Ktoś chce zabić Thomas'a c.d

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Barmanka wyszła razem z Shelby'm a Lockeheart poszła do baru. Wypiła jeszcze dwa mocniejsze i udając pijaną by nikt jej nie podejrzewał wyszła. Odeszła w bezpieczne miejsce a potem przeszła do Burgess tak by nikt jej nie widział.

- Jesteś. Nikt Cię nie widział?-

- Nie, zadbałam by mnie nie widziano ani nie powiązano z wami-

- W takim razie zostawię was samych-

- Dokąd pójdziesz? Nie możesz iść do baru-

- Jeśli nie masz nic przeciwko pójdę do Ciebie i zadbam, żeby twoi bracia się nie martwili-

- Jasne idź. Tylko uważaj na siebie-

Blond włosa wyszła. Zapadła chwila ciszy.

- Herbaty czy coś mocniejszego?-

- Co tak właściwie zrobiłaś po naszym wyjściu?-

- Stanęłam przy barze, zaśmiałam się a potem nazwałam Cię dupkiem i jak śmiesz uciekać. No wiesz udałam, że znów mnie zostawiłeś i przeżywam to-

- Nieprawda, nie zrobiłaś tak-

- Dobra zamówiłam dwa mocniejsze, trochę pomarudziłam i wyszłam lekko chwiejnym krokiem, że niby wracam do domu. Zadowolony?-

- Znowu Cię wmieszałem w moje problemy...-

- Przywykłam po wczorajszym, z resztą dla każdego z was bym się naraziła, gdyby trzeba było-

- Może zatańczymy?-

- Gramofon nie działa-

- Nie szkodzi. Di zatańczysz ze mną?-

Kiwnęła głową i podała mu rękę. Tańczyli zupełnie tak jakby grała muzyka. W pewnym momencie chłopak przybliżył się do dziewczyny i spojrzał jej w oczy. Świeciły niczym diamenty, był w nich blask ten co dawniej. Wyglądała ślicznie więc nic dziwnego, że każdy chciał ją mieć a jednak nikt jej nie miał. Gdy tak się jej przyglądał ona się odsunęła, mówiąc, że ostatni raz w takiej sytuacji coś mu odbiło i nie chce by znów się to powtórzyło. Bolało ją to nadal mimo upływu tylu lat. Nie mogła pozwolić sobie na kolejne cierpienie i ponowną utratę przyjaciela. Położyła się na łóżku i pogrążyła w myślach. Tommy stał niedaleko i przyglądał się Diance. Nie wiedział jak długo muszą tu zostać a nie chciał sprawiać jej przykrości a z drugiej strony nie mógł jej zostawić samych. Tak długo rozmyślał, że nie zauważył momentu uśnięcia brunetki. Sam też był zmęczony i położył się obok niej licząc, że gdy się obudzi nie ucieknie. Był środek nocy. Miała koszmar, w którym oboje umierają z ręki komisarza. Ona, bo zasłoniła przyjaciela a on, kiedy rozpaczał nad jej martwym ciałem. Obudziła się. Była zaniepokojona tym przeczuciem jednak wiedziała, że sama nie da rady. Rozejrzała się po pokoju i gdy nie znalazła Shelby'ego spanikowała jeszcze bardziej. Nagle usłyszała mruknięcie za sobą, obróciła się i zobaczyła za sobą śpiącego Shelby'ego. Odetchnęła z ulgą, ale nie sprawiło to, że jej obawy zniknęły i w tym momencie przyszedł jej do głowy pomysł. Bardzo ryzykowny pomysł. Musiała działać albo prędzej czy później kogoś straci. Wiedziała, że idąc samej nocą może coś jej się stać, ale nie przerażało jej to tak bardzo jak ten cały komisarz, który zatruwał życie jej przyjaciołom i kto wie, kiedy by dotknęło to również jej rodzinę. Nie mogła siedzieć spokojnie i cieszyć się, że żyje, skoro innym groziła śmierć. Liczyła tylko, że król jej wysłucha i cokolwiek zaradzić. To była jej ostatnia deska ratunku. Szła do domu, gdy nagle ktoś wciągnął w słabo oświetloną uliczkę. Obróciła się i ujrzała komisarza Campbell'a i nie wyglądał jakby miał zamiar odprowadzić ją bezpiecznie do domu. Najwyraźniej musiał ją pomylić z jedną z tych co się sprzedają. Krzyczała i próbowała się uwolnić jednak nic to nie dawało. Powołała się na królewskie rozkazy, jednak bez skutku. To tylko zdenerwowało Campbell'a, który ją uderzył licząc, że się uspokoi, ale dziewczyna zaczęła krzyczeć. Krzyki usłyszał policjant i na jej szczęście był to jedyny policjant, który jej sprzyjał, sierżant Moss. Pomógł dziewczynie i przypomniał komisarzowi, że miał zostawić jej rodzinę w spokoju.

- Panienko Lockeheart, co Panienka robi sama o tej porze?-

- Sierżancie Moss, moi bliscy są w niebezpieczeństwie, z resztą ja też jak widać. Nie musi Pan mi wierzyć.-

- Czy mogę jakoś Panience pomóc?-

- Muszę skontaktować się jakoś z królem, nie będzie zadowolony, że go budzę, ale nie mam wyjścia-

- Komisarz często kontaktuje się z Panem Churchill'em. Może on pomoże?-

- Warto spróbować. Którą mamy?-

- 4:30-

- Zatem muszę się śpieszyć, mam bardzo złe przeczucia-

- Zawiozę Panienkę-

Dziewczyna przytaknęła i podążyła za mężczyzną. Czas ją naglił a przeczucia nie opuszczały jej a one nigdy jej nie zawodziły. Gdy dotarli, powiedziała sierżantowi, że resztą zajmie się sama. Weszła do przedziału.

- Panienko, dalej nie wolno-

- Mam bardzo ważną sprawę do Pana Churchill'a-

- Kogo zapowiedzieć?-

- Nie trzeba Panowie. Sama się zapowiem-

Po tych słowach przeszła do dalszej części, gdzie panował mrok, mimo iż przed chwilą paliło się światło.

- Pan Churchill jak mniemam?-

- Tak, kto pyta?-

- To teraz jest nie ważne. Niejaki komisarz Campbell Panu podlega, nieprawdaż?-

- Oczywiście, o co chodzi?-

- Z pewnego źródła wiem, że nie zastosował się do rozkazów. Moje źródło również donosi by niezwłocznie poinformować o tym króla-

- To nie możliwe, król śpi, będzie zły, gdy go ktoś obudzi!-

- Jeszcze gorzej będzie, gdy dowie się, że nie dowiedział się o zniewadze jakiej dokonał się komisarz-

- Ma Pani dowody?-

Dziewczyna się nachyliła i zapaliła lampkę na biurku.

- Takie wystarczą?-

- To sprawka komisarza?-

- Tak, proszę natychmiast łączyć z królem-

- Oczywiście-

Mężczyzna chwycił za telefon i poprosiłby połączono go z królem. Po dłuższej chwili tłumaczył królowi co się dzieje.

- Proszę podać mi telefon. Dalszą rozmowę już ja poprowadzę sama-

- Ooczywiście-

- Lady Diana przy telefonie. Wasza Wysokość wybaczy, jednak miałam niezwłocznie informować, gdy komisarz naruszy zalecenia Waszej Wysokości-

Dziewczyna opisała całą sytuację, powołała się na swoje przeczucia i zaznaczyła, że one nigdy nie zawodzą. Jeszcze jakiś czas rozmawiała z królem. W końcu zapadła decyzja o wydaniu rozkazów, które Diana miała spisać a następnie odczytać w obecności świadków. Gdy skończyli zaczynało świtać. Wybiegła na peron. Okazało się, że policjant cały czas czekał. Poprosiłaby jej pomógł. Zawiózł ją do domu a sam wrócił na komisariat zebrać policjantów i wszystko przygotować. Czas naglił, nie mogła zwlekać ani chwili dłużej. Udała się do stajni i zabrała swoją klacz. Wsiadła na Ruby Rose i wróciła pod dom.

- Olivier!-

-...-

- Olivier! Wstawaj!-

- ... -

- No Ruby musimy trochę narobić hałasu-

Koń zarżał parę razy a potem dało się słyszeć stukot kopyt. Zaraz po tym w oknie ukazał się Olivier. Dziewczyna kazała mu zebrać wszystkich i udać się na komisariat. Nie tłumacząc o co chodzi ruszyła w drogę. Pamiętała, że raz trafiła przypadkiem na Grace i komisarza. Jedyne co zapamiętała to, że z rana przekaże swoją rezygnację. Popędziła Ruby Rose byle by tylko zdążyć na czas. Gdy dostrzegła przyjaciółkę z daleka zawołała ją. Odwróciła się, a gdy ujrzała, brunetkę nie rozumiała co się dzieje. Gdy tylko dziewczyna dotarła nie mogła uwierzyć oczom.

- Diana? Co ty tutaj robisz?-

- Wyjaśnię wszystko, obiecuję, ale nie teraz-

- Diano?-

- Komisarzu, właśnie otrzymałam rozkazy od samego króla. Ma Pan się zjawić na komisariacie-

- Rozkazy muszą zaczekać-

- Nie zaczekają. To Pan musi zaczekać. Punktualnie o ósmej na komisariacie. Inaczej zostanie Pan doprowadzony tam siłą. Grace? Jedziesz ze mną czy zostajesz?-

- Jadę z tobą, ale skąd wiedziałaś?-

- Powiem Ci po drodze a teraz trzymaj się mocno. Muszę jeszcze zdążyć się przebrać-

Dziewczyna z niewielką pomocą wsiadła na konia i ruszyły. Diana opowiedziała przyjaciółce skąd wiedziała, gdzie szukać jak i skąd wiedziała kim tak naprawdę jest.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro