41

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Seth

Obudziłem się rano czując dziwne ciepło na swoim ciele. Otworzyłem oczy zaniepokojony, ale widząc swoją mate uśmiechnąłem się szeroko. Słodko spała na moim torsie, a jej ciemniejsze kosmyki włosów łaskotały mnie. Pogładziłem delikatnie jej głowę, a ona mruknęła coś podnosem. Spojrzałem na zegarek przy łóżku i zmarszczyłem brwi widząc godzinę jedynastą. Dlaczego nikt nie przyszedł o ósmej, żeby zawołać nas na śniadanie?

- Hej słońce, czas wstawać - powiedziałem, a ona przytuliła się bardziej wtulając w zagłębienie mojej szyi.

- Maleńka, jest jedynasta, mam parę spraw do załatwienia.

- Niby jakich?

- Dość istotnych dla stada.

- Naprawdę dużo mi to mówi.

- Finanse, czy interesuje cie dokładnie co muszę zrobić?

- Nie bardzo.

- Zaskakujące.

- Będziesz musiał się spotkać z tą blondynką?

- Tak. W końcu ona zarządza pieniędzmi watahy. Będę musiał ograniczyć pewną rzecz.

- Ale nie będzie to wynagrodzenie prawda?

- Nie, nasi ludzie nadal będą dostawać tyle samo, nawet myślałem o minimalnej podwyżce dla nich kiedy skończę z tamtym wydatkiem.

- Co to za wydatek?- spojrzała na mnie swoimi pięknymi jak ocean oczami.

- Pieniądze przekazywane do miasta. Mój pradziadek je zwiększył na rozbudowę po wojnie, teraz nie są im tak potrzebne.

- W porządku - pocałowała mnie w policzek i wstała z łóżka.

Położyłem ręce pod głową i przyglądałem się jej. Ostatnio zauważyłem, że schudła. Nie była to jakąś ogromna zmiana, ale zmartwiło mnie to. Wiedziałem, że to wina stresu po śmierci ojca, ale nie mogłem pozwolić, żeby chudła dalej. Poszukiwania jej rodzicielki trwały w najlepsze i swoją drogą znaleźliśmy trop. Nie mówiłem jej o tym, bo uznałem, że ona na pewno chciałaby się przyłączyć do poszukiwań, a ja nie mogłem na to pozwolić. Brakowało mi tylko tego, żeby moja przeznaczona wybrała się ponownie na teren demonów.

- O czym myślisz? - zapytała ubierając biustonosz, a później dżinsy.

- O twoich cudownych nogach - nie było to kłamstwo, po części.

- Oh..Myślałam, że o czymś istotnym, bo miałeś taką minę.

- Sugerujesz, że twoje boskie ciało nie jest istotne? - podniosłem się z łóżka i podeszłem do niej.

Kochałem sposób w jaki na mnie patrzyła. Jej oczy błyszczały przeglądając się mojej umięśnionej sylwetce.

~ A mówiłam, że jest piękny? Ile razy będziesz zaprzeczać? ~ usłyszałem jej wilczyce, ale ona nie odpowiedziała jej tylko zacisnęła usta w wąską linie.

Doskonale wiedziałem, że gdyby się dowiedziała, że często wyłapuje jej rozmowy z Elizabeth, obraziłaby się na mnie. Jednak nie kontrolowałem tego, po prostu słyszałem je, jakby to ktoś obok mnie z kimś rozmawiał. Tak samo było z jej myślami, słyszałem je. Zresztą ona słyszała też moje bardzo często. Tylko wtedy kiedy nie mogłem się skupić, żeby były one głęboko w mojej głowie.

- Ja nic nie sugeruje - uśmiechnęła się delikatnie kładąc dłoń na moim brzuchu. Zadrżałem delikatnie czując jej dotyk, a mój wilk skomlał o więcej.

- Weźmiemy razem prysznic.

- To pytanie czy rozkaz? - zapytała i przygryzła dolną wargę, a ja nie odpowiadając zaniosłem ją do łazienki.

Złączyłem nasze usta przygniatając ją do ściany. Mruknęła cicho zadowlona i wplotła palce w moje włosy. Jej dotyk był kojący i jednocześnie niezwykle pobudzający. Pozbyłem się jej spodni, a później rówież całej bielizny. Naga zdecydowanie podobała mi się najbardziej.

- To było pytanie Ana - dotknąłem ustami jej szyi i stworzyłem sobie szlak aż do oznaczenia.

Zdecydowanie spodobało się jej to, a dłonie mojej mate przejechały po moich ramionach i dotarły do bokserek. Ściągnęła je, a ja złapałem za jej pośladki i podniosłem. Oplotła nogi wokół moich bioder, a ja bez zbędnego gadania wszedłem w nią cały. Pisnęła zaskoczona, ale dostała chwilę na przyzwyczajenie się do uczucia wypełnienia. Zacisnęła palce na moich ramionach, a ja powoli zacząłem się poruszać. Jęknęła cicho i odchyliła głowę. Poczułem jak moje kły z podniecenia wysunęły się, więc nachyliłem się w stronę jej obojczyków i kąsałem je delikatnie. Sapnęła cicho, a później nie powstrzymywała się od jęków, które niszczyły mój mur samokontroli.
Wpiłem się w jej usta i wykonywałem coraz szybsze i precyzyjne ruchy. Jej język od razu splótł się z moim w namiętnym tańcu.

- Seth - westchnęła odrywając się na moment, po czym pociągnęła za moje włosy.

Orgazm rozszedł się po jej ciele, a chwile później stan błogości rozszedł się po moim ciele. Spojrzała na mnie, a w jej oczach szalały wesołe ogniki. Tak, seks z rana był zdecydowanie czymś cudownym. Wysunąłem się z niej powoli, a ona sapnęła przymykając na moment powieki. Jednak nie postawiłem jej na podłodze tylko od razu wszedłem pod prysznic. Puściłem letnią wodę i dopiero wtedy postawiłem ją, trzymając za biodra, gdyby jej nogi były nadal z waty.

- Kocham cię - oznajmiła i łapiąc mnie za policzki pocałowała delikatnie.

Zaraz po prysznicu i owinąłem jej ciało ręcznikiem, a chwilę później swoje. Umyłem szybko zęby, a ona ubrała bieliznę i dżinsy, po czym przytuliła się do moich pleców. Przysięgam, że tak niewinne czyny rozczulały mnie do granic możliwości. Wyplułem pastę z ust i umyłem szczoteczkę, wypłukałem usta, po czym odwróciłem się do niej. Objąłem ją mocno i pocałowałem w czoło.

- Wieczorem pójdziemy pobiegać jeżeli chcesz - powiedziałem, a ona skinęła głową i zaciągnęła się moim zapachem przejeżdżając nosem po moim torsie.

Chwilę później odsunęła się ode mnie i sama zaczęła się przygotowywać do wyjścia z sypialni. Ubrałem się i usłyszałem pukanie do drzwi.

- Proszę - powiedziałem, a drzwi uchyliły się i do pomieszczenia zajrzała Jennifer.

- Alfo Pani Madelaine czeka w gabinecie.

- Powiedz, że zaraz przyjdę i przynieś mi śniadanie do gabinetu, a lunie naszykuj w jadalni i zawołaj tam Lydie.

- Dobrze alfo - wyszła.

- Zdajesz sobie sprawę, że ją wyszkoliłaś? - zapytałem doskonale wiedząc, że słucha.

- Niech wie gdzie jej miejsce - mruknęła pod nosem, a ja uśmiechnąłem się delikatnie.

- Będzie tutaj jeszcze dwa miesiące, ale wydaje mi się, że zostanie na stałe.

- Co?

- Christian to jej przeznaczony - powiedziałem i oparłem się o framugę drzwi przeglądając jej.

- Oh, wydaje się w porządku, współczuje mu takiej zołzy - roześmiałem się i poczekałem, aż skończy malować rzęsy, po czym podeszłem do niej i pocałowałem w policzek.

- Muszę iść.

- Wiem - spojrzała na mnie.

- Do obiadu? - złapałem za jej biodra i przyciągnąłem do siebie.

- Do obiadu wilczku - musnąłem jej usta i wyszedłem z sypialni już odczuwając tęsknotę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro