Rozdział 38

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry pochwalił mi się, że dostał najnowszy model miotły - Błyskawicę. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że miotła nie miała żadnej kartki z informacją od kogo to. Trochę mnie to zaniepokoiło, ale rozsądek szybko zagłuszyły krzyki podniecenia chłopaków. Wróciłam do dormitorium, jak co roku przebrałam się w otrzymany od Pani Weasley sweter, założyłam do niego również rajstopy i udałam się do Lupina, z nadzieją, że będzie tam Acrux, aby wręczyć im prezenty. Nie przeliczyłam się. Obaj mężczyźni siedzieli przy stoliku i prowadzili zawzietą rozmowę na temat dementorów.

- Wesołych Świąt! - radośnie ich przywitałam.

- Wesołych Świąt - odpowiedzieli zadowoleni.

- Mam coś dla was - wręczyłam im po dużym prezencie.

W paczce brata był album ze zdjęciami przeze mnie zrobionymi. Znajdowali sie na nich moi przyjaciele, ja, pani Figg, a czasem nawet nauczyciele.

- Stwierdziłam, że może ci się podobać. W sumie jakoś tak. Bez powodu.

- Jest świetny, będę mógł patrzeć na moją siostrzyczke kiedy będę chciał - zaśmiał się i rozłożył ręce.

Już dawno nikt tak bardzo czule mnie nie przytulał.

- A to dla ciebie. Wreszcie mogę osobiście ci to dać. - wręczył mi srebrną bransoletkę z przywieszkami w kształcie dwóch wilkow, psa, węża i lwa.

- Cały ogród zoologiczny - zaśmiałam się.

- Każda ma jakieś znaczenie - powiedział i wziął moją dłoń.

- Mogę? - zapytał zanim zdjął mi opaskę ukrywającą tatuaż na nadgarstku.

Przytaknęłam kiwając głową.

- Jest naprawdę ładna - powiedziałam, gdy Acrux zapiął mi bransoletkę

- Pasuje do tatuażu - uśmiechnął się.

- Muszę wam coś wyznać- powiedziałam nagle. - Jestem animagiem.

Lupin zaśmiał się wydychając z ulgą powietrze.

- Już sie wystraszyłem, że to coś poważnego.

- Stań do mnie tyłem - powiedział Acrux, po czym sam tak zrobił.

- A teraz zamień się w swoją drugą postać - powiedział, gdy wykonałam wcześniejszą prośbę.

Stojąc na czterech łapach obejrzałam się i ... zobaczyłam trochę wiekszego ode mnie wilka. Podeszłam i swoim pyszczkiem dotknęłam jego mordki, a on polizał mnie po policzku. Potem odmieniliśmy się.

- A wiec to ciebie widziałam w lustrze dwa lata temu.

- Chyba tak - zaśmiał się i odgarnął włosy za ucho. Wtedy moim oczom ukazał się kolejny ciemny kształt.

- Co to za tatuaż? - zapytałam.

- Wąż, lubię go - przyjrzałam sie. Rzeczywiście to był niewielki wąż, który wyglądał jakby pełz wzdłuż ucha Acruxa.

- Ty się nie załapałaś - na jego twarzy pojawił się szeroki usmiech, który ujmował rozmówcę za serce.

- A ja co dostałem - zapytał po chwili Lupin. - Nowy płaszcz, czy to jakaś insynuacja? - również sie uśmiechnął, dzięki czemu jego twarz nie wydawała się taka zmęczoną, chociaż mimo to wyglądał okropnie.

- Razem z twoim bratem doszedłem do wniosku, że musisz nauczyć się zaklęcia Expecto Patronum, by w razie potrzeby móc walczyć z dementorami. W ramach prezentu będę Cię tego uczył - lekko uniósł kącik ust.

- Nie zdążył kupić prezentu - wtrącił chrząkając chłopak, a ja się zaśmiałam.

Nagle do pokoju wszedł Snape.

- Śpieszę się Lupin, więc ... - przerwał widząc naszą... dwójkę? Wsunęłam nogi pod prostokątny stół okryty obrusem i pod balerynką poczułam miękkie futro.

- Dzień dobry profesorze - niewinnie się uśmiechnęłam, zdjełam buta i nagą stopą szurałam po sierści Acruxa, co mnie trochę śmieszyło.

- Remusie możemy porozmawiać na twoim zapleczu? - zapytał Snape mocno zaciskając zęby.

- Oczywiście Severusie.

- Co robisz, sam na sam z uczennicą trzeciego roku o tej porze? - doszedł mnie stłumiomy, gniewny głos Snape'a.

- Rozmawiałem akurat z panną Black na temat wypracowania na moje zajęcia - odpowiedział z opanowaniem.

- Twój eliksir tojadowy - warknał i wyszedł z zaplecza.

Remus wyszedł do nas.

- Tojadowy... Nie znam się zbytnio na elikairach, ale czy eliksir tojadowy nie łagodzi obiawów likantropi? - zapytałam Lupina.

- Tak, jestem wilkołakiem - powiedział jakby w ten sposób pozbywał się ciężaru, ale zrobił to z niecodzienną łatwością.

Acrux wyszedł spod stołu.

- Powinienem nakrzyczeć na ciebie, że dotykałaś mnie stopą, ale to przemilczę.

- Milutko co? - zaśmiałam się.

- Głuptas! - poczochrał mi włosy.

Resztę dnia spędziłam z bratem na rozmowach. Zdecydowałam nie schodzić na ucztę do Wielkiej Sali.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro