Część 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział 23

Elle

- Więc ty i Danny co?- pytam i zerkam na Jane , która uzupełnia lekarstwa w szafce szpitalnej. Patrzy na mnie niby zszokowana i mówi...

- Co? Nigdy w życiu- parska i wraca do zajęcia, nawet na mnie nie spojrzy. Tak chcesz się bawić Jane? Ok, niech ci będzie...zaczynam naśladowac jej głos...

- O tak Danny, właśnie tam...- Jane szybko odwraca się w moją stronę z otwartą buzią.

- O Boże , czy on wam powiedział?

- Co ? Nie, Danny nic nie mówił!

- Więc skąd ty...

- Ja i Ryder byliśmy w pokoju na przeciwko na "ten tego" i kiedy wychodziliśmy usłyszeliśmy ciebie, cholera głośna jesteś maleńka- śmieję się i widzę jak Jane cała robi się czerwona na twarzy. To coś na pewno nowego.

- To nie tak jak myślisz, to było...-widzę , że brakuje jej słów, więc pomagam jej...

- Mega zajebisty seks z przystojnym facetem , który cię denerwuje a jednocześnie podnieca?

- Ja...nie wiem...on...

- No przecież cię nie zgwałcił, za bardzo brzmiałaś na chętną moja droga- chichoczę a Jane zaczyna groźnie mnie mierzyć wzrokiem.

- Przestań, to była pomyłka, więcej razy to się nie powtórzy- oznajmia stanowczo.

- Wmawiaj to sobie, ale myślę, że sama się oszukujesz. Po prostu spróbuj, on jest wolny...ty jesteś wolna więc...- tak jak kiedyś Jane pokazywała mi palcami seks , tak teraz mam okazję zrobić dokładnie to samo. I z wielką satysfakcją właśnie to robię. Jane zaczyna coś mamroczeć pod nosem, a ja wyłapuję tylko "mściwa jędza". Ten dzień zaczął się bardzo fajnie:)

A skończył się jeszcze lepiej. Claire właśnie zrobiła swoje pierwsze samodzielne kroki. Siedzimy sobie wieczorem przed telewizorem i nagle mała trzymając się kanapy, wstała z dywanu i ruszyła do przodu. Ryder szybko ukucnął na przeciwko niej i potem złapał ją w swoje wielkie ramiona. Zbliżyłam się do nich i objęłam rękoma moje serduszka.

-Claire ty chodzisz! - mówię uszczęśliwiona.

- Dobra robota księżniczko, teraz możesz popylać- patrzę na Rydera i widzę jak bardzo jest dumny. Ja również. Może i nie jest moją biologiczną córką, ale właśnie w tym momencie tak ją traktuję. Kocham ją z całego serca i nigdy nie pozwolę ją skrzywdzić.

-----------------------------------

Trzy tygodnie później

Ryder

- Sto lat , sto lat Claire- Wszyscy śpiewamy na pierwszych urodzinach mojej córeczki. Imprezę zrobiliśmy oczywiście w siedzibie Stormów, jest cała rodzina, tak jak powinno być. Moja mała jest ubrana w piękną żółtą sukieneczkę i opaskę na główce w tym samy kolorze. Wygląda jak małe słoneczko. To był prezent od Elle. Stwierdzila tylko "a niby jaki kolor mogło wybrać słonko?". Jest niemożliwa. Wszyscy świetnie się bawimy.

Podchodzi do mnie mama i widzę, że coś jest nie tak. Wygląda na zmartwioną.

- Co się stało mamo?

-Ryder, musisz wyjść przed siedzibę, teraz.

- Nie strasz mnie, o co chodzi?

- Ktoś chcę się zobaczyć z Tobą i Claire.

- Kto?-pytam i jestem coraz bardziej zdenerwowany.

-Sandra, jest tu Sandra.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro