···1···

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Jane

Ostatni dzień szkoły to coś cudownego. Gdy wyszłam z domu od razu rzuciła się na mnie Keira. Mówiąc "rzuciła" jest to znaczenie dosłowne bo w ciele wilka leżała na mnie.

-Keira!- wrzasnęłam na cały glos ze złością.

~Oj sorry, sorry...- powiedziała ze smutkiem w mojej głowie.

-Ehhh...no dobra co się stało, że atakujesz mnie w skórze wilka?-
powiedziałam ze śmiechem ale też z nutką powagi.

Dziewczyna nie zwykła była mówić w ten sposób, zazwyczaj mówiła żebym nie przesadzała i wyśmiewała by się z mojego przewrażliwienia. Więc to nie było do niej podobne.

~Bo...ja...- powiedziała po raz kolejny z wyczówalnym smutkiem w głosie co mnie naprawdę przestraszyło- znalazłam swojego Mate!!!- tym razem to ona się wydarła, a ja patrzyłam się na nią w osłupieniu.

Moja przyjaciółka pobiegła do domu nadal jako wilk i po dziesięciu minutach wróciła do mnie, tylko tym razem w ciele człowieka w czarnej spódniczce i białej bluzce oraz kucyku. Jej brązowe włosy z bląd pasemkami wyglądały obłędnie w tym wydaniu. Ja za to miałam na sobie białą sukienkę na cienkich ramiączkach i sweterek to wszystko dopełniała biała torebka. Moje ciemne brązowe włosy powiewały na wietrze.
Ciągle patrzyłam się w oczy keiry a po chwili pisnęłam ze szczęścia i przytuliłam do siebie dziewczynę.

-kiedy go znalazłaś!?

-wczoraj gdy wracaliśmy z parku, ty byłaś już w domu a ja jeszcze przechadzałam się obok lasku a on nagle wyszedł z lasu i popatrzył mi w oczy po czym mnie przytulił.- powiedziała a ja sobie przypomniałam że wczoraj słyszałam ryk, połączyłam kropki. Cieszyłam się ze szczęścia mojej przyjaciółki bo wiedziałam że ona na takie szczęście zasługuje.

-a ty jak?- powiedziała z uśmieszkiem na ustach.

-co jak? Ni jak. Nie znalazłam go i chyba nigdy nie znajdę- westchnęłam i popatrzyłam się na twarz Keiry.

-Oj nie martw się, na pewno go kiedyś znajdziesz. Jak mi się udało to tobie też się uda- posłała mi pogodny uśmiech.

-dobra chodźmy już do szkoły za chwilę się spóźnimy- dziewczyna tylko przytaknęła i już razem szłyśmy w stronę naszej szkoły.

Po dwudziestu minutach drogi w szpilkach moje stopy były całe obolałe ale wiedziałam że będę musiała jeszcze wytrzymać półtorej godziny.

Gdy tylko wyszłam ze szkoły grupka chłopaków podeszła do mnie. Kojarzyłam ich, byli z trzeciej klasy.  O zapomniałam wspomnieć, że chodziłam do szkoły dla wilkokrwistych i obecnie kończyłam drugą klasę.

-Ej!- krzyknął jeden z nich.
-słucham?- uniosłam lekko brwi dając im do zrozumienia, że jestem tym znudzona.
-może trochę grzeczniej co?
-pyskata...lubię takie- powiedział drugi, a mnie oblała fala obrzydzenia.
-możecie mi dać SPOKÓJ DO CHOLERY!!!- krzyknęłam trochę głośniej niż miałam zamiar.

Zaczęli podchodzić do mnie niebezpieczne blisko. Wycofałam się,
po to aby po chwili rzucić się biegiem
do domu. Ale oni pobiegli tuż za mną nie miałam jak uciec więc pobiegłam w głąb lasu którego nie znałam. Na moje nie szczęście cała piątka(bo tyle ich było)przemieniła się w wilki, gdy ja chciałam zrobić to samo poczułam ten sam ucisk co czułam rano gdy Keira na mnie skoczyła. Chłopak który na mnie leżał przemienił się i okazało się, że jest to ten sam co powiedział, uwaga cytuje:"pyskata...lubię takie". Moje obrzydzenie nasiliło się jeszcze bardziej gdy przypomniałam sobie, że jest nagi. Strąciłam go z siebie używając przy tym całej siły, po czym odskoczyłam jak poparzona.
-Chodź tu ty mała su...- nie dokończył bo za nim rozbrzmiało warknięcie.
Momentalnie ode mnie odskoczył. po czym znów przemienił się w wilka i wraz z kumplami wybiegł z miejsca które jak się domyślam znał. I w tym problem...ja tego miejsca nie znam wcale.
-zrobili ci krzywdę?- spytał się mnie mężczyzna przede mną. Był Betą, co poczułam po zapachu. Gdy zorientowałam się, że przez dłuższy czas nie odpowiadam, szybko pokręciłam głową na nie.

Mężczyzna powąchał mnie co mogło by wydawać się dziwne a nawet zboczone, ale u nas wilkołaków jest to jak najbardziej normalne. Ale wracając podczas gdy mnie obwąchiwał, zmarszczył brwi i po chwili zdębiał. Po patrzył się na mnie z niedowierzaniem i szczęściem.

-zaprowadzę cię do Alfy- nie wiedziałam gdzie jestem więc posłusznie ruszyłam za nim.

<<<<<·>>>>>

Gdy dotarliśmy do domu głównego (jak mniemam) uświadomiłam sobie, że idę z jakimś typem nie do mojej watahy. Więc nie myśląc dłużej przemieniłam się w mojego wilka i spierdoliłam do lasu. Usłyszałam za sobą wycie.

Pov. Adam

Gdy szedłem na zwiady po lesie i sprawdzałem czy przypadkiem jakieś obce kundle się tu nie pałętają, usłyszałem, jakieś szmery i urywane słowa. Pobiegłem w tamtym kierunku. To co tam zobaczyłem mnie wkurwiło, jakaś dziewczyna siedziała na ziemi i z przerażeniem na twarzy patrzyła się na jakiegoś typa. Obok niego były jeszcze cztery wilki, ale gdy tylko mnie zobaczyły to od razu uciekły do lasu.
-Chodź tu ty mała su...- nie dokończył bo walnąłem na niego. Od razu jak na komendę przemienił się i tak samo jak poprzedni spierdolił do lasu.
Cykor.
-zrobili ci krzywdę?- spytałem. Dziewczyna po chwili podkręciła głową na nie.

Zacząłem ją wąchać, wyczułem, że jest Alfą, ale to nie wszystko. Tak się skupiłem, że nie zauważyłem jak marszczę brwi.
Popatrzyłem się na nią ze szczęściem i z niedowierzaniem. Znalazła się...nasza Luna. Szybko przesłałem w myślach wiadomość naszej Alfie, że za chwilę przyjdę do o jego gabinetu.
Aron ma teraz bzika na tym, żeby znaleazł swoją Mate bo rada powiedziała, że jeżeli jej nie znajdzie do końca tygodni to dadzą mu jakąś lafiryndę z innego stada, która będzie Alfą. Więc to jest cud.

-zaprowadzę cię do Alfy- dziewczyna posłusznie ruszyła za mną.

<<<<<·>>>>>

Gdy byliśmy już pod domem głównym, nastolatka zrobiła coś czego bym się nie spodziewał. Przemieniła się w Wielkiego czarnego wilka i wbiegła prosto w las. Zawyłem głośno dając do zrozumienia stadu, że Luna uciekła. A mówiąc "stadu" to znaczy, że też Alfie.
Mam przesrane.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

✨ 951 słów ✨
Mam nadzieję, że się podoba to moja pierwsza książka więc się dokładnie nie znam i sorry że prolog taki krótki.
Papatki🤗

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro