17.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

7 grudnia 1974

Mój budzik zadzwonił wcześniej niż zwykle.
Zdecydowanie zbyt głośny dźwięk rozległ się po całym pokoju. Przede wszystkim wybrzmiał o brutalnej godzinie, jaką była szósta rano.

Przysięgam, myślałam, że umieram...

Zwlokłam się z łóżka, prawie strącając wielką, stojącą lampę. Wieczorem mi się podobała, teraz miałam ochotę wyrzucić ją przez okno, a na koniec zejść na dół i ją zlinczować- uderzyłam się w mały palec u stopy!

Ziewnęłam przeciągle, kierując się do łazienki.

-Mogłam zakryć to lustro...- mruknęłam, widząc swoje odbicie. O tej godzinie nie wygląda się normalnie.

Jednak było to jedyne wyjście, aby wyjść z hotelu przed obudzeniem się chłopaków.

Zazwyczaj spali do dziewiątej. Amatorzy...-zaśmiałam się w duchu.

No dobrze, Brian jako ranny ptaszek, czasami zrywa się o ósmej.

Szybko zażyłam porannej toalety i przebrałam się w jasne jeansy oraz pstrokatą, kolorową koszulę o specjalnym, szerszym kroju.

-W stylu Johna...- uśmiechnęłam się pod nosem, na wspomnienie minionego wieczoru, spędzonego na wspólnym śpiewaniu.

Z toalety wyszłam w poprawionym humorze.

Tak, z powodu Deaky'iego i jego uroczego uśmiechu.

Stwierdziłam, że makijaż nic tu nie pomoże, więc wyszłam z pokoju.

Umówiłam się z Crystalem przed hotelem. Miał przyjechać autem.

Jak to? Dałabym sobie rękę uciąć, że chłopcy nie będą na nogach o tej godzinie!

Przechodziłam koło "salonu" dostępnego dla wszystkich gości, ponieważ sąsiadował z wyjściem, aż nagle usłyszałam głos Briana:

-To co robimy? Zastanówmy się!

Nagle dołączył się Freddie:

-To chyba oczywiste, kochanie. Sprawdzamy, czy mówi prawdę, albo...

-Fred, ona nie kłamie!- przerwał mu Bri.

-Nie to miałem na myśli! Możesz mnie słuchać?

Nie wiedziałam czy w środku jest Deaky. Nie chciałam wiedzieć o czym mówią, choć miałam podejrzenia.

Skierowałam się do wyjścia, wystawiając swoje ciało na przejmujący chłód.

Było ciemno- jak ja nienawidzę jesieni i zimy! Dni są takie krótkie, dołujące...

Szczęśliwym trafem, Crystal zjawił się punktualnie.

-Ratujesz mi życie!- oznajmiłam, widząc, że zakupił kawę i kanapkę.

-Ha... typowa kobieta, bez śniadania ani rusz!- spojrzał na mnie ze śmiechem, po czym zwrócił swój wzrok w kierunku drogi i ruszył.

Nie miał takiego wyczucia jak chłopak, z którym przyszło mi stracić dziewictwo. Rzucał autem w te i we wte, jakby umyślnie najeżdżał na każdą napotkaną dziurę.

Auto też nie przypominało ekskluzywnej Rose.

Wgryzając się w bułkę z serem, czyli jednym z najbardziej wykwintnych wytworów kulinarnych, pozwalałam moim myślom płynąć.

Rzadko kiedy były przerywane konwersacją z technicznym.

Oglądałam ulice, przez które przejeżdżalismy, a mój umysł mimowolnie wracał do wspaniałego czasu, jaki spędziłam z Johnem.

I zaczęłam dochodzić do pewnych wniosków...

-Już prawie jesteśmy.- przestraszył mnie Crystal.

-Ile nam to zajęło?

-Niecałe cztery godziny.- odparł spokojnie.

Odniosłam wrażenie, jakbyśmy mieli za sobą zaledwie godzinę drogi. Czy to możliwe, że przez większość czasu myślałam o Deakym?- ścisnęło mnie w brzuchu.

Wkrótce ujrzałam znajome karuzele i diabelski młyn. Aż przeszedł mnie dreszcz.

Spojrzałam na bar, w którym doszło do kłótni. Słońce leniwie opierało się o szyby lokalu, a w środku siedzieli pierwsi goście.

-Najpierw pójdziemy do wesołego miasteczka.- rozporządził Crystal, a mnie ponownie ścisnęło w żołądku. Co jeśli plan się nie powiedzie?

Opuściliśmy pojazd...ałć moje nogi!

Po pokonaniu zaledwie paru metrów, znaleźliśmy się w innej restauracji, w której byłam z Willem i Olly.

Ogarnęła mnie fala smutku... Mojego przyjaciela nie było teraz, gdy najbardziej go potrzebuję...

Wspomnienia tak bolały... Gdy weszliśmy do lokalu, od razu ukazała mi się odegrana tu dwa dni wcześniej, sytuacja.

Razem z Willem naśmiewaliśmy się z absurdalnie wysokich cen, porównując je z o wiele niższymi, jakie panują w naszej restauracji.

Śmialiśmy się do rozpuku, gdy niezdarna kelnerka, prawie rozlała na niego colę.

Jak dobrze, że menager się już pojawił, bo byłam bliska łez, ale też pełna nadziei na wyjaśnienie sprawy.

-Przykro mi, ale ktoś był tu zaledwie pięć minut temu i zabrał zapis z monitoringu.- mężczyzna w średnim wieku odpowiedział podejrzliwie na pytanie Crystala.

-Jak to możliwe?- pytałam go, gdy szliśmy do kolejnego baru, któremu przyglądałam się z auta.

-Może sprawca, którego szukamy, jest na tyle cwany, że pomyślał o zabraniu zapisu z kamer? Zaraz wszystkiego się dowiemy...

-Oby, Crystal, oby...

Mężczyzna pociagnąwszy za drzwi, uruchomił charakterystyczny dzwoneczek, oznajmiający przybycie nowego klienta.

-O kurwa.- wymsknęło mi się, gdy ujrzałam przed sobą całą bandę.

Freddie, Brian, Deaky, Roger, Willy i Olly.

So cute picture! ❤❤❤❤

Hello sweet flowers! 💕
Wiem, że rozdział był krótki i dosyć monotonny, jednakże stwierdziłam, że lepiej podzielić ten wątek na dwie części.
Kolejny rozdział zamierzam zacząć pisać już jutro.

A co tam u Was? Ja mam od kilku dni fazę na słuchanie Michaela Jacksona 😏

I stwierdzam, podoba mi się styl Roga w teledysku do
,,I'm In Love With My Car"

Ten krawat mnie pociąga XD

A wspominałam już, że Luke Deacon to istny słodziak i przystojniak? Nie?
To macie:

Po tacie 🤤
A ten śpiew! Polecam obczaić na yt!

No więc, trzymajcie się kwiatuszki!
🌹🌺🌻

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro