Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tej nocy miałaś właśnie całodobowy dyżur w szpitalu, o który poprosiła Cię Tsunade. Ona zaś brała udział w jakimś spotkaniu ważnych osób z Kraju Ognia. Ty natomiast dosłownie padałaś z nóg. W środku nocy postanowiłaś jednak zrobić jeszcze jeden obchód, aby upewnić się, że wszyscy pacjenci na pewno są pod dobrą opieką i nic nie zagraża ich życiu. W szpitalu oczywiście znajdowało się również wiele innych medyków i pielęgniarek, jednak z polecenia Hokage to właśnie Ty miałaś sprawować nad nimi kontrolę. Pomimo tego, że dosłownie zasypiałaś na stojąco byłaś bardzo dumna z tego, że kobieta darzyła Cię takim zaufaniem i przydzieliła takie zadanie.

Kiedy upewniłaś się, że wszystkie sale są pod dobrą opieką, dla zabicia czasu - i tego, aby nie myśleć o śnie - zajmiesz się papierkową robotą, której ostatnio trochę przybyło. Westchnęłaś głęboko, przysiadłaś za biurkiem w recepcji i uprzednio rozmasowując kark, zabrałaś się do dalszej pracy.

— [Imię]! Czy Tsunade - sama już wróciła? — z zadumy wyrwał Cię krzyk mężczyzny, który wparował do szpitala jak poparzony. — N-nie, będzie dopiero nad ranem. Coś się stało? — wydukałaś, wstając, gdyż ton i przerażenie w głosie mężczyzny bardzo Cię przeraziły. Poczułaś, że Twoje nogi są jak z waty.

— Nie mamy czasu. Musisz nam pomóc, szybko! — powiedział, na co nerwowo przytaknęłaś i starając się nie myśleć o bezwładności w nogach czym prędzej ruszyłaś za mężczyzną. — Haruki, powiesz mi, o co chodzi? — pisnęłaś, doganiając go i biegnąc wraz z nim.

— Nasz patrol znalazł go niedaleko bramy Konohy. Jest w bardzo ciężkim stanie. Nie wiemy nawet, czy doczeka powrotu Hokage. — powiedział.

— Ale kto? — krzyknęłaś, zaś twoje oczy poszerzyly się milion razy.

— Kakashi Hatake. — odparł, a na dźwięk tych słów miałaś wrażenie, jakby nagle cała dusza wyleciała z Twego ciała.

W tym samym momencie drzwi szpitala ponownie się otworzyły, ukazując grupkę ninja, którzy na prowizorycznych noszach z materiału nieśli bezwładnie ciało Twojego byłego Senseia. W pierwszym momencie Twoje nogi odmówiły posłuszeństwa, przez co przez ułamek sekundy nie mogłaś się ruszyć. Szybko jednak się ocuciłaś i czym prędzej ruszyłaś w jego kierunku.

— Szybko, tutaj! — rozkazałaś, wskazując na polowe łóżko przy ścianie. Shinobi pospiesznie wykonali Twoje polecenie.

— Mistrzu Kakashi. — pisnęłaś, pochylając się nad ledwo przytomnym mężczyzną, zaś w twoich oczach zebrały się łzy. Czy to w ogóle możliwe, aby ktoś mógł zrobić coś tak okropnego najlepszemu ninja z Konohy? Jego ciało było pokryte krwią praktycznie w każdym calu, zaś kończyny zmiażdżone i powyginane w przeraźliwych kierunkach. — Boże... — załkałaś, przykrywając usta dłonią, jednak wiedziałaś, że nie możesz dłużej zwlekać. Skrzyżowałaś dłonie na jego klatce piersiowej, aby uśmierzyć ból choć w tej okolicy.

— [Imię]... — usłyszałaś nagle bardzo słaby głos, a na swoim nadgarstku poczułaś delikatne ściśnięcie.

— T-tak? — odparłaś, patrząc na mężczyznę przez załzawione oczy.

— Proszę, zrób coś dla mnie. — powiedział ledwo słyszalnie i z wielkim trudem.

— Co takiego? — pisnęłaś, powstrzymując się od napadu płaczu. Może i nie byłaś związana z nim jakoś szczególnie, jednak był to twój Sensei, który poniekąd nauczył Cię wielu przydatnych sztuczek. Poza tym myśl, że wyruszył na misję krótko po ukończeniu poprzedniej, podczas której wszyscy myśleli, że nie żyje i stan, w którym aktualnie się znajdował rozerwały twoje serce. Nie lubiłaś patrzeć na cierpienie innych, dlatego też zostałaś medykiem - aby w tym cierpieniu pomagać i łagodzić je. Jednak przypadek Kakashi'ego poruszył Cię szczególnie.

— Musisz, przekazać to Tsunade. Wydaje mi się, że ja nie będę mógł zrobić tego osobiście. Ufam Ci, [Imię]... — dodał, kierując w twoją stronę zaciśniętą na zwoju dłoń.

Szybkim ruchem, odebrałaś przedmiot od mężczyzny i schowałaś do kieszeni, po sekundzie znów powracając do swojej techniki.

— Niech pan tak nie myśli. Wszystko będzie dobrze. — powiedziałaś, nadal powstrzymując się od płaczu, jednak po Twoich policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy.

Mężczyzna jedynie uśmiechnął się słabo, czego ty jednak nie mogłaś zauważyć, gdyż jego twarz cały czas pokrywała postrzępiona już maska.

— Na co czekacie? No już, pomóżcie mi! — zwróciłaś się do pozostałych medyków, którzy zbiegli się dookoła ciebie i stanęli w bezruchu. Po prostu czułaś, jak z Kakashi'ego uchodzi reszta życia, jednak za wszelką cenę nie chciałaś pozwolić jej uciec. Musiałaś go uratować, po prostu musiałaś. Po twoich słowach pozostali medycy, ocknąwszy się nieco twoim krzykiem, ruszyli z pomocą.

— Sami nie jesteśmy w stanie mu pomóc. Jedyną szansą dla niego jest Hokage - sama. — powiedział jeden z mężczyzn, ocierając krople potu z czoła.

— Tsunade - sama będzie tu za kilka godzin. Do tego czasu musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy. — odparłaś stanowczo, starając się uspokoić i zachować powagę. — Nie możemy pozwolić mu umrzeć. — dodałaś.

Podczas, gdy troje z was starało się utrzymać przy życiu srebrnowłosego mężczyznę, pozostała część zajęła się jego ranami i złamaniami. Gdy wszystko było już opatrzone, wyglądało to, jakby Kakashi po prostu spał. Jednak były to tylko pozory. Cały czas, w środku jego ciała toczyła się walka o życie, którą staraliście się pomoc mu wygrać.

— Tsunade - sama, niech pani się pośpieszy, proszę. — szepnęłaś do siebie, bojąc się zmienić swoją pozę choć w minimalnym stopniu, ponieważ nie chciałaś uszkodzić żadnego przepływu chakry.

— [Imię], może cię zmienię? Jesteś wykończona, wyglądasz, jakbyś zaraz miała zemdleć. — usłyszałaś tuż przy swoim uchu, jednak zdecydowanie pokiwałaś przecząco głową.

— Jest w porządku, dam radę. — odparłaś, ponownie skupiając się na swoim zadaniu.

Mijały godziny, a ty z każdą kolejną minutą traciłaś siłę. Nie mogłaś jednak odpuścić. Chciałaś uratować Kakashi'ego za wszelką cenę. Nigdy nie wybaczyłabyś sobie, gdyby ci się nie udało. Nigdy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro