1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Izuku Midoriya przyglądał się swojemu odbiciu, po raz setny zastanawiając się, czy jego włosy od zawsze były takie niesforne. Zielone kędziory sterczały pod dziwnym kątem, obojętnie ile razy by nie przygładzał ich dłonią. W końcu wzdrygnął ramionami i porzucił te nieudolne zabiegi. Sięgnął po bluzkę z krótkimi rękawami, na której, jak zawsze, odznaczał się wielki nadruk układający się w napis „All Might". W lustrze odbiły się liczne blizny pokrywające przedramiona oraz dłonie. Chłopak spojrzał na nie chmurnym wzrokiem. Recovery Girl miała rację. Już zawsze te blizny i bruzdy będą mu przypominały o tym, jak bezrozumnie używał potężnej indywidualności zwanej One For All. Nigdy tego nie zapomni. W końcu otrzymał tę moc tak nagle i niespodziewanie, nie było szans, aby w pięć minut nauczył się jej używać na równi z tymi, którzy odkrywają swoje moce mając ledwie cztery lata. A on musiał w dodatku pracować znacznie ciężej niż inni. Przed oczami Izuku znów stanął ten dzień. Dzień, w którym otrzymał One For All. Mnóstwo treningów, wciąż połamane kości i determinacja, która nie zgasła w nim nawet na sekundę. Tak, choć te blizny wyglądają okropnie, przypominają mu o wszystkim, co przeszedł. Dokładnie o wszystkim...
- Izuku? Dlaczego wciąż stoisz przed lustrem? Czy coś się stało? - Rozległ się nagle dziewczęcy głos i Izuku drgnął nieco, wyrwany z zamyślenia. Jego twarz rozjaśnił na nowo uśmiech i odparł spokojnie:
- Nic takiego. Przepraszam, że cię zaniepokoiłem.
Do pokoju weszła niska dziewczyna o długich, kasztanowych włosach, która w tym momencie również się uśmiechnęła. Na sobie miała letnią sukienkę w słonecznożółtym kolorze. Niezbyt głęboki dekolt delikatnie odsłaniał skórę pod szyją, a rękawy miały lekką falbankę.
Dziewczyna podeszła bliżej.
- Znów patrzyłeś na swoje blizny? Naprawdę niepotrzebnie się nimi przejmujesz. Minęło kilka lat i przez ten czas zdążyły już zupełnie zblednąć.
- Tak, wiem – Odparł Izuku, wciąż przypatrując się dłoniom – Po prostu tyle się wydarzyło, tyle przeszkód musiałem pokonać, aby być tym, kim jestem teraz. Wciąż to do mnie nie dociera. I pomyśleć, że jeszcze cztery lata temu byłem zwykłym dzieciakiem bez mocy.
Ochaco uśmiechnęła się szerzej i ujęła jego dłonie.
- Wiem i pamiętaj, że nikt nie zasłużył bardziej na tę moc niż ty. Te blizny to nie tylko efekt złego używania mocy, ale przede wszystkim są dowodem na to jak wiele pracy włożyłeś w to, by spełnić swoje marzenie.
- To prawda. Ale gdyby nie wy... gdyby nie ty... pewnie nie stałbym tu teraz.
- Nie, to twoja niezwykła siła to sprawiła. Zawdzięczasz to wszystko wyłącznie sobie. Dlatego tak bardzo cię za to podziwiałam. I nadal tak jest. Nawet All Might nie był takim bohaterem.
Chłopak poczerwieniał na twarzy.
- Chyba mnie przeceniasz. Są lepsi ode mnie.
- Ale to nie oni pokonali w końcu All For One – Dodała wesoło Ochaco.
Izuku uśmiechnął się czując jak znów po jego wnętrzu spływają szczęście i uczucia.
- To co? Idziemy w końcu do tego parku? 
Młodzian skinął głową już w lepszym humorze.
- No jasne. Reszta pewnie już na nas czeka.
I oboje wyszli z pokoju.
Dzień zapowiadał się idealnie. Początek lata był ciepły i przede wszystkim pogodny. Jak na życzenie, jako że dziś było oficjalne otwarcie nowego parku rozrywki imienia All Mighta. Zapowiedź tego krążyła po mieście już wcześniej i to przyjaciele z Akademii wpadli na pomysł, by wszyscy razem przyjść na otwarcie. Każdy był bardzo podekscytowany.
- Dobrze się złożyło, że otwarcie jest w sobotę – Podjął Izuku, trzymając za rękę Ochaco – Inaczej nie mogłabyś przyjechać.
Dziewczyna przytaknęła z uśmiechem.
- Racja. Praca w agencji aż w Tokio jest bardzo wymagająca. A właściwie wymagający jest Knight Gun. Nie oszczędza nas ani podczas akcji, ani przy ćwiczeniach. Gdy wracam po całym dniu do swojego pokoju, jestem tak wyczerpana, że nieraz zasypiam na łóżku w kostiumie.
Izuku spojrzał na nią uśmiechając się szerzej.
- Nie dziwię się. Taka cena pracy u jednego z najlepszych bohaterów w Tokio. Knight Gun jest surowy, ale sprawiedliwy i bardzo honorowy. Trochę przypomina mi pana Aizawę, ale nie jest taki ponury i niechlujny.
Ochaco roześmiała się.
- Masz rację. Wciąż nie mogę uwierzyć, że osobiście wysłał mi propozycję pracy w jego agencji. To wielki zaszczyt. A w tym mieście wciąż się coś dzieje. A to wypadki na kolei, a to ataki złoczyńców, nie mówiąc już o tym, że gdy miasto nawiedzi trzęsienie ziemi, roboty jest od groma. Moja moc jest wtedy idealna przy usuwaniu gruzu i transporcie rannych ludzi.
- Tokio ma szczęście, że mieszka u nich taka bohaterka jak ty – Dodał Izuku, na co Ochaco zarumieniła się lekko.
- Chyba tak. Staram się ile tylko mogę. Żałuję tylko, że mogę przyjeżdżać do Musutafu jedynie w weekendy i to jeszcze pod warunkiem, że nie ma większych akcji angażujących całą agencję.
- I tak to zawsze coś. Cieszy mnie choć jedna twoja krótka wizyta. Myśl, że jest ktoś obok mnie, czy to na odległość, czy to fizycznie, dodaje mi sił w mojej własnej pracy.
Oboje spojrzeli na siebie z radością w sercach i skupili się na drodze przed sobą, wciąż ściskając swoje dłonie.

Po jakimś czasie dostrzegli już w oddali park rozrywki, który został wybudowany na starym, opustoszałym terenie niedaleko centrum. Od razu można było zauważyć przepych owego miejsca rodzinnych zabaw. Park był rozległy i obfitujący w karuzele, z których wiele pięło się kilka metrów w górę. Był ogromny Diabelski Młyn, kolejka górska pełna pętli i stromych tras, karuzele w kształcie kręcących się rakiet oraz te bardziej klasyczne dla dzieci, czy ekstremalne dla dorosłych. Poza tym park oferował też mnóstwo stoisk z jedzeniem, strzelnicami i różnymi innymi tego typu atrakcjami.
- Super – Powiedzieli jednocześnie Izuku i Ochaco, po czym roześmiali się.
Podeszli do małej budki z biletami i ustawili się w kolejce.
- Mina i reszta pewnie są już w środku – Stwierdziła Ochaco wyciągając głowę, by dojrzeć znajome twarze pośród gęstego tłumu ludzi.
- Myślę, że tak. Todoroki pisał mi, że zaczekają w pobliżu wejścia do parku – Odparł Izuku odliczając banknoty w portfelu, aby przygotować się do zapłacenia za bilety. Ochaco dostrzegła to i nieco się zakłopotała.
- Na pewno chcesz płacić za nas oby dwu? Okropnie wysokie mają tu ceny...
Chłopak uśmiechnął się do niej.
- To żaden problem, naprawdę. To ja ciebie zaprosiłem, więc chcę zapłacić za wejście. Mamy w końcu przede wszystkim dobrze się bawić.
Ochaco uśmiechnęła się szeroko i przytaknęła, po czym znów skierowała spojrzenie na kręcące się karuzele w oddali. Gdy zbliżyli się do okienka budki, Izuku wręczył pieniądze mężczyźnie, którego twarz była częściowo osłonięta czapką z daszkiem, po czym chwycił bilety. Nikt nie zauważył, że mężczyzna ukradkiem uśmiechnął się pod nosem, a owy uśmiech zdecydowanie był pozbawiony wymuszonej uprzejmości.
Młoda para przekroczyła stalową bramkę i wkroczyła na teren parku. Natychmiast do ich uszu doleciała zewsząd głośna muzyka, śmiechy i krzyki gości oraz odgłosy typowe dla licznych urządzeń zasilających atrakcje. Izuku rozglądał się oszołomiony tyloma dźwiękami i kolorami i dopiero na kolejny, donośny głos drgnął lekko.
- Midoriya! Ochaco! Tutaj!! - Mina Ashido machała do nich zawzięcie, niemal podskakując w miejscu, więc podeszli do przyjaciół.
- W końcu przyszliście! Już się martwiliśmy, co was zatrzymało! - Mówiła Mina z głosem pełnym entuzjazmu.
Tenya Iida od razu wyprostował się poważnie i zamachał rękoma.
- Spóźniliście się całe cztery minuty i czterdzieści siedem sekund! Mieliście tu być punktualnie o dwunastej!
Izuku i Ochaco zarumienili się zakłopotani, ale oboje uśmiechnęli się.
- Wybaczcie, była spora kolejka przy budce z biletami – Odparł zielonowłosy chłopak – No i rozmawialiśmy trochę po drodze.
Do oburzonego Iidy podszedł młodzieniec o biało-czerwonych włosach i dotknął dłonią ramię kolegi.
- Spokojnie, Iida, w końcu Midoriya i Uraraka widują się ze sobą jedynie w weekendy i święta, więc chcą w pełni wykorzystać ten czas.
Izuku na te słowa poczerwieniał na twarzy i tylko uśmiechnął się szerzej.
- To prawda, masz rację, Todoroki. Przepraszam was za swoją ignorancję! - Odparł Iida i prędko skłonił się nisko.
Wszyscy roześmiali się wesoło.
- Mimo wszystko podziwiam was, że jesteście w stanie utrzymać związek na odległość – Odezwał się Denki Kaminari – Ja bym chyba się poddał, gdyby moja dziewczyna mieszkała w innym mieście. Wolę trzymać w objęciach niż poduszkę.
Teraz to Ochaco zarumieniła się na policzkach i odparła:
- Jakoś dajemy radę, a przecież to nie na zawsze. Podjęłam pracę w Tokio tylko na jakiś czas. Potem już zamieszkamy razem w tym mieście.
- No co ty, brachu, nie ma nic bardziej męskiego niż cierpliwe czekanie, aż twoja ukochana przyjedzie na weekend! - Dodał Kirishima szczerząc się szeroko – Todoroki też ma związek na odległość. On i Midoriya to prawdziwi mężczyźni!
- Cóż...
- Właśnie, a Yaomomo przyjeżdża nawet jeszcze rzadziej! - Zawołała Mina – W końcu te studia w Kalifornii mocno ją pochłonęły.
Todoroki przejechał sobie lekko włosy dłonią.
- Fakt. Wciąż ma dużo nauki, a jeszcze pracuje w tamtejszej agencji. Ale dzwonimy do siebie codziennie. Jakoś to idzie.
W tym momencie rozległa się jakaś melodyjka, dobiegająca z kieszeni jego spodni, i chłopak wyjął telefon.
- O, właśnie dzwoni. No co tam? - Powiedział do głośniczka aparatu.
Mina oparła łokieć o ramię Kirishimy i wskazała głową.
- Wiecie, mnie raczej ciekawi, kiedy w końcu Bakugou będzie miał dziewczynę. Już większość naszej paczki kogoś ma.
Kaminari parsknął lekko ze śmiechu.
- Serio wierzysz, że Bakugou ktoś zechce? Z jego charakterkiem...
Różowowłosa dziewczyna wzdrygnęła ramionami.
- Niektóre kobiety lubią bad boyów.
Wszyscy popatrzyli na chłopaka o nastroszonych, blond włosach, który stał nieco z boku z rękami w kieszeniach. Na wzmiankę o nim odwrócił głowę i jego twarz wykrzywił zwyczajowy grymas.
- O czym wy pierdolicie? Nie potrzebuję żadnej baby.
- Wolisz facetów? - Spytał Kaminari, na co nawet Izuku stłumił śmiech pod nosem.
Bakugou zmrużył oczy i uniósł dłoń, w której trzasnęło parę iskier.
- Jeszcze jedno słowo, a oberwiesz.
Kaminari natychmiast odsunął się od niego na bezpieczną odległość, na co znów cała grupa roześmiała się.
- No to lecimy? Szkoda czasu! - Zawołała raźno Mina klaszcząc w dłonie – Od czego chcecie zacząć?
- Ja chcę na kolejkę górską! - Odparł natychmiast Kaminari.
- Może strzelnica? - Zaproponował Todoroki.
- Eee, co powiecie na Diabelski Młyn na początek? - Rzucił nieśmiało Izuku.
- Chętnie bym poszła. Wygląda zachęcająco – Poparła go Ochaco.
Wszyscy zaczęli rzucać jednocześnie swoje propozycje, a każdy chciał pójść gdzie indziej.
- To może spotkamy się tak za półgodziny w tym samym miejscu i razem gdzieś wtedy pójdziemy? – Zaproponował z namysłem Iida.
- Jestem za – Skinęła Mina – Wszyscy się zgadzają?
Gdy każdy odparł twierdząco, dziewczyna wykrzyknęła jeszcze:
- To widzimy się później!
I złapała Kirishimę za ramię pociągając go przed siebie. W tym samym momencie każdy poszedł w swoją stronę. Iida zaczął wykrzykiwać coś rzeczowo o bezpieczeństwie i umiarze podczas zabawy, a naburmuszony Bakugou został zaciągnięty przez Kaminariego w stronę strzelnicy. Izuku i Ochaco uśmiechnęli się do siebie.
- A więc Diabelski Młyn? - Spytał chłopak.
Ochaco pokiwała głową rozpromieniona.
- Wygląda super!
I oboje skierowali się ku największej karuzeli w parku. Wszechobecne tłumy ludzi sprawiały, że musieli niemal przeciskiwać się, by dojść do karuzeli. Dookoła przewijali się również pracownicy parku, którzy z wyszczerzonymi uśmiechami polecali gościom atrakcje.
Nagle Izuku dostrzegł znajomą figurę i skręcił w bok, na co Ochaco obejrzała się za nim.
- Izuku?
Zielonowłosy chłopak podszedł do wielkiego, drewnianego posągu, który przedstawiał zawodowego bohatera. Uśmiechał się on szeroko, a w wysoko uniesionych dłoniach trzymał tablicę z napisem: „Baw się z uśmiechem!".
- Och, przecież to All Might! - Zawołała Ochaco, podchodząc do młodzieńca.
Izuku skinął głową rozpromieniony.
- Mimo, że już nie jest w stanie pełnić swoich obowiązków bohatera, ludzie o nim nie zapomnieli.
- I myślę, że nigdy nie zapomną – Uśmiechnęła się dziewczyna – Jednak był najlepszym z najlepszych.
- Czasem mi go brakuje. Odkąd wyjechał, czuję trochę pustkę. Już gdy stracił moc, miasto długo nie mogło się po tym pozbierać.
- Ale teraz ma nowych bohaterów – Dodała Ochaco kładąc dłoń na jego ramieniu – Ty, Todoroki i Endeavour świetnie go zastępujecie. Myślę, że All Might byłby dumny. A szczególnie z ciebie.
Izuku uśmiechnął się do niej i spojrzał jeszcze raz na rzeźbę. „All Might..."
Nagle poczuł w głowie, gdzieś na granicy zmysłów, dobrze mu znane ukłucie, niczym przebłysk. Natychmiast wiedział o co chodzi i zareagował w ułamku sekundy. Chwycił Ochaco za ramiona i zwalił się na ziemię z okrzykiem:
- Uważaj!!
Ledwo oboje gruchnęli o piasek, a w posąg All Mighta nagle uderzyły długie, żeliwne łańcuchy, które roztrzaskały rzeźbę na kawałki. Izuku zasłonił sobą Ochaco przed fruwającymi odłamkami.
- Co to było?! - Zapytała zaskoczona dziewczyna.
Izuku nie odpowiedział, tylko stanął szybko na nogi i cały już napięty przed zagrożeniem krótko się rozejrzał. Ale od razu zauważył sprawcę owego ataku. Przed nimi, w pewnym oddaleniu, stał okryty grubym płaszczem mężczyzna, który uśmiechał się szeroko. W dłoniach trzymał owe łańcuchy, które gdyby nie szybka reakcja chłopaka, trafiłyby w młodą parę zamiast rzeźby. Choć złoczyńca miał też na sobie kowbojski kapelusz, dobrze było widać jego szyderczą twarz.
- Tego właśnie się spodziewałem po użytkowniku One For All. Mocy gromadzącej moce.
Izuku i Ochaco wpatrywali się w niego uważnie i jednocześnie oboje przybrali bojowe postawy.
- Kim jesteś? I dlaczego nas zaatakowałeś? - Zapytał Izuku, a po jego ciele już przebiegły świetliste, zielone iskry.
Mężczyzna zamachał długimi łańcuchami i zbliżył się nieco.
- To chyba logiczne. Pragnę wyeliminować z gry czołowych bohaterów. Zwę się Chains Trigger. Wiem o tobie wszystko, Izuku Midoriya, dziewiąty użytkowniku One For All.
Młodzian spiął się jeszcze bardziej i uniósł dłonie w gotowości, by w każdej chwili odeprzeć kolejny atak.
- Chyba ci się bohaterzy pomylili. Naprawdę uważasz, że tak po prostu dasz radę zabić Deku?
Powiedziała Ochaco patrząc na niego hardo.
Chains uniósł dłonie.
- A kto tu mówi o zabijaniu? Wiem, że nie mam szans z bohaterem numer 2 w Japonii. Nie mam zamiaru go zabijać. Jeszcze nie – Dodał cicho.
- A więc czego chcesz? Po co tu przyszedłeś? - Dopytywał Izuku.
Mężczyzna westchnął i chwycił palcami rondo kapelusza.
- Powtórzę jeszcze raz: chcę wyeliminować czołowych bohaterów. Ale nie zrobię tego ot tak. Najpierw zacznę od tego parku.
I zakreślił dłonią półkole wskazując na otoczenie.
- Jak to od parku?? - Zdziwił się Izuku, ale jako odpowiedź, nagle zaczęły rozlegać się jakieś donośne eksplozje. Nie były one duże, ale wystarczające, by porządnie zniszczyć stoiska i budki, a ludzie krzyknęli i natychmiast zaczęli uciekać od wybuchów. Po kolei, jak według jakiegoś określonego schematu, eksplozje obejmowały prawie każdy zakamarek wesołego miasteczka. Kawałki drewna, urządzeń i kolorowych ozdób fruwały po całym parku.
Izuku i Ochaco patrzyli na to z przerażeniem i chłopak krzyknął gniewnie do wciąż spokojnie stojącego złoczyńcy:
- Co ty wyprawiasz?! Chcesz zniszczyć cały park?!
- Otóż to. Jednak bystry z ciebie chłopak – Odparł Chains, po czym dodał jeszcze – Mówi ci coś Liga Złoczyńców?
Izuku spojrzał na niego osłupiały i zacisnął pięści.
- Nie pozwolę ci na to. Tu są setki ludzi! Odwołaj te wybuchy!
Chains uśmiechnął się tylko.
- Nie mogę. To już niezależne ode mnie.
Izuku zakipiał z jeszcze większego gniewu i w końcu rzucił się na niego skupiając w sobie One For All. Złoczyńca natychmiast odsunął się w tył i uniósł dłonie. Ciężkie łańcuchy, które dosłownie wylatywały prosto z wnętrza rąk, poderwały się i z grzechotem wystrzeliły niczym pociski w stronę chłopaka. Ten błyskawicznie umknął przed nimi i uniósł swoje dłonie. Czarne bicze poszybowały w stronę łańcuchów i oplotły się wokół nich, po czym Izuku mocno pociągnął. Ale zamiast w ten sposób pociągnąć i samego Chainsa, ten przerwał ogniwa i łańcuchy oderwały się od jego ciała. Spadły z hukiem na ziemię i natychmiast mężczyzna wystrzelił z dłoni kolejne. Izuku ponownie odskoczył i znów wycelował w niego biczami. Gdy po raz kolejny czarno-zielone pasma owinęły się wokół łańcuchów, chłopak w błyskawicznym tempie podbiegł do złoczyńcy i uniósł pięść. Jednakże i na to Chains był przygotowany. Oderwał łańcuchy i za pomocą następnego sznura odbił się od ziemi, po czym umknął przed Izuku, który właśnie skoczył. W efekcie ten grzmotnął z całej siły pięścią w ziemię, aż zrobiła się głęboka dziura, a kawałki gleby wyleciały w powietrze.
- Izuku! - Krzyknęła Ochaco, która przez cały ten czas obserwowała walkę. Jednocześnie oglądała się na postępujące w parku zniszczenia i krzyki ludzi i biła się z myślami co robić. Wiedziała, że powinna od razu pobiec pomóc innym bohaterom uratować park, ale niepokój o przyjaciela zatrzymał ją w miejscu. Rozpaczliwie chciała mu pomóc, ale czuła, że tylko by mu przeszkadzała. W końcu jej moc nie dorównuje One For All w żaden sposób. Z rozpaczą zaciskała zęby patrząc to na park, to na dwójkę walczących. W końcu podjęła decyzję i już zrobiła parę kroków, by dołączyć do zamieszania, jakie rozlegało się wszędzie dookoła, ale zastygła w miejscu widząc jak Izuku leci w powietrzu i z dużą siłą upada na ziemię. Całe jego ciało było oplątane łańcuchami i wyraźnie sporą trudność sprawiało mu ich zerwanie. Młodzieniec miotał się wściekły na ziemi i napinał mięśnie, ale łańcuchy nie chciały puścić.
- Izuku, nie! - Krzyknęła znowu Ochaco i podbiegła do niego.
Chains dotknął lekko swojego kapelusza.
- Szkoda twoich wysiłków, chłopcze. To nie są jakieś tam zwykłe łańcuchy, tylko specjalny stop, który opracowywałem latami. Moja indywidualność to nie tylko wyrzucanie z rąk łańcuchów, ale też mogę manipulować materiałem, z którego są zrobione. A obecnie to najtwardszy metal, jaki nawet nie występuje w tym świecie. Twardszy niż diament. Nawet ze swoją mocą nie zerwiesz tego.
Izuku szarpał się zawzięcie, ale musiał przyznać, że faktycznie te łańcuchy były cholernie mocne. Możliwe, że nawet All Mighta mogłyby zatrzymać. Zazgrzytał zębami i z wysiłkiem uniósł głowę patrząc na roztrzęsioną Ochaco.
- Leć pomóc innym. Na pewno Todoroki i reszta zajęli się już złoczyńcami. Ja sobie z nim poradzę.
- Ale... nie zostawię cię! Nie mogę! - Odparła dziewczyna, która była już bliska płaczu.
Izuku szarpnął się znowu i powtórzył:
- Leć. Dam radę.
Uśmiechnął się lekko, aby dodać Ochaco otuchy, na co w końcu ta zacisnęła usta i poderwała się z ziemi. Chains popatrzył za nią i uniósł dłoń.
- O tobie również nie zapomniałem, panienko.
W ułamku sekundy łańcuch wystrzelił w stronę dziewczyny i również owinął się wokół niej.
Ochaco krzyknęła i prędko mężczyzna przyciągnął ją do siebie.
- Uraraka Ochaco. Indywidualność: Zero Gravity. Unosisz przedmioty po dotknięciu ich opuszkami palców oraz możesz też odciążyć samą siebie lub innych ludzi – Wyrecytował patrząc uważnie na wystraszoną bohaterkę.
- Nie stanowisz dla nas żadnego zagrożenia. Ha, nawet wyzwania. Twoja moc nie nadaje się do walki.
Cofnął łańcuchy i nim dziewczyna zwaliła się na ziemię, Chains chwycił ją za nadgarstki w żelaznym uścisku.
- Trudno aż uwierzyć, że ktoś taki jak ty ukończył Akademię Bohaterów. Jesteś aż tak utalentowana? Czy taka sprytna?
Ochaco wyrywała się ze wszystkich sił, ale Chains nie puścił jej, a też nie mogła go dotknąć swoją indywidualnością. Złoczyńca patrzył na nią ze spokojem i dodał:
- Zostawię cię na koniec. Moi towarzysze też chętnie się z tobą pobawią.
Na te słowa Ochaco rozwarła oczy czując jak strach ściska jej gardło, a w tym samym momencie unieruchomiony Izuku zawrzał z wściekłości. Poczuł jak jego moc natychmiastowo zakipiała w jego wnętrzu i już niewiele myśląc napiął mięśnie, z całej siły napierając na łańcuchy. „One For All, osiemdziesiąt procent mocy!", powiedział w myślach, na co moc od razu zareagowała i w jednej chwili łańcuchy trzasnęły rozrywając się na kawałeczki. W mniej niż sekundę chłopak poderwał się z furią i skoczył na Chainsa.
- Zabieraj od niej łapy, bydlaku!
Mężczyzna nie okazał ani trochę zaskoczenia tą zmianą sytuacji i tylko znów się uśmiechnął drwiąco. Natychmiast puścił Ochaco i już miał odskoczyć w bok, ale Izuku tym razem okazał się szybszy. Z szaleńczą prędkością, wywołaną zwiększeniem mocy, natarł na złoczyńcę zdzielając go w końcu pięścią. Chains pod wpływem uderzenia przeturlał się po ziemi zostawiając aż za sobą utarty pas, po czym znieruchomiał. Izuku stanął dysząc szybko, a jego oczy rzucały wciąż wściekłe iskry. Dopiero po chwili podszedł powoli do leżącego złoczyńcy chcąc się upewnić, iż ten stracił przytomność. Ochaco, z kolei, pomału dźwignęła się na nogi roztrzęsiona i popatrzyła z niepokojem na mężczyznę.
Gdy Izuku stanął ostrożnie nad nim, Chains lekko drgnął i cicho powiedział:
- One For All to naprawdę niesamowita moc. Ale wszystko idzie zgodnie z planem.
Chłopak popatrzył na niego niepewnie.
- Co masz na myśli? Co jeszcze zaplanowaliście?
Ale Chains tylko się zaśmiał nieco i powoli podparł się na łokciach.
- Wkrótce się tego dowiesz, a tymczasem mam dla ciebie prezent.
Sięgnął dłonią do kieszeni płaszcza, na co Izuku cofnął się krok w tył zapobiegawczo. Chains wyjął z kieszeni zaciśniętą pięść, po czym szybko rzucił coś pod nogi młodzieńca. Coś małego i czarnego, które od razu wybuchło wyrzucając z siebie fioletowy dymek. Izuku gwałtownie zakaszlał i zamachał rękoma, aby odpędzić się od dymu i nagle poczuł się dziwnie senny. Zamrugał oczami, zachwiał się i zdążył tylko pomyśleć, że złoczyńca jednak cały czas miał asa w rękawie i tylko czekał na odpowiedni moment, by go rzucić. Zwalił się na ziemię i znieruchomiał.
- Nie!! - Wrzasnęła Ochaco i podbiegła do niego.
Chains uśmiechnął się szeroko i stanął na nogi. Jakby nigdy nic, podszedł ze spokojem do swojego kapelusza, który leżał niedaleko, i włożył go sobie na głowę.
- Mówiłem, że wiem o was wszystko. One For All to moc niemal doskonała, pozbawiona wad, gdy się ją w pełni opanuje. Jedynie jej posiadacz ma jedną, drobną słabość.
- Co mu zrobiłeś?! - Krzyknęła Ochaco potrząsając chłopakiem, aby go ocucić, ale nic to nie dawało. Choć dziewczyna skrycie odczuła ulgę, że nadal żył.
Chains podszedł bliżej i wyjął z kieszeni kolejną kulkę.
- Tylko dwie rzeczy są w stanie powstrzymać kogoś takiego jak następcę All Mighta. Pranie Mózgu oraz sen. Ja zdecydowałem się na tą drugą opcję. Ta specjalna kulka wygląda dość niewinnie, ale zawiera silny środek usypiający. Natychmiast uwalania się po zetknięciu z dowolną powierzchnią. Niemal jestem zaskoczony, że dał się na to nabrać już za pierwszym razem, a przygotowałem tych kulek aż pięć. Ha, najwyraźniej dość łatwo uśpić czujność bohatera numer dwa!
Ochaco zacisnęła usta i popatrzyła z rozpaczą na śpiącego Izuku. Zaczęła rozumieć, dlaczego moc Czwartego nie ostrzegła go przed zagrożeniem. Ta zdolność reaguje jedynie na bezpośredni atak lub lecącą broń, a usypiająca kulka zupełnie nie przypominała niczego groźnego. Nie mówiąc już o tym, że Chains specjalnie rzucił ją tak, jakby rzucał jakąś kulkę do zabawy. Więc owa moc nie odebrała tego jako zagrożenie. Naprawdę Chains zaplanował wszystko w najmniejszym szczególe. Ochaco poczuła jeszcze większą frustrację, a tymczasem złoczyńca otrzepał się z piasku i trawy.
- Dość już tych pogaduszek. Chłopak będzie nieprzytomny przez przynajmniej godzinę, więc nie wtrąci się w nasze plany. A co się tyczy ciebie i pozostałych bohaterów...
Dziewczyna od razu wstała z klęczek i zadarła wojowniczo głowę osłaniając sobą Izuku. Ale Chains nie podszedł bliżej, tylko dodał:
- Jak zauważyliście, na terenie całego parku rozmieściliśmy specjalne ładunki wybuchowe, których zadaniem jest wywołanie jak największego bałaganu. Ale jest jeden, który umieściłem w pewnym charakterystycznym miejscu, gdzie wybuchnie za jakieś... - Popatrzył na zegarek na ręku – ...piętnaście minut. Jeśli się pospieszysz, może zdążysz dezaktywować zapalnik. Podpowiem tylko, że to jedna z atrakcji. Chyba, że wolisz walczyć z innymi członkami Ligii. Wybór należy do ciebie, bohaterko. Gra się rozpoczęła.
I nim Ochaco zdążyła coś jeszcze powiedzieć, Chains wystrzelił z dłoni łańcuchy i przy pomocy nich błyskawicznie uciekł wtapiając się w tłum biegających wszędzie ludzi. Dziewczyna chwilę stała w miejscu zdekoncentrowana, ale jednocześnie wiedziała, że czas ucieka. W całym parku na dobre zapanował chaos. Nieliczni, zawodowi bohaterowie, którzy byli dziś obecni, próbowali zapanować zarówno nad eksplozjami, jak i spanikowanym tłumem gości. Jeśli celem złoczyńców było przede wszystkim zniszczenie parku, i tak mogło ucierpieć wielu ludzi. Trzeba było działać szybko i ostrożnie, a sama nie da rady. 
Ochaco spojrzała jeszcze raz na leżącego Izuku i w końcu pobiegła szukać reszty przyjaciół. Nie miała pojęcia, kto gdzie pobiegł. Pamiętała, że chyba Kaminari i Bakugou poszli na strzelnicę, ale nawet nie wiedziała gdzie ona jest. Park rozrywki był ogromny. Teren, liczący kilka tysięcy metrów powierzchni, podzielony był na wiele alejek, sfer zabaw i karuzeli oraz gęsto upchanych obok siebie sklepików z różnościami. Nie mówiąc już o tym, że niełatwo było wyłowić znajome postacie pośród rozwrzeszczanego tłumu. Gdy Ochaco rozglądała się na boki, zauważyła przy okazji, że tymi złoczyńcami byli pracownicy parku. Wszyscy mieli na sobie uniformy w czerwonych i żółtych kolorach, niektórzy czapki z daszkiem, a inni kolorowe stroje niczym z jakiegoś festiwalu cosplay. Dziewczyna tym samym uświadomiła sobie, że Liga musiała planować tę akcję przynajmniej już od kilku dni, celowo wybierając na nią dzień oficjalnego otwarcia parku. Zapewne zatrudnili się jako pracownicy, by ze spokojem rozmieścić ładunki wybuchowe. Nikt nawet nie przypuszczał, kim ci ludzie byli naprawdę. Ochaco zacisnęła usta z goryczą. Czego by nie robili, zawsze się znajdzie kolejny złoczyńca, który zapragnie iść w ślady Staina lub Shigarakiego...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro