Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

|Notka o nowej postaci na końcu rozdziału|

Dwa dni później, Sophia:

Od tego nieudanego eksperymentu minęły dwa dni. W tym czasie poznałam wszystkie autoboty i mini-con'y. No i trójkę ludzi, Denny'ego, Russella i Jamesa. Ja jestem czwartym człowiekiem, który trafia pod ich opiekę. Dzisiaj chciałam pobyć trochę sama, ale nie bardzo było mi to dane. Boty zbytnio się obawiały, że atak może się powtórzyć, więc jeden z mini-con'ów miał mi towarzyszyć. I zgłosił się do tego Buzzstrike, jeśli dobrze zapamiętałam jego imię. Nawet opowiedział mi trochę o sobie. Głównie jak wyglądało jego życie sprzed porwania i eksperymentu z modyfikacją genetyczną.

- Hej Sophia, a może teraz ty coś opowiesz mi o sobie?- zaproponował.

- Za krótko się znamy.- odparłam, próbując uniknąć drążenia tego tematu.

- No wiem. Ale możesz mi zaufać. Poza tym, oprócz tego co powiedział nam Areobolt nie wiemy o tobie nic więcej.- odpowiedział.

- Jesteś pewny, że chcesz wiedzieć o mnie więcej?- spytałam go.

Ten przytaknął głową w odpowiedzi. Wzięłam głęboki oddech.

- Jakieś pół roku temu miałam normalne życie. Chodziłam do szkoły i byłam coraz bliżej napisania matury. Wśród innych uczniów liceum, w którym się uczyłam, budziłam strach. Każdy się mnie bał i nikt nie odważył się zaleźć mi za skórę.....

Dawniej, gdy inni się mnie bali, ktoś zwrócił na mnie swoją uwagę. Był to najmądrzejszy i najprzystojniejszy chłopak w całym liceum. Jego imię to Artur. Kiedy tylko nadarzała mu się okazja na oczach szkolnych czirliderek, on ze mną flirtował. Prawił mi komplementy, obdarowywał prezentami. Miałam nawet dwójkę koleżanek, które trzymały się blisko mnie i praktycznie wcale się mnie nie bały. Chyba miały na imię Maja i Kaja. Nie pamiętam. W każdym razie, gdy tylko dowiedziały się, że Artur jawnie ze mną flirtuje, one zaczęły mówić, że się mu spodobałam. Ja za każdym razem zaprzeczałam, by najprzystojniejszy chłopak w szkole zabujał się w tak groźnej dziewczynie jak ja. Czirliderki robiły wszystko by mnie upokorzyć. Jednak mnie to nie ruszało, gdyż przechodziłam przez gorsze rzeczy w życiu.

- Musicie się o wiele bardziej postarać by mnie zranić. Chociaż, tylko marnujecie czas i energię. To przez co przeszłam o wiele wcześniej całkowicie pozbawiło mnie bólu emocjonalnego.- to właśnie im powiedziałam.

Artur coraz częściej ze mną flirtował. Nawet opowiadał żarty, którymi naprawdę mnie rozśmieszał. Aż pewnego dnia, gdy nadszedł dzień Walentynek, znalazłam w mojej szafce szkolnej bukiet czerwonych róż, pakunek i kopertę. W kopercie był liścik z napisem "Wesołych Walentynek kochanie", pakunkiem okazał się naszyjnik z czystego złota i z najprawdziwszymi klejnotami. Perły, szmaragdy, rubiny, szafiry i diament. Wtedy Artur podszedł do mnie, wyciągnął naszyjnik z pudełka i założył mi go.

- Będziesz moją walentynką?- spytał.

- Tak, będę twoją walentynką.- odpowiedziałam.

Tamtego dnia zaznałam najprawdziwszego szczęścia. Nie zdejmowałam naszyjnika, który podarował mi Artur. Jednak, czirliderki nie dawały za wygraną i pewnego dnia zaatakowały mnie. Mimo, że potrafiłam się bronić, one poprosiły o pomoc szkolnych osiłków, z którymi nie miałam szans. Już wcześniej czułam, że mnie zaatakują, więc zdjęłam naszyjnik i schowałam do pudełka, a potem do plecaka. Plecak zaś zamknęłam w szafce, a kluczyk od szafki dałam Mai. Gdy dyrektor się dowiedział o ataku, czirliderki zostały wyrzucone ze szkoły tak samo jak osiłki.

- Kochanie, gdzie masz naszyjnik?- Artur mnie spytał, gdy tylko dowiedział się, że jestem w szpitalu.

- Nie martw się. Naszyjnik jest w bezpiecznym miejscu.- odpowiedziałam.

Przez dłuższy czas miałam spokój, dwie koleżanki i wspaniałego chłopaka. Aż nagle grupa zamaskowanych ludzi mnie pojmała i tak trafiłam na pana szalonego doktorka.

....Potem spotkałam Areobolt'a i was. Cała moja historia.- opowiedziałam mu.

- A gdzie mieszkałaś?- spytał.

- W New Jersey.- odpowiedziałam.

- Daleko.- stwierdził.

Ja jedynie przytaknęłam. Między nami zapadła cisza. Nie była krępująca tylko przyjemna. Nigdy nie lubiłam zbytnio gadać. Ale jednak musiałam mu coś powiedzieć, bo nie dałby mi spokoju.

- BlackJack sprawdził pod jakim względem zostałaś zmodyfikowana genetycznie. Masz jedynie wielokrotnie zwiększoną siłę i szybkość. Więc z hipnotyzowaniem ludzi szalony doktorek kłamał.- powiedział.

- Albo nie. Może jednak planował zmodyfikować mnie by mój głos hipnotyzował.

- Bardzo możliwe, ale już tego nie zrobi. Z nami jesteś bezpieczna.

Gdy mini-con objął mnie ramieniem najpierw byłam w lekkim szoku, ale potem się uśmiechnęłam. Potem jeszcze chwilę pogadaliśmy i wróciliśmy do Centrum Dowodzenia. I nawet dobrze zrobiliśmy, gdyż boty zaczynały się niecierpliwić, a przywódca mini-con'ów Areobolt zaczął się martwić. Nie sądziłam, że w życiu spotkam kogoś kto zna ból porwania i eksperymentów wbrew naszej woli.

________________________________________________________________________________

Imię: Sophia,

Wiek: 17 lat,

Wzrost: 175 cm,

Kolor oczu: czarny,

Kolor włosów: kiedyś brązowy, teraz srebrno-biały,

Długość włosów: do łopatek,

Karnacja skóry: kremowa,

Historia: Sophia była normalną nastolatką i miała chłopaka Artura, w którym była bardzo zakochana. Jednak pewnego dnia została porwana i zmodyfikowana genetycznie. W wyniku przeprowadzonych eksperymentów jej długie do łopatek brązowe włosy, zmieniły kolor na srebrno-biały.

Zachowanie:

- przed porwaniem: wybuchowa, pyskata, nieufna, czasem agresywna słownie, mało rozmowna.

- po porwaniu: spokojniejsza, bardziej ufna, trochę bardziej rozmowna.

Taki nieco krótszy rozdział. Ale z Sophii przed porwaniem było całkiem niesforne ziółko, no a po porwaniu trochę spokorniała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro