Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Diana pov.

Dziś jest środa, czyli jak dla mnie najgorszy dzień tygodnia. Oznacza to, że zostały jeszcze dwa dni do weekendu, jak i to, że w ten dzień mam najwięcej zajęć. W szkole jestem od 8 do 17, a później mam trening cheerleaderek, więc w domu jestem po 20. O dziwo dzisiejszy dzień mijał szybko. Pierwsze lekcje były nawet znośne, a podczas lunchu siedziałam tylko z Justinem i Emilem. Rose od kilku dni nie było w szkole, a jeśli chodzi o nasze stosunki, to nic się nie zmieniło. Nie rozmawiamy ze sobą od miesiąca.
Oczywiście i tego dnia, nie mogło obyć się bez wiadomości od Zacka. Pisze do mnie codziennie, ale na szczęście już mi nie grozi. Wysyła tylko jakieś bezsensowne sms-y i tyle.

Zack: Oglądaj dzisiaj wiadomości:)

Tak, właśnie o takich wiadomościach mówię. Nie wyjaśnia nic, tylko coś pisze. Czasem, że za mną tęskni, a czasem, że mnie nie nawidzi.

Lekcje szybko się skończyły, tak samo jak trening. Nie mieliśmy dużego wysiłku, ale i tak postanowiłam wziąć prysznic.
Po wykąpaniu się i ubraniu, wyszłam ze szkoły, kierując się na przystanek autobusowy. Na moje nieszczęście, godziny kursów zostały zmienione i ostatni autobus odjechał dziesięć minut temu. No po prostu świetnie. Zadzwoniłam po taksówkę, ale ta miała przyjechać dopiero za czterdzieści minut, dlatego postanowiłam się przejść.

Gdy szłam chodnikiem, nagle obok mnie zatrzymał się jakiś samochód. Kierowcą okazał się być Chris, przyjaciel mojego brata.

- Wsiadaj, podwiozę cię. - powiedział

- Dzięki. - uśmiechnęłam się i wsiadłam do auta

- Co tam u ciebie? Dawno się nie widzieliśmy. - zaczął rozmowę

- Tak, racja. U mnie dobrze, a u ciebie?

- Też. - uśmiechnął się i na tym zakończyła się nasza rozmowa.
Z Chrisem od pewnego czasu, mamy dość specyficzną relację. W wakacje, podczas biwaku wyznał mi, że się we mnie zakochał. Oczywiście powiedziałam mu, że nic do niego nie czuję, bo jakby to wyglądało? W końcu to przyjaciel mojego brata i źle bym się czuła, spotykając się z nim.

Wjechaliśmy na stację benzynową, ponieważ chłopak musiał zatankować. Zachciało mi się pić, więc weszłam do sklepu. Stojąc już przy kasie z napojem, zauważyłam, że w telewizji lecą wiadomości. Po chwili na ekranie ukazał się blok, stojący w płomieniach. Znałam tę okolicę, ale nie pamiętam skąd ani kto tam mieszka. Postanowiłam jednak, że nie będę, w to wnikać i wyszłam ze sklepu, płacąc za wodę.
Po dziesięciu minutach drogi byliśmy już pod moim domem.

- Może wejdziesz? - zapytałam chłopaka, ponieważ wypadałoby go zaprosić, skoro mnie podwiózł.

- I tak miałem wejść, bo muszę pogadać z Jamesem.

- Oj, okej.

Weszliśmy do środka, po czym Chris poszedł na górę, a ja zostałam na dole z zamiarem przygotowania kolacji dla nas wszystkich. Poszłam do kuchni i włączyłam radio, no i znowu trafiłam na wiadomości.

"Dziś około godziny osiemnastej wybuchł pożar w jednym z mieszkań na osiedlu, w Los Angeles. Mieszkanie należało do 19-letniego chłopaka. Nie było to na miejscu, podczas całego zajścia. Na razie nie wiadomo czy był to wypadek, czy ktoś się do tego przyczynił, ale policja prowadzi dochodzenie. Czekajcie na dalsze wiadomości."

Na pewno chodziło o ten blok, który widziałam w telewizji, na stacji benzynowej. Ciekawe do kogo należało to mieszkanie. Pewnie ten chłopak zostawił włączoną kuchenkę albo żelazko i wyszedł z mieszkania, a może ktoś zrobił u niego imprezę czy coś w tym stylu. W końcu każdy wie, jak to jest z pijanymi i zjaranymi ludźmi.

Po przygotowaniu kolacji, zawołałam chłopaków. Kiedy przez dłuższą chwilę nie przychodzili, postanowiłam zanieść im jedzenie na górę.
Na schodach słyszałam, że prowadzili chyba poważną dyskusję, bo wręcz krzyczeli na siebie wzajemnie. Gdy zapukałam do pokoju, rozmowa nagle ucichła. Wchodząc do pomieszczenia, zdziwiłam się. Na łóżku siedziało aż pięciu chłopaków: Tyler, Michael, Dave, Ash oraz Ethan. Chris podpierał się o biurko, a James chodził po pokoju. Wszyscy się na mnie spojrzeli, więc się przywitałam. Położyłam talerze na biurko i szybko z tamtąd wyszłam. Nie wiedziałam, czy jedzenia starczy dla wszystkich, ale nie chciałam im już dłużej przeszkadzać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro