Część 25
Rozdział 31
Kilka dni później
-Sandra odeszła?- pytam zaskoczona.
- Tak, podobno Ryder ją wyrzucił. Okazało się, że tylko przyjechała tu by przeczekać swoją trudną sytuację finansową, a kiedy dostała telefon w sprawie jakiegoś wielkiego kontraktu, niewiele się zastanawiała by go przyjąć. Podobno była szczęśliwa jak pieprzony skowronek , gdy usłyszała dobre nowiny.- mówi Jane ze złością w głosie.
- Co za suka- stwierdzam ostro, bo to prawda. Jak może znowu opuszczać Claire! Jeśli kiedyś ją spotkam to osobiście wydrapię jej oczy!
- Kiedy Danny mi o tym opowiadał...nawet nie wiesz jak wściekły był. Nigdy go takiego nie widziałam. Jeśli kiedyś pokaże tu swoje beznadziejne dupsko to cały klub spali ją na stosie jak czarwonicę!!- mówi Jane i kiedy chwilę milczymy , widzę jak nad czyś myśli...w końcu się odzywa...
- Skoro Ryder jest wolny...- nawet nie kończy zdania , bo szybko jej przerywam...
- Nawet nie zaczynaj Jane- mówię z ostrzeżeniem w głosie.
- Ale Elle on cię...
- Nie, powiedziałam! Nie chcę tego słuchać, między nami wszystko skończone rozumiesz? Poza tym mówiłam ci , że myślę o przeniesieniu...
- Jak ja nienawidzę tej pindy, wszystko zepsuła, już nawet nie będziemy razem pracować!
-Jane, nie wyjadę daleko, cały czas będziemy się spotykać, obiecuję ci.
- Jeśli nie, to skopię ci tyłek i naślę na ciebie Dannego, a tego nie zniesiesz. Spakuję mu trobę na dwa tygodnie i każę mu zostać u ciebie! - śmieję się z jej groźby i Boże, jak ja się cieszę , że mam ją w swoim życiu...
- Kocham cię Jane.
- Ja ciebie też.
Ryder
- Nadal nie mogę uwierzyć co ta Sandra odpierdoliła- mówi Danny popijając browara, jesteśmy w warsztacie.
- A ja gdy to przemyślałem, to wcale już się tak nie dziwię. W końcu już raz to zrobiła dla kariery. Tylko jedna rzecz dobra z tego wyszła, podpisała dokumenty i teraz nie ma żadnych praw do mojej córki. Jeszcze tylko sąd to zatwierdzi i to będzie koniec. Już nigdy nie będę musiał się nią przejmować.- stwierdzam poważnie. Cieszę się,że od teraz Claire jest tylko moja. Ale bardziej bym się cieszył gdyby była też i Elle. Cały czas o niej myślę. Co ja opowiadam, myślę o niej odkąd wróciła do domu. Nie ma dnia, by nie pojawiła się w mojej głowie. Zawładnęła mną całkowicie.
- Coś nie wyglądasz na zadowolonego- mówi ostrożnie Danny.
- Bo nie jestem stary. Odjebałem najgorszą rzecz jaką mogłem odjebać. Zostawiłem Elle, moją Elle i choć cały czas myślę o tym by do niej pojechać i błagać o wybaczenie, nie wiem czy mam do tego prawo! Nie wiem czy uwierzy , że naprawdę ją kocham i nigdy nie przestałem na sekundę. Jak mogłaby mi wybaczyć? Sam nie mogę tego zrobić...
- Stary tak mi przykro.
- Mnie też.
- Więc nic nie zrobisz? Nawet nie spóbujesz?-pyta delikatnie.
- Chciałbym, może...chwilę odczekam i wtedy pojawi się szansa by znowu się do niej zbliżyć.Małymi kroczkami wiesz? Gdyby dała mi szansę...to już nigdy bym jej nie skrzywdził, prędzej bym się zabił!
- Chyba nie masz czasu na małe kroczki...- patrzę na Dannego i nie rozumiem o co mu chodzi.
- Co masz na myśli? Zaraz...chyba nie chcesz mi powiedzieć, że Elle kogoś ma! Bo jeśli tak to przysięgam, że dorwę tego fa...
- Chce wyjechać- przerywa mi Danny , a ja zamieram.
- Jak to wyjechać, bierze urlop?
- Nie stary, chce się przeprowadzić i poszukać innej pracy.
- Jak to kurwa przeprowadzić?! Nie może tego zrobić, tu jest jej rodzina!
- Stary, mówię tylko to co Jane mi powiedziała.
-Elle tu nie będzie? - pytam chyba sam siebie bo już nawet nie zwracam uwagi na kumpla. Czuję, że mam problem z oddychaniem. Pocieram ręką klatkę piersiową i staram się uspokoić. To wszystko moja wina...
- Nie pozwolę na to- mówię stanowczo.
- Co?
- Mówię , że nie pozwolę na to.
-Ryder, chyba nie masz tu za wiele do powiedzenia...
- Nieważne. Rozumiem, że nie chce mnie widzieć, ale nie pozwolę by została sama. Tu jest jej miejsce. Tu jest jej rodzina.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro