19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się w nocy zalana potem. Dyszałam ciężko nadal nie wierząc, że to co przed chwilą działo się w mojej głowie było tylko snem. Jeszcze bardziej uwierzyłam w to czując jak Seth kładzie dłoń na moich plecach. Żył, a ja nie zamordowałam go z zimną krwią.

- Kochanie? - zapytał, a ja się do niego przytuliłam.

- Jest okej, możesz spać dalej.

Pocałował mnie w czoło i opierając głowę na mojej zasnął. Ja tej nocy jednak nie mogłam spać.
Gdzieś o szóstej wstałam z łóżka i uznałam, że pójdę wziąć ciepłą kąpiel.
Powoli wyszłam z łóżka i zabierając dżinsy, szmaragdowy sweter razem z bielizną udałam się do łazienki.
Zamknęłam kurek i napuściłam wody do wanny. Nalałam do niej płynu do kąpieli i rozebrałam się, wiążąc też swoje włosy. Później weszłam do wody i zaczęłam myśleć.
Po jakimś czasie woda wystygła, więc wyszłam z niej i otuliłam się miękkim białym ręcznikiem. Kiedy ubrałam się nałożyłam makijaż, żeby nie było aż tak widać nieprzespanej nocy.
Zeszłam na dół zostawiając po sobie porządek. Zauważyłam starszą kobietę siedzącą na tarasie z filiżanką herbaty. Nie pamiętam, żebym ją wcześniej spotkała, dlatego postanowiłam wyjść do niej.

- Dzień dobry luno - powiedziała zauważając mnie.

- Dzień dobry, piękny dzisiaj mamy dzień prawda? - zapytałam, a ona z uśmiechem zrobiła mi miejsce obok siebie.

- Tak, przyznam, że naprawdę ładnie się zapowiada. 

- Przepraszam, że spytam tak wprost, ale dlaczego Pani już nie śpi?

-  Amelia, mów mi Amelia.

- Dobrze.

- Kiedyś razem z moim mężem codziennie rano oglądaliśmy wschody słońca, teraz kiedy zostałam sama, to moje ulubione zajęcie zanim w domu zrobi się tłok.

- To prawda, często jest tutaj zbyt głośno.

Z kobietą rozmawiałam przez najbliższą godzinę. Witałam się z każdym przychodzącym do domu głównego. Dzisiejszy dzień miał być bardziej pracowity jak to ujął Seth.
Miał masę roboty, ustalanie grafiku warty na granicach całej watahy, czytanie próśb różnych wilkołaków oraz poważne zajęcie się elfami, z którymi czekało go spotkanie. Miałam mu na nim towarzyszyć i na pewno nie odpuszczę tego.
Około ósmej udałam się do kuchni gdzie była tylko Lydia.

- Hej kochana - pocałowałam ją w policzek na powitanie.

- Wyspałaś się? Dzisiaj twoje pierwsze zajęcia z wilczkami - oznajmiła. - Wszystko okej? Zbladłaś.

- Na śmierć zapomniałam - powiedziałam, a ona zaśmiała się delikatnie.

- To nic takiego, po prostu będziecie razem czytać książki.

- A jak mnie nie polubią?

- Nie da się ciebie nie lubić, po za tym dzieci czują jakbyś była ich mamą, pokochają cię.

- Tak myślisz?

- Wiem to, a teraz zmykaj obudzić mojego brata - klepnęła mnie w pośladek, a ja roześmiałam się i poszłam.

Ledwo weszłam do pokoju, a widok mojego przeznaczonego spowodował, że rozczuliłam się. Wyglądał wręcz niewinnie, pogrążony snem i przysięgam, że widząc go teraz, nie nazwałbym go wielkim i groźnym alfą. Po cichu podeszłam do łóżka, a on położył się na plecach nadal śpiąc. Usiadłam na nim okrakiem i uśmiechnęłam się delikatnie. Musnęłam jego usta, a później pocałunkami zeszłam na szyję i klatkę piersiową. Nie wiem, w którym momencie się obudził, ale zostałam przygnieciona do materaca, a on zawisł nade mną i wpił się w moje usta. Oddawałam każdy pocałunek z taką samą pasją jak on, ale czując jego dłonie błądzące po moim ciele traciłam czujność. Wplotłam palce w jego włosy i pociągnęłam za końcówki, a on przywarł do mojego ciała jeszcze bardziej. Zaczęło brakować mi tchu, ale nie chciałam przestawać. Tak rzadko jego usta spotykały się z moimi.

- Maleńka, co ty ze mną robisz..- powiedział niskim i lekko zachrypniętym głosem, a ja poczułam ciarki na całym ciele.

- Nie idź jeszcze..- poprosiłam, a on uśmiechnął się i nachylił się, żeby składać pocałunki na mojej szyi.

Czułam jak w moim podbrzuszu zbiera się przyjemne ciepło i zapragnęłam go mieć jak najbliżej siebie, a wtedy zrozumiałam, dlaczego dzisiaj miał być tak zapracowany. Odsunęłam go od siebie, a on widząc moje zirytowane zmarszczył brwi.

- Chcesz mnie mieć daleko z powodu gorączki?

- Uh..To nie tak.

- Nie? - warknęłam zła, a on westchnął.

- Kochanie nie chce nic przyspieszać, a już odczuwam jak bardzo twój zapach mnie kusi - przejechał nosem po moim policzku.

- Jesteś okropny.

- Co? Nie prawda.

- Teraz cały dzień będę myśleć o twoim dotyku i nie będę mogła spokojnie usiedzieć w miejscu.

- Nie martw się, nie tylko ty - musnął ponownie moje usta, a potem wstał i zaczął się ubierać.

Przyglądałam się najmniejszemu ruchowi jego ciała i pochłaniałam każdy najmniejszy moment kiedy jego mięśnie napinały się.
Podniosłam się, a wtedy jego zapach wręcz uderzył we mnie. Poczułam jak pieką mnie oczy, a widząc jego czerwone tęczówki zdałam sobie sprawę, że ten dzień może być niezwykle ciężki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro