16. Kochajmy się.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Alan siedział u mnie aż do wieczora. Opowiedziałam mu wszystko, co było dotychczas związane z Luką, a on mi to, jak go spotkał u Jaspera.

- Marnie.. - Powiedział przerywając ciszę, bo aktualnie leżeliśmy w moim łóżku i tylko gapiliśmy się na siebie.

- Tak? 

- Nie chcesz przyjść do mnie na noc? Będziesz ze mną bezpieczna. On ciebie tutaj nachodzi.. - Spojrzał na mnie błagalnie.

Zrobiłabym to już dawno, ale jest mały problem.. Co, jak przyjdzie do mnie i mnie nie zastanie? Jak się wścieknie i zrobi coś Rachel..? Luka nie ma całkowitego dostępu do mojego mieszkania, bo tylko zna kody zabezpieczające, ale kluczy nie posiada, żeby otworzyć drzwi i to było jedyną rzeczą, która mnie od niego chroniła w jakiś sposób. 

- Nie wiem... - Palcem u ręki jeździłam po jego tatuażu na ramieniu, naśladując każdy wzorek.

- Proszę... Nie chcę, żeby coś ci się stało.. 

- A co z pracą? - Spojrzałam na niego.

- To nie problem. - Pokręcił głową. - Zawiozę cię z rana. 

Wciągnęłam przeciągle powietrze przez nos i nie wiedziałam, jak mu odpowiedzieć. Byłam i na tak, i na nie. Naglę jego telefon zaczął dzwonić. Wyjął go z kieszeni i kiedy spojrzał na wyświetlacz wstał i odszedł kawałek.

- Halo? - Odezwał się normalnym tonem, jakby rozmawiał ze znajomym.

- Teraz? ... A mówiłaś to Rickowi? - Jego ton się zmienił na bardziej surowszy.

Na samo słowo ''mówiłaś'', coś się we mnie włączyło.

Nie bądź zazdrosna, kurwa.

- Naprawdę sobie z tym nie poradzisz? ... Dobrze, zaraz będę. - Rozłączył się.

- Gdzie jedziesz? - Uniosłam się i wstałam.

- Sprawę załatwić, bo durnie niczego nie umieją zrobić.. - Syknął. - Za godzinę przyjadę po ciebie. - Podszedł do mnie i złożył pocałunek na moich ustach.

Nie dążyłam nawet odpowiedzieć, a już zniknął z mojej sypialni.

Z kim on rozmawiał..? 

Nie bądź wścibska!

Otrząsnęłam się, kiedy usłyszałam trzask drzwiami. Westchnęłam i sięgnęłam po paczkę papierosów i poszłam na taras zapalić. Zdążyłam jeszcze dostrzec go wsiadającego do auta i odjeżdżającego z piskiem.

Ugh, nie mogę przestać myśleć o tym, z kim on rozmawiał.. Czy czuje się zazdrosna..? W chuj! Ale za cholerę nie chcę tego uczucia w sobie mieć! Jest ono okropne..

Kiedy byłam już pod koniec palenia, usłyszałam trzask drzwiami. Ktoś wszedł do mojego domu i nie jestem pewna czy to Alan, czy...

O kurwa mać.

O kurwa mać.

O kurwa mać.

Moje serce zaczęło bić trzy razy mocniej. Zaczęłam się cała grzać i wstąpiło we mnie przerażenie. Bałam się ruszyć, a nawet było to dla mnie trudne, gdyż nogi się pode mną uginały.

Kurwa.

Dlaczego Alan musiał pojechać?!

- Marnie..? Gdzie jesteś..? - Usłyszałam ten przerażający głos, który należał do psychopaty.

Wyrzuciłam papierosa i małymi kroczkami podeszłam do drzwi. Wychyliłam się i zobaczyłam go nachylającego się nad Larrym, którego zaczął głaskać.

- Dlaczego tutaj wszedłeś? - Mój głos był pełen strachu. Weszłam do salonu robiąc ostrożne ruchy, żeby go nie sprowokować.

- Stęskniłem się za tobą. - Wstał i uśmiechnął się. - Alan? Go wybierasz, tak? - Spojrzał na mnie. Posłał mi morderczy wzrok, a ja jeszcze bardziej się przeraziłam.

Nie. Nie mogę. Muszę być twarda. Nie mogę cały czas żyć w strachu i rozpaczy, kurwa mać. Nie pozwolę mu moim życiem sterować, nikomu nie pozwolę!

- Wyjdź albo zadzwonię na policje. Luka, ja mam dosyć! - Krzyknęłam, choć mój głos i tak drżał.

- Alan już ci się pochwalił? - Zachichotał i zaczął powoli iść w moją stronę.

- Obiecałeś nie zbliżać się do nikogo więcej, a teraz Evę prześladujesz! - Krzyknęłam i zrobiłam krok do tyłu.

- Skarbie... czy ja coś obiecałem? - Prychnął. - Poza tym, skłamałem. Mówiłem, że Rachel, to Rachel, moja droga.. Nie chcesz chyba, żeby to dziecko ucierpiało, prawda? 

- Zostaw ją w spokoju! - Zrobiłam krok w bok i odskoczyłam od niego. Był zbyt blisko. Zbyt szybko przybliżał się do mnie.

- To ty przestań! - Uniósł swój ton. - Dlaczego mnie nie widzisz?! Dlaczego nie widzisz moich starań!?

- Starań?! Nazywasz to staraniem się?! - Odsunęłam się od niego. Teraz ja stałam za fotelami, a on obok okna. - Jesteś chory! Psychicznie chory! Jeśli nie wyjdziesz stąd, dzwonię na policję! 

- Spróbuj tylko! - Warknął.

- To co? - Uśmiechnęłam się zadziornie. - Policja szybciej się zjawi tutaj niż ty byś zrobił coś Rachel!

Widziałam w nim spanikowanie. Był spanikowany, pierwszy raz, co mnie mocno usatysfakcjonowało. Jak widać, nie opracował tego wszystkiego tak dobrze. Myślał, że zawsze będę ugięta i przerażona, ale nie dziś. Koniec, koniec z tym.

- Ojejku, czyżby komuś się plany pokrzyżowały? - Prychnęłam i posłałam mu kpiący uśmieszek.

- Przestań! - Brzmiał teraz, jak dziecko, któremu zostały odebrane zabawki.

- Boisz się. Boisz się, że zadzwonię! - Spojrzałam na niego lekko zszokowana. - Ty się boisz.. 

- Nie boje się! Wszystko jest po mojej myśli!

Czy... Czy on naprawdę się boi? Przecież ja to widzę! On teraz nie jest tym przerażającym psychopatą! On jest bezsilny! Jak ja mogłam tego nie zauważyć na początku? Czy on wie, co wyprawia? Do czego on doprowadza? 

- W każdej chwili mogę zadzwonić do Mindy i powiedzieć jej o wszystkim! Następnego dnia już byś nie zobaczył Rachel i co teraz? Jesteś słaby, Luka! Myślałeś, że długo to pociągniesz?! 

- Przestań! - Tupnął nogą. Wyglądał jak prawdziwa oferma. Cały jego plan się walił, a tak naprawdę, to przez niego. 

Gdyby nie to, że popełnił błąd przychodząc wczoraj do Jaspera - nie byłoby tego teraz, co jest. Miałby nadal wszystko pod kontrolą, ale teraz już każdy wie. Jak ja mogłam tego na początku nie zauważyć..? Przecież on niby miał wszystko opracowane! Czy może on działał spontanicznie..?

- Przestań mnie w końcu nachodzić! Obiecuję ci, że pójdę z tym na policję i przyrzekam, że zrobię wszystko, żebyś trafił do psychiatryka! 

- Dlaczego to robisz?! Dlaczego mnie ranisz, Marnie?! - Podszedł do mnie w mgnieniu oka. 

Serce zabiło mi trzy razy szybciej i zrobiłam krok do tyłu, ale on mnie szarpnął z powrotem do siebie i mocno przytulił. Tak mocno, że zaczęło mnie ściskać w płucach i nie mogłam wykonać żadnego ruchu w dolnej partii, jak tylko wymachiwać rękoma chcąc go odtrącić.

- Spieprzaj ode mnie! Ty jesteś chory! Lecz się człowieku! - Złapałam go za ramiona i chciałam odepchnąć, ale to na nic. - Obiecuję, że zadzwonię na policję! Mam ciebie dosyć, Luka! 

- Nie widzisz tego, że do siebie pasujemy?! - Odsunął się ode mnie i złapał za ramiona. - Ja ciebie kocham, dlaczego tego nie rozumiesz..?

- Spierdalaj ode mnie! - Wrzasnęłam i uniosłam kolano w górę.

Zamachnęłam się gwałtownie i kolanem przyłożyłam mu w kroczę. Puścił mnie i zgiął się od razu łapiąc się za obolałe miejsce. Syczał coś pod nosem, ale prędko pobiegłam do swojego pokoju i chwyciłam za telefon. 

Z drżącymi dłońmi wykonałam numer do Alana. Nie czekałam długo, bo po trzech sygnałach odebrał.

- Tak? 

- Alan! Błagam, przyjedź! - Krzyknęłam.

- Marnie? Co się dzieje? - Spytał spanikowany.

I w tym momencie do mojej sypialni wpadł wściekły psychol. Spojrzał na mnie, a gdy tylko zauważył telefon, posłał groźniejsze spojrzenie.

- Jebana suka! - Podszedł do mnie i chwycił mnie za włosy tak mocno, że pisnęłam i upuściłam telefon. - Jestem miły dla ciebie, a ty co?! - Wydarł się nad moim uchem.

- Puść mnie! - Chwyciłam za włosy chcąc złagodzić ból.

- Z kim rozmawiałaś, suko?! - Szarpnął mnie tak, że położyłam się na łóżko, a on usiadł na mnie.

- Z policją! - Skłamałam. - Obiecałam, że zadzwonię!

- Ty jebana ździro! - Walnął mnie w policzek.

I w tej chwili całe moje ciało zesztywniało. Poczułam to okropne uczucie, którego nie mogłam opanować, nie mogłam siebie opanować. Znowu wróciłam to przeszłości, znowu poczułam, jak to jest dostać. Strach, przerażenie, bezsilność, ból - to czułam w ciele.

- Byłem miły, ale teraz doigrałaś się, suko! - Chwycił za moją bluzkę i szarpnął nią przerywając na dwie części. 

Momentalnie zaczęłam płakać, ale nie szarpałam się z tym, bo szanse były marne. Moje dłonie i tak ugrzęzły pod jego ciężkimi udami, jak i ciałem, które mnie przygniatało. Słowo policja nie zadziałało tak, jak chciałam - myślałam, że od razu ucieknie z mojego mieszkania, ale plany się zmieniły. 

Chwycił za mój stanik i jednym ruchem po prostu zerwał go ze mną wraz z ramiączkami. Nie spoglądałam mu w oczy, a tylko swoje zamknęłam pozwalając łzom spłynąć po skroni. Zacisnęłam mocno zęby i syknęłam, gdy poczułam mocny uścisk na jednej z piersi.

- Takie skarby chowasz przede mną? - Ujął kolejną pierś i ją ścisnął. - Patrz na mnie!

Nie zrobiłam tego, o co poprosił. Nie chciałam na tego potwora patrzeć. Bałam się, bałam się strasznie. Jeszcze w salonie byłam taka odważna, a teraz? Nie jestem w stanie wykonać żadnego ruchu.

Złapał mnie za podbródek i odwrócił tak, żebym na niego spojrzała. 

- Otwórz oczy! - Krzyknął, ale tego nie zrobiłam, a bardziej zacisnęłam powieki.

Łzy spłynęły ze mnie, a za nimi kolejne, gdy poczułam pieczenie na policzku, a moja głowa gwałtownie się przekręciła w bok. Wydałam z siebie cichy jęk, a go i tak to nie ruszyło. W sumie czemu miałoby? Jak bez wyrzutów sumienia dziecko wciąga w tą grę, to niby mną ma się przejąć? 

- To ja z całych sił staram się, a ty kopiesz mnie w jaja?! - Ścisnął mnie mocno za pierś.

To jedno z najgorszych uczuć, jakie kobieta może przeżyć. To tak cholernie bolało, jakby coś mi zaraz miało zmiażdżyć biednego cycka. Zaczęłam się wydzierać i uniosłam kolana w górę kopiąc go tym samym w plecy, ale on tylko delikatnie drgnął.

- Pożałujesz jeszcze kiedy indziej! - Wstał ze mnie. - To jeszcze nie koniec, Marnie! - Krzyknął i wybiegł z mojej sypialni.

Byłam przerażona, bezradna, bezsilna, zrozpaczona. Szlochałam po cichu i przyciągnęłam do siebie kolana i owinęłam ręce wokół mojego ciała. Nie miałam siły na nic, jak tylko na płacz.

~~~~~

Usłyszałam, jak rozlega się pukanie do drzwi, ale nie miałam nawet siły wstać ich otworzyć.

- Marnie? - Niespokojny głos Alana dobił do moich uszu.

Nie ucieszyłam się nawet na wieść, że to Alan. Byłam wszystkiemu obojętna, miałam dość.

- Hej, Mar-Kurwa. - Usłyszałam go na korytarzu i zatrzymał się, gdy wiedziałam już, że stanął przed moją sypialnią.

Poczułam, jak łóżko ugina się pod ciężarem drugiej osoby. Naglę coś we mnie pękło, gdy jego ciepła i duża dłoń dotknęła moich ramion.

- Nie dotykaj mnie! - Wydarłam się i uniosłam się do pozycji siedzące. 

- Marnie.. - Rzekł przejętym tonem i od razu zabrał rękę. - Ja.. przepraszam.. Kurwa mać! - Krzyknął i schował twarz w dłoniach. - Czy on ci to kurwa zrobił?

Nie odpowiedziałam, a zachlipałam pod nosem chowając głowę w kolana. 

- Kurwa! - Warknął. - Przepraszam.. - Przybliżył się do mnie.

Od razu odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość. W głowie miałam tylko jedną myśl; on mnie też zbije, skrzywdzi. Alan mi coś zrobi. Z drugiej strony walczyłam z tym i wierzyłam w to, że on taki nie jest. Nie zrani mnie, nie mógłby nawet, ale ta panika i strach przejąła nade mną kontrolę..

- Spokojnie.. nic ci nie zrobię.. - Zaczął delikatnie dotykać mojego ramienia, ale robił to spokojnie. 

Na początku drgnęłam i chciałam się znowu przesunąć, ale jednak tego nie zrobiłam. 

On nic nie zrobi.

Odwróciłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Jego piękne, brązowe oczy spojrzały w moje i od razu dostrzegłam u niego ból, smutek, a zarazem złość. Złość chyba dlatego, bo wiedział, że to sprawka Luki.

- Nie bój się mnie.. - Szepnął i przejechał dłonią po moich plecach, a ja się spięłam i wciągnęłam głośno powietrze przez usta. - Nie zrobię ci krzywdy.. 

Przysunął się znowu i niepewnie objął mnie, ale ja już nie wytrzymałam i chciałam znaleźć się w jego uścisku. Od razu wyciągnęłam ręce przed siebie i przytuliłam się do niego cicho szlochając. 

- Przepraszam.. - Szepnął i przytulił mnie mocno głaskając przy tym delikatnie moją głowę.

- T-to nie jest twoja wina.. - Wydusiłam z siebie.

- Gdybym nie pojechał... 

Poczułam, jak spina się cały i przytula mnie jeszcze mocniej. 

-Nie zostawię cię już nigdy. - Szepnął i pocałował mnie w głowę. 

Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę przytuleni do siebie w zupełnej ciszy. Powoli zasypiałam w jego ramionach. Czułam się przy nim bezpieczna i tylko przy nim mogłam spokojnie myśleć bez żadnego stresu. 

Przy Alanie.

Kurwa mać..

- Zabieram ciebie do mnie i nie chcę słyszeć odmowy, rozumiesz? - Odsunął się ode mnie.

Pokiwałam głową i pociągnęłam nosem zakrywając swój dekolt bluzką, która i tak była rozerwana. Alan spojrzał na mnie i przyglądał się intensywniej. Odwróciłam od niego wzrok, gdy zatrzymał się na policzku.

Delikatnie ujął mój policzek i kojąco zaczął go gładzić. Po chwili złączył nasze usta w czuły pocałunek.

- Zabieram ciebie na dłużej niż jedna noc, dobrze? - Powiedział, gdy odsunął się ode mnie.

- To muszę Larry'ego wziąć.. - Prychnęłam.

Jak na zawołanie szczurek wskoczył na łóżko i zaczął mruczeć. Alan skrzywił się na jego widok, ale położył swoją wielką dłoń na jego malutkim pyszczku i zaczął głaskać. Larry położył się na grzbiet i prosił o więcej, ale teraz na swoim golutkim brzuszku.

- Wytrzymam. - Zaśmiał się i pieścił kota.

- Chcę na razie na jedną noc. - Spojrzałam na niego.

- Marnie... Nie chcę, żeby to się powtórzyło.. - Spojrzał na mnie litościwie.

- Nie powtórzy, bo... On uciekł.. - Odwróciłam wzrok.

- Jak to uciekł? - Zmarszczył brwi.

- Kiedy do ciebie zadzwoniłam, to powiedziałam mu, że na policję.. Alan, on uciekł... Nie pokaże się przez najbliższy czas..

- To w międzyczasie masz zmienić kod zabezpieczający, rozumiesz? 

- Wiem. Już dawno powinnam to zrobić..

- A teraz proszę.. przyjdź do mnie chociaż na tą jedną noc, bo nie wiem co bym zrobił, gdybyś tutaj została dzisiaj..

- Dobrze, przyjdę. - Uśmiechnęłam się i wstałam.

Alan zaczął bawić się z kociakiem, a ja zabrałam się za spakowanie rzeczy. Jutro z rana przyjadę jeszcze do domu, żeby przyszykować się do pracy, dlatego teraz nie pakowałam wiele. 

Na jak długo Luka zniknie?

~~~~~

- Na pewno chcesz jutro iść do pracy? - Spytał, kiedy zamykałam swoje mieszkanie.

- Tak. Nie mogę zaniedbywać obowiązków przez takie coś. 

- To nie jest ''takie coś''.. - Przekręcił oczami. - Marnie, to poważna sprawa... Będziesz rozmawiać o tym z Mindy albo Evą? 

- Będę. Z Evą na pewno, bo nie zostawię tego tak bez niczego. Z Mindy.. muszę. Muszę jej powiedzieć. 

- Wydaje mi się, że każda z nich już coś wie, bo pewnie Jasper i Matt już rozmawiali. Ale ty im także to powiedz. - Skierowaliśmy się do windy.

- Wiem, taki mam zamiar.

Zjechaliśmy windą na dół i wsiadłam do swojego samochodu pomimo, że Alan nakłaniał mnie, abym pojechała z nim. On także ma pracę i obowiązki, a ja nie chcę, żeby mnie niańczył.. Jesteśmy dorośli i musimy o siebie zadbać, ale i tak on cały czas troszczy się o mnie tak, jakbym była tą osiemnastolatką. 

Co w sumie jest słodkie.

~~~~~

Weszliśmy do jego mieszkania i na co pierwsze, to miałam chcicę na coś słodkiego. Poza tym mój organizm domagał się słodyczy.

- Masz coś słodkiego? - Spytałam zdejmując JEGO kurtkę.

- Ja. - Uśmiechnął się łobuzersko i chwycił za moją torbę. - Poszukaj w szafkach w kuchni. Czuj się, jak u siebie, księżniczko. - Pocałował mnie w czoło i skierował się do swojej sypialni z moją torbą.

Powędrowałam do kuchni i otworzyłam pierwszą, lepszą szufladę. Dopiero za czwartą znalazłam jakieś słodkości. Wyjęłam czekoladę i odwróciłam się.

- Kurwa! - Krzyknęłam drgając całym ciałem. - Nie strasz mnie!

- Wybacz. - Uśmiechnął się cwanie.

- Ugh, kretyn.. - Burknęłam i wyciągnęłam z pokrowca strzykawkę i insulinę. 

- Mogę? - Spytał i wskazał na strzykawkę, którą napełniłam substancją.

- Jasne, ale czemu? - Uśmiechnęłam się i podałam mu.

- Nie wiem, spodobało mi się to. - Wzruszył ramionami i podwinął moją bluzkę do góry. 

Wbił igłę w moje biodro, a ja przegryzłam wargę, kiedy poczułam ukłucie. Wstrzyknął całą substancję i wyjął igłę nachylając się nad miejscem, gdzie zostało wbite i złożył na nim mokry pocałunek, a mnie od razu przeszedł dreszcz.

- Zjem, idę się umyć i spać. Nie będzie ci to przeszkadzać? - Spojrzałam na niego i wpakowałam sobie kostkę czekolady do ust.

- Nie, oczywiście że nie. - Uśmiechnął się. - A prysznic razem weźmiemy. - Mrugnął do mnie.

Przekręciłam oczami i zarumieniłam się. Mój pierwszy prysznic z Alanem.. O, jezu.

~~~~~

Weszłam do łazienki i co pierwsze, to zmyłam z siebie makijaż, który po części był rozmazany. Po skończonej czynności chwyciłam za spodnie i zsunęłam je z siebie,a kiedy złapałam za bluzkę - do łazienki wszedł Alan i zmierzył mnie kuszącym wzrokiem. 

Uśmiechnęłam się do niego uwodzicielsko i uniosłam ręce w górę na znak, że ma sam ją ze mnie zdjąć. On już był w bokserkach, dlatego nie miałam za dużo do rozbierania go. 

Podszedł do mnie i nachylił się łącząc przy tym usta w namiętny pocałunek. Jego ciepłe i duże dłonie powędrowały wzdłuż mojej talii na biodra, która przez chwilę gładził, a później złapał za bluzkę i zaczął podwijać ją do góry. 

Na chwilę oderwaliśmy się od siebie i kiedy zrzucił ze mnie bluzkę, złączyłam nasze usta z powrotem. Pocałunek stawał się coraz bardziej zachłanny, a po chwili dołączyliśmy przy tym języki. Oplataliśmy się mokrymi językami nawzajem i jednocześnie Alan chwycił za zapięcie od stanika i jednym, zwinnym ruchem go rozpiął, a później zrzucił go ze mnie nie odrywając swoich ust od moich. 

Chwyciłam go za jego męskość i delikatnie ścisnęłam, a on syknął mi w usta, gdzie ja korzystając z okazji przegryzłam jego dolną wargę i pociągnęłam do siebie. Ujął moje piersi i zaczął je delikatnie ściskać, ale kiedy przypomniałam sobie jego dotyk.. Coś we mnie pękło i odsunęłam się od Alana zasłaniając piersi.

- Przepraszam.. - Szepnął i spojrzał na mnie. - Zrobiłem coś nie tak? 

- Nie, po prostu.. - Odwróciłam wzrok.

- Dotykał ciebie? - Spoważniał.

Pokiwałam twierdząco głową, jak małe dziecko. Usłyszałam, jak cały się napina i wciąga powietrze. 

- Nie zrobię ci krzywdy.

- Wiem.. 

- Nie bój się mnie.. - Przybliżył się do mnie i nachylił.

Jego usta zaczęły muskać moją skroń i zjeżdżał coraz niżej. W między czasie jego dłonie wędrowały po mojej talii w dół i górę. Odchyliłam głowę w bok, gdzie on zaczął składać mokre i przyjemne pocałunki na mojej szyi i ramieniu. 

Wzięłam głęboki wdech i odsłoniłam piersi. Moje dłonie opadły wzdłuż ciała, ale Alan nie zabrał się od razu za piersi. Sunął swoimi rękoma po całym moim ciele sprawiając mi przyjemne i miłe uczucie. Dopiero po dłuższej chwili zaczął zahaczać o piersi, gdzie i tak niepewnie to robił, jakby się bał mnie wystraszyć.

Chwyciłam za jego bokserki i zsunęłam je z niego. Opadły od razu na kafelki, a ja momentalnie poczułam jego męskość obijającą się o moje podbrzusze. Jego dłonie zrobiły to samo z moją bielizną. Zaczął sunąć swoimi rękoma po całym moim ciele, aż w końcu chwycił mnie za pośladki i podniósł.

Oplotłam jego biodra nogami i poczułam motylki, kiedy jego penis obił się z moją cipką. Złączył nasze usta w namiętny i zachłanny pocałunek i wszedł do kabiny. Gorąca woda od razu zderzyła się z naszym ciałem i już po kilku sekundach byliśmy mokrzy. 

Naglę postawił mnie na ziemię i zaczął składać pocałunki na mojej szyi. 

- Kocham cię. - Uniósł swój wzrok na mnie.

Kurwa.

Uśmiechnęłam się tylko i zarzuciłam ręce na jego ramionach i przybliżyłam się łącząc tym samym usta. Pocałunek był powolny, nie zachłanny i brutalny. Był przyjemny, miły, spokojny, namiętny i przede wszystkim czuły. Objął mnie wokół i przycisnął bardziej do siebie, a jego penisa od razu poczułam. 

Po chwili odsunął się ode mnie.

- Kochajmy się. - Spoważniał. Jego wzrok mnie wręcz rozpalał od środka.

- Co? - Pomrugałam kilka razy.

- Nie pieprzmy się, a kochajmy. - Mówił to z pełną powagą.

O jezu.

- Dobrze. - Uśmiechnęłam się.

Widziałam po nim zaskoczenie. Chciał coś powiedzieć, ale przerwałam mu pocałunkiem, którego od razu odwzajemnił.

Będę się z nim kochać.

Będę się z Alanem kochać.

~~~~~



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro