34

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Seth

Czy tak trudno jest mieć mate, która po prostu będzie przy twoim boku? Bez żadnych problemów z wiedźmami lub demonami. Dobry księżycu dlaczego przeznaczyłeś mnie akurat jej?

- Obudzi się - usłyszałem za sobą głos jej brata.

- Mógłbyś mnie nie wkurwiać? Gdyby nie to wasze pieprzone zgromadzenie trupów nic by się nie wydarzyło - zawarczałem.

- Seth wiem, że mnie nie polubisz, bo jakby nie patrzeć twoja ukochana właśnie nie żyje, a ty przeżywasz okropny ból z swoim wilkiem. Jednak..to też jest moja siostra, wychowałem się z nią i po śmierci pilnowałem do póki nie spotkała ciebie. Przodkowie zakazali mi opiekować się nią po tym jak się w nią wpoiłeś.

- Przynajmniej nie mieszaliście jej w głowie.

- Kocham ją tak samo bardzo jak ty, ale w inny sposób, zrozum, że nie miałem wpływu na jej śmierć.

Wstałem z taboretu i szybkim ruchem rzuciłem mężczyzną za drzwi. Żaden facet nie ma prawa mówić, że kocha Anastasie tak bardzo jak ja, ponieważ to nie możliwe.

Ponownie usiadłem obok dziewczyny i złapałem jej lodowatą rękę. Poczułem bardzo duży ból ponownie starając się znaleźć jakiekolwiek oznaki życia, ale nie było ich. Serce nie biło już drugi dzień, a do pełni pozostały tylko cztery.
Moje myśli wróciły do dnia kiedy moje oczy spotkały się z jej. Piękne złote tęczówki, które tak cudownie były wpatrzone w moje.
Ponowna fala smutku ogarnęła moje ciało, a ja przyłożyłem jej dłoń do swoich ust. Tak niewiele czasu z tobą spędziłem, musisz wrócić skarbie.
Słyszałem jak mój wilk skomle cicho nie czując iskier rozchodzących się z dotykiem jej skóry.

- Synku - do szpitalnego pomieszczenia weszła moja mama.

- Nie mogę jej zostawić.

- Musisz coś zjeść, siedzisz tutaj od rana, a zapada wieczór.

- Nie mam ochoty - poczułem jej dłoń na swoim ramieniu.

- Synku daj jej czas.

- Nic nie rozumiesz..

- Ależ tak, cierpisz bez niej, widzę to, cała rodzina widzi. Wataha zaczyna coś podejrzewać.

- Nie chcę żyć bez niej u swojego  boku - oznajmiłem zgodnie z prawdą.

- Kochanie ona wróci, a wtedy wszystko się rozwiąże.

- Nic się nie rozwiążę, mam najbardziej problematyczną mate na świecie.

- Zobaczysz, że taki czas przyjdzie. To na pewno nie przypadek, że księżyc połączył akurat waszą dwójkę. Jednak nadal uważam, że powinieneś zjeść.

Anastasia

Siedziałam na leśnej polanie. Polanie z strumykiem, który dziwnym trafem płynął w odwrotną stronę. Słońce oświetlało moją skórę powodując przyjemne ciepło wraz z letnim podmuchem wiatru. Wszystko pachniało cudownie i nie mogłam uwierzyć, że znalazłam tak cudowne miejsce. Jednak czegoś mi brakowało, a być może kogoś? Czułam się samotna i miałam wrażenie jakbym zapomniała o czymś bardzo istotnym.
Mimo to nie miałam pojęcia co to było i nie mogłam sobie przypomnieć.

- Anastasia? - usłyszałam za sobą i odwróciłam się w tamtą stronę.

Piękna kobieta o ciemnych włosach i złotych oczach. Była szczupła i wysoka, a jej głos rozszedł się po moim ciele niczym melodia przyrody.

- Kim jesteś?

- Mam na imię Elizabeth.

- Kim jesteś i co tutaj robisz? - poczułam zagrożenie z jej strony i zaczęłam się cofać do tyłu.

- Nie zrobię ci krzywdy. Jestem twoim opiekunem. Prawdziwym wilczym wcieleniem.

- Czego chcesz?

- Musisz zrozumieć dlaczego tutaj jesteś, a ja mam ci pomóc wybrać dalszą drogę. Nie mamy dużo czasu, zaledwie cztery dni.

- Przecież cztery dni to masa czasu - pomyślałam.

- Nie, to bardzo mało biorąc pod uwagę ile faktów musisz przyswoić.

- Usłyszałaś to?

- Kochana ja znam każdą twoją myśl tak jak ty moje. Jesteśmy jednością.

- Co twoim zdaniem tutaj robię?

- Umarłaś.

- Przecież tutaj jestem - zaśmiałam się szczerze.

- Tutaj czyli gdzie?

- Em no..tutaj.

- Umarłaś przywracając do życia swojego brata.

- Nie mam brata.

- Issac Lemaire - powiedziała, a ja zmarszczyłam brwi, ponieważ zabrzmiało to zbyt znajomo.

- Nie mam brata Elizabeth, jestem jedynaczką bez rodziców. Nie wiem co sie z nimi stało, ale jestem sama - chciałam odejść, ale ona zatrzymała mnie łapiąc za rękę.

- Daj mi cztery dni, o nic więcej nie proszę, jeżeli nie uda mi się przywrócić twojej pamięci odejdziesz.

- Więc mówisz, że mam brata? - zapytałam, a ona uśmiechnęła się.

Następne trzy dni spędziłam razem z nią. Opowiadała mi dziwne rzeczy.
Mówiła o tym, że stałam się alfą i niby zabiłam jakąś czarownicę. W dodatku niby potrafiłam władać magią oraz opętał mnie demon zwany przez niektórych demonem śmierci i krzywdy. To było do tego stopnia nierealne, że co jakiś czas chichotałam pod nosem. Jednak dzisiaj miała ostatni dzień, po czym miała dać mi spokój z tymi bajeczkami.

- To nie są bajeczki - usiadła przede mną kiedy robiłam wianek z kwiatków.

- Nie ważne, po prostu mów dalej co masz do powiedzenia.

- Mate.

- Co to za dziwne słowo ? - zerwałam błękitną roślinkę.

- Mate to określnie. Używa się go kiedy mówimy o wybranku swojego serca, miłości życia, bratniej duszy i przeznaczonemu przez księżyc.

- Co za bzdura! Takie coś nie istnieje!

- Seth Jonathan Silvermoon.

- Co to za jeden? - zapytałam czując miłe ciepło rozchodzące się po moim ciele.

- Wilkołak o niezwykle dobrym i uczynnym sercu. Alfa Srebrnej tarczy oraz właśnie nasz mate.

- Nie znam go.

- Jest wysoki, ma ciemne włosy, prawie, że czarne. Piękne niebieskie oczy oraz uśmiech, którym rozgania wszelkie rozterki - powiedziała to rozmażona, a ja miałam ochotę znowu się zaśmiać, ale nagle przez moją głowę przebiegł obraz jakiegoś mężczyzny.

- Co to było?

- Wspomnienie moja droga. Wpoiłaś się w niego chwilę po tym jak uratował cię przed Molierem.

- Nie wiem o czym mówisz.

- Wpojenie to zakochanie się od pierwszego wejrzenia. Pierwsze spojrzenie w oczy i połączenie dusz.

- Niedorzeczność.

- Połączyłaś się z nim.

- Musisz używać zwrotów, których nie znam?

- Połączenie to całkowite oddanie się przeznaczeniu, jednak nie zawsze dobiega końca. Jeżeli miłość jest zbyt słaba między mate, wtedy więź zostaje zerwana.

- Możesz opowiedzieć mi o nim więcej? - zapytałam i zarumieniłam się kiedy w mojej głowie po raz kolejny zobaczyłam obraz mężczyzny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro