Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zaczęłam oddalać się od przyjaciół. Teraz już tylko odpowiadali mi grzecznościowo na niektóre pytania. Miałam jednak duże wsparcie w Draco.

W sobotę blondyn trafił do drużyny Quidditcha. Co prawda jedną z przyczyn było to, że jego ojciec kupił Ślizgonom nowe Nimbusy 2001, ale i tak byłam z niego dumna.

Dzisiaj zaprosił mnie na pierwszy trening, a ja się zgodziłam.

- Alex! Super, że przyszłaś! - powiedział, gdy do niego podeszłam.

- Ja też się cieszę. Na jakiej pozycji grasz? - spytałam po chwili idąc z resztą drużyny i chłopakiem w stronę boiska.

Draco nie zdążył mi odpowiedzieć, bo weszliśmy na stadion, a Flint zaczął się kłócić z Wood'em.

- Macie nowego szukającego? - usłyszałam.

I w tym momencie wiedziałam na jakiej pozycji gra Draco, bo właśnie pokazał mi ręka, co zamierza zrobić i wyszedł przed wszystkich.

Zaczęła się rozmowa. Jak zwykle blondyn zaczął wyzywać Weasley'ów, a ja stałam jak kołek i nic nie mówiłam. Cieszyłam się, że nie miałam na sobie nic, co wskazywałoby na moją przynależność do Gryfindoru.

W miarę spokojna wymiana zdań zmieniła się w kłótnie.

- Nikt cię pytał o zdanie ty wredna szlamo! - warknął Draco do Hermiony.

To było za wiele. Wyszłam zza wysokich Ślizgonów i już chciałam coś powiedzieć, ale Ron mnie ubiegł. Próbował rzucić zaklęcie w blondyna, ale nie udało mu się i sam wylądował na trawie i wypluł ślimaka. Ślizgoni oczywiście wybuchnęli śmiechem, ale ja podeszłam do Malfoy'a i cicho powiedziałam:

- Przesadziłeś - mój głos był dobitny.

Popchnęłam go i pobiegłam do zamku. Chciał pójść za mną, ale Flint go zatrzymał.

Usiadłam gdzieś w zaciszu. Nie płakałam, nie myślałam, poprostu siedziałam po turecku i wpatrywałam się w przestrzeń oraz cicho nuciłam piosenkę.

Nie wiem ile tak siedziałam. Wyszłam przed zamek i udałam się do Zakazanego Lasu. Nie wiem, co mnie do tego zmusiło, ale w ogóle się nie bałam. Po chwili zrobiłam się głodna, więc postanowiłam wrócić. Niestety wychodząc z lasu natknęłam się na Lockharta.

- O! Panienka Black.

- Dzień dobry.

- Czyżbyś nie wiedziała, że wchodzenie do lasu jest zakazane?

- Och przepraszam, niech Pan nie odejmuje Gryfindorowi punktów, Pan jest taki niesamowity! Przeczytałam wszystkie Pana książki. Myślałam, że dałabym radę z wilkołakiem, ale chyba tylko Pan jest taki świetny - zaczęłam słodzić Lockhartowi.

- No dobrze, nie odejmę punktów, ale szlaban cię nie ominie - był rozweselony.

- Dziękuję, Pan jest niesamowity!

- Pewnie cię ucieszy, bo będziesz odpisywać ze mną na listy moich fanów.

Nie cieszyłam się, ale udawałam zadowoloną.

- To niesamowite. Bardzo się cieszę!

- Widzimy się o ósmej.

Uciekłam jak najszybciej się dało i poszłam na obiad.

Siadłam i zjadłam wszystko ze smakiem. Resztę popołudnia spędziłam miło, mianowicie spałam. Tak, spałam. Gdy się obudziłam było pięć po ósmej. Szybko się ubrałam i pobiegłam do gabinetu Gilderoy'a.

Zapukałam. O dziwo drzwi otworzył mi Harry.

- Cześć - powiedziałam zmęczona.

- Hej - odpowiedział smutno.

- Witaj Alex - usłyszałam profesora.

- Witam i przepraszam za spóźnienie.

- Nic się nie stało, porozmawiałem sobie z Potterem.

Było maksymalnie nudno, do czasu, gdy usłyszałam głos. Był dziwny, jakby nienależący do człowieka.

Harry też go usłyszał, ale gdy powiedział to Lockhartowi on stwierdził, że już późno i mamy iść. Oboje szybko wyszliśmy z klasy.

- Też go słyszałam - rzuciłam wchodząc do dormitorium. Harry wyraźnie się ucieszył.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro