Skierowałam się pod prysznic i od razu wskoczyłam pod ciepłą wodę, pozwalając swojemu ciele odprężyć się i oczyścić z wczorajszego potu i brudu.

Po piętnastu minutach wyszłam i ubrałam się w przyszykowane ubrania, jakimi okazały się biała bokserka i jeansowe, poszarpane spodenki. Stanęłam przed umywalką, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Westchnęłam głośno, widząc kompletny kac. Zabrałam się do porannych czynności, aby doprowadzić swoją twarz do porządku i wykonałam przy okazji codzienny makijaż. 

Wyszłam z łazienki i zobaczyłam, że Alan jeszcze śpi, dlatego po cichu opuściłam swój pokój i skierowałam się do kuchni zjeść śniadanie. Zrobiłam płatki z mlekiem i usiadłam przy wyspie kuchennej, zajadając się posiłkiem. Po zjedzeniu i odłożeniu naczyń do zmywarki ruszyłam do swojego pokoju, ale zatrzymał mnie dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam w tamtą stronę, dostrzegając przez szklane drzwi dwie męskie postury. Modliłam się w duchu, aby nie okazał się to ktoś znajomy Alana.

- Tak? - Rzuciłam, gdy otworzyłam drzwi. 

- Emm... - Wzrok czarnowłosego chłopaka zatrzymał się na mojej osobie. - Świeżak u Alana? - Zapytał zdziwiony i spojrzał przelotnie na swojego kolegę.

Kurwa mać.

Wyda się, że mieszkam z Alanem. 

- Alan śpi. - Chciałam już zamknąć drzwi, ale chłopak o brązowych i bujnych włosach zatrzymał mnie, wkładając nogę między szparę. 

- Poczekaj. - Powiedział. 

- Tak? - Westchnęłam zirytowana.

- Co robisz u Alana? - Spojrzał na mnie rozbawiony. 

- Alan wam może wytłumaczy, nie ja. - Burknęłam i chciałam zamknąć drzwi, ale ponownie je zatrzymali.

- No to poczekamy na Alana. - Uśmiechnął się brunet i wszedł do domu, a zaraz za nim czarnowłosy chłopak. 

- Jak chcecie. - Machnęłam dłonią i zamknęłam drzwi. 

Cholera jasna. 

Poszłam od razu do swojego pokoju obudzić tego debila. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że Alan zaczyna się wybudzać. 

- Alan! - Krzyknęłam do niego po cichu. - Twoi koledzy tutaj przyszli, są na dole. - Spojrzałam na niego. 

- Kto? - Przetarł oczy i powiedział zaspanym głosem. 

- A myślisz, że ja wiem? - Rzuciłam zirytowana. - Są zdziwieni, że tutaj jestem, ale powiedziałam, że ty im wytłumaczysz. - Dodałam.

- Mogłaś nie otwierać drzwi. - Powiedział zdenerwowanym tonem i wstał z łóżka. 

- A co? - Spojrzałam na niego podejrzliwie. - Boisz się, że reputację w szkole stracisz mieszkając ze mną? - Uśmiechnęłam się zadziornie. 

- Nie, po prostu będą teraz mi truć dupę i cały czas pieprzyć na twój temat. - Rzucił i skierował się do wyjścia. 

Wywróciłam oczami ze zirytowana i skrzyżowałam dłonie pod klatkę piersiową. Z jednej strony się nie dziwię, dlaczego chce to utrzymać w tajemnicy, że z nim mieszkam, bo ja także, a z drugiej strony... jest to dziwne. Wstydzimy się siebie i tego, że mieszkamy razem. Postanowiłam, że zejdę na dół, jak gdyby nigdy nic i zapoznam się z jego znajomymi. Skierowałam się do salonu, gdzie przebywali jego koledzy, którzy od razu zwrócili na mnie ciekawski wzrok. Usiadłam obok czarnowłosego i założyłam nogę na nogę, poprawiając brązowe kosmyki włosów.

- Jestem Jesse. - Przywitał się chłopak obok mnie.

- Ja Matt. - Powiedział brunet.

- Marnie. - Powiedziałam i uścisnęłam dłoń. 

- A więc, Marnie... - Zaczął Jesse. - Co ty tutaj robisz..? - Skrzywił się rozbawiony tą sytuacją. 

- O Jezu... - Westchnęłam głośno. - Mieszkam. - Uśmiechnęłam się w ich stronę. 

- Mieszkasz z Alanem?! - Zdziwił się Matt. - Ooo kurwa... - Spojrzał na czarnowłosego w kompletnym szoku.

- Nasi rodzice są razem. - Dodałam.

- Ach, teraz rozumiem. - Pokiwał głową Jesse.

Po chwili do salonu wszedł Alan, który ręcznikiem przeczesywał swoje wilgotne włosy. Zmierzyłam go, widząc, że dopiero co brał prysznic. Nagle nasz wzrok się spotkał ze sobą i zmarszczył brwi, przyglądając mi się uważnie, jakby był jeszcze zły przez moją obecność tutaj, na co jedynie się uśmiechnęłam.

- Co tu robicie? - Odezwał się, obarczając mnie ostatnim wrogim spojrzeniem.

- Przyszliśmy do ciebie, a zastaliśmy miłą niespodziankę. - Matt spojrzał na mnie z zadziornym uśmieszkiem. - Nie mówiłeś, że mieszkasz ze Świeżakiem. - Dodał. 

- Marnie. - Rzuciłam oburzona. 

- Dobrze, z Marnie. - Poprawił się. 

- A co miałem mówić? - Skrzywił się Alan. - Że mój ojciec poznał jej matkę, przeprowadziły się do nas i teraz mieszkam z najlepszą dupą w szkolę, którą każdy chcę wyruchać? - Zaśmiał się kpiąco. 

Dziękuję, kretynie, za takie szczegóły.

- Wiesz, co to będzie, jak cała szkoła się o tym dowie? - Zaśmiał się Jesse. 

- Dlatego morda. - Warknął do nich. - Macie nic, kurwa, nie mówić. 

- Nie no spoko, spoko... - Uspokoił go Matt, będąc cały czas czymś rozbawiony. - Dobra, skoro tutaj jesteśmy, to może przyjdziesz do nas? - Oznajmił. 

- Jasne. - Odpowiedział od razu. - A ty, dziewczynko, będziesz gdzieś szła? - Brązowe tęczówki spojrzały na mnie w zimny i oschły sposób.

Zmarszczyłam brwi. Jeszcze wczoraj byłam pewna, że bije od niego troska, a teraz mogę jasno stwierdzić, że jest pieprzonym sukinsynem. Rozchyliłam wargi, aby już coś powiedzieć, jednak Matt wszedł mi w słowo.

- Marnie, ciebie też zapraszamy. - Uśmiechnął się sympatycznie. 

- Co? - Zrobiłam wielkie oczy. 

- Co?! - Tak samo zareagował Alan, ale jeszcze bardziej nie dowierzał.

- Nie wypada zostawić takiej piękności samej. - Spojrzał na mnie Jesse.  

Od razu się zarumieniłam, odwracając speszony wzrok od chłopaka, gdy przyglądał mi się. Jednocześnie zdążyłam się spotkać ze spojrzeniem Alana, który tylko zmarszczył brwi i patrzył prosto w naszą stronę, a na mnie wręcz wrogo.

- To jak, idziemy? - Zapytał czarnowłosy, unosząc się z kanapy. 

Wstałam i skierowałam się jeszcze do swojego pokoju wziąć potrzebne rzeczy, gdy naglę Alan szarpnął mnie za rękę do tyłu. 

Poczułam przechodzący mnie dreszcz, który zawsze towarzyszył mi właśnie wtedy. Moje ramiona się podkurczyły, a oczy momentalnie zmrużyły. Strach przejął nade mną kontrolę i nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Byłam spanikowana, wystraszona i nie byłam w stanie nic zrobić.

- Dobra, dobra... Nie Pójdę... - Odezwałam się, starając ukryć przerażenie w głosie.

- Co? - Zmarszczył brwi. - Nawet nie chodziło mi o to... - Spojrzał na mnie, jednocześnie puszczając moje ramie. - Chodzi mi o to, abyś nie robiła z nimi głupstw, rozumiesz? - Posłał mi ostrzegawcze spojrzenie. 

- O co ci chodzi? - Skrzywiłam się. - Nie będę z nimi nic robić.

Za kogo on mnie ma? Za dziwkę, która klei się do każdego, a zwłaszcza do jego znajomych? Myli się. 

- Po prostu cię ostrzegam. - Powiedział.

- Nie będziesz mi mówił, co mam robić. - Posłałam mu groźne spojrzenie i przekierowałam się do swojego pokoju. 

On potrafi spieprzyć humor nawet zwykłą prośbą, o ile to była prośba a ostrzeżenie. Wzięłam torebkę, pakując do niej potrzebne rzeczy i skierowałam się z powrotem na parter, gdzie czekali chłopcy. 

- Jedziesz z nami, Marnie? - Spytał Jesse. 

- Ona jedzie ze mną. 

Zacisnęłam usta i spojrzałam na Alana, który najwidoczniej chciał pokrzyżować moje plany. Jego brązowy wzrok spotkał się z moim i jestem pewna, że oboje piorunujemy się tym samym wrogim spojrzeniem.

- Jadę z nimi. - Powiedziałam stanowczo.

Chciałam podroczyć się z Alanem, dlatego w żaden sposób nie mam zamiaru go słuchać. Poza tym...

 Marnie, czy ty się słuchasz kogokolwiek?

Od razu zobaczyłam, jak Alan spogląda na mnie zdenerwowany, gdzie ja mu tylko posłałam czarujący uśmieszek. Wyszliśmy z domu i przekierowałam się wraz z jego kolegami do auta, a Alan poszedł do swojego. Jesse otworzył mi drzwi od strony pasażera obok kierowcy, za co mu podziękowałam i usadowiłam się na siedzeniu, zapinając pasy. 

- Jesteście razem w klasie z Alanem? - Spytałam. 

- Tak. - Odpowiedział Matt. - A ty w której klasie jesteś? 

- W drugiej b. - Uśmiechnęłam się. - I w ogóle, dlaczego tak dużo osób mówi o mnie? - Zapytałam.

- Bo... - Przeciągnął. - Jesteś najseksowniejszą laską w tej szkole? - Doszedł do sedna. 

- Czemu? - Skrzywiłam się. 

- Wiesz, wymalowana twarz, sztuczny tyłek, cycki i usta, zachowanie księżniczki, tlenione włosy to nie jest coś, co kręci faceta. - Powiedział Jesse. - A jak pojawiłaś się w szkole, to od razu zazdrosne spojrzenia poleciały, prawda? - Spojrzał na mnie triumfalnie. 

- Racja. - Pokiwałam głową.

W sumie... Fajnie tak być w centrum uwagi każdego faceta, a laski mogą tylko pozazdrościć. Coraz chętniej zacznę wybierać się do tej szkoły. 

- Jeszcze Alan z tobą mieszka, kurwa... - Zaśmiał się Matt.

- Co w tym dziwnego? - Zmarszczyłam brwi.

- Że mieszkasz z westchnieniem każdej dziewczyny! - Rzucił triumfalnie. - Czy między wami coś jest? - Zapytał. 

- Pojebało cię?! - Rzuciłam, marszcząc brwi. - To, że wszystkie laski się do niego kleją, nie znaczy że ja też! 

- I do tego ostra. - Mruknął. 

- No co? - Skrzywiłam się. 

- Pierwsza, która ma charakterek. - Zaśmiał się Jesse. 

- Bo nie jestem jak te inne tępe laski. - Powiedziałam poważniejszym tonem. 

- I to właśnie cię odróżnia. - Rzucił Matt. 

*

Po niecałych dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Zatrzymaliśmy się przed jednorodzinnym domem. Wysiedliśmy z auta i zobaczyliśmy podjeżdżającego Alana. Skierowaliśmy się do domu, a brunet po chwili do nas dołączył. 

- Witaj, księżniczko, w moim królestwie. - Jesse otworzył drzwi i stanął na środku holu. 

Rozejrzałam się dookoła. Uśmiechnęłam się pod nosem, czując przyjemne uczucie w ciele. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam w tak przytulnym domu, jakim jest ten. Dom, w którym aktualnie mieszkam jest zupełnie inny. Jest pusty. Rozglądając się tak dookoła naglę zetknęłam ze spojrzeniem Alana, który uważnie na mnie patrzył. Zmarszczyłam delikatnie brwi i powróciłam wzrokiem przed siebie.

- Tutaj nie będziemy siedzieć, chodźmy na dół. - Powiedział gospodarz.

Skierowaliśmy się przed jedne drzwi schodami w dół, a ja po jakimś czasie poczułam wilgoć, jak zapach od piwnicy. Tak, znajdowaliśmy się w piwnicy, ale byłam mile zaskoczona, bo piwnica była w zupełnie inny sposób urządzona niż ta tradycyjna. Stół na środku pomieszczenia, a wokół niego kilka krzeseł, kanapa gdzieś w kącie, telewizor i oczywiście rzuciło mi się w oczy szklane bongo na stole.

Widać, że Alan i jego koledzy lubią poszaleć.

- To jak, zapalimy? - Zapytał Jesse, zasiadając przy stole.

- Jasne! - Rzucił Matt i rozwalił się na kanapie. 

- Marnie, ty też chcesz spróbować? - Zapytał.

- Mo...

- Ona nie pali. 

- Palę. - Spojrzałam na Alana, który ponownie chciał pokrzyżować mi plany.

- Świeczkę. - Prychnął pod nosem kpiąco. 

- Alan, nie jesteś jej bratem. - Odezwał się Jesse. - Niech ona decyduje o tym. 

- No to nie będzie moją winą, jak się zajebie. - Rozsiadł się na kanapie i splótł ręce z tyłu głowy, spoglądając na mnie.

Wywróciłam oczami i usiadłam obok Matta na kanapie. Wiele razy paliłam marihuanę, dlatego tym razem nic mnie nie zbawi. 

Jesse nabił do bonga czystą marihuanę bez tytoniu i zaczął pierwszy rozpalać. Woda w szklanej butelce zaczęła wydawać dźwięki, a dym zaczął wypełniać każdy kąt. Po chwili otworzył cybuch i wciągnął cały dym za jednym zamachem. 

Tak kolejka poleciała aż nadeszła moja kolej. Jesse nabił mi pięknie pachnącą substancję do lufki, a ja zaczęłam sobie rozpalać. Przyłożyłam usta do ustnika i zaczęłam powoli ciągnąć, aż w końcu dym wypełnił wszystkie brzegi. Wyjęłam cybuch i wciągnęłam całe. 

Poczułam mocne drapanie po gardle, a po płuca zapełnił ostry i drażniący dym.

- Obeznana w tym... - Zaśmiał się Matt.

- Wiadomo. - Spojrzałam na niego zadziornie. 

- Poczekajcie tutaj chwilę. - Jesse poszedł na górę. 

Po kilku sekundach, gdy Jesse opuścił pomieszczeni, Matt zaczął się śmiać. Wpadł w śmiech, a ja zaczęłam chichotać pod nosem, spoglądając w jego stronę.

- Ej, Alan... - Zaczął brunet.

- Co? - Burknął.

- Bo te owce są takie śmieszne... - Prychnął pod nosem. 

- Jakie, kurwa, owce? - Zaśmiał się.

- No te ze smokiem... Chyba czarne... - Powiedział. 

- Ze smokiem? - Zapytałam, uśmiechając się.

- Czy tam osły... - Zmienił zdanie. 

- Smok, osioł, czarne... - Zaczęłam myśleć. - Chodzi ci o Shreka? - Rzuciłam triumfalnie. 

Powoli poczułam, jak mnie zaczynają brać skutki. Czuję ten powolny, przemijający czas. Nogi robią mi się giętkie, jakby powstały z nich żelki, a w gardle zaczynało braknąć śliny. 

- Ale ty jesteś mądra, Marnie. - Spojrzał na mnie Matt.

- Hahaha, jakie ty masz oczy! - Wskazałam na niego palcem i zaczęłam się śmiać. 

- Co z nimi nie tak? - Nagle jego postawa przybrała poważniejszego wyrazu. Wyglądał na takiego, jakby się tym przejął jak małe dziecko, któremu się powie coś przykrego.

- No są takie... czerwone... - Powiedziałam, spoglądając na niego.

- Marnie, chodź na chwilę. - Usłyszałam głos Jesse'a, który stał na schodach. 

- Już idę! - Wstałam radośnie, ale Alan pociągnął mnie za rękę i moja twarz nagle znalazła się kilka centymetrów od jego. 

Wciągnęłam więcej powietrza do płuc, czując przy okazji, jak momentalnie całe odczucie po marihuanie wyparowało z mojego ciała. Patrzę z brązowe tęczówki, które w diabelski sposób przeszywają moje. 

- Nie rób głupstw. - Szepnął do mnie ostrzegawczo. 

- Dobrze, mamo. - Posłałam mu zadziorny uśmieszek i skierowałam się w stronę schodów, natrafiając na czarnowłosego. - Tak? - Spojrzałam na Jesse'a.

- Chodź na chwilę, musisz mi pomóc. - Machnął do mnie ręką i wyszedł z piwnicy. 

Podążałam za nim, aż w końcu zatrzymaliśmy się w kuchni. Rozejrzałam się w kuchni, widząc wielką różnicę przy jego a naszej. 

- No co jest? - Zapytałam. 

- Bo jest sprawa... - Zaczął się wstydliwie uśmiechać. - Ale Alan ma nie wiedzieć, bo pewnie by mnie zabił. - Prychnął pod nosem.

- Nie powiem mu. - Pokiwałam głową. 

- Chcesz spróbować czegoś nowego? - Zobaczyłam, jak wyjmuje przeźroczyste opakowanie z białym proszkiem w środku.

Narkotyki, a jakże inaczej.

- No nie wiem... - Zaśmiałam się. 

- Dawaj, nie bądź wata. - Zaczął mnie kusić. - Pokaż, Świeżaku, na co cię stać. - Uśmiechnął się cwaniacko. 

- Ogarnijcie się z tym Świeżakiem, kurwa... - Prychnęłam pod nosem. 

- No to pokaż nam, że nim nie jesteś. - Wysypał białą substancje na blat wyspy kuchennej i zaczął formułować dwa cieniutkie paseczki. 

- Odpłacisz mi się. - Zaśmiałam się. 

Robię błąd. Największy błąd w moim życiu. 

Nie byłam w stanie racjonalnie funkcjonować po paleniu, dlatego zgodziłam się na tak pojebany pomysł. 

Kurwa.

Jesse zawinął banknot w rulonik i nachylił się nad białym proszkiem, którego wciągnął od razu. 

- Ale jazda. - Przetarł nosek i spojrzał na mnie z ekscytacją. - Twoja kolej, maleńka. - Podał mi rulonik. 

Moja druga podświadomość krzyczała ''nie'', a jednak wyciągnęłam dłoń i wzięłam od niego banknot. 

Marnie, idiotko!

Nachyliłam się nad substancją i wciągnęłam całą jej zawartość.

Kurwa mać.

Od razu poczułam pieczenie w nosie, a moje oczy zrobiły się szklane. Boże, zrobiłam największy błąd. 

- I jak? - Spojrzał na mnie Jesse. 

- Zajebiście... - Odpowiedziałam, trąc nosek.

Po chwili poczułam spełnienie, wielką euforię i dziwny stan, który sprawiał mi przyjemność. Czułam się, że mogę wszystko. Najmniejsze rzeczy sprawiały mi przyjemność. Nawet trzymany w mojej dłoni banknot, który w dotyku był taki przyjemny i milutki. 

- Chodź tam do nich. - Powiedział i złapał mnie za rękę. 

Jego dotyk przyprawił mnie o dziwny prąd prowadzący prosto do podbrzusza. Podniecenie i pożądanie, które we mnie wstąpiło było czymś, czego dawno nie czułam. Nie zamierzałam tam iść - pociągnęłam w swoją stronę Jesse'a i połączyłam nasze usta w żarliwy pocałunek. 

Kurwa, co ja wyprawiam?!

Czułam mocny pociąg seksualny, którego nie mogłam w ogóle opanować. Wskoczyłam na chłopaka, który od razu owinął mnie wokół siebie i posadził na lad wyspy kuchennej, błądząc dłońmi wokół mojej talii. Nasze języki spotkały się ze sobą, rozpoczynając zachłanny i namiętny bój, które żadne z nas nie zamierzało przegrać. Wplotłam dłonie w jego czarne włosy i opuszkami palców masowałam jego tył głowy, sprawiając mu przyjemność.

Byłam odcięta od rzeczywistości, do której bardzo chciałam wrócić.

- Chodź do nich... - Wyszeptał zmachany, obdarowując moją szczękę i szyję pocałunkami.

- Tutaj jest lepiej. - Mruknęłam uwodzicielsko.

 - Jeszcze sobie pomyślą o czymś nieprzyzwoitym o nas. - Uśmiechnął się zadziornie. 

- Dobra, chodź. - Powiedziałam i zeszłam z lady. 

Złapałam go za rękę i przekierowałam do piwnicy, gdzie zastaliśmy zanudzonych dwóch brunetów, w tym jednego uchachanego od ucha do ucha. Matt coś mówił pod nosem albo do siebie, albo kierował to w stronę Alana, który nawet na niego nie patrzył. Naglę jego wzrok od razu odwrócił się w naszą stronę, gdy tylko zaleźliśmy się w pomieszczeniu.

- Gdzie wy byliście? - Zapytał, marszcząc brwi.

Spojrzałam na czarnowłosego, który tylko się uśmiechał.

- Pokazywał mi gdzie jest toaleta. - Powiedziałam, powstrzymując wybuch śmiechu. 

- Jasssne... - Przedłużył rozbawiony Matt.

- Alan, masz ładne oczy. - Spojrzałam na bruneta. 

- Marnie? - Zmarszczył brwi i wstał na wyprostowane nogi, przyglądając mi się uważnie.

- I ładne usta, które chcę pocałować. - Mruknęłam spokojnym tonem i po chwili połączyłam swoje usta z jego. 

Co ja wyprawiam?!

Miałam ochotę na seks. Ostry, długi, bez żadnych zobowiązań seks, kurwa. Mogłam się pieprzyć do rana, a byłoby mi i tak mało. 

Co to ze mną zrobiło?!

- Co ty robisz? - Alan złapał mnie za ramiona i odciągnął od siebie, przyglądając się uważnie moim oczom. - Jesse, coś ty jej dał, kurwa mać? - Warknął do niego groźnie.

- Zachowujesz się jakbyś był jej ojcem, odpuść sobie i daj jej się bawić. - Powiedział obojętnie. 

- Boże, to tylko była jedna kreska... - Powiedziałam, wzruszając ramionami. 

- Wciągałaś?! - Spojrzał na mnie zdenerwowany. 

- No. - Uśmiechnęłam się do niego zadziornie. 

- Jebana idiotka... - Syknął pod nosem i chwycił mnie brutalnie za ramię. 

- Ej, ale nie traktuj jej tak, kurwa, Alan. - Powiedział Matt. - Jak ćpała, to uważaj teraz z nią. 

- Niech liczy się z konsekwencjami! - Wydarł się zdenerwowany. - Jesse, czy ciebie pojebało? - Odezwał się do czarnowłosego. 

- Ej, ja z własnej woli wciągnęłam. - Odezwałam się z uśmiechem na twarzy. 

- Odpuść... - Rzekł spokojnym tonem. - Wciągnęła, okej, daj jej żyć chwilą, człowieku... - W ogóle nie przejmował się sytuacją. 

- Jesse, musimy to powtórzyć. - Mruknęłam do niego.

- Zamknij się! - Warknął do mnie Alan.

- Alanku... - Spojrzałam na niego przejęta, ale z uśmiechem na twarzy. - Też byś mógł spróbować... - Ujęłam jego policzek w swoją dłoń.

- Głupia jesteś i tyle. - Odtrącił moją rękę.

- Taki z ciebie chłopczyk? - Uniosłam jedną brew w górę. 

- Jesse, pojebało cię do reszty, naprawdę. - Odezwał się do przyjaciela. - Z nami okej, ale jej nie dawaj tego, no kurwa... - Rzucił oburzony. 

- Dobra, dobra, okej... - Machnął dłonią. 

- Idziemy. - Szarpnął mnie za rękę i wyprowadził z piwnicy. 

- Nie umiesz się bawić, Alan... - Powiedziałam jak obrażone dziecko

- Nie wkurwiaj mnie, dziewczynko. - Warknął pod nosem i otworzył drzwi od auta, wpychając mnie tam na siłę. 

- Mrau. - Mruknęłam do niego czarująco. - Tak brutalnie możesz mnie brać w łóżku. - Na mojej twarzy namalował się zadziorny uśmieszek. 

Alan nie odezwał się nic. Zapiął mnie pasami i okrążył auto, wsiadając za kierownicę. Ruszył prosto w stronę domu, a ja nie mogłam w ogóle wysiedzieć na tym miejscu, chciałam coś robić, na dodatek... podniecenie z każdą chwilą rosło, gdy patrzyłam na Alana.

- A numer do twojego kolegi masz? - Zapytałam.

- Którego ci nie dam. - Powiedział poważnym tonem.

- Ale ty jesteś... - Wymamrotałam niewinnie.

Znowu pragnęłam czyjegoś dotyku, jakichkolwiek ust, przyjemności, seksu, kurwa.

Odpięłam pasy i przybliżyłam się do Alana. 

- Boże, jak ty mnie pociągasz... - Szepnęłam mu w ucho, muskając skórę ustami. 

- Siadaj no! - Odepchnął mnie ręką. 

- Nie bądź takim grzecznym chłopczykiem... - Położyłam dłoń na jego klatce piersiowej i zaczęłam zjeżdżać w dół. 

- Prowadzę, nie widzisz? - Posłał mi ostrzegawcze spojrzenie. 

- Prowadź, mi to nie przeszkadza. - Uśmiechnęłam się czarująco i złapałam go za krocze. 

- Kurwa. - Warknął i odtrącił moją rękę. - Dziewczynko, przestań, bo zrobię coś, czego będziesz później żałować. 

- Błagam, zrób to... - Wyszeptałam podniecona.

Byliśmy niedaleko domu. Alan zjechał gdzieś na pobocze i zatrzymał auto. Jednym ruchem pociągnął mnie na tylne siedzenia i opadłam na plecy, widząc brązowe oczy przed sobą. Zawisł, opierając ręce po bokach mojej głowy i patrzył mi prosto w ślepia.

- Chcesz tego? - Spojrzał na mnie poważniej. 

- Ja mam nie chcieć? - Uniosłam się i gwałtownie wpiłam w jego usta.

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro