Księżyc Widmo

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


****

Przypominam o komentowaniu, to się naprawdę fajnie czyta 


Coraline siedziała i wpatrywała się w okno całą noc, dopóki nie nastał ranek. Zmęczona, potarła oczy dłońmi. Nie mogła spać, nie po tym, co zobaczyła. Nie mogła przestać o tym myśleć. Co jeśli mogła kogoś uratować? Co jeśli by zginęła?

Nie zauważyła, kiedy wstało słońce. Było jeszcze wcześnie, ale już zaczęła przygotowywać się na lekcje. Bądź co bądź, musiała to zrobić. To było "normalne". Włożyła mundurek, przemyła twarz wodą, a włosy rozczesała i, co było rzadkie, zostawiła rozpuszczone. Zawahała się, jednak wzięła mapę Huncwotów i schowała ją do kieszeni. Mimo tego co mówiła Maya, lepiej byłoby oddać ją prawowitym właścicielom. Mimo wszystko, dzisiaj nie czuła się sobą. Westchnęła ciężko i próbowała znaleźć swoją ulubioną opaskę. Nie widziała jej, a pamiętała, że zostawiała ją w szafce. No, przynajmniej wydawało jej się że tak było. Przejrzała wszystkie szuflady, robiąc w nich niezły bałagan, ale po opasce nie było ani śladu. Chwyciła różdżkę i wyciągając ją przed siebie wyszeptała "accio opaska".

Jednak nic się nie stało.

Opaska nie przyleciała, a z różdżki nie wydobyły się nawet iskry.

Blondynkę zmroziło. Lekko uderzyła się w policzek, upewniając się że nie śni.

- Lumos. - wyszeptała, czując jak dłoń jej drży. Jednak tym razem było to samo. Różdżka nie zadziałała. Nie wydobyło się żadne światło. Nic. Zupełnie jakby dziewczyna straciła swoje umiejętności magiczne. Ślizgonka starała się uspokoić swój oddech, jednak nic to nie dało. Szybko schowała różdżkę do kieszeni i wybiegła z pokoju, nawet nie dbając czy nie obudzi Mayi. Musiała natychmiast porozmawiać z dyrektorem. Dumbledore na pewno będzie wiedział co robić.

O tak wczesnej godzinie nawet obrazy spały. I nie bardzo polubiły to, że była prefekt Slytherinu budzi je o tak nieboskiej porze. Jednak ją to nie obchodziło. Nie zatrzymała się nawet aby pogłaskać panią Norris, która kręciła się przy jednym z obrazów. Blondynka pewnie zapukała do drzwi gabinetu dyrektora, czując jak mocno bije jej serce. Była przestraszona, dlatego nie zdziwiło ją w najmniejszym stopniu, że dyrektor otworzył jej drzwi bardzo szybko, jak gdyby jej oczekiwał.

- Proszę, wejdź. - zaprosił ją do środka, otwierając drzwi na oścież. Blondynka weszła do gabinetu. Dyrektor zajął miejsce za swoim biurkiem i spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Co cię do mnie sprowadza?

- Mam problem dyrektorze. - wyjąkała dziewczyna. - Moja magia... chyba znika.

Dyrektor wstał tak szybko, że przewrócił naczynie z piórami stojące na jego biurku. Wyglądał na zaniepokojonego i bardzo zmartwionego. Wskazał jej dłonią, żeby usiadła na kanapie, co uczyniła. Gdy usiadła poczuła się odrobinkę lepiej i już się nie bała, że zemdleje na stojąco.

- Jak to? Dlaczego?

- N-Nie wiem, dyrektorze. - zająknęła się, za co sama zganiła się w myślach. Przecież nigdy się nie jąkała. - Myślę, że chodzi o te... wcześniejsze wydarzenia.

Dyrektor pokiwał w zrozumieniu głową. Zaczął przechadzać się w tę i z powrotem po swoim gabinecie, widocznie się nad czymś zastanawiając. Coraline obserwowała go uważnie.

- Wygląda na to, że twój organizm nadal przetwarza to co się stało. - stwierdził w końcu tonem znawcy, a ślizgonka łykała każde jego słowo. - Najprawdopodobniej musisz przyzwyczaić się do tego. Radzę ci więc, abyś myślała o tamtych wydarzeniach często, przypominała sobie co wtedy widziałaś, a po jakimś czasie nie będziesz już się bała. Jestem pewien, że pomoże ci też powrót do normalności, więc może przyjmiesz funkcję prefekta z powrotem? A pierwszy nocny patrol odbędziesz dzisiaj?

Coraline pokiwała głową.

- Bardzo dziękuję za pomoc, panie dyrektorze. - powiedziała.

Pożegnała się z Dumbledorem i wyszła z gabinetu. Tak jak jej kazał, starała przypominać sobie poprzednie wydarzenia, jednak za każdym razem czuła dreszcze. Nie wyglądało to, jakby miała się oswoić z tamtym wydarzeniem w najbliższym czasie.

Kilka godzin później, gdy Cora i Maya zeszły na śniadanie uwaga całej szkoły była skupiona na nich. Moon i Nicole wzięli chorobowe wolne. Gdy tylko usiadły przy stole, zostały zaatakowane milionem pytań, do których po chwili dołączyło zdziwienie widokiem odznaki prefekta przypiętej do szaty Coraline. Nie mogli uwierzyć, że po ucieczce ze szkoły, dziewczynie pozwolono nadal pełnić tę funkcję. Ślizgonki nie odpowiadały na żadne pytania kierowane w ich stronę, i w duchu podziękowały Dumbledorowi za to, że wstąpił na piedestał do ogłoszeń i wszyscy zamilkli.

- Jak powszechnie wiadomo, czwórka uczniów zniknęła wczoraj z Hogwartu. Oświadczam, że jest całkowicie zabronione pytanie owych uczniów o tamte wydarzenia. Mam nadzieję, że mnie posłuchacie. Po drugie, chciałbym oświadczyć przybycie nowych uczniów. Ze względu na niestabilną sytuację w ich szkole zostali tutaj przeniesieni.

Jak na zawołanie drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się i można było ujrzeć piątkę uczniów. Cora usłyszała jak Maya wstrzymuje oddech. Blondynka dokładniej przyjrzała się nowym i zauważyła, że chłopak stojący na przodzie to ten sam, którego wcześniej spotkała i który rzucił razem z nią zaklęcie na tamtego czarodzieja. Dumbledore odchrząknął.

- Więc, uczniowie zaraz zostaną przydzieleni do domów. Mam nadzieję, że przyjmiecie ich z szacunkiem i zawiążecie bliskie przyjaźnie. - dokończył dyrektor i usiadł na swoim miejscu.

McGonagall podniosła się z miejsca z listą, na której najprawdopodobniej znajdowały się imiona nowych. Coraline wpatrywała się tylko w gościa, którego wcześniej spotkała. Zastanawiała się czy to przypadek, czy może przeznaczenie? A może coś zupełnie innego? W końcu niecodziennie spotyka się innego czarodzieja, który później przenosi się do twojej szkoły! On wyczuł jej wzrok i puścił jej oczko. Odwróciła wzrok i przewróciła oczami. A mogła nie patrzeć. Teraz ten koleś pomyśli, że ona na niego leci.

- Gilbert Connor! - wyczytała McGonagall. Jakiś blondyn wyszedł z grupy, a ona nałożyła mu na głowę tiarę przydziału.

- Slytherin! - wykrzyknęła tiara. Stół Ślizgonów zaniósł się brawami i okrzykami, a chłopak przy nim usiadł. Następnych Coraline już nie słuchała, napiła się wody i przypomniała sobie plan lekcji. Wmawiała sobie, że nowi uczniowie jej nie interesowali.

- Riddle Matthew! - wyczytała McGonagall, a cała sala ucichła. Coraline mało nie zakrztusiła się wodą, a jej wzrok powędrował w stronę Mayi. Matthew Riddle? Riddle? Jak Maya Riddle?

Brązowowłosa tylko wzruszyła ramionami z uśmiechem zawstydzenia na twarzy. Coraline postanowiła, że potem z nią pogada. Po śniadaniu wzięła ślizgonkę pod rękę i ruszyły na błonia.

- Nie chwaliłaś się, że masz brata. - stwierdziła oskarżającym tonem.

- Nie było okazji. Poza tym, nie jestem z niego specjalnie dumna. –przyznała. - Wiesz, problemy rodzinne.

- Aha... - skwitowała Coraline i postanowiła, że jednak nie będzie drążyć. Sama dobrze wiedziała coś o problemach rodzinnych. W końcu rozdzieliły się i Cora poszła do biblioteki. Korytarze nie były zatłoczone, bo większość uczniów miała lekcje, a część siedziała na błoniach lub w pokojach wspólnych. Toteż przechodząc Cora nie zwracała uwagi na uczniów. Dopóki ktoś z czerwono-złotym krawatem nie wyszedł jej z na przeciwka. Spuściła głowę, modląc się, żeby ta osoba jej nie zauważyła albo po prostu zignorowała. W życiu nie ma tak dobrze. Chłopak złapał ją za ramię, zmuszając ją do spojrzenia mu w oczy. Jego szare tęczówki były tak piękne jak zawsze. Nic dziwnego, czymś czarował te wszystkie dziewczyny.

- Coraline. - powiedział, zatrzymując ją na środku korytarza. - Wydaje mi się, że musimy o czymś porozmawiać.

Wokół nich nagle wszyscy zastygli, a potem rozeszły się ciche szepty. W końcu, dawna najpopularniejsza para Hogwartu, która nie rozmawiała ze sobą, mało tego, nie mogła na siebie patrzeć przez ostatnie dwa lata, nagle nawiązała jakikolwiek kontakt. A ludzie uwielbiają plotki. Niestety, żaden z ciekawskich uczniów obecnych na tamtym korytarzu nie dowiedział się o co może chodzić, bo zza zakrętu wyłonił się Remus, który pociągnął Syriusza oraz Coraline z dala od tłumu.

- Łapo, możesz mnie zostawić z nią sam na sam? - spytał, gdy już znaleźli się z daleka od wścibskich oczu i uszu.

- Nie mogę. Mamy do pogadania. - zaprotestował Syriusz.

- Ależ może! - oświadczyła Coraline, biorąc Remusa pod rękę. - My właśnie skończyliśmy rozmawiać.

- Nie możesz mnie wciąż ignorować!

- Ależ mogę! - stwierdziła ślizgonka. - I będę. Idź sobie.

- Pójdę, gdy zgodzisz się ze mną normalnie porozmawiać. - naciskał gryfon. Ślizgonka westchnęła ciężko, zastanawiając się za jakie grzechy musi teraz przez to przechodzić.

- Mam dzisiaj patrol, więc jutro mi nie pasu-

- Więc dzisiaj w nocy. I oddaj mapę. - zażądał. Coraline niechętnie wyjęła mapę Huncwotów i mu ją podała.

- Dzięki. Do zobaczenia dziś w nocy. Znajdę cię. - stwierdził, po czym nie dając dziewczynie szansy na odpowiedź odwrócił się i odszedł. Blondynka przeniosła wzrok na Remusa, który teraz, jak Syriusz odszedł, zrobił się szkarłatny na twarzy.

- Wiesz, mam do Ciebie pytanie... i może małą prośbę.

- Wiem o co chodzi i moja odpowiedź brzmi: nie. Remus do cholery. To, że masz ten swój "futrzany problem" wcale nie sprawia, że jesteś gorszy i nie będę szeptać jakichś obleśnych plotek do dziewczyny, która Ci się podoba. - stwierdziła, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Znała ten rumieniec na twarzy chłopaka. Gryfon rzadko się zakochiwał. Można by powiedzieć, że prawie wcale. Ale gdy już się zakochał, to mocno.

- Ale... - gryfon spuścił głowę. Cała odwaga, którą w sobie zbudował w ciągu tych dwóch lat wyparowała.

- Zrobimy tak. - zdecydowała Coraline. - Umówię Cię z nią na randkę. Skąd wiesz, może to nie wypali? I wtedy nie będziesz musiał już podkładać sobie kłód pod nogi.

- No... okej. - zgodził się gryfon. Cora pomyślała, że skoro zgodził się tak łatwo to naprawdę musiał być nieźle zakochany.

- A kim jest ta szczęśliwa wybranka?

- Juliet Crystal... - wymamrotał ledwo słyszalnie. Coraline pisnęła z radości.

- Juliet?! O kurka! Ale super! – krzyknęła, ale widząc wyraz twarzy chłopaka natychmiast oprzytomniała. - E... Znaczy, zobaczę co da się zrobić.

Remus odgarnął włosy z czoła i uśmiechnął się lekko.

- Dziękuję, Cora. Nawet nie wiesz, jak bardzo mi na tym zależy... A jeżeli miałabyś kiedyś problem lub chciałabyś pogadać o... no wiesz, tamtych wydarzeniach, przez które nie było was w szkole, to możesz na mnie liczyć.

- Dzięki Remi, ale... to był ciężki dzień, powiem ci, że kilka osób zginęło... - wzięła głęboki oddech, aby się trochę uspokoić. - Ale Dumbledore powiedział, że rozmyślanie o tym i powrót do normalności mi pomoże.

- Dumbledore tak powiedział? - Remus zmarszczył brwi, wyglądał na zaniepokojonego. Ślizgonka pokiwała głową.

- Tak i dlatego wróciłam do obowiązków prefekta... - Ślizgonka spojrzała na zegarek. - Kurczę! Jeżeli mam sama nie zasnąć na dzisiejszym patrolu to lepiej pójdę i teraz z dwie godzinki pośpię, bo później nie będzie czasu. Widzimy się później Remi! - pożegnała się z chłopakiem i ruszyła do dormitorium.

A/N

Trochę natłok informacji ale mam nadzieję, że wszyscy ogarnęli co się stało <3 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro