42

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Anastasia

Zostały dwie godziny do obiadu, a ja kręciłam się po domu szukając jakiegokolwiek zajęcia. Przez ostatnie półtorej godziny siedziałam w salonie z matkami, które potrzebowały mojej pomocy i zgłaszały się po nią. Sprawiło to, że poczułam się jak prawdziwa luna stada, a nie tylko osoba przy boku alfy. Napawało mnie to szczęściem, ale kiedy skończyłam nie miałam co robić. Doradzałam tym kobietom, czasami obiecałam, że porozmawiam z Sethem, o zakupie paru rzeczy do ich skrzydła i naprawdę miałam taki zamiar, ale do obiadu było trochę czasu.
W pewnym momencie do mojego nosa dostał się zapach mojego brata, a ja uśmiechnąłem się do siebie.
Podniosłam się z kanapy po chwili czując mocny uścisk.

- Cześć Issac, co tutaj robisz?

- Postanowiłem sprawdzić jak się masz. Wszystko okej? Wiesz jak używa się telefonu? - złapał mnie za ramiona i pogładził je, patrząc w moje oczy.

- Wszystko w porządku i wiem, ale nie miałam kiedy. Naprawdę - jego lodowe tęczówki przeszywały mnie jakby chciał odczytać wszystko z mojej twarzy.

- Obyś mówiła prawdę, bo inaczej cię uduszę. Martwimy się z dziadkami o ciebie, powinnaś częściej dawać jakikolwiek znak, że naprawdę jest w porządku.

- Będę pamiętać - posłałam mu uśmiech i poczułam zapach Lilian schodzącej po schodach, która po chwili była w tym samym pomieszczeniu co my.

Wpatrywała się w mojego brata jak w kolejny cud świata, a w jej oczach błysnęło złoto, wiedziałam co to oznacza. Issac był jej przeznaczony, ale dopiero w pełnie naprawdę wpoi się w niego.

- Issac to Lilianna, Lilian to jest Issac, mój brat.

- Oh Luno..- szepnęła sama do siebie nie mogąc oderwać od niego wzroku.

Wiedziałam, że on też odczuwa więź, w końcu był w połowie wilkołakiem jak ja kiedyś, tyle, że nie musiał wybierać. Postanowiłam iść coś poczytać, ale wchodząc na schody głos Setha rozszedł się po mojej głowie.

- Przyjdź do mnie.

Nie odpowiedziałam po prostu poszłam w stronę jego gabinetu, a będąc w nim zobaczyłam jak siedzi sam, przy biurku robiąc coś na laptopie. Na szklanym blacie walały się różne kartki, ale nie zwróciły mojej większej uwagi. Bardziej zrobił to on zwracając wzrok na mnie.

- Potrzebujesz czegoś? - zapytałam, a on odsunął się od biurka, co znaczyło, że mam usiąść mu na kolanach.
Tak też zrobiłam.

- Ciebie - poprawił moje włosy i przejechał nosem po mojej szyi.

- Mogłam spodziewać się tej odpowiedzi - uśmiechnęłam się do siebie, a on złożył krótki pocałunek na mojej szyi i objął mnie szczelniej.

- Nie potrzebuje, przecież niczego innego jak ciebie przy sobie.

- Co robiłeś?- przejechałam dłonią po jego włosach.

- Sprawdzałem wynagrodzenia.

-  A to? - pokazałam na kartki.

- Dane o zmiennych z innych watah przebywających  u nas oraz wampirów pojawiających się w ostatnich dwóch miesiącach.

- Dlaczego to sprawdzasz?- zmarszczyłam brwi, a on spiął się delikatnie.

- Nie rozmawiajmy o tym jeszcze..

- Seth, obiecałeś mi coś.

- Nie jestem pewien czy jesteś gotowa to usłyszeć.

- Jestem - zgromiłam go wzrokiem, a on westchnął.

- Twoja mama..Podejrzewamy, że wampiry ją porwały i jest na terenie demonów. Rey razem z inną trójką naszych jest to sprawdzić od godziny..Błagam nie gniewaj się, nie mogłem wcześniej ci tego powiedzieć, bo nalegałabyś by iść z nimi, a ja nie mogę cię narażać.

Nie odpowiadając wtuliłam się w niego jak małe dziecko i przygryzłam mocno policzek od środka czując łzy pod powiekami. Nie mogłam być o to zła, chciał mnie chronić, ale niespodziewana informacja była jak cios w serce. Seth nic nie mówił, zmiast tego z czułością gładził moje włosy i tulił mnie do siebie.
Kochał mnie, cholernie mnie kochał i nie była to kwestia przeznaczenia, on nawet gdybyśmy stracili więź został przy mnie. Wiedziałam o tym. Sama też nigdy nie miałam zamiaru zostawiać go, zbyt bolałoby mnie to i umarłbym z tęsknoty.

- Jeżeli moje przypuszczenia są prawdziwe..Wampiry pożałują, wiesz o tym prawda? Na pewno nie przypadkiem akurat ona została porwana.

- Wiem wilczku, ale nie my się tym zajmiemy, powiemy radzie, a ona zrobi co będzie uważała za słuszne.

- Oczywiście kochanie - pocałował mnie w czoło.

Siedzieliśmy w ciszy przez dwadzieścia minut, później brunet powoli zaczynał inną rozmowę. Musiałam oderwać myśli dlatego wciągnęłm się w nią. Powiedziałam o tym o co poprosiły mnie mamy, a on oznajmił, że zleci komuś ten zakup.
Później rozmowa rozluźniła się kompletnie i nadal przytulona do niego zatraciłam się w jego zapachu.
Jednak mój spokój nie trwał długo.
Rey bez pukania wszedł do pomieszczenia.

- Znaleźliśmy ją - powiedział, a moje serce na moment zatrzymało się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro