23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez ostatnie dwa dni ciągle chodziłam niespokojna, a w nocy nie mogłam spać. Seth też wydawał się być zdenerwowany całą sytuacją, przy czym ciągle chciał spędzać ze mną czas. Kiedy szedł do gabinetu miałam iść z nim, kiedy był załatwić sprawę z elfami, musiałam iść z nim, w kółko ciągał mnie za sobą. W dodatku Ivan zapadł się pod ziemię i nie miałam okazji na rozmowę.
Teraz znowu siedziałam znudzona na kanapie w jego gabinecie, a on robił coś na komputerze.
W pewien sposób sprawiało mi to radość. Mogłam patrzeć na niego i podziwiać jak świetnie wygląda w granatowej koszulce polo.

- Ana? - zapytał i odsunął się od biurka.

- Tak?

- Chodź do mnie - powiedział, a ja usiadłam mu na kolanach.

- Wszystko w porządku?- wplotłam palce w jego włosy, a on oplótł swoje ręce wokół mojego brzucha.

- Jak najlepszym.

- Dlaczego muszę tutaj być? Chciałabym coś porobić, chociaż iść na trening z Jonasem - usłyszałam jak zawarczał i zmyliło mnie to.

- Nie będziesz spędzać czasu z żadnym facetem po za mną jasne?

- Wilczku..- westchnęłam i chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale przycisnął swoje usta do moich.

Pocałunek był gwałtowny, przepełniony pasją i miłością.
Dociskał swoje usta do moich i mocno mnie obejmował, przy czym ja złapałam za kołnierzyk jego koszulki.
Poczułam jak brakuje mi powietrza i odsunęłam się.

- Pełnia będzie za trzy dni, wydaje mi się, że to najlepszy moment - powiedziałam, a on odwrócił wzrok i zacisnął szczękę.

- Yhm.

- Misiek co się dzieje? - położyłam dłoń na jego policzku.

- Nic.

- Robisz się nerwowy kiedy mówię o tym..

- A jeżeli nam się nie uda? Zerwiemy więź, co jest równoznaczne z faktem, że cię stracę.

- Nie stracisz mnie.

- Tylko tak mówisz..

- Kocham cię, nie odejdę od ciebie.

- Ale nie będziemy czuć tego tak jak teraz, nie będzie tak samo.

- Ja też się boję..- powiedziałam i przytuliłam się do niego.

- Jednak nie mamy wyjścia tak?

- Jeżeli nie złożymy przysięgi i tak po jakimś czasie nasza więź będzie na włosku.

- Obiecujesz, że nie zostawisz mnie jeżeli nie uda się nam?

- Obiecuję.

Później kiedy zeszliśmy na dół zobaczyłam Lydię, a ona pisnęła zachwycona i przytuliła się do mnie, a za nią stał jej Mate.

- Dlaczego dowiaduje się ostatnia o tym, że chcecie odbyć rytuał? To niczym wasz ślub!

- Lydia...- westchnął Seth.

- Muszę zabrać cię na zakupy, koniecznie!

- Myślę, że to nie będzie potrzebne, znajdziemy coś u mnie w szafie.

- Nie ma takiej opcji, będzie masę osób, nawet alfy z innych watach tutaj będą - powiedziała, a ja zmarszczyłam brwi.

- Co?

- No tak, to wielka uroczystość.

- To żart? - spojrzałam na swojej przeznaczonego, a on posłał mi słaby uśmiech.

- Pogadamy później.

- Obiad! - usłyszałam głos Ellie i delikatnie zła udałam się do jadalni.

Kiedy skończyliśmy posiłek udałam się do sypialni, cicho dziękując Ellison. Wiedziałam, że Seth idzie za mną i miałam ochotę na niego nakrzyczeć, ale kiedy weszłam do pokoju i odwróciłam się do niego, straciłam ochotę.

- Ana..Nie kłóćmy się, proszę - złapał mnie za dłonie. - Zostały nam trzy dni, a potem..Nie kłóćmy się błagam.

- Ja..- westchnęłam i przytuliłam się do niego mocno.

- Wiem, że powinienem ci powiedzieć, ale myślałem, że to nie jest tak istotne.

- Masę osób będzie na nas patrzeć i to nie ma być istotne?

- Będziesz musiała mnie pilnować, obawiam się, że momentami będę zbyt agresywny w stosunku do niektórych mężczyzn.

Dzień przed całą uroczystością byłam z Lydią na mieście. Czułam się trochę dziwnie z świadomością, że za nami chodzi dwóch facetów, pilnujących naszego bezpieczeństwa. Jednak sam fakt, że mój przeznaczony zgodził się na moje wyjście, graniczy z cudem.

- Dobrze więc jaka jest twoja wymarzona suknia?

- Um..Ja sama nie wiem - westchnęłam, a ona uśmiechnęła się delikatnie.

- Biała? Może bardziej wpadająca w kremowy lub kompletnie inna?

- Chciałabym, żeby była długa, delikatnie podkreśliła kształt mojego biustu, ale później ładnie się rozkloszowała, bo Seth by mnie udusił gdyby cała była dopasowana.

- Fakt, nie chcesz też zbyt przesadnie przyozdobionej racja?

- Zdecydowanie.

- Myślę, że coś znajdziemy - pociągnęła mnie do pierwszego sklepu.

Kobieta za ladą widząc moją towarzyszkę uśmiechnęła się szeroko. Przywitała się z nią, a później ze mną. Okazało się, że kobieta na oko wyglądająca na ponad czterdzieści lat, należy do zmiennokształtnych. Doskonale wiedziała co się szykuje i po co przyszłyśmy. Dostałam trzy różne suknie. Pierwsza była biała z delikatnym, opiętym dekoltem na guziczkach z tyłu i miała gładki dół. Druga była wpadająca delikatnie w srebrny i prezentowała się bardziej kobieco, ale to trzecia została moją faworytką. Biała z drobnym dodatkiem złota, kobieca, ale nie przesadnie oraz wyglądałam w niej niesamowicie co usłyszałam od obu kobiet stojących przede mną.
Później kupiłam jeszcze buty razem z Lydią i udałyśmy się na kawę.

- Obawiasz się jutrzejszego dnia? - zapytała, a ja westchnęłam.

- Jak cholera, przysięgam, że nigdy nie byłam tak zestresowana.

- Uważam, że ryzyko jakie podejmujecie jest niezwykle romantyczne. Po za tym jeżeli coś nie wyjdzie..Nie jest powiedziane, że nie możecie być nadal razem.

- To nie będzie to samo, doskonale o tym wiesz.

- Niby tak, ale i tak wierzę, że wszystko pójdzie cudownie, a księżyc pomoże wam w połączeniu.

- Będą wasi rodzice?

- Tak, wydaje mi się, że już dzisiaj wrócili.

- Oh.. Świetnie.

- Co jest? - upiła łyk kawy.

- To powoduje, że jeszcze bardziej obawiam się jutrzejszej ceremonii.

- Wybacz.

Później rozmawiałyśmy o pierdołach, dosłownie. Kiedy wróciliśmy od razu poszłam zanieść swoje rzeczy do sypialni, a gdy wróciłam na dół, zostałam przywitana przez Josepha i jego żonę. Byli bardzo szczęśliwi i wyglądali na wypoczętych, jednak w momencie kiedy chciałam wdać się z nimi w głębszą rozmowę przerwał nam Seth. Pilnie chciał mnie gdzieś zabrać, a ja zmęczona niezbyt chętne się zgodziłam. Wsiedliśmy do jego samochodu, a później z wysoką prędkością pędził leśną drogą. W pewnym momencie skręcił w lewo, a ja zmarszczyłam brwi. Mimo to nadal nic nie mówiłam. Kiedy się zatrzymał nie wiedziałam o co chodzi, byliśmy na jakiejś posesji, ale nic po za drzewami i innymi, nie było tutaj.

- Chodź - złapał moją dłoń i zamknął samochód pilotem.

- Gdzie my jesteśmy ?

- Zaraz wszystko ci wyjaśnię, ale musimy trochę przejść pieszo.

Po pięciu minutach zobaczyłam duży dom, który bajecznie wyglądał na zielonym tle.

- Więc? - spojrzałam na mężczyznę, a on przytulił się do moich pleców i pocałował mój policzek.

- Tydzień temu zacząłem dużo myśleć nad tym jak chcę, żeby nasze dalsze życie wyglądało. Kotku nie chce mieszkać w domu pełnym ludzi, nie chce, żeby nasze dzieci wychowywały się tak jak ja.

- Więc przywiozłeś mnie do jakiegoś domu, żeby to powiedzieć?

- Naszego domu.

- Czekaj, co?- odwróciłam się do niego.

- Dom główny to nie to o czym zacząłem marzyć będąc przy tobie.
Chciałbym mieć spokój gdy wracam z biura, nie myśleć o tym, że ktoś kręci się gdzieś na dole. Dać nam swobodę, własne parę kątów i swojego rodzaju wolność.

- A co z domem głównym? - zapytałam nadal nie mogąc w to uwierzyć.

- Chciałbym go trochę przebudować, już nawet zacząłem prace nad tym - oznajmił, a ja westchnęłam.

- Boże..ja nie zasługuje na ciebie - powiedziałam i pocałowałam go namiętnie w usta, a on złapał mnie wokół talii i przyciągnął do siebie mocno.

- Kocham cię Anastasio i zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa i czuła się pewnie.

- Możemy go obejrzeć? - zapytałam zniecierpliwiona patrząc na budynek.

- Oczywiście - chciałam już iść, ale złapał mnie i przyciągnął do siebie w pocałunku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro