21.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

12 grudnia 1974

Barcelońskie sklepy były wprost niesamowite. Powiew egzotyki!

Niestety, były także o wiele droższe od angielskich butików.

Nieźle się bawiliśmy w przymierzalniach. Ekspedientka w pierwszym sklepie patrzyła na nas z lekkim niepokojem. Nic dziwnego- na jej miejscu, również obawiałabym się czy sklep nie zostanie zdemolowany przez Taylora i Mercury'ego.

To, że dobrze się razem bawili, to mało powiedziane.

Bri, Deaky i ja "jako tako" utrzymywaliśmy fason.

Do czasu, aż w następnym butiku, ekspedientka rozpoznała w chłopakach zespół Queen.

Nie orientowałam się czy wiedziała kim jestem. Najważniejsze, że bardzo dobrze mnie traktowała.

Z uśmiechem na ustach przyglądała się jak wychodzimy z przymierzalni w coraz to wymyślniejszych kreacjach.

Biegaliśmy po sklepie, a stwierdzenie, że zachowywaliśmy się głośno, mogłoby nie wystarczyć.

Gdybyśmy odstawili coś podobnego w Anglii, większość pukałaby z pogardą w czoło i wzięłaby nas za nadających się do szpitala psychiatrycznego.

Jednak tutaj ludzie mieli donośny sposób bycia i buńczuczny temperament, więc wszystko było na porządku dziennym.

Brian wymyślił zabawę- mieliśmy wybrać dla każdego z nas jakąś kreację.

Dla Rogera wypatrzyłam znakomity, z pozoru nudny zestaw.

Materiałowa koszula i spodnie, oba ubrania w kolorze szarym.

Wystarczyło jednak, by koszulę rozpiął i założył zielony krawat. Mhm, idealny zestaw za perkusję!

Brian, Brian, Brian. Co dla niego?

Uśmiechnęłam się na widok szerokiej koszuli boho z krótkim rękawem. Niebieska w różnokolorowe wzorki, najprawdopodobniej kwiaty.

Tak! Chciałam go w tym zobaczyć!

Dobrałam czarny pasek oraz dzwony w tym samym kolorze.

Buty na koturnie bardzo kusiły, ale wzrost mężczyzny mógłby się z tym pokłócić, postawiłam więc na klasyczne lakierki.

Skoro już zaszalałam ze strojem Briana, miałam ochotę sprawić, aby na następnym koncercie, już w Ameryce, wszystkie oczy były zwrócone na Deaksa.

Czarne spodnie i marynarka na kształt czegoś w rodzaju luźnego garnituru...z cekinami! Do tego czarna bluzka z lekko pofalowanym dekoltem i buty na koturnie, których odmówiłam Brianowi.

Przyszedł czas na Królową. Zadanie okazało się skomplikowane, ponieważ dla wszystkich starałam się wybrać coś, czego sami by dla siebie nie wybrali.

W przypadku Freddiego było to utrudnione. Miał swój styl, ale był on niezwykle rozległy.

Wpadłam na absurdalny i genialny pomysł zarazem.

Zaczęłam od butów, jakżeby inaczej, na koturnie.

Następną rzeczą, po którą sięgnęłam, była biała koszula z rękawkami sięgającymi łokci. Wypatrzyłam czarny krawat, na koniec złapałam za spodnie w tym samym kolorze i z uśmiechem mogłam ruszyć do przymierzalni.
~
Przebierałam się w czerwoną sukienkę, krótką i wyciętą z każdej strony. Oraz zbyt obcisłą.

Nie muszę nawet zaznaczać, czyj to wybór.

-Totalnie nie w moim typie- obróciłam się wokół własnej osi, prezentując Brianowi i Rogerowi.

Lokacz miał na sobie zwiewną, ciemną bluzkę, tymczasem Roger przeglądał się w lustrze, przyodziany w wybrany przeze mnie zestaw.

-Biorę to.- zachwycił się z uśmiechem w koncikach ust.

-Eee, dziwnie ci Casey. To znaczy, nie chciałem powiedzieć, że źle wyglądasz.- z przymierzalni wyłonił się Deaky w białym kombinezonie.

-Rozumiem, głuptasie.- zaśmiałam się.

-Swoją drogą ty też nie wyglądasz zbyt pięknie, John.- Brian zlustrował go wzrokiem.- Kto?

-Roger. I tak, zdaję sobie sprawę.- mruknął widząc swoje odbicie.

-Już go tak nie krytykujcie, skarby. Mi wybrał ładny zestaw!- zatkało mnie, gdy zobaczyłam Mercury'ego w zielonych spodniach i marynarce oraz żółtej bluzce.

-Wow, Fred.

-Co nie? Nie spodziewałem się, że pasują do mnie marynarki. I to zielone!

Brian wybrał dla mnie zestaw podobny do tego, który wybrałam Fredowi.

-Trzeba przyznać, krawaty ci pasują, kochana.- szepnęłam do siebie, odsłaniając zasłonę.

-Bliźniaki!- przytulił mnie Freddie.- To twoja sprawka?- wskazał na ubranie.

-Nie inaczej.- zaśmiałam się.

Jego czarne włosy, paznkocie i eyeliner, świetnie się komponowały. Idealny kontrast!

-Wow.- uśmiechnął się szeroko Brian.

-Trafiłeś w mój gust.- odparłam.

-W mój chyba też, bo świetnie wyglądasz. Nie wiedziałem, że dziewczynom tak bardzo pasują krawaty.- przyznał John.

-A może to ona nam pasuje?- zachichotał May.

-A ja?!

-Ty jesteś najpiękniejszy z nas wszystkich, kwiatuszku.- otoczyłam uwagą Mercury'ego.

Fred wybrał dla mnie kolorową odzież. Lubię kolory, ale tam działo się wszystko.

Przepych jak ptasie gówno. Za dużo bibelotów, wszelakiego rodzaju. Od złotych wisiorków, po czerwoną kokardę we włosach.

Rzeczy były ładne. W mojej głowie pojawiały się pomysły na piękne stylizacje z ich udziałem. Razem jednak, jakby to powiedzieć, nie były kompatybilne.

John Richard Deacon wybrał najprostszą, ale niezaprzeczalnie piękną rzecz.

-Tadam!- zakręciłam się. Parkietowe ruchy Johna powoli wchodziły mi w krew.

Najpiękniejszym uczuciem, jest widok szczerych uśmiechów, spowodowanych twoją osobą. Właśnie go doznawałam.

Proste, nieprzylegające, jasne jeansy, a w środku kremowo-różowa koszula z krótkim rękawem, czyli ubranie, które ja oraz Deaky otaczamy miłością.

-Brian, Deaky! Musicie to wziąć!- zachwyciłam się. Bri w koszuli boho prawie dorównywał Freddiemu w egzotycznym wyglądzie, a Deaky prezentował się niczym prawdziwa gwiazda estrady. Nigdzie się nie skryje, każdy zwróci uwagę na basistę!

-Tak panie Mercury, bardzo mi się pan podoba w tej bluzce.

Wymieniliśmy uśmiechy. Ekspedientka miała widoczną słabość do wokalisty.

Decyzja była ciężka do przełknięcia, ale postanowiliśmy nie zwracać uwagi na ceny.

To tylko kilka cyferek, zapisanych za pomocą markera na metce. Ktoś, kto je tam umieszczał, zaledwie pociągnął parę razy ręką. Wolałam nie myśleć ile pociągnięć ręką musiał wykonać mój dziadek, by tyle zarobić.

Z butiku wyszłam zaopatrzona w zestaw od Deaky'iego i Briana.

Lokaty, Roger i Deaky zakupili stylizacje ode mnie. Najwidoczniej jako przedstawicielka płci żeńskiej miałam najlepszy gust.

Freddie również skusił się na mój ekstrawagandzki zestaw, ale wybrał jeszcze strój przygotowany dla niego przez Rogera oraz biały szal z angory.

Powtarzał, że mają zbyt mało kasy, ale na ubraniach nie oszczędza!

Za moją namową udaliśmy się do dyskontu z odzieżą sportową. Potrzebowałam taniego stanika do ćwiczeń, ponieważ w pobliżu naszego hotelu znajdowała się siłownia.

Nawet udało mi się nakłonić chłopaków, żeby spróbowali!

Wybierając stanik, ryzykowałam spojrzeniami Taylora, ale nie miałam zamiaru się dusić!
~
Ciepłe mleko i tosty Deaky'iego- nie ma nic lepszego!

Spędzaliśmy kolejny wieczór w naszym salonie. I ponownie nie mieliśmy zamiaru wynosić się do pokoi.

Nogi Briana lepiej się sprawdzają w roli poduszki.

Jednak zaczęłam sie zastanawiać jak te wszystkie laski wytrzymywały z Rogerem.

Chrapał...

Póki co, gawędziliśmy na dosłownie wszystkie tematy.

-Wiesz co, Rog? Nawet udało mi się coś zapamiętać z twojego wykładu. Myślę, że wpadną chociaż dwa punkty za tamto zadanie.- nawiązałam do konkursu, perkusista wyprężył się, dumny jak paw.

-A tak na marginesie, to uważam, że wybrałaś świetny strój dla Deaky'iego, skarbie.- Freddie zwrócił się do mnie.- Muszę przyznać, że prawie mnie przyćmiłeś!- popatrzył na roześmianego Johna, wgryzającego się w kawałek tosta.

-Ale pewnie chciałeś przez to powiedzieć, że nikt, nigdy nie będzie lśnił jaśniej, od Mercury'ego.- zagadnął Brian, z zamiłowaniem do gwiazd, galaktyk i planet.

-Stwierdzenie retoryczne.- prychnął.

-Ale to na mnie leci każda dziewczyna!- ożywił się Roger.

-Ja mam Mary, kochany, a tak poza tym, to jestem przekonany, że nie każda.- Fred mrugnął do mnie.

Blondyn chciał coś powiedzieć, ale John zakrył mu usta.

-Ciii, popatrz na antylopy.

Ta sytuacja sprawiła, że zamiast oglądać ucieczkę stada od drapieżników, nie potrafiliśmy zachamować śmiechu.

"Uspokajające antylopy"

Tym razem, chłopcy postanowili zmienić ustawienie. Może chcieli się mną porówno podzielić?

Fred zamienił się miejscem z Deakym, z którym podziwialiśmy seans tańczącego ognia, w pomieszczeniu spowitym ciemnością.

Przysłuchiwałam się, aż oddechy towarzystwa stawały się miarowe, aż sama, znużona, oparłam głowę o Deaksa.

Ochoczo objął mnie ramieniem, dzięki czemu mogłam zasypiać i wdychać ulubione perfumy, wtulona w niego, jak niegdyś w windzie.

HELLO KOCHANI!🥰
Jakość tego zdjęcia umiera (po edycji, nie wiem dlaczego tak napisałam, wcale nie umiera!), ale jest świetne. A ten śmiech Johna! Też bym chciała zasypiać w jego objęciach, albo wybrać nogi Brimiego zamiast poduszki.

Mam ochotę na więcej i wiem, że wy też🤷‍♀️

Oh, zdjęć nigdy nie jest zbyt wiele! Tak samo jak muzyki się słucha, a nie podsłuchuje.

Święte słowa mojego nauczyciela (wiem, że go nie znacie, ale możecie go darzyć sympatią, ponieważ słucha Queen i ogółem rocka z lat 70 i 80) Nigdy się nie dowie, że o nim tu wspomniałam, ale to same pozytywy XD

Dobra nie rozchodźmy się może na temat jakim jest nauczyciel. Lepiej pooglądajmy kolejny picture💝

Dobrze, a więc na zdjęciu możemy dostrzec dwóch bardzo przystojnych mężczyzn, jednak nie będziemy omawiać pierwszego czy drugiego planu, bądź kolorystyki, ani przesłania autora.

Każda z nas to przesłanie zna. Po prostu będziemy wzdychać do osób ze zdjęcia z ciepłem na serduszku.

Wszystko ze mną w porządku? Oby 🤔
A jak u Was?

(Wam też czasem wattpad wariuje, gdy wklejacie zdjęcia? Ja właśnie przez około kwadrans je ustawiałam, bo zachodziły na tekst i były problemy z edycją)

Papapapa❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro