~2~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sal odłożył długopis i zlustrował ostatnie zapisane słowa w swoim dzienniku. Słysząc donośny głos ojca wywołujący go, wiedział, że musi natychmiast odejść od osobistych refleksji i przekształcić się w bezwzględnego mężczyznę, gotowego stawić czoła wymaganiom mafijnego życia.

Podniósł się z drewnianej podłogi, pocierając dłonie o spodnie, by usunąć kurz. Wyprostował się i przesunął wzrok po skąpanej w półmroku, skromnie urządzonej piwnicy. W ciemnych zakamarkach pokoju, na starym, zapomnianym obrazie zawieszonym na ścianie, skrywała się tajemnicza skrytka. To właśnie tam ukrywał swoje najcenniejsze przedmioty, z których najważniejszy był od teraz ten niby zwykły, pognieciony zeszyt (oczywiście w kolorze czarnym, gdyż był to jego ulubiony kolor).

W jednej chwili jego twarz przybrała poważny wyraz, a głębokie, brązowe oczy świadczyły o wewnętrznej determinacji. Długopis wciąż leżał w jego dłoni, ale już nie był potrzebny. Bez wahania odstawił go na stary stolik i podszedł do kryjówki, którą dyskretnie otworzył. Jego nowy skarb, niepozorny na pierwszy rzut oka, położył delikatnie wśród innych przedmiotów - zdjęć rodzinnych (w większości z mamą), starannie złożonych listów, których wciąż nie miał siły otworzyć (nie chciało mu się załatwiać wszystkiego na raz, a odkąd został dorosły, dostał takich wiadomości zdecydowanie za dużo) i pewnych dokumentów.

Wiedząc, że czasu nie ma wiele, zamknął skrytkę, zasłaniając dziełem, przedstawiającym marynarza, oswajającego groźne, rozszalałe fale, rozbudzonego, lazurowego morza (Sal lubił wpatrywać się w ten obraz. Uspokajało go to).

Poprawił garnitur, który wciąż miał na sobie od ostatniej misji i ruszył w stronę drzwi. Znał swoje miejsce w rodzinie i nie potrafił sobie wyobrazić innego życia. Bycie częścią mafii było jego przeznaczeniem i odciskało piętno na całym jego istnieniu. Wiedział, że to niełatwe życie, ale także nieodparta potrzeba, która wciąż go prowadziła do przodu.

Wybiegł po schodach na górę i po chwili trafił do ciemnego korytarza, który aż emanował grozą. Szedł zimną podłogą, gdzie po drodze spotkał już kilku współpracowników ojca. Weszli razem z nim do biura swojego pracodawcy. Ich poważne miny i napięte ramiona świadczyły o powadze zbliżającej się rozmowy.

Gdy tata wreszcie pojawił się, wszyscy wstali na znak szacunku. Henry de Luca miał wyjątkową charyzmę i siłę, które budziły respekt w każdym. W jego oczach Sal widział dumę i oczekiwanie, a w sercu poczuł dreszcze emocji.

-Nadszedł czas, synu - rozpoczął mężczyzna, patrząc na niego surowo - Chodzi o pierwsze poważne zadanie, które powierzę tobie. Pragnę, byś dokonał... eliminacji pewnej osoby.

Sal zdziwił się, gdy usłyszał, że ojciec uznaje to za "pierwsze poważne zadanie". Wykonał już wiele trudnych misji, które dla niego były wystarczająco poważne.

-Oczywiście, ojcze - odpowiedział z powagą - Proszę powiedzieć, kogo dokładnie mam się pozbyć.

Ojciec wyjaśnił, że celem jest syn sławnego naukowca, który jest jednym z najbliższych doradców Benito Mussoliniego i ma wpływ na ważne decyzje w rządzie. To sprawia, że jest zbyt potężny, aby przebywać w ich okolicy, ale jeżeli uda im się zabić jego ukochanego, jedynego syna, to na pewno załamie się i cała jego fortuna będzie na wyciągnięcie ręki. Istniał również plan B, w którym po prostu poczekają, aż Mussolini zobaczy, że jeden z jego zaufanych poddanych stracił motywację i stał się nieprzydatny, więc usunie go na bok. Wtedy jego majątek i tak przypadnie mafii, która w odpowiednim momencie wstąpi do akcji.

Chłopak przyjął to zadanie bez wahania. Było jasne, że to niezwykle ważna operacja, która mogła zmienić bieg historii. Zdawał sobie sprawę, że nie może zawieść oczekiwań rodziny. Teraz to on sam musiał zadecydować o przyszłości mafii.

Po opuszczeniu pomieszczenia, udał się z powrotem do swojego pokoju. Teraz, wiedząc, jakie zadanie stoi przed nim, jego serce biło mocniej z podekscytowania i napięcia. Ojciec naprawdę mu ufał! To napawało go dumą. Czuł, że w końcu zasługuje na swoją pozycję, a nie tylko czerpie władze z rodowodu. Teraz zostało tylko jeszcze niczego nie spieprzyć i wszystko pójdzie z górki.

~

Przepraszam, że takie to krótkie, ale musiałam podzielić ten rozdział na dwie części, aby kolejna część mogła być długa, ale nie aż tak bardzo, jak wcześniej 乁⁠|⁠ ⁠・⁠ ⁠〰⁠ ⁠・⁠ ⁠|⁠ㄏ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro