Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pół roku później, Alex:

Minęło kolejne pół roku. Walczymy o naszą przyszłości do końca. Pomimo odniesionych ran, nie poddajemy się. Nowy atak, jakiego używam, mam teraz pod pełną kontrolą. Jak również wiele innych ataków, które udało mi się odkryć w wirach walk. Jednak najważniejsze zadanie, to pokonanie Tromedeusza. Aby go pokonać, trzeba go najpierw jakoś wywabić ze statku, a to nie takie proste. Ten mech jest cwany.

- Musi być przecież coś co go wywabi ze statku.- powiedział wuj Cross.

Właśnie w tym momencie trwa obrada jak wywabić naszego wroga ze statku byśmy mogli się go wreszcie pozbyć.

- Udało mi się zdobyć trochę informacji o żołnierzach i ilości posiadanego przez nich energonu. I jeśli te informacje nie kłamią, nasz wróg ma coraz szczuplejsze zapasy energonu. Con'y coraz bardziej słabną więc to kwestia czasu nim zaczną padać jak muchy.- powiedział BJ.

- A my mamy energonu na pęczki, gdyż jeszcze przed wybuchem wojny udało nam się uzbierać całkiem spore zapasy.- dodał wuj Sides.

- A czemu nie spróbujemy z mega fuzją? Alex ma wystarczająco wielką moc by zespolić się z całą siódemką mini-con'ów i rozerwać statek wroga na strzępy.- wtrąciła Mara.

- To zbyt wielkie ryzyko. Jeśli pokażemy naszemu wrogowi jaką mocą dysponują Alex i mini-con'y, to będzie chciał ich pojmać i przejąć całą ich potęgę. Dla Alexa skończyłoby się to śmiercią. Wszyscy jesteśmy tego nader świadomi.- odparł jej wuj Optimus.

- Wuj Optimus ma rację, Mara. Możliwe, że moc jaką mam ja, mój tata i pozostała szóstka mini-con'ów może być jego celem. Więc lepiej nie ryzykować.- poparłem wuja.

- No to jak masz niby zamiar wywabić wroga z statku?- spytała.

- Może nie koniecznie musimy go wywabiać. Jest jeszcze jedna opcja. Predacon'y.- powiedział wuj Smoke.

- No nie wiem Smokescreen. Ich przywódca nie za bardzo przepada za autobot'ami.- odparł mu wuj Bee.

- Przecież stanęli po naszej stronie gdy Unicron chciał skazić Ciemnym Energonem jądro naszej planety. Więc czemu mieliby nie zrobić tego ponownie? Poza tym, jeśli mamy nie narażać Alexa i siódemki mini-con'ów, to innej opcji nie widzę.- odpowiedział wuj Smoke.

- A jak masz zamiar je tutaj sprowadzić?- spytała ciocia Strongarm.

- Mamy most kosmiczny. Możemy wysłać niewielką grupę by wrócili na Cybertron i sprowadzili do nas predacon'y.

- Słuchaj młody, pomysł nie jest zły, ale z predacon'ami nie ma żartów. Magnus i ja walczyliśmy przeciwko jednemu. Obaj omal nie otarliśmy się o śmierć. Bydlak jest silny i ma, mogę śmiało powiedzieć, niezniszczalny pancerz. Nic nie było w stanie go zarysować. Nic. Optimus uratował nam zderzaki w ostatniej chwili.- wtrącił wuj Jackey.

- Potwierdzam. Gdyby nie Optimus, nie byłoby nas tutaj.- dodał wuj Magnus.

- Co nie zmienia faktu, że to rzeczywiście jest jedyna opcja jaka nam pozostała. Predacon'y już raz nam pomogły, więc pomogą drugi raz. Od tej bitwy zależą dalsze losy nie tylko Ziemi, ale również Cybertronu.- podsumował wuj Optimus.

- A więc nie traćmy więcej czasu.- powiedziałem zdecydowanie.

Chwilę później, Cybertron

Po dotarciu na planetę, razem z wujkami Cross'em, Drift'em, Sides'em, Smoke'm i Magnusem ruszyliśmy do miejsca, które zamieszkują predacon'y. Podróż nie zajęła nam wiele czasu, szybko dostrzegliśmy jaskinię, w której mieszkały pradawne istoty. Wuj Magnus posadził mnie na swoim ramieniu, żeby Predaking lub jeden z jego sługusów nie mógł mnie skrzywdzić. Po wejściu do jaskini i przebyciu długiego korytarza, boty dotarły do pieczary służącej za salę tronową. Na samym środku stał tron z siedzącym Predakingiem a po dwóch stronach stali Skylynx i Darksteel. W formach botów, budzili grozę. A w formach bestii, wolę nie myśleć.

- Autobot'y, co was tu sprowadza?- Predaking spytał władczym głosem.

- Prośba o pomoc. Na Ziemi trwa wojna z decepticon'ami. Mają nowego przywódcę. Przybyliśmy tu by poprosić was o wsparcie w ostatecznym starciu, od którego zależą losy obu światów. Jeśli con'y podbiją Ziemię, następny będzie Cybertron. A potem następne planety zamieszkane przez Cybertrończyków.- odpowiedział mu wuj Sides.

Predacon przez chwilę milczał. Jednak miałem wrażenie, że jego wzrok skupił się na mnie. Dałem wujowi Magnusowi znak by postawił mnie na ziemi. Gdy tylko stanąłem na stabilnym gruncie, podszedłem do wuja Sides'a, który schylił się i wszedłem na jego dłoń.

- To dziwne, że człowiek pomimo warunków panujących na Cybertronie, żyje.- powiedział.

- Ja nie jestem byle człowiekiem. Nazywam się Alexander Lightning, jestem synem Buzzstrike'a.- odparłem.

- Jesteś pół Cybertrończykiem?- spytał.

- Zgadza się. Noszę w sobie wielką moc, jednak nasz wróg nie może o niej wiedzieć. Gdy informacja o mojej sile do niego dotarła, chciałby mi ją odebrać. I w efekcie, zabiłby mnie. Ta moc, jest we mnie zakorzeniona, jest częścią mnie.- odpowiedziałem.

- W takim razie, pomożemy wam. Jeśli bitwa, o której mówiliście zaważy na losie Cybertronu, będziemy walczyć o nasz dom.- odparł.

Zadowoleni, razem z trójką predacon'ów wróciliśmy na Ziemię.

- Udało wam się.- powiedziała ciocia Cee.

- Tylko dzięki Alex'owi. To dzięki niemu Predaking zdecydował się nam pomóc wygrać tą wojnę.- odparł jej wuj Sides.

- Bez przesady.- powiedziałem.

Chwilę później wzięliśmy się za ustalanie planu działania, który niedługo później został wcielony w życie. Predacon'y w formach bestii strzelały ogniem w statek, tak by w końcu runął na ziemię. Gdy i to się udało, Tromedeusz wypeznął z wraku statku, a my już na niego czekaliśmy.

- To już koniec Tromedeusie. Nie masz statku, nie masz armii, ani kontroli nad kimkolwiek. Przegrałeś.- powiedział wuj Sides.

- Nie. Nie poddam się. Zdobędę Ziemię ku chwale Lorda Megatrona.- odparł mech.

- Odpuść. Nie dociera do ciebie, że przegrałeś? Rozejrzyj się. Wszyscy twoi "podwładni" zostali zakuci w kajdany. To kwestia kilku minut zanim trafią do miejsca, w którym zaczną wszystko od początku.- powiedział BJ.

Niestety con nie chciał słuchać i zaatakował. Walka była zażarta. W czasie walki Tromedeusz mnie złapał i rzucił mną w drzewo. Ostatnie co pamiętam, to BJ'a podnoszącego się z ziemi, z karabinem w dłoni.

BJ:

Gdy Alex osunął się na ziemię tracąc przytomność w wyniku uderzenia w drzewo, wykrzesałem z siebie jeszcze trochę sił, podniosłem karabin i po ustawieniu lasera na maksymalną moc, chwyciłem drugą ręką, mimo promieniującego bólu, wycelowałem. Tromedeusz stał do mnie plecami, więc bez problemu wycelowałem w jego iskrę. Położyłem palec na spust i gdy "nabój" był już "naładowany" pociągnąłem i wystrzeliłem. Pocisk energetyczny przeszył go na wylot. Wróg odwrócił się do mnie i spojrzał wzrokiem pełnym niedowierzania.

- Wybacz ojcze, nie pozostawiłeś mi wyboru.- wyszeptałem.

Krótko po tych słowach, padł na ziemię, gasnąc na dobre. Przyznam szczerze, że "ojcze" z trudem przeszło mi przez gardło. Puściłem karabin i sam osunąłem się na ziemię przez odniesione rany i z wycieńczenia.

- To koniec. To nareszcie koniec.- to były moje ostatnie słowa nim ogarnęła mnie ciemność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro