25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minął miesiąc od tamtych zdarzeń. Miesiąc spokoju od ataków, jakichkolwiek łowców i innych.
Było spokojnie, z Sethem zamieszkałam w domku na stałe, a on zaczął plany zmiany domu głównego.
Jednak dzisiaj nasza sielanka miała się skończyć, a dokładnie moja.
Mianowicie do naszego stada dołączyła jedna z wilkołaczyc mieszkających na północy Ameryki.
Miała tutaj być tylko na jakiś czas, ze względu na poszukiwania bratniej duszy, ale chyba za bardzo spodobał jej się mój przeznaczony. Ciągle kręciła się koło niego, przyglądała mu i zagadywała. Nie raz przyłapałam Setha jak na nią spogląda i wtedy coś się we mnie burzyło. Doskonale wiedział, że słyszę jego myśli, a mimo to czasami jego wilk mówił, że Jennifer to niezła laska, on oczywiście na to przytakiwał.
Nie miałam zamiaru robić mu awantury o takie coś, mimo, że on prawdopodobnie już pozbyłby się rywala. Ja miałam inne zagranie.
Codziennie spędzałam dużo czasu na uczenie się magi, trochę już opanowałam, ale to było mało. Potrzebowałam poznać więcej czarów, aż udam się do Marie i przywrócę ją do życia. Czasami słyszałam głosy, które mówiły, że pomogą mi się szybciej uczyć, widziałam ich w snach i wiele innych. Jednak nie dałam się im, doskonale wiedząc, że to przodkowie, czekający na moment mojego połączenia z nimi.

Właściwie to teraz siedziałam pod dużą wiśnią i starałam się skupić, ale nie mogłam. Ciągle miałam widok na Jennifer i Setha, którzy byli zbyt ku sobie. Westchnęłam widząc jak szczęśliwy rozmawia z nią i poprawiłam swoje włosy do tyłu.

- Skup się Anastasia - usłyszałam Marie w swojej głowie.

- Staram się - warknęłam, a ona westchnęła.

- Spróbój ostatni raz, jeżeli się nie uda to nie będziemy po raz tysięczny tego próbować. Odpuścimy sobie.

- Yhm.

Położyłam dłonie wewnętrzną stroną do góry i starałam się skupić. Myślałam o ogniu, ciepłym i przyjemnym. Ocieplającym zmarzniętych ludzi i grzejącym zimne posiłki.

- Laissez le feu š'enflammer

Powiedziałam pewnym siebie głosem i automatycznie przypomniałam sobie dotyk Setha na sobie. Zawarczałam czując palące uczucie na plecach i poczułam szczypanie oczu. Wiedziałam co to oznacza. Spojrzałam w stronę tej wywłoki i zobaczyłam jak obejmuje delikatnie mojego przeznaczonego. Podniosłam się z trawy i nawet nie wiem jakim cudem, ale w bardzo szybkim tempie byłam przy niej, a ona została wyrzucona w dal. Miałam okazję, znalazłam się przy niej i złapałam za bluzkę, pociągnęłam ją do góry i przygniotłam z całej siły do drzewa. Uderzenie było mocne, ponieważ ona tylko zaskomlała z bólu. Poczułam satysfakcję, moje pazury jak i kły się wysunęły, a ja złapałam ją za szyję i ryknęłam przerażająco głośno, przez co wszystko wokół ucichło. Słyszałam jak Seth podchodzi i chce mnie uspokoić, ale wtedy machnęłam ręką, a on również poleciał do tyłu.
Podniosłam Jennifer za szyję do góry i zawarczałam wbijając pazury w jej szyję. Nie miałam zamiaru jej zabić, ale chciałam, żeby miała nauczkę po za prawdopodobnie złamanym kręgosłupem.

- Mam nadzieję, że teraz łapy będziesz mieć przy sobie - puściłam ją na ziemię, a ona poleciała jak długa i łapczywie łapała powietrze.

Odeszłam od niej pewna siebie i wiedziałam, że mój przeznaczony jest zdezorientowany.

- Christian zawołaj lekarza i pomóżcie jej - przekazałam w myślach do mężczyzny, a potem udałam się w stronę domu.

Weszłam schodami na górę i zamknęłam się w pokoju Luny, który jeszcze funkcjonował. Zamknęłam drzwi zaklęciem, którego nauczyłam się stosunkowo niedawno i podeszłam do okna. Wrzenie mojej krwi malało, a ja przyglądałam się jak dziewczyna jest zabierana do skrzydła szpitalnego. Wzrok Setha powędrował w moją stronę, a ja tylko przewróciłam oczami i odsunęłam się od szyby. Usiadłam na łóżku i teraz w spokoju mogłam skupić się na pojawieniu się ognia w moich dłoniach. Uśmiechnęłam się sama do siebie i ponownie przywołałam myśli o przyjemnym płomieniu. Nie wiem, za którym razem mówienia w kółko tego samego, poczułam ciepło w dłoniach.
Spojrzałam na nie i zobaczyłam ogień wokół moich dłoni. Uśmiechnąłem się sama do siebie i zaczęłam się temu przyglądać. Jednak mój spokój ktoś przerwał, a ja musiałam przestać się bawić.

- Ana masz otworzy te cholerne drzwi i wyjść do mnie porozmawiać.

- Przemyśle to - oznajmiłam.

- Nie zachowuj się dziecinnie, wcześniej łamiąc kręgosłup Jennifer.

- Tak mi przykro z powodu twojej przyjaciółki.

- Nie denerwuj mnie.

- Bo co? - wstałam z łóżka i ściągnęłam zaklęcie podchodząc do drzwi, po czym je otworzyłam. - Co zrobisz?

- Nauczę cię porządku.

- Powiedzenia - wyminęłam go, ale poszedł za mną.

- Nie unikaj tej rozmowy.

- Jakiej rozmowy? Jak złamać kręgosłup w szybkim czasie, dziewcznie, którą twój mate nazywa gorącą laską?- prychnęłam i wyszłam na zewnątrz.

- Ja nie...Dobra raz.

- Cokolwiek - odwróciłam się do niego.

- Mała nie musisz być zazdrosna.

- Na twoim miejscu nie odzywałbym się wcale - usłyszałam głos Ivana za sobą, a chwilę później stał obok nas.

- Bo?

- Bardzo możliwe, że skończysz jak twoja adoratorka przed chwilą.

- To nie ważne.

- Pogadamy jak tym razem ja będę mieć trochę czasu dla ciebie - odsunęłam się. - A mój terminarz póki co jest pełny.

- Ana..

Usłyszałam powiadomienie wiadomości z swojego telefonu i zmarszczyłam brwi. Olewając chłopaka wyciągnęłam go i odblokowałam. Zszokowana przeczytałam SMS od mojej babci.

Babcia : Kochanie przepraszamy, że nie było nas ponad miesiąc od ostatniej pełni, ale mieliśmy dużo do załatwienia, mam nadzieję, że jesteś cała i wszystko dobrze. Kochamy cię i już wracamy.

Przełknęłam głośno ślinę, a cały gniew ze mnie zszedł, a nastąpiło przerażenie. Kim byli ludzie podający się za moich dziadków?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro