7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stałam przy oknie w sypialni mojego mate i obserwowałam. Wszystko było takie spokojne oraz niezwykle opanowane. Zresztą zbliżał się wieczór, nie spodziewałam się niczego innego. W pewnym momencie ktoś wszedł do pokoju, a ja spojrzałam w tamtą stronę.  Zobaczyłam dziewczynę, która uśmiechnęła się i zamknęła za sobą drzwi.

- Hej. Jestem Lydia, siostra Setha.

- Tak, wybacz, powinnam się domyślić.

- Nie ma sprawy. Zauważyłam cię w oknie, chcesz może wyjść na zewnątrz?

- Nie wiem czy.. - przerwała mi.

- Nic mu nie będzie jak się trochę pomartwi. - złapała mnie za rękę i wyszła ze mną na ogród.- Podoba cię się u nas?

- Tutaj jest naprawdę ładnie, wszystko jest takie doskonałe i dobrze dobrane, ale...Wolę swój dom. Bez obrazy, oczywiście.

- Spokojnie, rozumiem to. - zaśmiała się.

- Źle się tutaj czuję, bardzo nieswojo. Nie mów tego nikomu, nie chce nikogo urazić.

- Na początku zawsze jest ciężko. Z czasem będzie wam łatwiej.

- Mam nadzieję.

- Dzisiaj wasza pierwsza noc razem. Jeżeli przeżyjesz ją z moim kopiącym i gadającym przez sen bratem, wytrzymasz wszystko.

- O nie, mówi przez sen?

- Tak. Bardzo często coś tam mamrocze.

- To fatalne.

- I to jeszcze jak..

Zamilkłyśmy na chwilę słysząc niepokojący ryk z lasu. Poczułam jak moje oczy zmieniają kolor, a zęby wysuwają się, tak samo jak paznokcie przebiły się przez skórę. Znałam osobę, która potrzebowała pomocy.

- Ana? - dziewczyna spojrzała na mnie, ale ja rzuciłam się biegiem do lasu.

Poczułam krew i kierowałam się tym zapachem. Był coraz silniejszy, a ja czułam rosnący gniew. W końcu byłam przy Theo i zobaczyłam jak opiera się o drzewo. Miał strzałę w nodze. Musiała być pokryta tojadem, gdyż z jego nosa zaczęła wypływać czarna substancja.

- Theo.. - przykucnęłam przy nim szybko.

- To nic takiego. - chciał się uśmiechnąć, ale przez ból nie potrafił.

- Muszę ją wyciągnąć - złapałam za strzałę.

- Tak, tak będzie najlepiej - westchnął, a ja ją delikatnie ruszyłam, na co krzyknął.

- Wiem, że boli, ale musimy się tego pozbyć, musisz się uzdrowić.

Pokiwał tylko głową, a ja znowu zaczęłam ją wyciągnąć. Było to ciężkie, ale w końcu się udało. Spojrzałam na osiemnastolatka, szybko odkładając strzałę na bok.

- Theo, nie zasypiaj! - złapałam go za policzki, ale on zaczął tracić przytomność - Theo! Wywołaj przemianę! - usłyszałam swój płaczliwy głos.

- Anastasia.. - wyszeptał otwierając oczy, ale szybko je zamknął.

- Theo!

Spoliczkowałam go, a kiedy to nic nie dało zrobiłam to jeszcze raz. Wtedy jego oczy otworzyły się szeroko i świeciły na żółto. Zawarczał na mnie, a ja uśmiechnęłam się wiedząc, że trucizna nie wchłonęła się za dobrze. Przyciągnęłam go do siebie, przytulając i tkwiliśmy tak przez pewien czas.

- Tak dawno się nie widzieliśmy...- przejechał po moich włosach.

- Siedem miesięcy - wtuliłam się w niego uważając na ranę.

- Przepraszam, że nie mieliśmy kontaktu.

- To już nieważne.

Poczułam zapach mojego mate, ale zanim zdążyłam się odsunąć od Theo, usłyszałam jego ryk. Szybko się podniosłam i odwróciłam do Setha, po czym zobaczyłam, że jest bliski przemiany, a jego oczy nabrały krwistej barwy.  Wyprzedził mnie podnosząc Theo do góry. Sprawnym ruchem przygniótł go do drzewa.

- Seth uspokój się, to mój przyjaciel. - chciałam go odsunąć od bruneta, ale ten zaczął warczeć w moją stronę.

- Nie masz prawa jej dotykać, rozumiesz?! - przygniótł go jeszcze bardziej, a jego kolor ponownie zmienił barwę na błękitną.

- Uspokójcie się! - odepchnęłam mężczyznę od zranionego.

- Masz zamiar go bronić? - zapytał wściekły.

- Został otruty! Mógłbyś się hamować
do cholery!

Wtedy Seth zobaczył strzałę, a jego oczy wróciły do naturalnego koloru.  Nic nie mówiąc wziął strzałę do rąk i oglądał ją, a potem spojrzał na naszą dwójkę.

- La ĉasistoj revenis. - oznajmił, a ja poczułam jak moje ciało paraliżuje strach.

_____
La ĉasistoj revenis - Łowcy wrócili




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro