𝑅𝑜𝓏𝒹𝓏𝒾𝒶ł 𝒸𝓏𝓌𝒶𝓇𝓉𝓎

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

»»────── .⋅ ⚜ ⋅. ──────««

Allison siedziała na trybunach. Oglądała trening drużyny lacrossa. Uśmiechnęła się, gdy Shaye złapała kolejną piłkę. Trener sprawdzał jej umiejętności, skoro chciała dołączyć do drużyny. Szło jej na prawdę dobrze. Teraz stała na bramce i jak na razie nie przepuściła żadnej piłki.

Lydia trzymała zeszyt na kolanach i odrabiała lekcje. Nie za bardzo miała ochotę siedzieć na trybunach, ale nie potrafiła odmówić Allison, gdy poprosiła ją aby razem poszły obejrzeć trening.

— Co ja właściwie tutaj robię? — odezwała się Malia. Leżała sobie na ławce. Znużona przyglądała się niebu, po którym płynęły małe chmury.

— Wspierasz nas duchowo. — stwierdziła Lydia, nie odrywając wzroku od zeszytu. Była skupiona na rozwiązywaniu zadania.

— Mogłam to robić na odległość. Nudzi mi się tutaj. Gdzie w ogóle są chłopaki? — podciągnęła się do góry aby usiąść. Spojrzała na swoje przyjaciółki. Jedna była skupiona na odrabianiu pracy domowej, a druga nie odrywała wzroku od boiska. Malia wywróciła oczami.

Scott, Stiles, Liam i Isaac, spóźniali się na trening. Żaden z nich nie wyjaśnił gdzie dokładnie zniknęli i po co.

— Stiles wspominał, że mieli coś sprawdzić z Derek'em w lesie. — powiedziała Allison. Dokładnie nie wyjaśnił jej o co chodzi, a ona nie wypytywała go o to.

— Mieli sprawdzić jaskinię w rezerwacie. — odezwał się Theo. Chłopak siedział dwa rządy za dziewczynami. — Derek wyczuł czyjś zapach. Podobno wilkołaka.

— Skąd to wiesz? — Malia zmrużyła oczy przyglądając się Raeken'owi. Kąciki ust Theo drgnęły do góry w zadowolonym i lekko złośliwym uśmieszku.

— Liam mi powiedział. Miałem usprawiedliwić ich spóźnienie na trening.

— No tak, nikt inny nie okłamałby trenera lepiej niż ty. — stwierdziła Malia.

— To oczywiste. — Raeken wzruszył ramionami. Właściwie to wziął jej słowa jako komplement. Trenerowi ciężko było wcisnąć kłamstwo, a jemu się to udało bez większego trudu.

— Jakiego wilkołaka? — zapytała Allison. Oderwała wzrok od boiska. Odwróciła się aby spojrzeć na Theo.

— Nie wiem. Derek twierdził że nie zna tego zapachu. Dlatego poszli sprawdzić to razem. Dla bezpieczeństwa.

Allison wróciła do patrzenia na boisko. To było dziwne że nic jej nie wspomnieli o nieznanym wilkołaku. Zamierzała wypytać o to Scott'a. Może chcieli najpierw sami sprawdzić jaskinię? Pewnie jak zwykle myśleli że lepiej jej nie informować, dopóki sami nie upewnią się to bezpieczne.

⊱ ⚜ ⊰

Chłopacy w końcu dotarli na trening. 

Shaye zwróciła uwagę na trybuny, przy których stało stado Scott'a. Zamierzała podsłuchać o czym rozmawiają, ale trener podszedł do grupy. Zaczął wykrzykiwać że spóźnili się na trening, więc darowała sobie podsłuchiwanie ich. Skupiła się na łapaniu piłek. Była w tym dobra, ale wolała pozycję skrzydłowego albo atakującego. Potrzebowała większej dawki adrenaliny, a stanie na bramce jej tego nie gwarantowało. Rozmawiała z trenerem Finstock'em. Prowadził nie tylko drużynę lacrosse, ale również drużynę biegów przełajowych. Shaye postanowiła dołączyć do obu, na co trener się zgodził jeśli podczas pierwszego treningu wykaże się dobrymi umiejętnościami. W trakcie dzisiejszego treningu, pierwszym ćwiczeniem był bieg wokół boiska. Shaye miała bardzo dobrą kondycję. Sport ułatwił jej nauczenie się panowania nad swoim wilkiem, choć od małego uwielbiała uprawiać wszelki sport. Wyładowywała agresję oraz negatywną energię podczas biegania albo fizycznych ćwiczeń. Zanim stała się wilkołakiem miała już dobrą sportową sylwetkę, ale później wyrobiła jeszcze lepszą. Podczas biegu trener bardzo ich wymęczył, za wyjątkiem Shaye, która była przyzwyczajona do długich dystansów. Zapunktowała tym u trenera, który oznajmił że może dołączyć do drużyny biegu przełajowego.

— Ruszcie swoje zawszone tyłki na boisko!

Trener zagwizdał. Nakazał zrobić zbiórkę w jednej linii.

— Dobrze obiboki. Niektórzy z was ominęli połowę treningu. — to zdanie mocno zaakcentował, obdarzając Scott'a i jego przyjaciół srogim wzrokiem. — Dlatego nie wiecie że mamy nową w drużynie. — mężczyzna zerknął na Shaye, po czym zaczął spoglądać na każdego po kolei oceniającym wzrokiem.

Zielonooka starała się być poważna, ale słowa trenera jasno oznaczały że właśnie oficjalnie dołączyła do drużyny. Miała ochotę skakać z radości. Zerknęła w bok, na Liam'a, który uśmiechnął się do niej i szepnął ciche gratuluje.

— Mamy nowy sezon, a to oznacza że wszystkie pozycje są wolne.

— Co? — odezwał się zaskoczony Scott.

— Tak, McCall. Twoja cieplutka pozycja kapitana jest zagrożona. — trener uśmiechnął się złośliwie do Scott'a. — Dzisiaj sobie pogracie. Zobaczymy kto obijał się przez całe lato. — zagwizdał głośno, przez co wszyscy się skrzywili. — Dwie drużyny. Kapitanowie. McCall wystąp.

Scott wyszedł z szeregu i stanął obok trenera.

— Tally.

Shaye uniosła brwi zaskoczona. Nie sądziła że zostanie wybrana. Wyszła z szeregu i stanęła obok trenera, który oznajmił że mają wybrać sobie zawodników.

— Wybierz pierwsza. — powiedział Scott, zwracając się do Shaye.

— Jaki dżentelmen. — zadrwił trener. — Uważaj by cię nie wygryzła.

Shaye rozejrzała się po grupie. Zastanawiała się kogo wybrać. Prawie nikogo nie znała, więc nie wiedziała jakie mają umiejętności. Podczas tego meczu mieli wykazać się swoimi umiejętnościami, aby trener wiedział kogo wybrać do pierwszego składu. Nie można było dać ciała.

— Stiles. — oznajmiła zielonooka. Wszyscy byli zaskoczeni jej wyborem.

Stiles niepewnie wyszedł z szeregu i stanął za Shaye. Scott spojrzał na przyjaciela marszcząc brwi, na co Stiles wzruszył ramionami. Sam miał go wybrać jako pierwszego. McCall zerknął na Shaye. Zielonooka posłała mu mały uśmieszek. Przez jego myśl przeszło czy to była specjalna zagrywka z jej strony. Scott wybrał Isaac'a, po czym nadeszła kolej Shaye.

— Liam.

Dunbar stanął za Tally. Scott znowu spojrzał na Shaye, ale ona nie patrzyła na niego. McCall'owi nie podobał się ten podział. Chciał mieć przyjaciół w swoim składzie.

Wybrali pozostałych członków drużyn. Trener dał im pięć minut na omówienie swoich strategii. Drużyny stanęły daleko od siebie, na przeciwnych częściach boiska.

— W zasadzie to was nie znam, w większości. — oznajmiła Shaye zwracając się do swoich kolegów. Zerknęła na Liam'a, którego jako jedynego dobrze znała. Stiles'a tylko kojarzyła z korytarza, podobnie było z pozostałymi z drużyny. — Powiedzcie kto jest w czym dobry. Szybkość, siła, strzelenie. Mam pomysł na strategię, więc te informacje są mi potrzebne. Dziś musimy się wykazać. Pokazać jak dobrzy jesteśmy, bo każdy z nas ma szansę trafić do pierwszego składu. — rozejrzała się po kolegach. Chciała pokazać się z jak najlepszej strony, a najbardziej pokazać że umie poprowadzić drużynę, choć nie zależało jej na byciu kapitanem. Tak na prawdę chciała popisać się przed Allison i przy okazji trochę utrzeć nosa prawdziwemu alfie.

Scott zerkał na drużynę Shaye. Isaac trącił go w ramię. Mieli tylko kilka minut na omówienie planu gry, a McCall nadal niczego konkretnego nie ustalił. Powiedział żeby każdy ustawił się tak jak woli, bo najważniejsze to czuć się dobrze na swojej pozycji. Nie był to zły pomysł, ale przez to doszło do sporów między graczami.

— Co robimy? — zapytał jeden z chłopaków. Scott oderwał wzrok od Shaye, gdy Isaac znowu trącił go w ramię, ale tym razem znacznie mocniej. McCall chciał podsłuchać to co mówiła, ale blondyn odwrócił jego uwagę.

— Oni chyba już mają plan. — oznajmił inny gracz, wskazując przeciwną drużynę, która wyciągnęła ręce do przodu, tworząc okrąg po czym unieśli ręce do góry i wykrzyknęli wspólnie cyklony górą.

Gwizdek przykuł uwagę wszystkich.

Trener przywołał rozgrywających do linii środkowej. Scott i Shaye podeszli do niego.

Gracze ustawili się. Nastąpił gwizdek, po czym rozgrywający rzucili się na piłkę.

Shaye przejęła pierwsza piłkę. Szybko wycofała się do tyłu, a wtedy czwórka jej graczy wybiegła do przodu prosto na Scott'a i jego atakujących, którzy chcieli rzucić się w kierunku zielonookiej aby odebrać jej piłkę. Nastał chwilowy chaos. Nagle piłka zniknęła im wszystkim z pola widzenia. To była umyśla zagrywka Shaye. Chaos ciężko ogarnąć, nawet ten wywołany specjalnie. Szybko można było się w tym pogubić, a drużyna Scott'a była zdezorientowana.

Shaye za plecami przekazała piłkę jednemu z swoich pomocników, który ruszył do przodu, a ona skierowała się biegiem na prawą stronę boiska. Miała skupić uwagę na sobie i udawać że ma piłkę. Zmyłka się powiodła, bo Scott od razu ruszył w jej kierunku. W tym czasie Liam razem z innym atakującym oczyścili drogę do bramki przeciwnika. Dwóch pomocników ruszyło za nimi, a jeden trzymał się bliżej Shaye.

Isaac wybiegł zielonookiej na drodze, ale ona zdążyła go wyminąć. Biegła bokiem boiska w kierunku bramki, robiąc przy tym półkole. Scott ruszył razem z jednym z swoich pomocników aby zablokować jej drogę. Shaye wyminęła pomocnika, ale Scott'a nie zdołała. Zderzyli się ramionami, przez co oboje przewrócili się. Shaye z gracją przeturlała się, po czym wstała i wyprostowała się, jakby nic się nie wydarzyło. Nie pobiegła dalej. Scott podciągnął się do siadu. Dopiero teraz zauważył że siatka w jej kiju była pusta. Nie miała piłki. Po chwili nastąpił okrzyk radości przy brance. Jakimś sposobem Stiles strzelił bramkę.

Shaye uśmiechnęła się zadowolona. Jej strategia się udała.

Trener z szoku otworzył usta, przez co wypadł mu gwizdek. Pozostali również byli zdumieni. W zaledwie pierwszej minucie rozgrywki, nastąpiła pierwsza bramka.

Shaye stanęła przed Scott'em, który nadal siedział na murawie w osłupieniu. Zielonooka wyciągnęła przed siebie rękę, aby podać ją McCall'owi. Scott po chwili przyjął jej dłoń, a ona pomogła mu wstać. Przytrzymała przez dłuższą chwilę jego dłoń. Jej uścisk był mocny, ale nie bolesny. Patrzyła mu prosto w oczy. Po chwili cofnęła się i puściła jego rękę. Posłała mu uśmiech, po czym truchtem pobiegła na swoją połowę boiska.

— Wyzwała cię. — Isaac pojawił się obok Scott'a. 

Brunet spojrzał na przyjaciela lekko zmieszany. Wciąż przetwarzał to co się wydarzyło. Wszystko działo się tak szybko. Scott spojrzał w kierunku Shaye. Dziewczyna mówiła coś do kolegów z swojej drużyny. Uśmiechała się jakby gratulowała im zdobytej, a nawet niektórych poklepała w ramię w geście pochlebstwa. McCall zamyślił się. Wyczuwał coś od niej, ale nie był pewny co.

Trener zagwizdał. Zawodnicy na nowo ustawili się na swoich miejscach.

⊱ ⚜ ⊰

Shaye rozejrzała się po swoich kolegach z drużyny. Niektórzy siedzieli na ziemi, inni jeszcze stali, ale pochylali się do przodu opierając dłonie o uda. Ciężko oddychali, byli spoceni. Wszyscy byli zmęczeni, drużyna Scott'a również. Trener nie dawał im możliwości zrobienia dłuższej przerwy podczas gry. Twierdził że chce sprawdzić ich wytrzymałość.

Zielonooka trzymała się dobrze, ale musiała udawać że ona również się zmęczyła. Zasugerowała kolegom aby wszyscy razem wykonali ćwiczenie oddechowe, które pomaga szybciej odpocząć i nabrać sił na dalszą grę. Spowalniało ono puls, regulowało oddech, a przede wszystkim pozwalało się uspokoić. Tej techniki nauczyła ją siostra. Aelin była świetną sportsmenką, ale ona również się męczyła tak jak każdy człowiek. Dlatego nauczyła się paru przydatnych technik, które ułatwiały jej utrzymać świetną formę oraz zapanować nad słabościami własnego ciała.

Shaye uśmiechnęła się lekko, gdy chłopakom ćwiczenie pomogło zmniejszyć zmęczenie. Gra szła im bardzo dobrze. Prowadzili w punktach, jeśli w ogóle trener je liczył. Zielonooka zadbała aby każdy miał szansę zabłyszczeć swoimi umiejętnościami. W jej drużynie nie byli sami najlepsi, ale to nie było najważniejsze dla niej. Ona pokazała na co ją stać. Strzeliła sporo bramek, bez trudu wymijała swoich przeciwników. Ciężko ją było dogonić czy zatrzymać.

Shaye zerknęła w kierunku przeciwnej drużyny. Na Isaac'a który wpatrywał się w nią nieprzyjaznym wzrokiem. Lekceważąco się do niego uśmiechnęła, na co blondyn ciężej wciągnął powietrze. Scott to zauważył. Złapał go za nadgarstek aby przyciągnąć jego uwagę. Blondyn oderwał od niej wzrok i skupił się na przyjacielu. Shaye podsłuchała kawałek ich rozmowy. McCall prosił blondyna aby nie dał się sprowokować.

— Co łączy Scott'a i Isaac'a? — odezwała się Shaye. Nadal przyglądała się tamtej dwójce. Coś między nimi iskrzyło i ewidentnie nie chodziło tylko o przyjaźń.

— Co masz na myśli? — zapytał Liam i zbliżył się o krok do zielonookiej.

Stiles zerknął na nich zainteresowany ich rozmową.

— Czuć między nimi chemię. — oznajmiła otwarcie Shaye. Sposób jaki na siebie patrzyli. Isaac patrzył na Scott'a jakby był jego całym światem, a McCall patrzył na Lahey' a z taką czułością i opiekuńczością. Tak na przyjaciela się nie patrzy. Shaye nie znała ich osobiście, ale z punktu widzenia trzeciej osoby, stanowczo można było uznać że tych dwóch łączy coś więcej niż przyjaźń.

Liam zmarszczył brwi w zamyśleniu, za to Stiles parsknął pod nosem. Shaye zerknęła na niego.

— Mam wrażenie że wszyscy to widzą, za wyjątkiem ich samych. — stwierdził Stiles.

Shaye nagle wpadła na pomysł. Głupi i nierozsądny, ale przez rywalizację oraz adrenalinę, która płynęła w jej żyłach, odsunęła na bok racjonalne myślenie.

Trener zagwizdał. Zawodnicy zajęli swoje pozycje. Rozpoczęła się kolejna rozgrywka.

Shaye podbiegła do Isaac'a. Zaczęła torować mu drogę, gdy próbował biec w kierunku rywala, który miał piłkę.

— Zejdź mi z drogi. — warknął pod nosem blondyn.

— Bo co mi zrobisz? A no tak, twój chłopak każe być ci grzecznym pieskiem. Musisz się go słuchać. — powiedziała z nutą drwiny. — Ciekawe czy twój tatuś również trzyma cię krótko na smyczy?

Ci którzy siedzieli na trybunach, zwrócili uwagę na to że Isaac i Shaye zaczęli rozmawiać ze sobą, choć nie wyglądało to na spokojną pogawędkę.

— Coś czuje, że zaraz dojdzie do tragedii. — oznajmiła Lydia.

— Co oni mówią? — zapytała Allison i zerknęła na Malie. Szatynka nie zdążyła podsłuchać ich rozmowy ponieważ Shaye po chwili odbiegła od Isaac'a. 

Shaye zajęła się grą. Biegła i zamierzała przejąć piłkę. Uwielbiała rywalizację, ale niestety czasem przesadzała. Ponosiły ją emocję. Po staniu się wilkołakiem stało się to jeszcze bardziej uciążliwe. Tym razem też tak było. Nie zdawała sobie sprawy jak jej słowa zraniły i zdenerwowały Isaac'a. 

Zielonooka dość brutalnie wpadła na chłopaka, który miał piłkę. On się przewrócił, a ona odebrała mu piłkę. Nie zważając czy zrobiła koledze krzywdę, pobiegła dalej. Rzuciła ją do jednego z swoich, który był na lepszej pozycji, po czym ruszyła w kierunku bramki przeciwnika, aby oczyścić drogę temu, który miał piłkę. Isaac wybiegł jej na przeciw. Shaye zamierzała go wyminąć, ale on jej na to nie pozwolił. Blondyn przyspieszył i z dużą siłą wbiegł w nią. Oboje przewrócili się. Widok był bolesny.

Shaye upadła twarzą do ziemi. Zderzenie trochę ją ogłuszyło.

Trener zagwizdał wstrzymując grę i wszedł na boisko.

— Shaye, jesteś cała? — Liam podbiegł do niej. Zielonooka wciąż leżała na ziemi. Trzymała głowę nisko, bo czuła jak jej oczy płoną czerwienią. Wściekła się, ale musiała nad sobą zapanować. Powtórzyła mantrę, Największą siłą jest spokój. Jak głaz, jak drzewo, jak bizon.

Isaac wstał z ziemi. Scott podbiegł do niego i pociągnął za ramię, aby odciągnąć go trochę na bok. Oczy Isaac'a świeciły na złoto. Scott próbował go uspokoić.

Shaye powoli podniosła się z ziemi. Jej oczy nie świeciły się już, więc zdjęła kask. Zderzenie nie było aż tak bolesne. Była przyzwyczajona do brutalnych gier.

— Co? — zapytała zmieszana, patrząc na Liam'a. Chłopak miał zmartwiony wyraz twarzy.

— Krwawisz.

Shaye dotknęła nasady nosa. Trochę bolała ją twarz, ale nie zwróciła na to większej uwagi. Kość nie była złamana, ale bardzo obficie krwawiła. Bordowa ciecz spłynęła po jej ustach i podbródku. Czuła na ustach metaliczny posmak. Cofnęła dłonie, a wtedy zobaczyła na nich sporo krwi.

— Tally. Skup się. — trener stanął przed zielonooką. Skrzywił się na widok bardzo dużej ilości krwi. — Ile palców widzisz?

Shaye spojrzała na rękę trenera. Pokazywał dwa.

— Dwa.

— Czyli nie jest tragicznie. — odetchnął z małą ulgą. Zdarzenie wyglądało na poważne, a nie chciała aby któremuś z jego zawodników coś się stało.

— Nic mi nie jest. Muszę tylko... — spojrzała na krew na swoich dłoniach. — zmyć krew.

Fizycznie czuła się dobrze, nie licząc lekkiego bólu nosa. Za to psychicznie było gorzej. Widok krwi na rękach, przywołał bolesne wspomnienia.

Shaye ruszyła, aby jak najszybciej zejść z boiska. Zaczęła trochę panikować. Ciężej oddychała. Trener kazał Liam'owi pójść z nią, ale ona ostro zaprzeczyła, że nie potrzebuje niczyjej pomocy. Wręcz trochę brutalnie odepchnęła od siebie Dunbur'a, każąc mu się odczepić.

****************************

Jak podobał wam się rozdział?

Wstawiłam w tym tygodniu dodatkowy rozdział, bo w końcu trochę weny do mnie wróciło i chciałam umilić wam święta (Udanych świąt!). Jeszcze nie mam w zapasie rozdziałów więc nadal będę wstawiać raz w tygodniu. Następny rozdział pojawi się w poniedziałek

 <3 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro