Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejny rozdział dedykuję agakikama za jej co prawda wschodzące ale świetne opowiadanie. Tytułu nie zdradzę, wejdźcie na jej profil. Polecam.

Tymczasem, gdzieś w kosmosie, BlackJack:

|dop. aut. Wiem, że napisane wyżej dwa słowa są nazwą znanej karcianej gry hazardowej. Jednak postanowiłam nadać takie imię kolejnej stworzonej przeze mnie postaci, gdyż jakoś do niego pasuje takie imię. BJ jest mini- con'em tak jak Jetstorm i Slipstream, tylko z tą różnicą, że jest od nich wyższy. Wyjaśnienie będzie na końcu rozdziału.|

Podróżując przez bezkresny kosmos zaczęła doskwierać mi samotność. Pomimo tego faktu, szybko dotarła do mnie wieść o pokonaniu Władcy Cieni. Nie wiem kto go pokonał i jak temu komuś się to udało, ale przyznaję, że to jest imponujący wyczyn. Mimo, że wiele już przeszedłem w moim cybertroniańskim życiu i tak przede mną jest długa droga. Za sobą mam już wiele przygód, a przed sobą jeszcze więcej. Siedząc za sterami statku, którym podróżowałem spomiędzy asteroid zaczęła wyłaniać się moja ojczysta planeta. Cybertron, podobno sytuacja jaka ostatnio miała tu miejsce uległa znacznej poprawie. Ile w tym prawdy, nie mam pojęcia. Ustawiłem kurs na wschodnią część dawnego Kaonu, stolicy decepticonów. Kilka cykli później byłem na miejscu i wylądowałem przed budynkiem Świątyni Cieni. Dzisiaj to miejsce jest obiektem historii planety i ma ogromne znaczenie dla cybertronian. Ostrożnie wszedłem do środka i zacząłem iść przed siebie. Idąc starymi korytarzami nie natknąłem się na żadnego ze sługusów Władcy Cieni. Po tym jak ta wieść tu dotarła, klan się rozpadł i wszyscy, którzy byli sługami Władcy Cieni, rozpierzchli się po całym kosmosie. W nadziei, że nikt ich nie znajdzie. Wciąż szedłem wzdłuż korytarza, gdy usłyszałem za sobą jakiś szmer. Szybko się obróciłem, ale niczego tam nie zobaczyłem.

- To pewnie scraplety się tu szwendają. Kto je tu w ogóle wpuścił? No chyba, że wygryzły w ścianie dziurę, przez którą wlazły te szkodniki.- mruknąłem do siebie.

Nadal zmierzałem tylko w sobie znanym kierunku, gdy znów usłyszałem ten szmer. Chwyciłem za karabin plazmowy i zacząłem się rozglądać. Nagle z cienia wyskoczył na mnie gigantyczny pająk, którego szybko unieszkodliwiłem. Karabin miał ustawiony tryb ogłuszania, więc za jakiś czas robal powinien się ocknąć. Jedną nogą obróciłem owada na plecy.

- Symbol przynależności do deceptikonów. Czyli może być ich tu więcej.- powiedziałem do siebie.

Jeśli w starej, opuszczonej świątyni klanu złodziei są insekticony to znaczy, że gdzieś musi być ich gniazdo. Spojrzałem w stronę, z której robak na mnie wyskoczył i postanowiłem tam pójść. Jakiś czas później, dotarłem do gniazda insekticonów. W dawnej sali treningowej roiło się od tych robali. Wszędzie były pajęczyny, a z sufitu zwisały kokony z najprawdopodobniej młodymi w środku. Cicho zacząłem się wycofywać, gdyż nie miałem ani czasu ani ochoty się z nimi użerać. Gdy minąłem nieprzytomnego pająka, biegiem ruszyłem przed siebie. Kiedy dotarłem do dawnej sali głównej, gdzie Władca Cieni wyznaczał nam sektory kradzieży, wszedłem na podest, na którym on kiedyś stał. Uklęknąłem i ściągnąłem starą matę, odkrywając tajną skrytkę. W dniu, gdy zaatakowali nas piraci, Władca Cieni ukrył tu jedną, bardzo drogocenną rzecz. Po otwarciu skrytki, tak jak myślałem, zobaczyłem w środku metalowe pudełko. Wyciągnąłem pudełko ze skrytki i otworzyłem. W pudełku leżał nieaktywny Datpad, który został tu ukryty wiele eonów temu. W tym Datpadzie zapisane są informacje o największej ze wszystkich tajnych skrytek broni jakie były w posiadaniu Władcy Cieni. Urządzenie położyłem na podłodze obok mnie, zamknąłem pudełko, schowałem z powrotem do skrytki, którą zamknąłem i przykryłem matą. Potem chwyciłem Datpada i z pomocą specjalnego klucza, który nosiłem przy sobie, aktywowałem go. Wpisałem swoje dane i dezaktywowałem zabezpieczenia. Po niedługiej chwili znalazłem to czego szukałem. Współrzędne tajnego magazynu broni, jednak ten magazyn znajdował się na planecie, której najmniej bym się spodziewał.

- Ziemia? Dlaczego Władca Cieni ukrył ogromne ilości broni na Ziemi? Cóż, będę musiał to sprawdzić i przy okazji złożę dwójce mini - con'ów niezapowiedzianą wizytę.- powiedziałem.

W tym samym czasie, złomowisko, Jetstorm:

Kiedy ja i Slipstream zaczęliśmy trening tak jak powiedział mistrz Drift, starałem się skupić na bronieniu się przed atakami Slipstream'a, ale jednak pamięcią wróciłem do bardzo dawnych czasów i skończyło się to tym, że mój kompan zadrapał mnie w policzek.

- Jetstorm! Na wszech-iskrę, tak bardzo cię przepraszam.- powiedział przerażony.

- Spokojnie Slipstream, to tylko małe draśnięcie. Nic mi nie jest.- odparłem.

- Jetstorm, widziałem w twojej optyce, że jesteś rozkojarzony. Czy coś się stało?- spytał mnie mistrz Drift.

- Wszystko w porządku mistrzu. Tylko na chwilę się zamyśliłem.- odpowiedziałem.

Gdy podjechał do mnie Fixit, przyjrzał się ranie na mojej twarzy.

- Na twoje szczęście to tylko rana powierzchowna. Wystarczy zespawać i będzie dobrze.- powiedział.

- Jasne. Dzięki Fixit.- odparłem.

Gdy pomarańczowy mini- con z kołami zamiast nóg zespawał ranę na moim policzku, poszedłem w rzadziej uczęszczaną część złomowiska, wspiąłem się na mur, usiadłem i zacząłem patrzeć w nocne niebo. Z nieznanego mi powodu, zaczęły do mnie wracać wspomnienia gdy ja i Slipstream byliśmy pod kontrolą Władcy Cieni. Wspomnienia, które wolałbym sobie wykasować z banku pamięci. Większość tych wspomnień była związana z dość wysokim mini - con'em, o czarnym lakierze ze złotymi zdobieniami, blizną na prawej optyce i z owiniętym na szyi materiałowym szalem koloru ciemnego fioletu, natomiast jego uśmiech był zawsze ciepły i szczery. Wtedy w optyce zebrały mi się olejne łzy, które spłynęły po moich policzkach.

- Jetstorm, ty płaczesz?- usłyszałem.

Zaskoczony od razu spojrzałem w stronę, z której usłyszałem to pytanie i zobaczyłem Slipstream'a. Otarłem łzy.

- Jetstorm, co się z tobą dzisiaj dzieje? Nigdy się tak nie zachowywałeś.- stwierdził.

- Po prostu, wróciły do mnie wspomnienia związane z pewnym mini - con'em. Z BlackJack'iem i jakoś zaczęło mi go brakować.- powiedziałem.

- A więc o niego chodzi. Cóż, minęło już naprawdę sporo czasu odkąd widzieliśmy go po raz ostatni. Wierz mi na słowo, że nawet ja się zastanawiam czy BlackJack jeszcze żyje. Ostatni raz widzieliśmy go w dniu gdy Mistrz Drift wyrwał nas spod wpływu Władcy Cieni.- odparł.

- Tak. Tego samego dnia zaatakowali nas piraci.- odpowiedziałem.

- Wiem. Pamiętam ten dzień jakby to się wydarzyło wczoraj. A miało to miejsce eony temu.

James:

Podążyłem za Jetstormem, gdyż martwię się o niego. Jest moim opiekunem i jego zachowanie mnie zaniepokoiło. I nie tylko mnie, jego kompana i mentora również. Slipstream wszedł na mur by porozmawiać z Jetstormem, a ja zostałem na dole i przysłuchałem się ich rozmowie. Zacząłem się zastanawiać kim dokładnie jest ten BlackJack, o którym rozmawiali. Starając się nie zrobić hałasu, poszedłem do Drift'a by spytać go o tego BlackJack'a. Kiedy go znalazłem, popukałem go w nogę, więc szybko zwrócił na mnie swoją uwagę.

- James, czy dowiedziałeś się czegoś?- spytał.

Przytaknąłem, więc bot wziął mnie na swoją dłoń i podniósł.

- Z rozmowy między Jetstormem i Slipstreamem usłyszałem imię BlackJack.- powiedziałem.

- BlackJack? Jak to możliwe, że Jetstorm sobie o nim przypomniał po tylu latach?- zastanowił się.

- Nie wiem. Ale kim jest BlackJack?- spytałem.

- BlackJack, to mini - con. Tak jak Jetstorm i Slipstream, ale był od nich wyższy. Moi uczniowie zaprzyjaźnili się z nim i to właśnie on pomógł mi ich wyciągnąć spod wpływu Władcy Cieni. Nikt nie znał jego historii. Nawet sam Władca Cieni nie wiedział jak to było możliwe, że BlackJack był wyższy od pozostałych mini - con'ów.- odpowiedział.

- A co się z nim stało?

- Nie mam pojęcia. Ostatni raz widziałem go gdy odlatywałem z Cybertronu. To był dzień, w którym nie tylko zabrałem ich od tego niegodziwca, ale również niebezpieczni piraci zaatakowali świątynię, w której Władca Cieni mieszkał.

- Czyli, później więcej go nie widziałeś i o nim nie słyszałeś?

- Nie. Aż po dziś dzień.

Chciałem mu odpowiedzieć, ale włączył się ten dziwny alarm.

- Poruczniku Bumblebee, w stronę Ziemi zmierza kapsuła orbitalna z znanymi nam mini - con'ami na pokładzie.- powiedział Fixit.

- No proszę, nasi mali przyjaciele postanowili nas odwiedzić. Co za niespodzianka.- odparł Bumblebee.

- Trajektoria lotu wskazuje, że zamierzają wylądować całkiem niedaleko stąd.- odpowiedział mini - con.

- Wprowadź te współrzędne do mostu ziemnego. Wyjdziemy im na powitanie.- odparł bot.

W tym momencie Jetstorm i Slipstream wrócili. Jetstorm był dość zasmucony, ale gdy dowiedział o wizycie zaprzyjaźnionych mini - con'ów, trochę się rozchmurzył. Jednak nadal był smutny. Widziałem to w jego oczach. Gdy most ziemny został otwarty, Bumblebee wraz ze swoją drużyną przeszli przez niego, cóż ja też tam byłem gdyż Jetstorm musiał mnie chronić. A to wiąże się z tym, że musi mnie czasem gdzieś ze sobą zabierać. W każdym razie, gdy statek wylądował, po kładce zeszła szóstka mini - con'ów a jeden po prostu wyleciał na zewnątrz. 

- Areobolt, witajcie na Ziemi.- Bumblebee ich przywitał.

- Witajcie przyjaciele. Miło was znowu widzieć.- odpowiedział mini - con o wyglądzie orła.

- Co was tutaj sprowadza? Myślałam, że chcieliście lecieć gdzieś, gdzie nikt was nie znajdzie.- odparła Strongarm.

- Owszem, jednak po długiej tułaczce po całym kosmosie w poszukiwaniu miejsca, które moglibyśmy nazwać domem, zaczęliśmy za wami tęsknić i postanowiliśmy wrócić by chronić tą planetę u waszego boku. Jeśli się zgodzicie.- odpowiedział jej Areobolt, jeśli dobrze zapamiętałem jego imię.

- Oczywiście. Każdy kto chce chronić tą planetę jest tu mile widziany. Witajcie w drużynie.- odparł Bumblebee.

- A tak poza tym, to kim jest ten człowieczek, który stoi obok Jetstorma?- spytał inny mini - con.

W towarzystwie mojego opiekuna podszedłem do tych mini-con'ów.

- Poznajcie Jamesa, dwunastoletniego chłopca, którym się opiekuję.- powiedział Jetstorm.

- Chwila, jak to się nim opiekujesz? Czy coś się stało?- spytał ten sam mini-con.

Jego lakier miał kolor czerwieni z niebieskimi elementami, przez co swoim wyglądem przypominał topór.

- To skomplikowane, później wam wszystko opowiem. A teraz poznajcie się, mały nie gryzie.- odparł mu Jetstorm.

- No okey. Cześć chłopczyku, mam na imię Buzzstrike.- powiedział, wyciągając do mnie dłoń.

- A ja James. Miło mi cię poznać.- odparłem, podając mu swoją.

Poznałem między innymi też Tricerashot'a, Areobolta, Sawtooth'a, Lancelon'a, Windstrike'a i Bashbreakera. Od Buzzstrike'a dowiedziałem się, że w czasie wojny o Cybertron, rdzenną planetę autobotów, pojmał ich przywódca deceptikonów Megatron i zostali zmodyfikowani genetycznie. Wszyscy mają umiejętność łączenia się z obiema frakcjami, mogą przejąć kontrolę nad ciałem danego bota, zapewnić nawet tak zwane doładowanie. Były sługa Megatrona, Starscream znalazł ich w laboratorium i uwolnił, a oni mu uciekli. Jednak Starscream ich znalazł na Ziemi i po wyciągnięciu z nich maksymalnego doładowania, zespolił się z nimi. Ale dzięki autobotom, udało się ich uwolnić.

- Pffft. Z tego Starscream'a to wielka ofiara losu. Nawet zemsty na jego byłym władcy nie umiał porządnie zaplanować.- stwierdziłem po skończonej opowieści.

- Można go tak nazwać. Powiedz nam James, dlaczego Jetstorm się tobą opiekuje. On jakoś chyba nie chce o tym gadać.- odparł mi Buzzstrike.

- Zauważyłem. No cóż, kiedy miałem siedem lat pierwszy raz w życiu bez najmniejszego błędu narysowałem projekt auta sportowego o wysokim poziomie ulepszenia, inaczej mówiąc tuningu. Mój, że tak powiem, dar został zauważony przez właścicieli dwóch koncernów samochodowych. Jeden to najsympatyczniejszy mężczyzna na planecie, Jeffrey Lockcode. Drugi zaś jest najbardziej nieprzewidywalnym, Damian Light. Obaj mężczyźni bardzo chcą bym dla nich tworzył takie projekty, tylko z tą różnicą, że pan Jeffrey chce abym pozostał pod opieką Jetstorm'a, a pan Damian chce zamknąć mnie w klatce jak jakieś zwierzę. Dlatego tu jestem, mam dużo wolnego czasu i tworzę to coraz nowsze projekty. Zaś pracownica pana Jeffrey'a przyjeżdża tutaj i sprawdza jak Jetstorm'owi idzie opieka nade mną oraz zabiera gotowe projekty.- odpowiedziałem.

- A który z nich jest lepszy w tworzeniu tych aut sportowych?- spytał mnie Sawtooth.

- Pan Jeffrey, rzecz jasna. W jego firmie głównie całą pracą zajmują się ludzie, a niewielką maszyny.- odpowiedziałem na jego pytanie.

- Skoro tak jest to ja się nie dziwię, że ten Pan Jeffrey ma lepszą opinię od przeciwnika.- stwierdził Tricerashot.

- Nawet dwieście razy lepszą. Obiecał mi nawet, że gdy skończę osiemnaście lat, to odda mi moją część zysków za sprzedaż aut.- odparłem.

- Przynajmniej będziesz miał jakiś start w przyszłości. Ale nadal nie bardzo rozumiem, jak doszło do tego, że Jetstorm się tobą opiekuje.- powiedział Buzzstrike.

- Pan Damian jest zdolny posunąć się do wielu rzeczy. Kiedy spotkałem Jetstorm'a, straciłem ojca.- odpowiedziałem smutniejszy.

- Na wszech-iskrę! James, przepraszam. Nie powinienem na ciebie tak naciskać, wybacz mi.

- W porządku, Buzzstrike. To się wydarzyło kilka dni temu, więc nadal mi go brakuje. Ale staram się być silnym. Czuję, że na pewno by tego chciał.

- Tak czy inaczej, teraz mi strasznie głupio.

- Nie mam do ciebie o to urazy. Każdemu może się zdarzyć potknięcie. To normalne.

________________________________________________________________________________

Więc tak, mniej więcej historia BlackJack'a wygląda następująco. Gdy wybuchła wojna, większość mini-con'ów razem z cywilnymi autobotami uciekła z planety. Jednak BlackJack nie miał tyle szczęścia i został złapany przez dwóch żołnierzy z armii Megatrona. Na rozkaz przywódcy, zaprowadzili oni młodego mini-con'a do Shockwave'a, który przeprowadził na BlackJack'u eksperyment. Oczywiście BlackJack przed wspomnianym eksperymentem miał taki sam wzrost jak wszystkie mini-con'y. Czyli z jakieś trzy, cztery metry. Po eksperymencie BlackJack stał się wyższy o dwa metry, jak również ma inny głos, ponieważ Shockwave zmodyfikował jego przetwornik mowy. Megatron był zadowolony z efektu, więc postanowił, że BJ zostanie z Shockwave'em. Kiedy wojna nabrała na sile, Megatron kazał wysłać BlackJack'a daleko na wschód by nikt go nie złapał i tak dostał się pod "opiekę" Władcy Cieni. Tak również poznał Jetstorm'a i Slipstream'a, z którymi się zaprzyjaźnił. W rozdziale zostały wymienione takie elementy jak czarny lakier ze złotymi zdobieniami. Więc, gdy BJ trafił do Władcy Cieni, miał on delikatnie podchodzący pod czerń, szary lakier. Więc Władca Cieni zmienił BJ'owi na czarny i dodał złote zdobienia dla lepszego efektu. Następna jest blizna na prawym oku. Więc, do świątyni trafia kolejny mini-con, który ma ten sam wzrost co BJ, czyli około sześciu metrów. Ten drugi mini-con nie przedstawia swojego imienia. No dobra, ale do rzeczy. Gdy ten tajemniczy mini-con sprawia, że Władca Cieni sięga po miecz by zaatakować go, ten chwyta stojącego obok BlackJack'a i zasłania się nim w efekcie czego BJ obrywa w prawe oko. Jednak rana nie była zbyt poważna, ale BlackJack'owi została po tym blizna. Ostatnim przedmiotem jest materiałowy szal o kolorze ciemnego fioletu. No właśnie, skąd to się wzięło na Cybertronie? Powiedzmy, że na długo zanim Drift, Jetstorm, Slipstream i BlackJack trafili pod "opiekę" Władcy Cieni, któryś z jego sług będąc gdzieś poza rodzinną planetą, ukradł ten szal i zaniósł swojemu "opiekunowi". Ten uznał, że przedmiot jest bezużyteczny, ale jednak zachował ten szal i przy dobrej okazji podarował BlackJack'owi w prezencie. Potem pojawiła się trójka wyżej wymienionych botów, tylko z tą różnicą, że Drift kiedyś miał na imię Deadlock. Po odejściu od Władcy Cieni zmienił imię na to, które już wszyscy dobrze znamy. Wyciągnął także Jetstorm'a i Slipstream'a spod wpływu tego deceptikona, ale czy dokonał tego sam? No właśnie, tego nam serial nie wyjaśnia. Więc ja wymyśliłam, że BlackJack pomógł Drift'owi i ich drogi się rozdzieliły. No a co będzie dalej chyba przedstawię w następnym rozdziale. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro