Trzecie koło u roweru?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

/ Kontynuacja opowiadania 'Znajoma pani Hudson'/

Remont w nieruszanym od lat mieszkaniu na dole trwał od trzech dni. Sherlockowi było to poniekąd na rękę, że Keira zamierza się tam wprowadzić. W końcu nie zabierze Johna a tego przecież bał sie najbardziej. Do owego strachu nie przyznał się sam przed sobą lecz niezaprzeczalnie trwał on w jego podświadomości. Do tej pory zmieniło się niewiele jednak dało się odczuć, że jest inaczej niż dotychczas. W życiu dwóch przyjaciół pojawiła sie kobieta.
Jak wcześniej wspominała przyjaciółce, złożyła do szefa wniosek o przeniesienie. Zgodził się , oczywiście bez większej radości gdyż była naprawdę świetnym pracownikiem. Nic nie mogła poradzić na to, że zakochała sie w tym pięknym mieście oraz w mężczyźnie bez którego teraz nie wyobrażała sobie życia.

Wróciła właśnie z firmy. Skontrolowała pracę malarzy po czym skierowała się na górę. Zdziwiła się widząc obcego mężczyźne siedzącego na fotelu.
- Dzień dobry. Przepraszam kim pan jest?- zapytała starając sie być uprzejma.
- O to samo mógłbym zapytać panią. - odparł wstając. Odruchowo poprawił zapięcie swojego czarnego garnituru.
- Mycroft Holmes. - przedstawił się a już samo nazwisko było odpowiedzią dla dziewczyny na kilka pytań, które jeszcze przed chwilą miała w głowie.
- Więc jest pan bratem Sherlocka? - wolała się upewnić.
- Racja. A pani to.. ?
- Keira. Jestem dziewczyną Johna.
- Od dawna?
- Dzisiaj mijają dwa tygodnie.
- To dlatego pani nie kojarzę..
- To znaczy? - dopytała nie rozumiejąc sensu ostatniego zdania.
- Zdarza mi się obserwować poczynania mojego braciszka a co z tym idzie również Watsona. Jednak w ostatnich tygodniach nie miałem na to czasu.
- Powiedzmy, że rozumiem.. Napije się pan czegoś? - zapytała idąc do kuchni.
- Podziękuję. - odpowiedział, z elegancją, wolnym krokiem chodząc po pokoju. W końcu zajrzał również do kuchni i przystanął przy framudze drzwi obserwując jak dziewczyna przygotowuje sobie expresso.
- Życze ci powodzenia. Dotychczasowe związki Watsona kończyły sie po kiliu tygodniach albo miesiącach.
- Nie wiedziałam o tym.. Ale cóż, pewnie nie potrafiły zrozumieć relacji między Johnem a Sherlockiem i były zazdrosne o czas jaki spędzał z nim a nie z nimi.
- A ty nie jesteś?
- Nie. Staramy się spędzać ze sobą każdą wolną chwilę ale nie mam pretensji gdy czasem wraca w środku nocy.
- Mój brat.. nie próbował Cię zniechęcić do siebie czy do ogólnego mieszkania tutaj?
- Nie. Oprócz ludzkich części ciała które nie mieszczą sie już w specjalnej szafce i zajmują pół lodówki wszystko jest w porządku.. Przyszedł pan do niego w jakiejś konkretnej sprawie? - zapytała po czym przeszła do salonu z filiżanką kawy w dłoni i usiadła na kanapie. Mężczyzna zrobił kilka kroków w jej kierunku lecz trzymał sie na pewną odległość, nadal stojąc.

- Owszem. W sprawie nie cierpiącej zwłoki a Sherlock jak zawsze nie zjawia sie kiedy powinien.
- Przecież nie wie, że pan przyszedł..
- Jakby wiedział prawdopodobnie nie zjawił by się w domu do końca dnia - odparł na co kobieta uśmiechnęła sie z rozbawieniem.
- Ta pańska sprawa dotyczy kogoś ważnego, prawda? - zapytała jednocześnie czytając pierwszą stronę gazety, leżącej na stoliku.
- Oczywiście, bardzo ważnego.
- Czy nie chodzi przypadkiem o zabójstwo Lindy Gutierrez?
- Czyżby dziennikarskie hieny już o tym napisały? - zapytał retorycznie.
- Nie umiem czytać w myślach a jedynie w gazetcie. Mogę wiedzieć co pan ma wspólnego z jej śmiercią ?
- Była ona dobrą znajomą pewnej ważnej osoby. Dlatego muszę nadzorować śledztwo oraz sprawić aby morderca jak najszybciej został schwytany.
- Rozumiem.. - odpowiedziała czytając artykuł.
- Wątpię czy Sherlock zechce zająć sie tą sprawą.- dodała
- Oczywiście, że tak. - odparł a w głowie zaświtał mu nowy pomysł. Mężczyzna skierował sie do drzwi.
- Wychodzi pan? Myślałam, że czeka pan na..
- Dopilnuj aby na pewno zainteresował sie tym morderstwem. Wieczorem skontaktuje się z Watsonem aby dowiedzieć sie o możliwych postępach w sprawie. - po tych słowach opuścił pomieszczenie nawet nie zamykając za sobą drzwi. Lekko zdezorientowana zachowaniem mężczyzny kobieta popatrzyła przez chwilę na miejsce w którym jeszcze przed chwilą stał. Kiedy kończyła ekspresso usłyszała głosy dobiegające z dołu. Chwilę później w salonie zjawił się detektyw a za nim jego bloger.
- Od początku wiedziałem, że to ten ogrodnik. - powiedział Holmes w stronę swojego przyjaciela i skierował sie do kuchni. Zamierzał dokończyć eksperyment, który zaczął dzisiejszego ranka.
Watson podszedł do dziewczyny i czule się z nią przywitał
- Mycroft tu był. - szepnęła.
- Po co? - zapytał również przyciszonym głosem. W odpowiedzi Keira podała mu gazetę.
- Chodzi o to zabójstwo. To znajoma jakiejś ważnej osobistości.
- Tylko czemu nie zaczekał na nasz powrót?
- Chciał aby Sherlock nie dowiedział sie o jego wizycie i no wiesz, sam z siebie sie tym zajął.
- Rozumiem..
- Nie jadłam dzisiaj obiadu. Zjemy na mieście? - spytała już głośniej, z nadzieją, że sie zgodzi. Pierwszy raz od tygodnia tak wcześnie zakończyli sprawę i chciała wreszcie spędzić więcej czasu z ukochanym.
- Tak, też już jestem głodny. - odparł z lekkim uśmiechem. Zerknął jeszcze raz na gazetę.
- Czytałeś dzisiejszą prasę? - zapytał robiąc kilka kroków w stronę kuchni
- Masz pewnie na myśli morderstwo. kobiety z pierwszej strony. Nic ciekawego. - odparł oglądając coś pod mikroskopem.
- Została otruta przez kochanka. - dodał. John zerknął na dziewczynę.
- Chodźmy. - powiedział kierując się w stronę wyjścia. Gdy opuścili mieszkanie brunetka postanowiła wspominać ponownie o starszym bracie detektywa.
- Mycroft z pewnością będzie dopytywał o postępy..
- To oczywiste. Zawsze pisze do mnie gdy chodzi o jego sprawy. A gdy Sherlock nie chce sie tym zająć robi wszystko aby zmienił zdanie najczęściej wplątując w to mnie.
- Dasz mi do niego numer?
- Po co?
- Przekaże mu co powiedział jego brat i przy okazji załatwię aby dał dzisiaj nam spokój.
- Nie wiem czy to dobry pomysł skarbie.. Mycroft jest..
- Rozmawiałam w życiu z wieloma wysoko ustawionymi facetami. Zaufaj mi. - przerwała z lekkim uśmiechem. Mężczyzna podał jej swoją komórkę
- Nie chcę aby miał do mnie potem pretensje, że podaje komuś jego numer - wyjaśnił. Dziewczyna wzięła telefon po czym zadzwoniła. Nie minęło kilka sekund kiedy odebrał.
- Witam, z tej strony Keira, rozmawialiśmy dzisiaj w mieszkaniu Sherlocka.
- Ah tak, pamiętam..
- Pański brat twierdzi, że Lindy Gutierrez została zamordowana przez kochanka.
- Ma dowody?
- Nie do końca. Widzi pan, wywnioskował to po artykule z gazety i nie podzielił sie z nami informacją skąd o tym wie gdyż był zajęty czymś innym.
- Czym?
- Eksperymentem.. Zna pan sprawcę, pańscy ludzie czy też policja z pewnością nie są na tyle niewykfalikowani aby nie znaleźć odpowiednich dowody. Po nitce do kłębka tylko tym razem odwrotnie. Sherlock nie jest zainteresowany dalszym śledztwem w tej sprawie a ja ani John nie mamy zamiaru go przekonywać, co jak sam pan wie jest niemożliwe do wykonania.
- Rozumiem.. Ma pani rację. Do widzenia. - po tych słowach rozłączył się jakby nieco onieśmielony i zdezorientowany.
- I jak?
- Wszystko poszło po mojej myśli. Nawet przyznał mi rację.
- .. Wow - odparł wciąż nie mogąc uwierzyć, że jej sie udało.
- Jak ty .. jakim cudem on ci uległ? - dopytał.
- Tak już mam kochanie. - odpowiedziała z uśmiechem po czym pociągnęła go za rękę w stronę restauracji.

Dalszą pracę nad eksperymentem przerwał dźwięk przychodzącego sms'a. Holmes domyślał sie, od kogo może on być. Jeżeli ma sie do wyboru trzy opcje, nie jest niczym trudnym przewidzieć nadawcę.
Mycroft woli dzwonić, dość niedawno był u dentysty więc to nie on.
John jest na obiedzie i małe prawdopodobieństwo aby chciało mu sie teraz pisać.
Więc pozostaje Lestrade. A co z tym idzie nowa sprawa.
- Oby coś ciekawszego niż ostatnio. - mruknął pod nosem. Jednak ku swojemu zadowoleniu nie rozczarował się, znaleziono dwa ciała kobiet, w strojach kąpielowych, bez żadnych ubrań czy rzeczy osobistych. Nie było przy nich również karteczki, czy też wiadomości od mordercy. Ubrał sie po czym miał już wychodzić kiedy poczuł, że czegoś mu brakuje. A właściwie kogoś. I doskonale wiedział kogo.
Postawił nie dzwonić a jedynie wysłać mi wiadomość. Pozwolił przyjacielowi wybrać i miał nadzieję, że tego nie pożałuje.

- Nie sprawdzisz od kogo? - zapytała dziewczyna słysząc dźwięk komórki ukochanego.
- Z pewnością Sherlock. Ale nie mam zamiaru znów jechać do domu z byle powodu. Chcę wreszcie spokojnie zjeść. - wyjaśnił kontynuując spożywanie posiłku. Brunetka wzięła do ręki jego telefon, uprzednio leżący na stole po czym odczytała sms'a.
- Macie nową sprawę. - oznajmiła zerkając na Watsona z lekkim uśmiechem.
- Wysłał ci współrzędne.. John, ja nie chcę aby on myślał, że przeze mnie nie chcesz prowadzić śledztwa. I nie chce aby tak naprawdę było. Jak skończysz weź moje auto i jedź do niego. Ja i tak muszę coś załatwić w okolicy. - powiedziała. Słysząc to mężczyzna spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem
- Myślałem, że spędzimy razem to popołudnie..
- Trupy stwierdziły inaczej. - odparła
- Dobrze, pojadę tam.. Ale jak wrócę, musimy porozmawiać o pewnych rzeczach pani Watson. - dodał wstając od stołu
- Mhm. - z uśmieszkiem na ustach podała mu kluczyki.
- Do zobaczenia w domu. - dodała. Odprowadziła go wzrokiem do drzwi po czym upiła łyk kawy.

Po kilkunastu minutach John dotarł na miejsce zbrodni. Podszedł do ciał nad którymi to nachylał sie Sherlock.
- Wiadomo coś o nich? - zapytał przyglądając sie bladej twarzy martwej kobiety.
- Na razie nic szczególnego. - odparł Lestrade stojący obok detektywa.
- Zmarły w wyniku otrucia a potem zostały zrzucone do wody z tamtej górki. - powiedział Holmes po czym udał sie we wskazane wcześniej przez siebie miejsce. Tam, na trawie widoczne były specyficzne ślady
- Ktoś przywiózł tu ciała a potem ciągnął po ziemi. - stwierdził John.
- Na ich rękach znajdują sie kilkudniowe zadrapania. Musiały sie z kim szarpać. Stroje są typowe dla reprezentacji w zawodach pływackich. Skoro zginęły dwie to prawdopodobnie podpadły konkurencji.. Lub też mamy nowego seryjnego, który właśnie w taki sposób będzie uśmiercał ofiary. - po wypowiedzeniu tych słów jego kącik ust delikatnie sie uniósł. Mimio iż niektórzy uznali by to za nieludzkie, na myśl, że to może być kolejny szalony zabójca czuł dość specyficzne zadowolenie.
Przy o ofiarach nie ma żadnych rzeczy osobistych, z których to najczęściej udawało mu sie najwięcej wywnioskować. Czyż nie jest więc to sprawa idealnie 'stworzona' dla niego?
- Idziemy? - dopytał John widząc, że przyjaciel stoi już kilka dobrych minut w bezruchu, na owym wzniesieniu. Mężczyzna kiwnął twierdząco głową w odpowiedzi. Zeszli w dół po czym skierowali sie ku drodze, przy której to stało auto Keiry. Holmes spojrzał na Johna z lekkim zmieszaniem i zdziwieniem. Dziewczyna coraz bardziej ingerowała w ich życie nawet gdy nie było jej na miejscu. Detektyw nie chciał by ich taksówkowe wyprawy stały się przeszłością. Po co bawić się w jeżdżenie cudzym autem? Czy nie lepiej aby wszystko zostało tak jak jest?
- To gdzie jedziemy? - dopytał lekarz gdy już wsiedli.
- Najbliższy basen. - odpowiedział Sherlock
- Basen? Przecież w mieście ich jest mnóstwo. - odparł Watson odpalając silnik.
- W tej okolicy tylko dwa. Inne znajdują sie dużo dalej i wątpliwym jest aby morderca pofatygował sie tyle kilometrów. - wyjaśnił Holmes. Dalsza część podróży minęła im w milczeniu.
Bez wątpienia była to jedna z najdziwniejszych spraw jakie dotąd przyszło im rozwiązać.

Po dziesięciu minutach znajdowali się już przed budynkiem basenu. Gdy weszli do środka zatrzymali sie przy recepcji.
- Czy kojarzy pani te dziewczyny? - zapytał pokazując zdjęcie z telefonu należącego do Lestrade.
- Tak. To Carrie Tolson i Kelly Garzon
Czy coś sie stało? Na tych zdjęciach nie wyglądają najlepiej..
- Zostały zamordowane. - odpowiedział detektyw a po chwili lekko sie uśmiechnął co jeszcze bardziej zdezorientowało kobietę.
- Kto może wiedzieć o nich coś więcej?
- Z pewnością ich trener pan Sanchez.
O właśnie idzie. - oznajmiła a wzrok całej trójki skierowany był teraz na dość dobrze zbudowanego szatyna. Miał na sobie czerwoną koszulkę i ciemne, jeansowe spodnie. Sherlock zauważył dziwną ranę na jego dłoni. Mężczyzna właśnie kończył pracę i chciał zapytać tylko o jedną rzecz w recepcji. Zupełnie nie spodziewał sie tego, co miał zaraz usłyszeć.
- Panie Michael'u stała sie tragedia! - oznajmiła blondynka.
- Co sie stało? - dopytał zaniepokojony.
- Carrie i Kelly nie żyją. - odpowiedziała zrozpaczona.
- Ale jak to? - wciąż nie mógł w to uwierzyć. Oparł sie ręką o ladę.
- Trenowałem z dziewczynami od wielu lat, były takie zdolne. Wygrywały prawie każde zawody.. - wyjaśnił po chwili, gdy zauważył detektywa.
- Z pewnością miały więc wrogów. - skomentował lekarz
- Możliwe ale przecież żadna z moich uczennic nie była by zdolna do takiego czynu.. Matko, kto mógł zrobić coś tak strasznego..
- Kiedy ostatnio widział pan ofiary? - zapytał brunet.
- Przedwczoraj, na treningu.. Przepraszam, panowie są z policji?
- Jestem detektywem doradczym lecz policja na pewno również będzie mieć do pana kilka pytań.. Czy są tu jakieś rzeczy należące do nich?
- Nie, dziewczyny zawsze noszą wszystkie potrzebne rzeczy ze sobą. - po usłyszeniu tych słów, Holmes odwrócił się i wyszedł bez słowa.
- To wszystko, dziękujemy za informacje. - dodał Watson wybiegając po chwili za detektywem, który zdążył już dojść do auta. Gdy mężczyźni wsiedli do samochodu, John wysłał Lestrade'owi imiona i nazwiska ofiar aby jego ludzie ustalili miejsca ich zamieszkania. Ponieważ brak jakichkolwiek informacji uniemożliwiał na tą chwilę dalszą pracę, postanowili wrócić do domu.

Gdy tylko przekroczyli próg mieszkania poczuli piękny, czekoladowy zapach. Sherlock z niezmiennie poważnym wyrazem twarzy usiadł w swoim fotelu. Zdecydowanie nie był w najlepszym humorze. Nie dość, że nie uczynił znacznych postępów w sprawie to jeszcze naturalny zapach mieszkania zastąpiony był wonią słodkich ciasteczek. Tymczasem Watson w przeciwieństwie do swojego przyjaciela był w doskonałym nastroju. Przywitał sie z dziewczyną, która na dłoniach miała jeszcze kuchenne rękawiczki.
- Zrobiłyśmy z ciocią muffinki. Przed chwilą wyjęłam je z piekarnika. - oznajmiła z uśmiechem.
- Nie mogłyście zrobić tego u pani Hudson? - dopytał marudnym głosem detektyw.
- Wczoraj zepsuł się jej piekarnik więc sam rozumiesz. Ale spokojnie, niedługo remot na dole sie skończy i nie będę wam już tutaj przeszkadzać - odparła starając sie tracić dobrego humoru.
- Przecież nikomu .. - To dobrze - wszedł Watsonowi w słowo brunet. Wypowiedział to stanowczym głosem, jakby chcąc podkreślić, że nie jest przez niego tu mile widziana. Dziewczyna rozchyliła delikatnie usta chcąc coś powiedzieć ale nie widziała co. Pierwszy raz w życiu zdarzyło jej sie aby nie umiała przekonać kogoś do swojej osoby. Zaczynała rozumieć słowa Mycrofta gdy mówił o krótkich związkach swojego ukochanego. Sherlock faktycznie z czasem potrafił stawać sie nie do wstrzymania. Lecz mimo to postawiła sobie, że nie odpuści. Nie zostawi mężczyzny swojego życia tylko dla tego, że ich związek nie podoba sie jego przyjacielowi. Co to, to nie.
- Jakby co to jestem na dole. - powiedziała w stronę Johna, nawet na chwilę nie zerkając na współlokatora.
- Co to miało być? - zapytał poirytowany Watson gdy dziewczyna wyszła z pokoju.

- Ale co? - dopytał lekko unosząc brwi.
- Nie udawaj, że nie rozumiesz o co mi chodzi.. I wiesz co ci powiem? Ona nie jest przeszkodą w rozwiązywaniu naszych spraw. W przeciwieństwie do moich byłych, ani razu nie narzekała, że spedzam większość czasu z tobą. A nawet więcej, nie przyjechał bym dzisiaj na to wzgórze gdyby ona mnie nie przekonała. Nie wiem czemu odkąd zaczęliśmy być parą źle ją traktujesz ale radzę ci to przemyśleć. Poważnie.. Lepszej dziewczyny nigdy nie miałem i nie będę mieć. - oznajmił po czym wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
Holmes wstał z fotela i poszedł do okna. Tak jak sie tego spodziewał, przyjaciel wyszedł na zewnątrz aby ochłonąć. Znał Watsona tak dobrze a jednocześnie ten nadal potrafił zaskakiwać i chociaż detektywowi udawało sie przewidzieć większość reakcji i zachowań mężczyzny to jednak sytuacje takie jak ta z przed chwili dawały mu do zrozumienia, że nie możliwym jest poznać go w stu procentach.
Wrócił na miejsce w którym poprzednio siedział, składając przy tym ręce w geście oznaczającym zamyślenie. Bo oto oprócz wątku sprawy morderstwa, pojawia sie jeszcze ten nie do końca zrozumiały, kobiecy.
Nie ma wątpliwości, że nie chciał stracić przyjaciela. Jednak nie uszło jego uwadze również to, że swoim dotychczasowym zachowaniem może do tego doprowadzić. Więc może jednak powinien zaakceptować dziewczynę. W końcu nie dało sie zaprzeczyć, że w porównaniu do poprzednich kobiet ona była nie tylko najładniejsza ale i po prostu inna w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Właściwie zaczęła działać mu na nerwy dopiero gdy zaczęli być parą. Strach i zazdrość wydały się przysłonić socjopacie wszystkie zalety, które dostrzegał w niej gdy ją poznał.

Minęło kilka minut gdy drzwi pokoju ponownie sie otworzyły. Holmes spodziewał sie powrotu współlokatora jednak to nie on a Keira stanęła w progu mieszkania.
- John jest na górze?
- Nie. Wyszedł.. Dlaczego to zrobiłaś?
- Co?
- Dlaczego przekonałaś go aby do mnie przyjechał?

- Bo wiem, że go potrzebujesz. Nie możesz bez niego żyć a on nie może bez ciebie. Nie chce aby wasza niesamowita przyjaźń w jakiś sposób ucierpiała przez to, że pojawiłam się w jego życiu .. Pokłóciliście się? Na dole słychać było trochę niepokojące dźwięki.
- Nie. Wygłosił monolog po czym wyszedł. - odpowiedział starając sie aby jego głos był jak najbardziej obojętny.
- Mhm.. W takim razie poczekam na niego na dole. - odparła wychodząc z pomieszczenia.
Jeszcze dwa tygodnie temu uważała detektywa za interesującego, ciekawego mężczyznę którego podziwiała za inteligencję i sposób w jaki rozwiązuje sprawy o których to czytała na blogu. Teraz jednak nie wiedziała już co o nim myśleć. Chciała aby ją chociaż tolerował, nie traktował jak wroga którym nie jest. Zeszła po schodach i zatrzymała się przy drzwiach wyjściowych. Z początku nie zamierzała iść ze Johnem ale teraz naszły ją wątpliwości. Jej dłoń znalazła sie na klamce. Po chwili zawahania naścisnęła ją, otwierając drzwi.
- John! - zawołała nie widząc nigdzie mężczyzny. Zrobiła kilka kroków rozglądając sie. Ujrzała go spacerującego kilkanaście metrów dalej
- John! - krzyknęła głośniej, podchodząc do niego szybkim krokiem. Tym razem ją usłyszał. Momentalnie odwrócił sie w jej stronę.
- Kochanie, co ty tu robisz?
- Przyszłam po ciebie. Byłam u was w salonie i Sherlock mi powiedział, że wyszedłeś.
- Nie musiałaś. - odparł przytulając ją. Cieszył się, że jest przy nim. Potrzebował tego wsparcia i bliskości którą dawała mu brunetka. Oparł głowę na jej ramieniu, czując zapach pięknych perfum kobiety. Każda kłótnia z przyjacielem była dla niego ciężkim przeżyciem a jak dotąd jedyne pocieszenie i dobre słowo mógł znaleźć u pani Hudson. Teraz to sie zmieniło.
- Nie mam ochoty wracać jeszcze do domu. Przejdziemy się? - zapytał unosząc wzrok.
- Z tobą zawsze. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Przez dłuższą chwilę szli uliczką w milczeniu. Wystarczała im sama obecność drugiej osoby.
- Nie chce być przyczyną waszych kłótni. - powiedziała cicho, zerkając na ukochanego
- Nie jesteś skarbie. Po prostu chciałem powiedzieć Sherlockowi coś, co odczuwałem od pewnego czasu. Nie martw sie, nie jestem już nawet na niego zły.. - dodał aby ją uspokoić. Miał nadzieję, że przyjaciel zrozumiał to, co tak bardzo usiłował mu przekazać.
Usłyszał dźwięk sms'a
- To pewnie Lestrade. Miał podesłać pewne informacje..
- Pracujecie nad sprawą tych dziewczyn w strojach kąpielowych? - dopytała.
- Tak.
- Internet wręcz huczy o tej sprawie.. Zamierzasz dzisiaj powiedzieć Sherlockowi o nowej wiadomości?
- Owszem i mam nadzieję, że nie będzie chciał jechać tam od razu.. Mam jakieś dziwne przeczucie, że ta sprawa jest podejrzanie trudna. - stwierdził po czym odpowiedział brunetce o znikomych poszlakach oraz o tym, że pierwszy raz od dawna Holmes aby ruszyć dakej czeka na informacje od policji.
- Nie wiem czy to możliwe aby ktoś zabił specjalnie dla niego..
- Niestety istnieją tacy psychopatci. Jeden o nazwisku Moriarty doprowadził go do takiego stanu, że musiał upozorować własną śmierć a jakby tego było mało, Jim nie dał mu spokoju nawet po śmierci. Zostawił nagrania z wiadomościami.

- Musiał być równie szalony co genialny.
- Tak, był jedyny w swoim rodzaju. Zresztą tak jak Sherlock - dodał a gdy wypowiadał ostatnie słowa na jedno twarzy pojawił sie lekki uśmiech.
Zrobili małe kółko wokół kamienicy po czym zdecydowali wrócić do domu. Gdy tylko weszli na górę Keira zatrzymała sie w progu drzwi.
- Może ja lepiej dzisiaj zostanę u cioci. - zasugerowała dyskretnie zerkając na detektywa leżącego na kanapie. Nie wyglądał najlepiej co było dowodem na to, że wszelkie spory między przyjaciółmi poruszają również jego.
- Nawet tak nie mów, chodź. - odparł z lekkim uśmiechem. Brunetka stanęła przy schodach prowadzących do pokoju Watsona, opierając sie o poręcz. Nie chciała im przeszkadzać.
Wtedy to usłyszeli pukanie a po chwili do środka weszła właścicielka.
- Przyszło to dziś rano. - oznajmiła wchodząc w głąb salonu, z małą paczką w dłoni. Podała ją doktorowi, który zerknął na nadawcę.
- Z więzienia. - oznajmił. Sherlock podszedł do przyjaciela z nożem, otwierając pudełko. W środku znajdowała sie kartka a na niej widniały dziwne, znajome już jedynak symbole.
- Wygląda na to, że to zaległy prezent od Kaufmana. - skomentował John. Holmes w mniej niż pół minuty odszyfrował hasło.
- Game Sherlock, Game. - napisał poniżej oryginalnych liter.
- A myślałem, ze zapomniał.. A propos obecnej sprawy: Lestrade przysłał adresy. - oznajmił John obojętnym głosem jednocześnie zapisując je na kartce. Holmes słysząc to jakby sie ożywił. Zajrzał lekarzowi przez ramię.
- To niedaleko. - mruknął pod nosem a chwilę później zakładał już płaszcz.
- Jechać z Tobą? - dopytał współlokator.
- Jeżeli chcesz.. - odpowiedział, mając oczywiście nadzieję, że przyjaciel będzie mu towarzyszył.
- Możemy? - dopytał lekarz trzymając w dłoni kluczyki auta dziewczyny. Ta w odpowiedzi kiwnęła twierdząco głową.
Gdy mężczyźni wyszli z pomieszczenia, Keira weszła do pokoju Johna. Czuła się zmęczona i senna dlatego wzięła ciepły prysznic a potem położyła sie do łóżka. Miała dzisiaj nadzieję, że wreszcie uda im sie spędzić ten wieczór razem. W końcu od kilku dni Johna nie ma w domu a gdy jest pracuje nad czymś z Holmesem. Zdążyła zatęskić za tym cudownym uczuciem gdy usypiała w ramionach ukochanego. Westchnęła przytulając sie do poduszki.

Tymczasem mężczyzni po dziesięciu minutach drogi dotarli na miejsce. Zapukali do drzwi dużego domu. Nie trzeba posiadać umiejętności dedukcyjnych Sherlocka aby wiedzieć, że właściciele byli zamożni. Otworzyła im kobieta w średnim wieku, ubrana w sam szlafrok. Jej oczy były czerwone od płaczu.
- Przecież ja już wszystko powiedziałam policji. - oznajmiła słabym głosem.
- Nie jesteśmy z policji. - odparł John.
- Sherlock Holmes, detektyw doradczy. A to doktor John Watson. Zajmujemy sie tą sprawą. - wyjaśnił.
- Ah rozumiem.. Słyszałam o panu. To pocieszające, że schwytaniem mordercy mojej córki zajmuje sie profesjonalista. Nich panowie nie stoją tak na zewnątrz. Zapraszam. - dodała wchodząc w głąb mieszkania. Zaprowadziła ich do salonu.
- Mogliśmy zobaczyć jej pokój?
- Tak, oczywiście - odpowiedziała. Po schodach na górę i pierwsze drzwi po lewo. Nie pójdę z panami gdyż nie czuję sie najlepiej. - oznajmiła siadając na beżowej, skórzanej kanapie znajdującej sie na środku pokoju.
To co ujrzeli mężczyźni po odtworzeniu drzwi zaskoczyło nawet samego Holmesa. Pomieszczenie dosłownie świeciło pustkami. Wszystkie szafki oraz półki były opróżnione.
- Może to nie ten pokój. - stwierdził lekko zdezorientowany John.
- Morderca tu był. - odparł detektyw po czym zbiegł po schodach.
- Była pani w domu cały czas?
- Tak.
- Nie wyszłam nawet na chwilę.
- Czy był w domu ktoś oprócz policji?
- Nie.. Przepraszam, czemu właściwie pan o to pyta?
- Pokój pani córki jest pusty.
- Co? Jak to możliwe? Przecież jeszcze kilka godzin temu policja przeglądała jej rzeczy. - tłumaczyła nie rozumiejąc co się dzieje. Wstała z kanapy po czym skierowała sie szybkim krokiem na górę, jakby chcąc sie upewnić, że słowa detektywa są prawdą.
W tym czasie Sherlock postanowił bez uprzedzenia opuścić mieszkanie.
- Jak zgaduje chcesz sprawdzić czy pokój drugiej dziewczyny jest pusty.. - stwierdził Watson idąc za nim.
- Nie muszę sprawdzać. Ja to wiem.. - odpowiedział mu, jednocześnie sprawdzając coś w telefonie.
- Więc.. gdzie jedziemy? - dopytał gdy wsiedli do auta. Po dłużej chwili ciszy otrzymał odpowiedź. Jednak adres który usłyszał nic mu nie mówił.
- Oświecisz mnie?
- Odpowiedź otrzymasz na miejscu. - oznajmił tajemniczo detektyw.
Zatrzymali sie na poboczu, niedaleko małego lecz ładnego, jednorodzinnego domu. Brunet w milczeniu podszedł do drucianego ogrodzenia po czym szedł wokół niego, jakby próbując coś dostrzec.
- Jest. - oznajmił szeptem w stronę stojącego niedaleko przyjaciela. Ten tylko spojrzał na niego pytającym wzrokiem. Zdążył chwilę sie zamyśleć gdy nagle spostrzegł, że Holmes jest już za ogrodzeniem. Dołączył do niego po chwili, nie chcąc zostawić mężczyzny samego.
- Co ty robisz? - zapytał szeptem.
- Szukam ich rzeczy. - odpowiedział na co lekarz zmarczył lekko brwi, nie pytając już o nic więcej. Po chwili dotarli do garażu.
Detektyw miał szczęście, że właściciel nie zabezpieczył bramy żadną kłódką więc bez problemu dostali sie do środka. Świecąc latarką, Sherlock przeszukiwał dokładnie pomieszczenie. Aż w końcu, gdy odsuniął kawał starej blachy, znalazł to, po co przyszedł. W kilku czarnych workach spakowane były rzeczy z pokojów dziewczyn.
John stał zaraz za nim. W pewnym momencie usłyszał skrzypnięcie i zanim dążył sie odwrócić poczuł silny ból głowy po czym upadł na ziemię. Sprawca ruszył na detektywa, próbując zaatakować go tak jak poprzednika, łopatą. Jednak świetny refleks pozwolił Holmesowi w porę wyjąć pistolet. W takim starciu atakujący nie miał szans. Odłożył więc grzecznie narzędzie zbrodni.
- Jak ty sie domyśliłeś? - zapytał z niedowierzaniem.
- Zdradziła cie twoja rana na ręce. Pozatym gdy na basenie odpowiadałeś na moje pytania w twojej mimice twarzy widoczne było, że coś ukrywasz. - odpowiedział jednocześnie pisząc do Grega. Przykuł Michaela do rury kajdankami. Pochylił sie nad przyjacielem jednocześnie dzwoniąc po karetkę. Próbował go docucić lecz niestety bezskutecznie. Nie minęło pięć minut gdy na miejscu zjawiły sie służby. Sanitariusze z pogotowia wynieśli Watsona na noszach a ludzie Lestrada zajęli się mordercą.
- Odwieść cię do domu? - dopytał komisarz widząc, że Homes naprawdę przejmuje sie tym, co przed chwilą się stało. Na jego twarzy widoczne było zmartwienie, wywołane stanem najlepszego przyjaciela.
- Nie. - odparł krótko wychodząc na zewnątrz. Zapalił papierosa, którego wcześniej znalazł w garażu. Po chwili wątpliwości wybrał numer Keiry.
- Sherlock? Co się stało? - zapytała z lekkim strachem. Doskonale wiedziała, że nie dzwonił by do niej bez przyczyny.
- John jest w szpitalu.
- O matko, co mu jest?!
- Sanchez uderzył go łopatą w wyniku czego stracił przytomność.. Jest tu twój samochód. Wyślę ci adres. Ja wrócę taksówką.
- W porządku. Już jadę. - odparła i się rozłączyła.
Brunet mimo usilnych prób nie zatrzymał żadej taksówki. Taryfy rzadko tędy jeździły a gdy już, najczęściej miały pasażera. Lekko poirytowany mężczyzna wrócił pod posesję Michaela.
- A ty nie miałeś wrócić taksówką? - zapytała lekko ironiczne Keira, która właśnie wsiadała do auta. Detektyw w odpowiedzi przewrócił oczami lecz po chwili podszedł do jej samochodu.
- Tak, może pan jechać ze mną panie Holmes. - oznajmiła z lekkim uśmiechem, uprzedzając jego pytanie, o ile w ogóle by je zadał. Gdy był już w środku, ruszyli.
- John musi z tego wyjść.. - powiedziała cicho bardziej do siebie niż do niego.
- Michael nie jest silny, więc z pewnością nie uderzył go jakoś szczególnie mocno. - odparł, chcąc pocieszyć nie tyle dziewczynę a samego siebie, który to w głębi duszy drżał ze strachu o życie lekarza. Oczywiście nigdy by sie do tego nie przyznał i starał sie tego nie okazywać.
- Pewnych rzeczy nie da sie ukryć - dodała dość tajemniczo.
- Co masz na myśli? - dopytał nie patrząc na nią.
- To, że mimo iż idealnie panujesz nad swoimi emocjami, twoje oczy zdradzają, jak ważny jest dla ciebie John. I to, że sie o niego martwisz.
- Jest moim jednym przyjacielem. Najlepszym. - odparł poważnym tonem głosu po dłuższej chwili. Zapanowała wygodna dla obojgu cisza.
Kiedy zajechali pod dom Sherlock od razu poszedł na górę. Teraz pustka spowodowana brakiem ważnej dla niego osoby była jeszcze bardziej odczuwalna. Oddał sie grze na skrzypcach, próbując odzyskać wewnętrzny spokój.
Brunetka zaś poszła do cioci.
- John został ranny i jest w szpitalu. - poinformowała siadając przy stole. Czuła smutek ale też denerwującą ją bezsilność.
- Nie martw sie kochana, wyjdzie z tego. - odpowiedziała przytulając dziewczyne. Panią Hudson również przejęła ta informacja, lecz jak to ona najpierw zajmowała sie innymi a potem sobą.
- Wiedziałam.. wiedziałam, że kiedyś tak to sie skończy. - dodała a w jej oczach pojawiły sie łzy. Nie była kimś, kto płacze z byle powodu jednak ta sytuacja zaczynała ją powoli przerastać. Nie dość, że nie mogli spędzić razem spokojnego wieczoru to w dodatku jeszcze został ranny. Po chwili dziewczyna otarła zły i wstała z krzesła.
- Pójdę już na górę. - odparła wychodząc z kuchni. Ciocia odprowadziła ją zatroskanym wzrokiem do drzwi. Gdy Keria przekroczyła próg salonu detektyw nadal grał. Usiadła na kanapie, przeglądając media społecznościowe na telefonie. Udawała, że ignoruje zarówno mężczyznę jak i dźwięk, lecz tak naprawdę wysłuchiwała sie w tą jakże smutną ale i piękną melodię.
- Też kiedyś grałam. - skomentowała gdy skończył utwór. Holmes spojrzał na nią z jak zwykle poważnym wyrazem twarzy. Jednak zrobił coś czego dziewczyna sie nie spodziewała. Poszedł do niej i podał jej swój instrument. Miała okazję pokazać co potrafi. Lekko zaskoczona chwilę popatrzyła na detektywa po czym skierowała sie do miejsca w którym to najczęściej stoi Sherlock podczas gry. W głowie przeanalizowała wszystkie utwory jakie zna po czym wybrała ten, który pasował jej najbardziej do obecnej sytuacji " Sad romance".

W trakcie gry kątem oka zerknęła na Sherlocka siedzącego w swoim fotelu. Miał zamknięte oczy i wszystko wskazywało na to, że wysłuchuje sie w dźwięk wydobywany ze skrzypiec.
- Masz talent. - oznajmił bez emocji. Mimo to, takie słowa z jego ust wywołały u brunetki radość, której oczywiście nie okazała.
- Dzięki.. Na codzień nie mam czasu aby grać. - stwierdziła odkładając instrument na miejsce.
- Będę robić tosty. Chcesz?
- Nie.
- A jadłeś coś dzisiaj?
- Nie.
- Więc zrobię więcej. - odparła z lekkim uśmiechem po czym przeszła do kuchni.

Zajęła sie robieniem kolacji. Wyjęła z lodówki ser ignorując przy tym fakt, że leżał niedaleko obciętych palców. Po pięciu minutach posiłek był gotowy. Nałożyła sobie dwa a pozostałe zaniosła do salonu. Postawiła talerz na stoliku w salonie po czym poszła na górę, do pokoju Johna. Przeczuwała, że w jej obecności Sherlock nawet nie ruszył by kolacji. W końcu jego duma mu na to nie pozwala.
W tym czasie brunet szukał czegoś w internecie a że zapach tostów nie dawał mu spokoju, w końcu postanowił sie poczęstować.
Kończył właśnie posiłek gdy usłyszał pukanie do drzwi. Zaraz po tym do pomieszczenia wszedł Lestrade.
- Wybacz, że tak późno ale mamy nową sprawę. Na wysypisku znaleziono ciała dwóch biznesmenów. Są w fatalnym stanie. - kącik ust Holmesa delikatnie powędrował w górę. Podwójne morderstwo i 'klimatyczne' miejsce.
Keira słysząc głosy z dołu zeszła po schodach.
- Nowa sprawa? - dopytała widząc inspektora. Mężczyzna kiwnął twierdząco głową.
- Mówi ci coś nazwisko Northrop?
- Chodzi o Patricka Northropa? - upewniła się.
- W takim razie jedziesz ze mną. - oznajmił Holmes. Nawet nie zapytał czy ona w ogóle tego chce. Miał to szczęście, że dziewczyna jeszcze nie przebrała sie w tunikę i mogli od razu wyruszyć.
- Pojadę taksówką. - odparł gdy schodzili po schodach.
- Jak sobie chcesz. - skomentowała obojętnym głosem kierując sie do swojego auta.
Oczywistym faktem było, że brunetka zjawiła sie na miejscu o kilka minut wcześniej. Poczekała na detektywa a gdy mężczyzna wysiadł z taksówki, udali sie w stronę zabezpieczonego przez policję terenu.
- A to kto? Twoja sympatia? - zapytała prześmiewczo Sally Donovan.
- Nie.
- Jestem dziewczyną Johna. Pozatym znałam jedną z ofiar. - odpowiedziała czując, że sie nie polubią.
- A co, Świr nie lubi już działać sam? - dopytała.
- Wolę mieć przy sobie wsparcie kogoś kto przyda się w sprawie. Lepiej mi sie myśli, gdy nie otaczają mnie sami tępi policjanci pokroju Andersona. - odpowiedział Holmes po czym wyminął irytującą kobietę i podszedł do ciał. Keira uśmiechnęła sie wrednie do Sally i ruszyła za mężczyzną.
- Nie myślałam, że będą w aż tak złym stanie. - skomentowała przyglądając sie martwym. Ich ciała miały liczne rany zadane ostrym narzędziem, prawdopodobnie nożem. Ponadto byli brudni i a na ustach przykloną mieli czarną taśmę.
Na szczęście taki widok nie wzbudzał u niej żadnych odruchów wymiotnych i mogła towarzyszyć mężczyznie, który to skrupulatnie przyglądał sie ubraniom poszkodowanych.
- Wracali z biznesowej kolacji. - stwierdził oglądając paragon z restauracji, który jeden z denatów miał w kieszeni.
- Zabójca musiał wiedzieć, że na tej ulicy nie ma kamer. - dodała brunetka
- Ale skoro obaj byli na tej samej kolacji, jakim cudem udało mu sie zabić ich obu za jednym razem? - dopytała.
- Dobrze rzuca nożami. - odparł Holmes.
- Skąd wiesz o kamerach?
- Byłam tam na kolacji z ludźmi ze swojej firmy. To lokal typowo dla biznesmenów. Wszyscy w naszym środowisku wiedzą, że nie jest to obiekt monitorowany... Więc twierdzisz, że uśmiercił ich rzutem?
- Nie twierdzę, tylko wiem.. Dobrze znałaś Northropa? - wstał, poprawiając swój płaszcz.
- Poznałam go dwa lata temu, gdy przyjechał z kilkoma innymi biznesmenami z Angli do siedziby firmy w Stanach. Zaprosił mnie na kolację i ogólnie chyba chciał aby doszło między nami do czegoś więcej. Był typem, który lubił dużo mówić o sobie a potem gdy wyjechali, również pisać. Miał dość specyficzny charakter i mógł przysporzyć sobie wrogów. Jednak ostatni kontakt miałam z nim kilka miesięcy temu. Nie mógł pogodzić sie z faktem, że nie odwzajemniam jego uczuć i co jakiś czas pisał.
- Miał rodzinę?
- Z tego co mi wiadomo to tylko brata. - odpowiedziała po krótkim namyśle.
- Znalazłeś coś więcej? - dopytała
- Tak, wiem już prawie wszystko. Muszę tylko coś sprawdzić w internecie. Ale to już w domu. - odpowiedział dość tajemniczo. Udali się w kierunku auta.

- Uważasz, że jestem szalony? - zapytał czym zaskoczył nieco dziewczynę.
- Tak trochę. Ale to nie jest problem.. Wręcz przeciwnie, to czyni cię wyjątkowym. - dodała z lekkim uśmiechem. Sherlock z trudem powstrzymał sie aby jego twarz nie przybrała radosnego wyrazu. Patrzył przed siebie a myśli zdwały sie odmówić mu posłuszeństwa. Chciał zająć sie sprawą a tymczasem w głowie kłębił sie szerg pytań jakie mógłby zadać brunetce.
- Poddałaś sie kiedyś? - zapytał wciąż na nią nawet nie spoglądając.
- Nie. Nic takiego sobie nie przypominam a to pewnie dlatego, że zawsze walczę o swoje. Wszystko co posiadam osiągnęłam sama. Wiadomo, uroda pomaga w życiu ale z drugiej strony nikt z poważnych szefów firmy, nie oddał by swoich ludzi pod kierownictwo głupiej laluni.. A ty? Miałeś w życiu kryzysowe sytuacje? - dopytała ciekawa czy pan 'idealny detektyw' miewa chwile słabości.
- .. Tak - odpowiedział po dłuższej chwili ciszy
- Ale wtedy zawsze John mi pomagał wrócić do formy.
- To niesamowite jak dużo nawzajem sobie zawdzięczacie. Nie mam zamiaru zepsuć waszych relacji. Po prostu jestem dla niego dopełnieniem do szczęścia. W końcu ma już przyjaciela i dotychczas brakowało mu tylko miłości.
- Skromna jak zawsze. - mruknął pod nosem.
- Powiedział ten, co sie nigdy nie przechwala. - odparła uśmiechając sie. Tym razem Holmes postanowił zabrać się z dziewczyną jej autem.
- Pojedziemy do szpitala. - oznajmiła nie pytając go o zdanie, gdyż dobrze znała odpowiedź. Chciał odwiedzić przyjaciela.

Po piętnastu minutach byli już na miejscu. Dość sprawnie odnaleźli pokój w którym leżał Watson.
- Proszę wejść ale tylko na kilka minut. Pacjent musi odpoczywać - poinformował lekarz na co Holmes przewrócił oczami. Gdy znaleźli się w pomieszczeniu, mężczyzna spał. Jednak ich kroki sprawiły, że otworzył oczy a gdy ujrzał najważniejsze mu osoby, na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Hej skarbie, jak sie czujesz? - zapytała siadając na stołku obok łóżka. Pogłaskała do po policzku.
- Bywało gorzej - odparł biorąc jej dłoń w swoje.
- Miło, że przyjechałeś - odparł wiedząc stojącego przy drzwiach Sherlocka.
- Nie mógł bym inaczej. - odpowiedział szczerze. Zdążył zatęskić za swoim blogerem mimo, iż nie minęło dużo czasu.
- Lekarz mówił, że jeżeli wszystko będzie w porządku, wyjdę za trzy dni. - dodał.
- Będziecie musieli przez ten czas wytrzymać ze sobą w możliwej zgodzie.
- Nie musisz sie martwić, damy radę. - stwierdziła brunetka.
- Wczoraj pojawiła sie nowa sprawa. Dobra ósemka. Dwa trupy biznesmenów na wysypisku śmieci. - oznajmił mężczyzna jakby chcąc zachęcić przyjaciela do wcześniejszego wyjścia ze szpitala.
- I pewnie masz już przypuszczenia co do mordercy. - stwierdził Watson.
- Doprowadzi mnie do niego czerwona szminka. - oznajmił.
Usłyszeli głośny stukot obcasów a po chwili do pomieszczenia weszła pielęgniarka.
- Na dzisiaj koniec odwiedzin. Proszę przyjść jutro - ogłosiła dość oshłym tonem. Była to dość dobrze zbudowana kobieta, w średnim wieku. Nie grzeszyła urodą więc Keira przynajmniej nie musiała być zazdrosna.
- Zadzwonię później - szepnąła czule sie z nim żegnając. Wychodząc z pokoju, odwróciła się jeszcze na moment zerkając na ukochanego.
Wyszła ze szpitala zaraz za detektywem a mimo to na jego twarzy widoczne było lekkie zniecierpliwienie.
- Wracamy do domu? - dopytała dla pewności, gdy wsiedli do samochodu
- Tak - odpowiedział krótko brunet patrząc przed siebie.
Gdy znaleźli się w mieszkaniu dziewczynę zatrzymała przy drzwiach pani Hudson. Tymczasem detektyw usiadł na swoim fotelu. Musiał koniecznie sprawdzić pewną rzecz w internecie a ponieważ jego laptop był na górze w sypialni a telefon w kuchni, oczywistą rzeczą było to, że skorzysta z laptopa Johna. Gdy go otworzył spostrzegł, że na pulpicie pojawił sie nowy folder. Był zabezpieczony dodatkowym hasłem co jeszcze jeszcze bardziej zaciekawiło detektywa oraz sprowokowało do tego, aby go otworzyć. Wpisanie hasła było tylko formalnością i już po chwili wyskoczył komunikat " Prawidłowe hasło" a tym samym Holmes otrzymał dostęp to zawartości. Jednak gdy tylko kliknął pierwsze zdjęcie o mało co nie polał sie herbatą, którą trzymał w drugiej dłoni. Zawartością okazały sie być zdjęcia Keiry. Ale nie były to jakieś tam fotografie. Ewidentnie wykonane w profesjonalnym studiu a do tego prawie nagie. Brunet zamknął folder po kilkunastu sekundach. Poczuł sie dziwnie, gdyż nie były to zdjęcia rozebranych ale jedynak obcych kobiet, które czasem znajdował na laptopie przyjaciela a dziewczyny którą znał i którą widywał na codzień. Z drugiej strony zaczynał też bardziej rozumieć czemu Watson tak za nią szalaje. W końcu figurę miała wręcz idealną.
Detektyw upił łyk herbaty po czym skupił swe myśli na sprawie starając sie zapomnieć o tym co odkrył.
Przywołał w głowie obraz chusteczek które znaleziono w wewnętrznych kieszeniach marynarek obu mężczyzn. Wyglądały wręcz identycznie co znaczyło, że pochodzą od tej samej kobiety. Ślad czerwonej szminki oraz napis ' Pamiętaj o mnie'. Obaj byli samotni więc nie musieli ukrywać romansu z kobietą. Pytanie tylko, czy ona była wolna?
Na to pytanie Holmes znał już odpowiedź. Aby jednak dowiedzieć się o tajemniczej kochance czegoś więcej, musiał pojechać do firm w których pracowali mężczyzni. Dzisiejszego dnia było to już nie możliwe, ze względu na dość późną porę. Odłożył laptopa przyjaciela na stolik dokładnie w to samo miejsce w którym leżał wcześniej aby nie wzbudzać podejrzeń.

- Naprawdę pojechałaś z nim na miejsce zbrodni? - zapytała z niedowierzaniem pani Hudson, idąc wraz z dziewczyną na spożywcze zakupy.
- Tak. Zresztą nie było najgorzej.. A nawet ciekawie. - odpowiedziała na co kobieta spojrzała na nią po czym westchnęła. Czy i ją zaczynają interesować zagadki kryminalne? To przecież była by przesada.
- Coś nie tak? - dopytała zaniepokojona brunetka.
- Nie.. Wszystko w porządku. Po prostu nie chciałabym abyś zaraziła się pasją Sherlocka. To niebezpieczna praca.
- Spokojnie, nie grozi mi to. Chciałam tylko mu pomóc, potowarzyszyć w dość trudnym dla nas obojgu czasie. Lecz na pewno nie mogła bym zajmować się tym na codzień. Widok martwych ciał nie należy do moich ulubionych w szczególności, że fragmenty i tak znajduje w lodówce. - dodała z lekkim rozbawieniem po czym weszły do sklepu.

Kiedy wróciły do domu właścicielka zajęła sie wypakowywaniem torby. Keira zabrała z niej swoje produkty i trzymając je w dłoniach weszła na górę. Jednak o mało co ich nie upuściła gdy ujrzała co robi Holmes. Na stole kuchennym leżała głowa węża a kilkanaście centymetrów dalej odcięty fragment jego tułowia.
- Dobrze, że John tego nie widzi - skomentowała otwierając lodówkę.
- Pytałem go o to kilka dni temu.
- I?
- Nie pozwolił. Krzyczał coś o jadzie i higienie w kuchni. - odparł poważnym tonem głosu, jednak w taki sposób, że rozśmieszyło to brunetkę.
- Nie wydam cię. Nie chce go nie potrzebnie denerwować. - odpowiedziała. Schowała swoje zakupy i zrobiła sobie herbatę. Po chwili usłyszała dzwonek telefonu, leżącego w salonie i tam też poszła, zostawiając kubek na brzegu stołu.
- Jak to nie ma ostatniego rozeznania? Przecież wczoraj powiedziała mi, że je do Ciebie wysłała.. Nie denerwuj sie tak, nie ma czym się stresować.. Mhm.. - rozmawiając przez komórkę wróciła do kuchni chcąc zabrać wcześniej przygotowany napój. Jednak spostrzegła, że Sherlock zdążył już zaprzyjaźnić sie z herbatą. Bez zbędnego komentarza odwróciła się i wyszła z pokoju. Usiadła na kanapie, wysłuchując spanikowanej pracownicy. Gdy sytuacja została opanowana, rozłączyła się i odetchnęła z ulgą. Koniec pracy na dziś. Koniec czegokolwiek co wymaga myślenia. Skierowała się na górę. Jedyne czego teraz potrzebowała w tamtej chwili to sen.

Rankiem, zaspana dziewczyna poczuła smród spalenizny, tak ohydny i intensywny, że obudził by nawet trupa. Zeszła z łóżka i nawet się nie przebierając zbiegła na dół.
- Sherlock, co tu się stało? - zapytała widząc ciemny dym wydobywający sie z kuchni. Otworzyła wszystkie okna po czym wzięła ścierkę i machając nią, dotarła do źródła jakim był zepsuty piekarnik. Wyłączyła urządzenie odwracając sie do stojącego za nią mężczyzny.
- Więc? - dopytała oczekując tłumaczeń.
- Ciało ludzkie spala się w temperaturze 1200 stopni lecz już przy 250 zachodzą zmiany. Nie przewidziałem, że podczas procesu z tkanki wydobędą sie związki, które zepsują piekarnik.. I tak był już stary. - dodał jakby zupełnie nic sie nie stało.
- Co konkretnie tam wsadziłeś?
- Ludzki mięsień, kilka narządów, palce.. - odparł wychodząc z kuchni. Dziewczyna odniosła wrażenie, że Holmes jest bez Johna niczym dziecko, które gdy matki nie ma w domu robi wszystko, czego dotychczas mu zabraniała.
- Za pół godziny muszę być w firmie. Postaraj sie nie wysadzić mieszkania do mojego powrotu. - powiedziała wracając na górę.
Kiedy była już gotowa zeszła na dół. Położyła torebkę na kanapie po czym skierowała się do kuchni po drugie śniadanie. W tym czasie detektyw dyskretnie ją obserwował i gdy nadarzył się idealny moment, zabrał identyfikator brunetki. Oczywiście śpiesząc sie do pracy, Keira nawet tego nie zauważyła. Po dwudziestu minutach znalazła się przed siedzibą firmy. Jeden z pracowników właśnie wchodził do środka i przepuścił kobietę w drzwiach. Niczego nie świadoma udała się do swojego biura.

W tym czasie Holmes zdążył już złapać taksówkę i jechał właśnie do firmy, w której pracował denat. W takcie jazdy przeanalizował jeszcze raz ślady jakie pozostawiła kobieta na chusteczkach ofiarowanych kochankom. Miał przeczucie, że jest ona pracownikiem właśnie jednej z dwóch korporacji.
Gdy wysiadł z auta pewnym krokiem podszedł do drzwi. Przyłożył identyfikator a zamek odblokował się i brunet bez problemu mógł wejść do środka.
Rozejrzał się uważnie po korytarzu. Jak znaleźć kogoś nie wiedząc jak ta osoba wygląda? To co zwyczajnym ludziom wydaje się wręcz niemożliwe, dla Sherlocka nie stanowiło to większego problemu.
W pewnym momencie zauważył JĄ. Stała przy automacie z kawą, czekając na napój. Była to szczupła blondynka, średniego wzrostu. Jej proste włosy sięgały jej do pasa. Ubrana była w czarną, dopasowaną spódnicę oraz białą bluzkę. Usta chociaż średniej wielkości, były doskonale widoczne dzięki czerwonej szmince. To tego była leworęczna co dodatkowego potwierdzało wcześniejsze przypuszczenia socjopaty.
- Dwaj pani kochankowie nie żyją a co z tym idzie jest pani główną podejrzaną. - oznajmił stojąc za nią. Blondynka błyskawicznie odwróciła sie w jego stronę a na jej twarzy widoczne było zaskoczenie. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, detektyw kontynuował.
- Patrick Northrop i Barry Loney, biznesmeni, znalezieni wczoraj na odludziu. W ich kieszeniach chusteczki na których znajduje się podpis i ślad czerwonej szminki, ta z pewnością po odpowiednich badaniach okaże się należeć do pani.
- Ja.. ja ich znałam to fakt.. I byłam z nimi w nieco bliższych relacjach ale nie mam nic wspólnego z ich śmiercią. Naprawdę. - wydukała. Od razu można było poznać, że naprawdę nie ma z tym żadnego związku. Holmes zauważył kątem oka obrączkę na palcu kobiety.
- Mąż pewnie o niczym nie wie. - stwierdził nieco pytającym tonem
- Proszę mu nie mówić! Tworzymy takie doskonałe małżeństwo. Tylko te jego wyjazdy służbowe. Czasem nie ma go miesiącami a ja też mam swoje potrzeby. - starała sie wyjaśnić.
- Kawa. - oznajmił Sherlock na co kobieta pochyliła się i wyjęła napój. Gdy się wyprostowała, detektywa już nie było. Upiła nerwowo kilka łyków po czym wróciła na swoje stanowisko pracy. Tymczasem brunet stanął za jedną ze ścian, sprawdzając w telefonie nazwisko kobiety, które to zauważył na jej identyfikatorze wiszącym na szyji.
- Robert McClure, biznesmen. Oto i morderca. - mruknął z lekkim uśmiechem na twarzy. W tym momencie poczuł wibracje swojego telefonu. Gdy tylko odebrał usłyszał wyraźnie zdenerwowany głos Keiry.
- Teraz to przesadziłeś! Sherlock, ja mogę mieć przez to kłopoty w pracy! To jest zwyczajna kradzież! - wykrzyczała. Pierwszy raz słyszał ją zirytowaną i był wręcz pod wrażeniem stanowczości jej głosu.
- Nie mogłeś poczekać na pracownika firmy przed budynkiem? - dopytała nieco spokojniej, domyślając sie po co tam pojechał.
- Nie - odparł po czym się rozłączył. Nie lubił się tłumaczyć a jedyną osobą, przy której to robił był John.

Keira wręcz nie wierzyła, że tak po prostu zakończył połączenie.
- Co ten facet sobie wyobraża? To niedorzeczne. - prychnęła pod nosem. Zabrała torebkę i szybkim krokiem opuściła firmę. Dawno nie czuła takiej wściekłości. Nie mogła pozwolić sobie aby jej kariera została zniszczona przez jednego bezczelnego detektywa. Gdy weszła do mieszkania Sherlock siedział na kanapie a na stole leżał identyfikator dziewczyny. Brunetka obdarzyła mężczyznę zimnym spojrzeniem po czym bez słowa schowała własność do kieszeni czarnej marynarki i skierowała się do kuchni. Znalazła w torebce tabletki na uspokojenie. Czuła, że gdyby ich nie zażyła, wzięła by broń z szafki Johna i zrobiła krzywdę Holmesowi.
" Spokojnie, oddychaj. Spokojnie " - mówiła do siebie w myślach. Usłyszała dzwonek swojego telefonu. Zerknęła na wyświetlacz "John ".
- Hej skarbie, jesteś jeszcze w pracy?
- Nie, przed chwilą wróciłam do mieszkania. - odpowiedziała próbując uspokoić emocje.
- Coś sie stało?
- Nie, wszystko w porządku. Po prostu miałam dzisiaj dość ciężkie spotkanie w pracy i potrzebuje odpocząć.
- A jak Sherlock?
- Pracuje nad sprawą.
- Dobrze, że ma zajęcie. Nie chciałabyś być z nim sam na sam gdy sie nudzi. Robi wtedy naprawdę dziwne rzeczy lub wręcz przeciwnie, nie ma z nim kontaktu.
- Przyjdę do ciebie po południu jak nie będzie już tego lekarza. - dodała z lekkim uśmiechem. Chciała spędzić z mężczyzną więcej niż pięć minut. Szczególnie teraz gdy atmosfera między nią a detektywem nie była, delikatnie mówiąc, najlepsza. Po rozmowie z ukochanym poczuła się znaczenie lepiej. Chociaż nie miała zamiaru pierwsza odezwać się do Holmesa, nie czuła już gniewu czy chęci morderstwa.
Gdy chciała wyjść z kuchni o mało co nie zderzyła się z brunetem. Uniósła delikatnie głowę aby spojrzeć mężczyźnie w oczy.
- Przepraszam. - powiedziała chcąc przejść gdy mężczyzna wręcz z premedytacją zastawiał jej drogę.
- Przeprosiny przyjęte. - odparł z lekkim uśmiechem na co Keira rozchyliła lekko usta nie dowierzając w to co słyszy.
- Ja w przeciwieństwie do ciebie nie mam za to przepraszać - odparła a gdy zorientowała sie jak ich twarze są bilsko, zrobiła jeden krok do tyłu.
- Dasz mi wreszcie przejść czy mam ci obić twą pozbawioną emocji twarz? - zapytała na co mężczyzna również wszedł do kuchni.
- Pożyczysz mi auto?
- To ty potrafisz prowadzić? - dopytała nieco zaskoczona
- Inaczej nie chciałbym od Ciebie kluczyków. - odpowiedział jak zwykle z powagą.
- Logiczne. - stwierdziła karcąc się w myślach za takie pytanie. Po chwili wyjęła klucze z kieszeni.
- Jak zrobisz chociaż jedną, małą rysę to urządze cie tak, że nawet John ani Mycroft ci nie pomogą. - ostrzegła podając je Sherlockowi. Mężczyzna nie odpowiadając wyszedł z pomieszczenia. Brunetka oparła się o blat szafki. Przeanalizowała w głowie to, co przed chwilą się wydarzyło. Holmes bez wątpienia miał w sobie coś, co sprawiało, że nie potrafiła być na niego długo zła czy też mu odmówić. Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk dzwonka w telefonie. Nieznany numer. Odebrała a po chwili usłyszała głos starszego brata detektywa.
- Dałaś mu auto? Zwariowałaś? Przecież on może spowodować wypadek. Sprawdziłaś chociaż czy jest czysty?
- Nie. W przeciwieństwie do pana postanowiłam mu zaufać. - odpowiedziała starając się wyjść z twarzą.
- To nie była dobra decyzja.. Zadzwoń do niego i każ wracać zanim stanie sie coś złego.
- Nie mogę. Wiem, że pan się o niego martwi ale on jest już dorosły a pozatym to by było nie fair.
- A myślałem, że jesteś rozsądna. - dodał po czym sie rozłączył. Brunetka prychnęła cicho. Sprzeczka z dwoma Holmesami jednego dnia to już za wiele.
Nie miała ochoty myśleć już o detektywie ani o niczym co z nim związane. Wzięła z lodówki lody i skierowała sie na kanapę. Włączyła w telefonie ulubionego e-booka po czym odkryła sie kocem. Wreszcie miała chwilę spokoju, z dala od morderstw czy zagadek.

W pewnym momencie poczuła sie senna. Odłożyła puste pudełko oraz telefon na stolik i poprawiła się lekko a chwilę później usnęła.
Kiedy się obudziła pierwsze co zrobiła spojrzała na zegarek. Ku jej uldze drzemka nie trwała jakoś długo bo tylko godzinę. Usłyszała kroki, dopiero teraz spostrzegając powrót detektywa.
- Dzwonił do ciebie brat? - zapytała jeszcze lekko zaspana.
- Nie.
- Nic ani tobie ani autu sie nie stało, prawda?
- Nic. A co miało niby sie stać?
- Nie wiem, nie ważne. - odparła obojętnym głosem. Wstała z kanapy i złożyła koc. Nie zamierzała mówić mu o tym jak panikował Mycroft. Lecz nie chciała też tej sprawy tak zostawić.
K: - Sherlock żyje, mój samochód również. Więcej zaufania. - napisała z lekkim uśmiechem na ustach.
MH: - Mam podstawy do kontroli i organicznego zaufania. Miałaś szczęście. - gdy to przeczytała, przewróciła oczami. Nie kontynuowała tematu a zamiast tego schowała telefon do kieszeni i zajęła swoje myśli czymś przyjemniejszym.
- Kto w końcu ich zamordował? - dopytała z ciekawości, jednocześnie układając włosy. Od rana czekała tylko na ten moment aż wreszcie będzie mogła zobaczyć się z ukochanym.
- Mąż kochanki. Dowiedział się o romansie.
- A te rany ?
- Trenował hobbistycznie rzucanie nożami. - wyjaśnił brunet obserwując jej poczynania. Po kilku minutach gotowa do wyjścia; opuściła pomieszczenie i zeszła po schodach na dół.

Po kilkunastu minutach dotarła do szpitala. Po wejściu do sali od razu przytuliła sie do Watsona. Teraz to ona potrzebowała jego bliskości.
- Mogę mieć do ciebie prośbę? - zapytał patrząc jej w oczy.
- Jasne, co tylko chcesz..
- Opiszesz tą sprawę na blogu? Nie było mnie przy tym ale z tego co słyszałem ma potencjał na dobry wpis.
- Spróbuję. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Do głowy przyszedł jej już nawet pomysł na tytuł: " Śmieci w biznesie".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro